Maciej Kluczka: organizujmy debatę, a nie kłótnię
Powinniśmy ze sobą rozmawiać, ale nie poprzez deklaracje czy oświadczenia – powiedział kard. Kazimierz Nycz w uroczystość Objawienia Pańskiego w warszawskiej archikatedrze. Uczestniczyłem w tej mszy i bardzo szybko to wezwanie odniosłem do funkcjonowania mediów, szczególnie tych katolickich.
Tym bardziej, że ta uroczystość (popularnie nazywana świętem Trzech Króli) to dzień poświęcony modlitwie i pomocy misjom (które w swej istocie opierają się na kontakcie z drugim człowiekiem). A już niedługo kolejna okazja do refleksji nad kondycją ludzkiej komunikacji oraz pracy mediów. 24 stycznia obchodzić będziemy Światowy Dzień Środków Masowego Przekazu. Orędzie Franciszka na ten dzień zatytułowane jest: „«Chodź i zobacz» (J 1,42). Komunikowanie jako spotkanie ludzi takimi jacy są i gdzie są”.
Ksiądz kardynał swoje rozważanie rozpoczął od przypomnienia słów jednej z najpopularniejszych kolęd: „Pójdźmy wszyscy do stajenki…” i skupił się na słowie „wszyscy”. Jak podkreślił, do spotkania z Jezusem zaproszeni są wszyscy (nie tylko my, wierzący, ale i ci, którzy Boga negują, także ci, z którymi się nie zgadzamy). – Trzeba usiąść wspólnie do stołu, żeby razem rozwiązywać problemy, które przynosi współczesność i czuć się za te rozwiązania odpowiedzialnym – powiedział kard. Nycz. Metropolita warszawski dodał, że Jezus po to stał się człowiekiem, po to się narodził z Maryi Dziewicy, po to jest Emmanuelem – Bogiem z nami i dla nas – żebyśmy do Niego przychodzili, żeby przychodzili wszyscy, tak jak wszyscy przychodzili do stajenki – biedni, prości pasterze i mędrcy, królowie, którzy szli, jako przedstawiciele narodów pogańskich. Jak dodał: „Nikt bogatym nie powiedział, że są zbyt zamożni, a pasterzom, że są za biedni”. Metropolita zaznaczył, że to, co się stało w Betlejem, a wcześniej w zwiastowaniu Matce Bożej „jest wydarzeniem zbawczym nie tylko dla narodu wybranego, ale dla wszystkich mieszkańców ziemi”. – Jezus przyszedł dla wszystkich, żeby wszystkich zbawić, nawet tych, którzy w danym momencie tego jeszcze nie wiedzą – mówił kard. Nycz.
Życie w bańkach
Uświadomiłem sobie wtedy, jak wiele debat toczonych w mediach (też tych katolickich), także w mediach społecznościowych, ma charakter wykluczający, a przecież nie powinno tak być. Coraz częściej przekaz medialny służy przekazywaniu opinii, a nie informacji. Ba! Gdyby to było tylko przekazywanie, to nie byłoby jeszcze źle. Częściej jednak to obkładanie adwersarza swoim stanowiskiem, toczenie bitew i walk, w których to jeden ma wygrać z drugim, a nie jeden od drugiego ma się czegoś dowiedzieć czy go do czegoś przekonać. Media społecznościowe, z których korzystają również media tradycyjne, miały – w swoim założeniu – być platformą nieskrępowanej wymiany opinii i demokratycznym areopagiem z równymi szansami dla wszystkich uczestników. Niestety, często okazują się przestrzenią, w której królują algorytmy, które z kolei tworzą bańki informacyjne, z których nikt nie za bardzo chce wyjść, bo to nieprzyjemne, gdy okazuje się, że ci z sąsiedniej bańki widzą świat zupełnie inaczej. Wtedy lepiej tamtych zaatakować niż zacząć z nimi rozmawiać.
Opinie kontra fakty
Ważniejsze od pozbawionych emocji i obiektywnych informacji stają się krwiste, ostre opinie, liczy się bardziej lider opinii niż ten, kto dociera do prawdy. Dochodzimy więc do sytuacji, w której każdy ma swoją prawdę, a wynika ona nie z racjonalnego osądu i przedstawionych dowodów, ale z „wiary” – wiary w swojego lidera opinii, swoją grupę, swoją bańkę. To zresztą zjawisko nie nowe, jedynie w ostatnim czasie szybciej przybierające na sile. Opisał je Zygmunt Bauman, pisząc o „epoce płynnej nowoczesności, ponowoczesności, w której państwa nie są w stanie utrzymać jednolitej tożsamości kulturowej”. Nie mogą one wypracować jednolitych wartości (takich jak prawda), w miejsce których pojawia się wielość głosów i opinii. Co zrobić, gdy jednak ktoś w wirtualnej rzeczywistości bezsprzecznie mija się z prawdą i do tego tworzy niebezpieczną sytuację w rzeczywistości? Zablokować go? Wyrzucić? Właśnie w imię demokracji? „Najlepszy” tego przykład mamy teraz, w przypadku kończącego kadencję prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Oczywiście, maluję teraz dość ponury obraz. Dla jasności – to poważna, ale nie pełna jego część. Życie (także medialne) pokazuje, że coraz więcej osób ceni sobie rzetelne, sprawdzone, obiektywne dziennikarstwo, za które nawet niekiedy trzeba dodatkowo zapłacić (płatne subskrypcje czy tzw. platformy premium zdobywają coraz więcej odbiorców). Może obok podziału na media konserwatywne i liberalne dojdzie podział na media „gorące” (w których liczy się silna jednostka, jej opinia i walka na argumenty) i na media „suche” (w których liczy się głęboka analiza i wyłącznie suche fakty)?
Połączyć informację, krytykę i dyskusję
Wracając do mediów katolickich – ich praca to niekiedy balansowanie między dwiema ważnymi wartościami i próba pogodzenia ich. Media są z jednej strony od krytyki, z drugiej – od tworzenia pola do spotkania. To są często sprzeczne pola działalności (albo przynajmniej takie, które w pewnych momentach mogą się wzajemnie wykluczać). Ostatnio – w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym” – Heidi Schlumpf (redaktor naczelna „National Catholic Reporter”) powiedziała, że praca katolickich dziennikarzy winna polegać „nie na zadowalaniu biskupów, ale na dostarczaniu wiernym informacji o Kościele”. W idealnej sytuacji można by pomyśleć, że kto jak nie właśnie media katolickie powinny „patrzeć duchownym na ręce”. Znając kościelne realia, struktury, historię Kościoła i osoby go tworzące lepiej mogłyby ocenić, gdzie krytyka jest potrzebna, kiedy potrzebne są rozliczenia, a kiedy to tylko „dziennikarska kaczka” czy trefna afera. Wiemy jednak doskonale, że często biorą się za to media świeckie i niekiedy – to też trzeba przyznać – robią to lepiej od mediów określających się jako „katolickie”. Oczywiście to nie jest tak, że „tamte” media nie powinny się tym zajmować; wszak to też tematy dziennikarskie, a w ich redakcjach też przecież pracują katolicy. Mamy więc sporo do zrobienia, do nadrobienia, ale i do czerpania ze zdobytych już doświadczeń. Działajmy!
>>> Ks. dr Pastwa: media opisują Kościół językiem marketingu politycznego
Podzieleni w Kościele
Ks. Nycz podkreślił też ważne dla wszystkich chrześcijan (w tym szczególnie dla pracowników mediów – to już moje dopowiedzenie) zadanie. To ewangelizacja. Jak zauważa kard. Nycz, jest ona wyzwaniem dla współczesnego Kościoła i świata, „w którym zaledwie jedna czwarta ludzi to chrześcijanie”. Nawiązując do nauczania papieża Franciszka metropolita warszawski powiedział również o potrzebie ewangelizacji wewnątrz wspólnoty Kościoła – „żebyśmy byli bliżej Chrystusa”. W ocenie kard. Nycza obecna pandemia ujawniła m.in. podziały i problemy zarówno w społeczeństwie, państwie, jak i w samym Kościele. – Jesteśmy podzieleni między duchownymi a świeckimi, podzieleni w obrębie Kościoła – jego poszczególnych grup. Próbujemy się nawzajem oceniać, ekskomunikować – tak jakby to było najważniejszą misją i zadaniem Kościoła– – zwrócił uwagę hierarcha. Przyznać trzeba, że niestety takich sytuacji było w ostatnim czasie bardzo dużo. Dyskusje o walce z pandemią, związanymi z nią obostrzeniami, dyskusje o szczepionkach, debata po opublikowaniu watykańskiego raportu nt. byłego kardynała McCarricka, dyskusja na temat protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, roli i pozycji kobiety w związku małżeńskim czy ostatnia debata na temat zmiany zapisów Kodeksu Prawa Kanonicznego, w sprawie dostępu świeckich kobiet do służby słowa i ołtarza, w formie lektoratu i akolitatu. Te tematy były często okazją do kłótni, a nie do merytorycznej dyskusji. To często, jak z filmem czy książką znanego autora. Wielu z nas nie przeczyta, nie obejrzy, ale już zdąży się wypowiedzieć.
>>> Papież: polaryzacja i konflikty dotykają także media katolickie
Odpowiedzialna presja ma sens
Ważne, by dziennikarze byli przygotowani na relacjonowanie tak trudnych, złożonych i budzących emocje spraw. Pytałem o to dominikanina i publicystę o. Tomasza Dostatniego. Czy środowiska od KUL-u, Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie, Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego po episkopat i media katolickie są do tego gotowe? – Jestem w tej sprawie pesymistą, ale widzę pewne dobre kierunki – powiedział o. Dostatni w rozmowie dla tvn24.pl. – Dobrym przykładem jest próba zmiany mentalności ludzi Kościoła, szczególnie w sprawie pedofilii, przestępstw seksualnych. To się zaczęło jeszcze za Benedykta XVI, ale za Franciszka widać w tej sprawie ogromne przyspieszenie. Pamiętam jedną czy drugą konferencję prasową, na której prymas Polski abp Wojciech Polak dziękował dziennikarzom za to, że zabrali się za pewne problemy. W tym pesymizmie widzę więc pewien optymizm, szczególnie w presji opinii publicznej reprezentowanej przez dziennikarzy – mówi o. Dostatni i dodaje, że „Kościół potrzebuje oglądu z zewnątrz”.
>>> Abp Depo: katolickie media są szansą odważnej przemiany społeczeństwa
Mądra różnorodność – jak za apostołów
W swojej homilii kard. Nycz podkreślił, że „nikt nie może nikogo wykluczać bezpodstawnie ze wspólnoty Kościoła”. – Nikt nie jest od tego, żeby pod tym wspólnym dachem Kościoła dokonywać selekcji czy eliminacji” – zaznaczył i wskazał, że „powinniśmy ze sobą rozmawiać, ale nie poprzez deklaracje czy oświadczenia – bardzo często oświadczenia w mediach”. – Trzeba siąść wspólnie do stołu w obrębie Kościoła – na poziomie Kościoła w Polsce, na poziomie Kościoła warszawskiego, kościoła parafialnego i rozmawiać – księża i świeccy, żeby wspólnie rozwiązywać problemy, które przynosi współczesność i czuć się za te rozwiązania odpowiedzialnym – mówił kard. Nycz. Jako przykład właściwego rozwiązywania trudnych i spornych kwestii hierarcha wskazał pierwotny Kościół i relacje między św. Piotrem a św. Pawłem. – Oni pokazują nam, w jaki sposób przyjmować do Kościoła pogan. Byli oni różni po ludzku, ale otwarci na Ducha Świętego. Mądra różnorodność to bogactwo – dodał. Kard. Nycz.
>>> Michał Jóźwiak: spójrzmy na Kościół od innej strony [KOMENTARZ]
Klapki na oczach
Oczywiście dyskusja w sprawach dotyczących istoty naszej wiary nie ma prowadzić do rozmiękczania jej zasad. Nie oznacza to jednak, że gdy spotykamy inaczej myślącego, to trzeba od razu rzucać w niego kamieniami, nawet jeśli tymi kamieniami są nasze argumenty. Argument ma być raczej wyłożonym na stół zaproszeniem do dyskusji, a nie pociskiem rzuconym w naszego adwersarza. Na koniec swojego rozważania kard. Nycz zachęcił wiernych do podjęcia osobistej refleksji nad kwestią swojej otwartości na inność oraz przyjęciem prawdy o powszechności zbawienia. – Warto zrobić sobie rachunek sumienia – czy nie mam w swojej głowie i w swoim sercu takich przestrzeni, klapek, które zamykają i każą wyznawać tylko to, do czego ja jestem przekonany – zachęcał.
I znowu wrócę do mojej refleksji na temat mediów. Klapki na oczach, o których wspomniał kard. Nycz, to jedna z najgorszych sytuacji, jaka może spotkać dziennikarza, publicystę i wszystkich uczestników publicznej dyskusji. To zresztą brzmi jak oksymoron: dziennikarz i klapki na oczach? To się wyklucza! A przynajmniej powinno. Jeśli chcesz wejść w dyskusję, rozpocząć rozmowę, poznać świat, to z klapkami na oczach, z zawężonym polem widzenia to ci się nie uda (a w najlepszym wariancie zrobisz to połowicznie). Dopóki owych klapek nie zdejmiemy, wszystko, co dalej, okaże się jałowe, bezsensowne a niekiedy wręcz wyniszczające.
>>> Biskupi: budujmy więzi! Nie tylko w mediach społecznościowych
Dojrzewamy
Mam wrażenie, że przechodzimy w Polsce czas zmian, w którym zdajemy sobie sprawę z tego, że Kościół, wewnątrz, nie jest monolitem opinii. Z kolei na zewnątrz – dla wielu – nie jest już jedynym autorytetem w sprawach moralnych i etycznych (to widać szczególnie w badaniach na temat religijności i światopoglądu młodych Polaków). Opisując tych, którzy tworzą Kościół można powiedzieć: jedna wiara, ale wiele opinii. To się nie wyklucza, to może być – jak mówi kard. Nycz – różnorodność, która ubogaca. Myślę też, że coraz więcej katolików, chrześcijan zdaje sobie sprawę z tego, że media katolickie obok budowania wspólnoty i więzi między wierzącymi są też wezwane do budowania przestrzeni na spotkanie z ludźmi o innych światopoglądach, także tych areligijnych czy wręcz antyreligijnych. Myślę też, że coraz więcej duchownych (w tym biskupów) wie, że media katolickie są też od tego, by – jeśli jest taka potrzeba – pokazywać, co w Kościele jest złego i co wymaga naprawy. To krytyka, która wypływa z istoty dziennikarstwa, czyli (z jednej strony) z dążenia do prawdy oraz (z drugiej strony) z miłości do Kościoła. Rok 2020 był w tym temacie przyspieszoną lekcją. W roku 2021 powinniśmy wszyscy pokazać, że czegoś się na tej lekcji nauczyliśmy.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |