Benedykt XVI modlitwa

Fot. Flickr/The Papal Visit

Michał Jóźwiak: Benedykt XVI wiedział, że nie wystarczy mu sił, aby zmierzyć się z kryzysem [KOMENTARZ]

Z perspektywy czasu widać, że Benedykt XVI, ustępując ze Stolicy Piotrowej, miał świadomość tego, że ograniczenia wynikające z wieku nie pozwolą mu skutecznie zarządzać Kościołem w kryzysie. Nie chciał powtórzyć scenariusza swojego poprzednika.

Abdykacja Benedykta XVI była i nadal jest oceniana bardzo różnie. Jedni uważają, że była to roztropna decyzja, która pozwoliła przejąć stery Kościoła młodszemu Franciszkowi. Drudzy wręcz nie uznają tego, że pojawiła się instytucja papieża emeryta. Abstrahując jednak od ocen tej decyzji, aż prosi się o refleksję na temat tego, jak obecnie radziłby sobie z posługą papieża Joseph Ratzinger.

>>> Pokolenie JP2 jest wkurzone [KOMENTARZ]

Ograniczenia nie do przejścia

Od osób z bliskiego otoczenia papieża seniora wiemy, że jest on bardzo słaby. Jest intelektualnie sprawny, ale siły bardzo szybko go opuszczają. Nic dziwnego. Ma już 93 lata. Tempo współczesnych wydarzeń i rozmiar kryzysu w Kościele są tak wielkie, że z pewnością przerosłyby możliwości Benedykta XVI, gdyby nadal był papieżem i miał zarządzać Kościołem. Od razu zaznaczę, że to nie świadczy o nim źle. Z sędziwym wiekiem i postępującymi chorobami wiążą się naturalne ograniczenia, których wręcz nie da się przeskoczyć. Nie chodzi tylko o ograniczenia ruchowe, które pewnie najbardziej rzucają się w oczy, kiedy do mediów trafiają kolejne filmy czy zdjęcia z udziałem papieża emeryta. Chodzi również o zdolność mocnego oddziaływania na swoje otoczenie tak, by precyzyjnie i dobrze realizowało założenia pontyfikatu. Dzisiaj wiemy, że współpracownicy Jana Pawła II wykorzystywali jego chorobę, brak czasu i dokładnej znajomości tematów do forsowania swoich, czasem wręcz nieuczciwych, rozwiązań. Wiemy to nie z plotek, ale z coraz większej liczby źródeł. Wprost mówi o tym watykański raport w sprawie McCarrricka, jak i sam papież Franciszek.

nowi krdynałowie u Benedykta XVI

fot. EPA/FABIO FRUSTACI

Cierpienie było ważną treścią pontyfikatu Jana Pawła II

Pontyfikat Jana Pawła II był potrzebny i niezwykle ważny. Nie pomimo, ale dzięki swojej formie. Papież Polak był typem mistyka. Jego cierpienie za Kościół jest z pewnością bezcennym bogactwem duchowym. Pamiętajmy, że Kościół to nie tylko instytucja, ale przede wszystkim wspólnota, w której przez ofiarę Chrystusa dokonuje się zbawienie. Jan Paweł II łączył swoją chorobę i ból z cierpiącym Chrystusem. To świadectwo, które dla katolików z całego świata jest bardzo wymowne i najczęściej sami się w tym doświadczeniu odnajdują. Nie zmienia to jednak faktu, że pojawia się coraz więcej informacji, które pokazują, że Jan Paweł II źle dobierał sobie współpracowników i niekoniecznie dobrze zarządzał Kurią Rzymską. Było to prawdopodobnie spowodowane dwoma czynnikami: jego dużym (czasem zbyt dużym) zaufaniem do ludzi oraz postępującymi chorobami. Jednym z bliskich współpracowników polskiego papieża był kard. Joseph Ratzinger, ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Z bliska widział jak wiek oraz schorzenia ograniczają Jana Pawła II w działaniu. Wydaje się, że jego późniejsza decyzja o abdykacji była w jakiejś mierze chęcią niepowtórzenia scenariusza, który zaledwie kilka i kilkanaście lat wcześniej rozgrywał się za watykańskimi murami.

>>> To Jan Paweł II zaczął budować struktury reagowania na krzywdę w Kościele [KOMENTARZ]

Romantyk i racjonalista

Kluczowe okazały się temperamenty i osobowości obu papieży. Jan Paweł II był raczej romantykiem, który mimo przeciwności losu borykał się z rzeczywistością najlepiej jak umiał. Benedykt XVI, co nie jest zaskoczeniem, okazał się z kolei racjonalistą, który dokładnie przemyślał i wyważył, na ile siły pozwalają mu sprawować urząd. Jestem przekonany, że poznanie skali koniecznych zmian w Kościele i samej Kurii Rzymskiej również mocno wpłynęło na decyzję o abdykacji. I nie była to ucieczka, ale realna ocena nakładu sił, jakie są potrzebne do przeprowadzenia reform.

Nie sposób nie zadać pytania o to, jak radziłby sobie dzisiaj Kościół w obliczu kryzysu, jeśli papieżem nadał byłby Benedykt XVI. Myślę, że miałby olbrzymie kłopoty z dotrzymaniem tempa pojawiającym się problemom, co byłoby z dużą niekorzyścią dla instytucji Kościoła. Franciszek też oczywiście nie jest młodzieniaszkiem, ale jednak dziesięć lat różnicy przemawia na jego korzyść. Widać tę różnicę w sposobie działania i jego witalności.

Podziwiam pokorę i racjonalność Benedykta XVI. Połączenie tych dwóch cech pozwoliło mu chłodno ocenić, że jego siły okażą się niewystarczające wobec zbliżającego się kryzysu Kościoła. I wszystko wskazuje na to, że miał rację.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze