Michał Jóźwiak: Kościół nie zaczął się na soborze watykańskim II, ani się na nim nie skończył [KOMENTARZ]
Ostatni dokument papieża Franciszka okazał się bardzo silnym bodźcem do dyskusji na temat tzw. mszy św. trydenckiej i środowisk Tradycji. Wielu katolików dostrzega w starej liturgii wyłącznie problemy i nadużycia. Zapomnieliśmy chyba o ważnej postaci, która popularyzowała duchowość przedsoborową, będąc jednocześnie wzorem otwartości i wrażliwości na drugiego człowieka. Co o tradycyjnej mszy mówił ks. Jan Kaczkowski?
Komentarze po opublikowaniu motu proprio Traditionis custodes zdają się nie mieć końca. Nic dziwnego. To temat ważny dla sporej części katolików, a dla publicystów to kwestia, obok której trudno przejść obojętnie. Nie ukrywam, że jestem rozczarowany nie tylko samą decyzją papieża Franciszka, ale też tym, co dzieje się wokół niej. Mam wrażenie, że w ostatnim czasie opadły nieco maski tym, którzy opowiadają się za Kościołem różnorodnym. Okazało się, że niektóre elementy tej różnorodności są mile widziane, a inne obśmiewane i wykluczane.
>>> Justyna Nowicka: z miłości do rytu [KOMENTARZ]
„Duchowość przedsoborowa”
Oczywiście, można totalnie nie rozumieć i nie podzielać „duchowości przedsoborowej”. Można i trzeba zwracać uwagę na to, że w tzw. środowiskach Tradycji katolickiej są problemy duszpasterskie. Nikt tego nie neguje. Jednak występują one też w innych grupach i wydaje się, że często są one nawet bardziej uderzające w jedność Kościoła niż te u tradsów. W mediach społecznościowych stworzył się bardzo niebezpieczny stereotyp: tradycjonalista równa się antysoborowiec. Dobrze, że część dziennikarzy przygląda się takiej krzywdzącej tezie z bliska i konfrontuje fałszywy obraz z faktami.
Czy można być otwartym, myślącym i szanującym innych katolikiem jednocześnie inspirującym się mocno duchowością Kościoła przedsoborowego? Wszystkim, którym wydaje się to niemożliwe chciałbym przypomnieć ks. Jana Kaczkowskiego i kilka jego interesujących wypowiedzi.
– Karmię się duchowością sprzed soboru watykańskiego II. Nie chcę, żeby wprowadzono taką cezurę, że albo Kościół się skończył na soborze, jak uważają lefebryści, albo – jak twierdzą propagatorzy liberalizmu – że przed vaticanum II była w Kościele sama ciemnota. Kościół się ani nie zaczął, ani nie skończył na soborze watykańskim II. Dlatego tak lubię Benedykta XVI, bo on mówił o hermeneutyce ciągłości – podkreślał ks. Jan Kaczkowski. – Dla mnie Summorum pontificum, zezwolenie każdemu księdzu na odprawianie tzw. mszy św. trydenckiej jest dramatycznie ubogacające – zaznaczał ks. Jan.
Duchowny wielokrotnie otwarcie dziwił się temu, że stara liturgia spotyka się z takim sprzeciwem wśród duchownych, wprost nazywał ją wielkim skarbem Kościoła.
– Z nową mszą można zrobić wszystko. Odprawia się ją w lesie, na stoliku turystycznym, bez szat liturgicznych… A poproście proboszcza, żeby wam zorganizował mszę w rycie trydenckim, to potraktuje was, jakbyście napluli na ołtarz – zaznaczał ks. Kaczkowski.
>>> Ks. Mateusz Markiewicz: doradcy papieża podsunęli mu najgorsze z możliwych rozwiązań [ROZMOWA]
Tradycjonaliści to nie sedewakantyści
Ksiądz Jan jest najlepszym (ale z pewnością nie jedynym) przykładem tego, że za zamiłowaniem do starej mszy nie idzie wrogość, czy zamknięcie na innych. W całej dyskusji wokół motu proprio chyba zapomnieliśmy, że tradycjonaliści to nie tylko internauci znani ze swojej niekoniecznie sympatycznej aktywności. Jest jeszcze druga strona medalu, o której zbyt często zapominamy lub czasem nawet nie chcemy jej dostrzec.
Msza trydencka, i w ogóle stara liturgia, to nie siedlisko oszołomów, z którym papież Franciszek wreszcie chce zrobić porządek, jak chcieliby to widzieć niektórzy. To też konkretna duchowość, która nie może być zabroniona i nie powinna być ograniczana. Widzą to nie tylko tradycjonaliści, ale widział to chociażby śp. ksiądz Jan, któremu chyba trudno zarzucić brak otwartości, tendencje sedewakantystyczne i wszystkie inne łatki, które miłośnikom starej mszy są przypinane. Warto przypomnieć sobie jego wypowiedzi i argumenty.
Wiele mitów na temat tradycjonalistów bierze się z nieznajomości tego środowiska. Księży takich jak Jan Kaczkowski jest więcej. Nie mówiąc już o wiernych świeckich. Nie podważają soboru ani papieża. Odnajdują Boga w tym, co innym wydaje się uwstecznione i nieaktualne. Uszanujmy to, nawet jeśli nie chcemy tej przestrzeni w Kościele poznawać czy podziwiać.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |