Bangladesz: misjonarze walczą z wirusem
Chrześcijanie w Bangladeszu stanowią mniejszość. Żyją ekstremalnie biednie. Kiedyś posiadali ziemię i gospodarstwa, ale przez rywalizację między plemionami i dominację muzułmanów podstępem lub siłą zostali pozbawieni swojej własności. Zaczęli pracować u innych. Wynajmuje się ich do najgorszych i najtrudniejszych prac. W wiosce pomagają na polu, w miastach idą do fabryki lub wyplatają kosze. Żyją z dnia na dzień. Utrata dorywczej pracy i dniówki oznacza dla nich głód.
Ksiądz Paweł Kociołek od pierwszych sygnałów o koronawirusie zaczął gromadzić zapasy ryżu, kupił maszynę do szycia i materiały, szukał maseczek, mydła i środków dezynfekujących. – Jeśli sytuacja się pogorszy i zamkną zakłady na 2-3 tygodnie, to ludzie przyjdą do nas, na misję, i będę prosili o pomoc w wyżywieniu, a także leczeniu – wyjaśniał misjonarz. Tak sie stało po kilku dniach. Ludzie zaczęli przychodzić po pomoc. Ksiądz Paweł był przygotowany, żeby pomagać – na tyle, na ile potrafi. Zawsze podkreśla, że pomoże każdemu, jak tylko będzie mógł.
Ryż, olej, maski i mydło
Ks. Kociołek zaczął też wyjeżdżać do wiosek, żeby informować parafian o zagrożeniu, rozdawać im maseczki i mydło. Do parafii należy 17 wiosek, najbardziej oddalona znajduje się około 60 km od Joypurhat. W bengalskich warunkach droga do wiosek trwa dłużej, bo nie ma dróg, a do niektórych miejsc można dojechać tylko na motocyklu. Oprócz środków ochrony ks. Paweł chce zapewnić preparaty wzmacniające odporność. Wielu ludzi jest osłabionych i źle odżywionych, więc wirus może być dla nich śmiertelny. Misjonarz codziennie idzie do pobliskich slumsów. Ludzie, którzy stracili pracę, zaczęli wychodzić na ulicę i żebrać. Przez biedę i głód nie przestrzegają zasad. Ks. Paweł rozdał rodzinom z parafii po 10 kg ryżu, olej, maski i mydło. Dzieci z najbiedniejszych rodzin, które mieszkają w slumsach, otrzymały mleko w proszku.
Walka o życie
Sytuacja jest groźna i staje się niebezpieczna, bo codziennie słychać o nowych ludziach, którzy są zarażeni tym wirusem. Na chwilę obecną Bangladesz robi ludziom testy tylko w Dhace. Ludzie poza stolicą chorują, ale nie wiedzą na co. Tutaj w Joypurhat słyszałem, że w szpitalu jest dużo osób z symptomami koronawirusa. Nikt nie robi tutaj testów. Nie wiemy, czy są ludzie chorzy. Czekamy. Proszę o modlitwę i pamiętam o was w modlitwie – informował ks. Paweł w marcu. Teraz trwa walka o życie i zdrowie najbiedniejszych mieszkańców slumsów i wiosek.
Szarańcza
28 kwietnia misjonarz poinformował o kolejnym zagrożeniu: „Oprócz koronawirusa, z którym Bangladesz coraz bardziej się zmaga, mamy tutaj następny problem, a dokładnie szarańczę, która 27 kwietnia zaatakowała nadmorskie rejony. To może być następny wielki problem, z którym Bangladesz będzie musiał sobie jakoś poradzić”.
Ksiądz Paweł Kociołek to jedyny polski misjonarz w Bangladeszu. To gigant pokory, pracy i odwagi. Na misje wyjechał w 2010 r. Zakładał nowe placówki misyjne, zamieszkał nawet w stajni z krowami, żeby zacząć pracę w nowym miejscu, gdzie obecnie jest parafia, szkoła i internat. Aktualnie pracuje w Joypurhat. Zawsze jest gotowy do niesienia innym pomocy. Niezależnie od pory dnia lub pogody. Jeśli zaczynają padać ulewne deszcze ks. Paweł jedzie do wiosek i pyta tubylców o ich potrzeby. Jeśli droga jest nieprzejezdna idzie pieszo do mieszkańców slumsów i najbliższych wiosek. – Moim marzeniem jest bycie z tymi ludźmi i wspieranie ich. Chcę iść z nimi przez życie w stronę Pana Boga – zdradza misjonarz.
Salezjański Ośrodek Misyjny organizuje kampanię „COVID19 – POMOC. Nie zostawmy ich samotnie”. Więcej na temat obecnej sytuacji w krajach misyjnych znajdziesz tutaj.
Tekst: Magdalena Torbiczuk, Salezjański Ośrodek Misyjny
Galeria (9 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |