EPA/ROMAN PILIPEY

Małgorzata Terlikowska: otoczyć troską rodziny [MISYJNE DROGI]

Rodzina. Według św. Jana Pawła II rodzina jest drogą Kościoła, dlatego musi być także drogą misji. Jeśli tak nie będzie, to Kościół misyjny zdradzi swoje powołanie.

Misjonarze od zawsze zajmują się wszystkim. Nie tylko ewangelizują, ale także parają się szeroko rozumianą edukacją, kładą podwaliny pod uniwersytety, tworzą podręczniki, piszą gramatyki
i słowniki, leczą, rozwijają ekonomicznie powierzone sobie obszary, a często także tworzą pierwsze poważne instytucje społeczne i polityczne. To wszystko nie przyniesie jednak wystarczających efektów, nie przyczyni się do zakorzenienia wiary w nowych miejscach, jeśli nie będzie się łączyć z troską o małżeństwo i rodzinę. Dopiero tam, gdzie uda się przekazać model chrześcijańskiej rodziny, gdzie małżeństwa zaczną rzeczywiście żyć wiarą, zacznie dokonywać się realny przekaz wiary z pokolenia na pokolenie. Dlatego troska o małżeństwo i rodzinę nie jest jakimś dodatkiem do pracy misjonarzy, ale stanowi jej istotę.

 

Foto: Krzysztof Błażyca

Ewangelizacja i małżeństwo

Jak ważne jest to zadanie, przekonaliśmy się, gdy w zeszłym roku nasza wspólnota powierzyła nam zadanie zorganizowania rekolekcji małżeńskich w Kamieńcu Podolskim na Ukrainie. Było to dla nas wyzwanie nie tylko organizacyjne, ale przede wszystkim logistyczne, ponieważ podróżowaliśmy tam całą naszą rodziną, a ta do najmniejszych nie należy. Razem z nami jeździły nasze dzieci – pięcioro. Zabieraliśmy je tam zupełnie świadomie. Po pierwsze, był to czas, który podczas długiej podróży mogliśmy spędzić razem. Po drugie, chcieliśmy, by poznały inny Kościół,
innych chrześcijan i zachwyciły się miejscem, które ich rodzice uwielbiają. I wreszcie po trzecie – i z punktu widzenia misji znacznie ważniejsze – byliśmy dla uczestników rekolekcji świadectwem, że można zbudować trwałe i wierne małżeństwo, a także dużą rodzinę. A dzisiejszy świat potrzebuje przecież świadków, a nie tylko nauczycieli. Ta służba była dla nas niezwykłym
doświadczeniem, bowiem to my zostaliśmy zewangelizowani, a nie ewangelizowaliśmy. Spotkaliśmy tam bardzo wierzących, rozmodlonych ludzi, od których wiary i zaufania Panu Bogu
sami moglibyśmy się uczyć. Ale także zobaczyliśmy na własne oczy, jak lata komunistycznego reżimu zniszczyły tam rodzinę. Bieda, alkoholizm, pornografia, tzw. skypowe rodziny (rodzice pracują w Polsce i w ten sposób budują relacje), wypaczony obraz męskości, lenistwo, rozwody – to problemy, z którymi boryka się zdecydowana większość tamtejszych małżeństw. Tam też zrozumieliśmy, że często sama wiara nie wystarcza, że ludziom trzeba przekazać także wiedzę dotyczącą dialogu w małżeństwie, ludzkiej seksualności, że poza formacją religijną fundamentalne znaczenie ma także edukacja rodzinna, ludzka. Prawda ta dotyczy nie tylko Ukrainy, ale także wielu innych państw i miejsc. Wiemy z doświadczenia Wspólnoty Emmanuel, że takie same rekolekcje, które my organizowaliśmy (z niesamowitymi braćmi i siostrami) na Ukrainie, zmieniły życie wielu Rwandyjczyków, którzy wcześniej dzięki tej wspólnocie w nich uczestniczyli i pozwoliły im inaczej spojrzeć na własne małżeństwa. Takiej służby pokazującej, na czym polega dialog w małżeństwie, dlaczego seks ma znaczenie, jak rozwiązywać konflikty, ale także jak zarządzać pieniędzmi (tyloma, ile się ma) potrzebuje Kościół w każdym miejscu. Jeśli jej nie ma, jeśli tego wsparcia zabraknie, to słabnie i upada „najmniejszy Kościół”, czyli właśnie rodzina.

Ewangelizować kulturę przez rodziny

Dlatego Kościół świadomy tej sytuacji próbuje otoczyć troską rodziny pod każdą szerokością geograficzną. „Kościół, idąc za Chrystusem, który »przyszedł« na świat, »aby służyć« (Mt 20,28), uważa służbę rodzinie za jedno ze swych najistotniejszych zadań – i w tym znaczeniu zarówno człowiek, jak i rodzina są „drogą Kościoła” – pisał Jan Paweł II w Liście do Rodzin w 1994 r. Wyzwanie to jest cały czas aktualne, bo przecież rodzina jest drogą „szczególną, jedyną i niepowtarzalną”, a jej brak to zawsze wyłom, nad wyraz bolesny, który ciąży na całym życiu. Tym bardziej że dziś wiele rodzin zostaje zniszczonych z powodu rozmaitych uzależnień, w tym narkomanii czy alkoholizmu: „Rodzina mogłaby być miejscem zapobiegania i wdrażania dobrych reguł, ale społeczeństwo i polityka nieustannie zauważają, że rodzina zagrożona „traci zdolność do reagowania, aby pomóc swoim członkom […]. Dostrzegamy poważne konsekwencje tego załamania w zniszczonych rodzinach, wykorzenionych dzieciach, opuszczonych osobach starszych, osieroconych dzieciach żyjących bez rodziców oraz zdezorientowanych i pozbawionych reguł ludziach młodych”. Dlatego nie może ona zostać sama, potrzebuje wsparcia. Dlatego śmiało można powiedzieć, że rodzina to także droga misji.

 

Foto: Krzysztof Kryza

Walka o rodzinę

Doświadczenie ukraińskie pokazało nam po raz kolejny także inną stronę walki o rodzinę, jaką musi toczyć Kościół w wielu krajach świata. Tam, a podobnie jest w Rosji, Kazachstanie, Chinach czy nawet Japonii, aborcja traktowana jest jak środek antykoncepcyjny, a wiele kobiet ma ich za sobą kilka. Znajoma siostra zakonna posługująca w Kazachstanie opowiadała mi, że tamtejsze kobiety zupełnie nie mają świadomości, że podczas aborcji zabijają własne dzieci, bo są przekonane, że to tylko jakiś „robaczek”. Na ile mogą, siostry zakonne edukują więc kobiety na ten temat. Z podobnymi problemami co Ukraina boryka się Afryka czy Ameryka Łacińska. Tam miliony, a może miliardy dolarów przeznaczane są na promowanie antykoncepcji, aborcji, niszczenie rodziny, a wszystko oczywiście pod szczytnymi hasłami obrony praw kobiet. Nie, nie neguję, że są one w wielu miejscach naruszane, ale promowanie śmierci czy rozdawanie prezerwatyw w niczym nie poprawia ich sytuacji.

Skandal wielodzietności

Bogaty zachodni świat niestety tego nie dostrzega. Dla niego remedium na wszelkie problemy ma być chociażby antykoncepcja. Mówi o tym wprost choćby prezydent Francji Emmanuel Macron. Jego zdaniem skandalem jest fakt, że afrykańska kobieta ma przeciętnie kilkoro dzieci. Przekonuje więc, że żadne programy pomocowe nie przyniosą efektów, jeśli Afryka będzie się dalej rozmnażać w takim tempie. W identycznym tonie wypowiada się także Melinda Gates, żona amerykańskiego miliardera Billa. Jej zdaniem antykoncepcja to największa innowacja w walce z ubóstwem. „Kiedy kobieta ma dostęp do środków antykoncepcyjnych, może się podnieść z ubóstwa, natomiast jeśli nie ma do nich dostępu – blokuje ją to w samym środku cyklu ubóstwa na resztę jej życia” – mówiła podczas konferencji na Wybrzeżu Kości Słoniowej podczas dorocznego spotkania grupy „Ouagadougou Partnership”. Z raportu przygotowanego przez Fundację Gatesów wynika, że do 2050 r. 86% najubożkratycznej Republice Konga i Nigerii. Dlatego też proaborcyjne organizacje nie szczędzą pieniędzy na to, by – jak to eufemistycznie określają – wzmacniać pozycję dziewcząt. W jaki sposób? Ot, choćby tak jak to robi proaborcyjna organizacja „Marie Stopes International”, która zapewnia bezpłatną antykoncepcję dla nastolatków w Kenii. Niestety, zaślepione ideologicznie organizacje nie widzą innego problemu, o którym bardzo wyraźnie pisze papież Franciszek w encyklice „Amoris laetitia”. Ojciec Święty wskazuje przede wszystkim na problem przemocy, której ofiarami padają kobiety, w wielu kulturach traktowane ciągle jako obywatele drugiej kategorii: „Przemoc werbalna, fizyczna i seksualna stosowana wobec kobiet w niektórych małżeństwach jest sprzeczna z samą naturą jedności małżeńskiej. Myślę o poważnym okaleczaniu narządów płciowych kobiet w niektórych kulturach, ale także o nierówności w dostępie do godnych miejsc pracy i miejsc, gdzie zapadają decyzje”. Wiele młodych kobiet pada także ofiarą molestowania seksualnego. Bardziej niż darmowej pigułki potrzebują one więc ochrony. Jeśli już ją dostają, to najczęściej ze strony Kościoła katolickiego. Wiele żeńskich zgromadzeń zakonnych czy misyjnych organizacji działających w ramach wspólnot (jak choćby Fidesco związane ze Wspólnotą Emmanuel) tworzy bursy czy internaty, w których młode dziewczyny, studentki, mogą czuć się bezpiecznie.

 

Foto: ŚMK Kraków

Ideologiczna kolonizacja

Patrząc na tak silny lobbing bogatych krajów zachodnich nie sposób nie zauważyć, że jesteśmy świadkami kulturowej i ideologicznej kolonizacji. Papież Franciszek wskazuje na jej trzy wyznaczniki. Są nimi: pozbawienie wolności, wymazywanie pamięci i indoktrynacja młodzieży: „Zabiera się wolność, burzy historię, pamięć narodu i narzuca się młodzieży nowy system wychowawczy. Wszystkie (dyktatury) robią w ten sposób. Niektóre także w białych rękawiczkach: jakiś kraj, naród prosi o kredyt, »tak, mogę ci go udzielić, ale ty, w swoich szkołach, musisz uczyć tego, tego i tamtego« i narzucają podręczniki, z których wymazano wszystko, (co mówiło o tym), co Bóg stworzył i jak to uczynił. Zacieranie różnic, wymazywanie historii: od dziś trzeba myśleć tak. Kto tak nie myśli, jest marginalizowany, a nawet prześladowany” – mówił Ojciec Święty. Jak przeciwstawiać się owej kolonizacji? Choćby poprzez faktyczne wspieranie roli kobiet i ich formację: „Naród wybrany kroczył do przodu dzięki wielu wspaniałym kobietom, które umiały przekazać wiarę swoim dzieciom i tylko one – mamy – umiały przekazać ją w »języku ojców«. Niech Pan daje nam zawsze w Kościele łaskę pamięci, niezapominania języka ojców i łaskę dzielnych kobiet” – mówił papież Franciszek. Kościół zresztą ma dokładnie przepracowane te metody. Warto w tym kontekście wspomnieć choćby postać bł. Marceliny Darowskiej, założycielki niepokalanek, która uważała, że tylko przez kobiety możliwa będzie odbudowa polskości.

Wspierać męskość

Kościół na misjach powinien mieć jednak także świadomość, że niemałą część odpowiedzialności za kryzys małżeństwa i rodziny ponoszą mężczyźni. Brak odpowiednich wzorców męskości w kulturach pierwotnych, ideologia gender, a także drastycznie zwiększająca się liczba rozwodów sprawiają, że coraz trudniej jest głosić Ewangelię czy choćby prawdę o tym, że Bóg jest Ojcem. „Brak ojca poważnie naznacza życie rodzinne, wychowywanie dzieci oraz ich integrację w życie społeczne. Jego nieobecność może być fizyczna, emocjonalna, poznawcza i duchowa. Brak ten pozbawia dzieci odpowiedniego wzorca postawy ojcowskiej” – wskazuje papież Franciszek w „Amoris laetitia”. Walka o trwałość małżeństwa, o wychowanie mężczyzn do wierności to także ważne zadanie Kościoła. Wszystko to wpływa zaś nie tylko na rozwój Kościoła, umocnienie wiary, ale także na rzeczywistość świata. Rodzina bowiem, o czym przypominał Benedykt XVI, jest szkołą pokoju. „Kto zatem nawet nieświadomie działa na szkodę instytucji rodziny i ją osłabia, naraża na szwank pokój całej wspólnoty narodowej i międzynarodowej, gdyż osłabia instytucję, która jest »faktycznie główną szkołą pokoju«. Ten punkt zasługuje na szczególną refleksję: wszystko, co osłabia rodzinę opartą na małżeństwie mężczyzny i kobiety, co wprost czy pośrednio powoduje, że zmniejsza się jej gotowość do odpowiedzialnego przyjmowania nowego życia, co utrudnia jej korzystanie z prawa do tego, by przede wszystkim ona była odpowiedzialna za wychowanie dzieci, stanowi obiektywną przeszkodę na drodze do pokoju” – podkreślał papież. Dlatego też służba rodzinie, małżeństwu ma nie tylko znaczenie religijne, ale także społeczne, moralne i kulturowe. A misjonarze, służąc rodzinie, służą całemu społeczeństwu, w którym pracują, i Kościołowi.

Małgorzata Terlikowska

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze