5 rzeczy, których nie wiesz o misjach
Pakowanie, nauka języka, rozmowy z rodziną, lektury internetowe… lista spraw do załatwienia przed wyjazdem misyjnym jest długa. Na szczęście są doświadczeni misjonarze i wolontariusze, którzy służą pomocą. Istnieją strony internetowe, które kipią od informacji i porad na temat miejsca, do którego wyjeżdżasz. A może są jeszcze rzeczy, które nie przyszły ci do głowy?
Zakochasz się
Zakładam, że wysyła cię wspólnota lub organizacja. A może sama decydujesz albo sam wybierasz miejsce, do którego wyruszysz, by oddać innym trochę swojego czasu? Teraz chodzi o sam moment decyzji: kiedy pada nazwa kraju. W głowie pojawia się milion myśli, skojarzeń, a zaraz potem każda strona internetowa powiązana z naszym kierunkiem wyjazdu ma wielkie znaczenie. Blogerzy, podróżnicy, misjonarze przekazują informacje pożyteczne, jednak subiektywne. To wciąż nie jest twoje spojrzenie – aż do momentu, w którym wyjdziesz z samolotu i poczujesz wyjątkowość miejsca. Od tego momentu (prawdopodobnie) będziesz coraz szerzej otwierać oczy i uszy, by chłonąć i zapamiętywać każdą z wyjątkowych chwil, bo będzie już należała do Ciebie. Po kilku tygodniach, miesiącach albo i latach przyjdzie czas powrotu do Polski i tu pojawi się problem – masz już swój misyjny świat, nową rzeczywistość, w której czujesz się swobodnie, są przyjaciele, znasz okolicę, no i język już nie sprawia problemu. A powrót to jakby zostawianie jednego domu, by powrócić do drugiego. Tęsknota podpowie Ci, że to właśnie zakochanie w misjach.
Będziesz tęsknić
Będę uczyć! A ja budować! Ja będę pracować w miejskim szpitalu! – każdy ma swoje zadanie, mniej lub bardziej sprecyzowane przed wyjazdem. Wszystkiego dowiadujemy się na miejscu – obserwując, słuchając, sami decydując w zależności od stopnia autonomii. Wydaje się, że liczba ludzi dookoła, zadań, bodźców i ciekawość nowego nie wpuści do głowy takiego uczucia jak tęsknota. A jednak! Być może będzie problem z połączeniami telefonicznymi, e-mail nie dotrze albo nadejdzie czas świąt czy przyjdzie chęć porozmawiania z kimś tak po prostu, w cztery oczy. Tęsknota to dobre uczucie: pokazuje przecież, kto i co jest w życiu ważne.
Dostaniesz więcej niż dasz
To zdanie bardzo często powtarzane przez misjonarzy czy wolontariuszy, którzy mają doświadczenie misyjne. Decyzja o wyjeździe (mimo wszystko) niesie za sobą spore poświęcenie dotychczasowego życia – przyzwyczajeń, komfortu. Walizki wypchane są prezentami, niezbędnymi pomocami edukacyjnymi, medycznymi czy innymi narzędziami. Wisienką na torcie jest praca bezpośrednio na placówce misyjnej – w szkole, szpitalu, na budowie, w slumsach czy w parafii. Jednak czegokolwiek być nie zrobił, ile być nie dała od siebie, to wrócisz z przekonaniem, że zostałeś zaakceptowany przez ludzi, którzy nauczyli cię nieco innej radości, cieszenia się chwilą, pokazali wrażliwość na człowieka, a nie pogoń za sukcesami i że nie szata zdobi człowieka, a to, co ma w sercu.
Możesz się bać
Misjonarz też człowiek. Wolontariat misyjny to realizacja powołania, w którym nie brakuje pasji, ciekawości świata i chęci przebywania z drugim człowiekiem. Nie ma nic złego w tym, że gdzieś pomiędzy euforią i radością pojawi się jakaś niepewność czy strach przez nowym. Wydaje mi się, że to oznaka dojrzałości i odpowiedzialności, że przecież jestem tylko człowiekiem i mam świadomość swoich ograniczeń. Bądź sobą!
Nie zmienisz świata, ale…
Jedziesz z przekonaniem – i słusznie – że chcesz dać siebie innym, tak jak tylko tego będą potrzebować. W czasie posługi spotkasz wiele osób, których życie różni się od twojego i nigdy do końca nie zrozumiesz ich doświadczeń. Reakcja na ludzką biedę jest szybka – ja im pomogę! Zza rogu jednak może wychylić się bezradność albo skrępowanie, bo co ja właściwie mogę z tym zrobić? Tak naprawdę niewiele można zrobić dla całego świata, ale dla jednego spotkanego człowieka? Całkiem sporo. Nauczyć młodego chłopca tabliczki mnożenia, by zdał egzaminy z matematyki. Wybudować szkołę, w której będzie uczyć się przyszły nauczyciel z jednej z wiosek na północy kraju, przywieźć leki dla chorego człowieka, który spędzi z tobą najtrudniejsze momenty swojego życia. Takie przykłady można mnożyć, bo chociaż świata nie zmienisz, to możesz zmienić świat jednej osoby.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |