Mjanma – kraj pobłogosławiony przez Buddę

Myanmar, w czasach kolonialnych zwany Burmą i czasami do teraz Birmą, to spore państwo nad Zatoką Bengalską. Jego oficjalna nazwa to Republika Związku Mjanmy. Graniczy z Bangladeszem, Indiami, Chinami, Laosem i Tajlandią.

Powierzchnia tego kraju jest ponad dwa razy większa od powierzchni Polski i wynosi 6708 tys. km2. Zamieszkuje go 51 mln ludności, a gęstość zaludnienia wynosi 78 osób/km2.
W kraju tym doliczono 128 grup etnicznych. W związku z tym co jakiś czas pojawiają się dążenia separatystyczne niektórych z nich. Drugim stałym elementem krajobrazu duchowego i społecznego jest buddyzm.

Do czasu utraty niepodległości na rzecz Anglików w 1886 r. Myanmar był królestwem – lub różnymi królestwami w zależności od aktualnych układów sił pomiędzy poszczególnymi grupami etnicznymi. Kiedyś jeden z najbogatszych krajów Azji – wskutek pięćdziesięcioletnich rządów junty wojskowej jest jednym z najbiedniejszych.


W momencie transformacji junta zamieniła mundury na garnitury, zatrzymując kontrolę nad newralgicznymi dziedzinami gospodarki, w tym nad wydobyciem gazu, lasami (drewno tekowe, kauczukowe) i największymi na świecie złożami rubinów i szmaragdów.

Kraj ma silne powiązania gospodarcze z Chinami, z których wiele rzeczy importuje, płacąc tym co ma, czyli surowcami. Obserwuje się na terenie całego kraju intensywną rozbudowę dróg i mostów. Wszędzie na poboczach stoją kruszarki do kamieni. Tłuczeń jest roznoszony ręcznie na poszerzany pas – tę katorżniczą pracę wykonują głównie kobiety. Odnosi się wrażenie, że są to roboty przymusowe lub znane w Polsce z czasów komuny, prace społeczne.

Po reglamentowanych przemianach niewiele się zmieniło – jest tylko drożej. Tym niemniej mieszkańcy są zadowoleni, że zakończył się czas panowania wojskowych. Wszędzie widać portrety generała Aung San, który w 1947 r. wynegocjował z Anglikami niepodległość Birmy a w latach trzydziestych XX w. jako student zakładał partię komunistyczną i jego córki Aung San Suu Kyi, która w okresie panowania junty wiele lat spędziła w areszcie domowym.
Myanmar jest biednym krajem. Przybyszów zaskakuje jednak pedantyczną dbałością o pagody i stupy (małe budowle pełniące rolę relikwiarzy) oraz wielką liczbą innych budowli sakralnych.

By zrozumieć ten fenomen, trzeba poznać jeden z filarów buddyzmu, jakim jest hojność. Nagrodą za nią jest pięciokrotne błogosławieństwo:
– popularność,
– relacje z dobrymi ludźmi,
– dobra reputacja,
– wzmocnienie pewności siebie,
– a przede wszystkim niebiańskie, nowe narodzenie.

Wszystko to pod warunkiem, że hojność jest bezinteresowna.

Stupy są odnawiane i pozłacane co kilka lat. W ciągu dziejów opiekowali się nimi oczywiście królowie, a w ostatnich latach – o dziwo – mająca socjalistyczne inklinacje junta wojskowa, chcąca choć w ten sposób przypodobać się ludowi. W XVIII w. król Bodawpaya doprowadził kraj na skraj upadku ekonomicznego, budując olbrzymią pagodę w Mingun. Nie był to odosobniony przypadek w tym rejonie świata.
Inwestycje w „bajkowe projekty” widać na każdym kroku. To trudne do zrozumienia dla Europejczyka. Niedaleko miasta Monywa w prowincji Mandalay stoi najwyższy (114 m) posąg Buddy w Azji południowo-wschodniej. Statua jest dostępna od wewnątrz. W przyszłości można będzie wejść na poziom głowy, teraz na górnych piętrach trwają prace wykończeniowe. Ze względu na późną porę dotarłem tylko do piątego piętra, po drodze oglądając makabryczne malowidła ścienne o moralizatorskim charakterze.



Przed stojącą statuą znajduje się leżący na boku Budda o długości 94 metrów, a obok następny, leżący na wznak, w trakcie budowy. Figury otoczone są od zachodu dwoma parkami.


W jednym znajduje się tysiąc figur Buddy siedzącego pod parasolem, skierowanych twarzą w stronę obu pomników. Po drugiej stronie drogi widzimy całe rzędy figur – prawdopodobnie dostojników – na słoniach bądź siedzących w medytacyjnej pozie.


Inną atrakcją tej okolicy jest pagoda Thanboddhay z 471 stupami i 582 357 posągami Buddy różnej wielkości.

W wielu miejscach widać inwestycje drogowe. Poszerza się drogi i mosty. W tej ciężkiej pracy masowo uczestniczą kobiety i całe społeczności lokalne. Odnosi się wrażenie, że są to roboty przymusowe lub prace społeczne.

Największą stupą w kraju jest stupa pagody Shwedagon w Rangunie. Wysoka na sto metrów, obłożona jest 13 000 miedzianych płyt ważących 149 ton. Są one pozłacane a złoto waży 9,75 tony.


Parasol ma wysokość 10 m i wmontowano w niego tysiąc diamentów.


Na samym szczycie znajduje się misternie inkrustowana flaga – kula o średnicy 25 cm, w której znajduje się 4351 diamentów, rubinów, szafirów i topazów. Podstawa ośmiobocznej stupy ma obwód 433 m.

Na platformie otaczającej stupę pośród wielu budowli sakralnych znajdują się dwa duże dzwony. Ten większy, Maha Gandha, ma wysokość 2,60 m i waży 42 tony.


Do pagody prowadzą cztery olbrzymie zadaszone wejścia z czterech stron świata. Stupa jest odnawiana i na nowo pozłacana co trzy lata.
Od samego rana panuje tu duży ruch.

Ludzie modlą się i dokonują rytualnych czynności. Jest to bodajże najważniejsza i największa pagoda ze stupą w Myanmarze.


Obowiązkowo trzeba wymienić pięknie płożoną miejscowość Kekku w państwie Shan niedaleko Taunggyi leżącego na wysokości 1500 m n.p.m. Z Taunggi do Kekku droga wiedzie szeroką równiną poprzeplataną licznymi wzniesieniami. Po wschodniej stronie w oddali majaczy długi łańcuch górski z grzbietami sięgającymi 2000 m n.p.m. Miejscowa ludność trudni się przede wszystkim rolnictwem. Pagoda i 2478 stup, dla których tu przybyłem, leżą na pochyłym terenie, dzięki czemu są bardziej widoczne.


Zajmują obszar 1 km² i służą jako biblioteka. We wnętrzu każdej stupy znajduje się kamienna płyta z wyrytym tekstem Na tablicach wykuto komentarze kanonu Tipitaka – nauk Buddy. Podobne założenia można spotkać między innymi w Mandalay, ale tutaj położenie i bogate zdobnictwo wielu stup stanowią o wyjątkowości miejsca, które aż prosi się o wpisanie na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Żal było rozstać się z tym miejscem, w którym turystów można było policzyć na palcach jednej ręki. Byli nimi na dodatek Polacy.


W państwie Shan leży otoczone górami jezioro Inle ze stojącymi na palach domami świątyniami i pływającymi ogrodami. Ludzie żyją z uprawy pomidorów rybołówstwa tradycyjnego tkactwa, jubilerstwa i produkcji cygar.


Na północnym wschodzie prowincji Mandalay w górach leży Mogok – centrum wydobycia rubinów i szmaragdów. Pobyt obcokrajowców jest tam ograniczony specjalnymi zezwoleniami. Nie mając takowego, dotarłem tam w inny sposób. Obejrzałem ciekawe miasto położone pięknie w kotlinie,


odwiedziłem uliczne targi, na których handluje się szlachetnymi kamieniami i różnego rodzaju kopalnie, jak również ciekawe pagody. Jedyną rzeczą, która zrobiła tam na deprymujące wrażenie, jest skala dewastacji środowiska. Zbocza gór rozkopuje się


na wszystkie możliwe sposoby. Urobek ze wszystkich kopalni płucze się w potokach płynących do miasta.

2
Woda ma wszędzie kolor biały lub kawowy. Nie niepokojony przez nikogo wieczorem opuściłem Mogok. Do tej pory zastanawiam się, dlaczego nie wolno tam wjeżdżać obcokrajowcom. Mandalay leżące nad Irawadi było ostatnią stolicą królewskiej Birmy podbitej bardzo późno przez Anglików. Mieli trudności ze względu na trudno dostępny, górzysty teren.


W środku miasta znajduje się cytadela o boku dwóch kilometrów otoczona 54-metrową fosą. W cytadeli znajdują się koszary wojskowe i rekonstrukcja pałacu królewskiego spalonego w 1943 r. Rekonstrukcja jest tak mizerna, że nie warto jej oglądać. Wyobrażenie o pięknie spalonego pałacu daje przeniesiony poza mury twierdzy klasztor Shwenandaw z 1782 r. Cała budowla wykonana jest z drewna tekowego z przepiękną snycerką. Zachwycaliśmy się nią zresztą w wielu miejscach, między innymi w największej pagodzie w Rangunie, w oddalonej o 20 km od Mandalay wcześniejszej stolicy Inwa,



w klasztorze Bagaya i w małym opuszczonym klasztorze na wzgórzach Sagain


naprzeciwko Mandalay-Askim Ariyavamsa Dhammasenapati, którego nie znajdziecie w najlepszych przewodnikach, a do którego dotarłem dzięki uprzejmości i życzliwości młodych mnichów.

W całej Birmie rzuca się w oczy olbrzymia liczba mnichów i mniszek. Cieszą się oni powszechnym szacunkiem. Mali chłopcy przechodzą w klasztorze ceremonię Shin Pyu – wejścia w ślady Buddy. W późniejszym wieku również mogą iść do klasztoru przed podjęciem ważnej decyzji życiowej. Te zwyczaje wiążą emocjonalnie klasztory ze społeczeństwem.


Mnichów i mniszki słyszy się i widzi szczególnie rano, gdy jeszcze przed świtem, chodząc po ulicach, zaczynają zbierać żywność i datki na utrzymanie. Ludzie wychodzą z domów, dzieląc się z nimi najczęściej ryżem i warzywami, rzadziej pieniędzmi. Jako że duża część edukacji prowadzone jest w klasztorach, młodzi chłopcy zbierają żywność przed zajęciami, by zjeść śniadanie.


W dużych klasztorach wygląda to inaczej. Przypuszczalnie przedstawiciele społeczności lokalnej finansują i codziennie dostarczają żywność do klasztorów przez fundacje i darowizny, jak również dystrybuują ją osobiście. Ten spektakularny rozdział żywności jest gwoździem programu wycieczek zagranicznych turystów.
Niedaleko Mandalay, po drugiej stronie potężnej rzeki Irewadi, płynącej przez środek kraju z północy na południe, w Sagaing znajduje się skupisko klasztorów męskich i żeńskich, w których żyje 5000 mnichów i 3000 mniszek. To wyjątkowo urokliwa okolica z wąskim


pasmem wzniesień ciągnącym się wzdłuż rzeki. Na szczycie każdego obowiązkowo znajduje się pagoda lub przynajmniej stupa. Na zboczach wzniesień i w dolinkach


położone są malownicze klasztory.


Niektóre opuszczone budynki wyglądają na rezydencje. Niewykluczone, że to pozostałości pokolonialne. Okolica jest tak urokliwa, że nazwałem ją birmańską Szwajcarią.
Po odzyskaniu przez Birmę niepodległości w 1947 r. zlikwidowano wiele instytucji kojarzonych z okresem kolonialnym. Ograniczono działalność Kościołów chrześcijańskich, zamykając szkoły, szpitale i inne instytucje. Tak więc szkolnictwo w Myanmarze oparte jest na szkołach świeckich i buddyjskich szkołach klasztornych. Po ostatnich przemianach w 2010 r. biskupi katoliccy prowadzą rozmowy na temat zwrotu majątku i otwarciu szkół katolickich.

Katolików w Myanmarze jest około sześciuset tysięcy. Duża część z nich to członkowie mniejszości etnicznych z górskich rejonów kraju. Mimo pewnych ograniczeń widać, że Kościół żyje i się rozwija.


W kościołach widać wielu młodych ludzi. W Loikaw, stolicy państwa Kaia, obok starego neogotyckiego kościoła wybudowano nowy, z charakterystycznymi elementami typowymi dla tamtego regionu. To typowy objaw inkorporacji, czyli działań nastawionych na to, by ludzie czuli się swojsko.

Podróżując przez ponad miesiąc po Myanmarze, nie miałem żadnych nieprzyjemnych lub konfliktowych sytuacji. Jedynie czasami były problemy z komunikacją.
Zadziwiająca jest życzliwość, dyskrecja i pełna swoboda, jaką zostawia się turystom. Nikt się nachalnie nie narzuca z usługami, nie żebrze na każdym kroku, nie jest wścibski do bólu jak na przykład w Indiach. Myanmar to kraj godny polecenia, pełen życzliwych ludzi.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze