Foto: KAY NIETFELD/pap/dpa

Byłem przybyszem a przyjęliście mnie [MISYJNE DROGI]

Biblia. Przybyliśmy na ziemię na krótko. Należy ona do Boga. Im bardziej to odkryjemy, tym bardziej będziemy otwarci na tych, którzy szukają schronienia.

Wydaje się, że o bardzo złożonej sytuacji dotyczącej tzw. kryzysu imigracyjnego powiedziano już wszystko albo prawie wszystko. Dyskusja trwa i będzie jeszcze długo trwała. Towarzyszą je bardziej lub mniej dramatyczne obrazy przynoszone przez środki masowego przekazu. Jest wiele szumu i zamieszania, w którym wielu się gubi. W obliczu tak złożonego zjawiska uczniowie Chrystusa
muszą jednak mieć pewną jasność. Ich postawę życiową mają określać słowa Chrystusa: „byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie” (Mt 25, 35).

Chodzi o Ewangelię

Cały kompleks niełatwych rozwiązań praktycznych trzeba zostawić politykom. Nie wolno też w żaden sposób upolityczniać Ewangelii. Jej słowa mają być wyznacznikiem chrześcijańskiej postawy w każdej sytuacji. Chrześcijanin musi pamiętać, że kiedyś będzie rozliczony nie ze słów i deklaracji, nie z planów i dyskusji, a z konkretnych czynów chrześcijańskiego miłosierdzia: byłem głodny… spragniony… przybyszem… i przyszliście mi z pomocą. Nie przypadkiem słowa Chrystusa padają w kontekście sądu ostatecznego. Będzie to sąd z czynów miłości. Żadna polityczna refleksja nad konkretnymi rozwiązaniami ani zamyślenia nad tzw. porządkiem miłości („ordo caritatis”) nie mogą pomniejszyć nakazu Chrystusa do otwarcia się i wychodzenia innym naprzeciw. Krótka refleksja biblijna pomoże nam odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?

Foto: IM HOLLANDER/PAP/EPA

Nie jesteśmy sami

Po pierwsze dlatego, że wszyscy i zawsze jesteśmy w drodze. Życie człowieka wierzącego musi być postrzegane w perspektywie słów, jaki wypowiedział Chrystus w czasie Ostatniej Wieczerzy: „Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat. Znowu opuszczam świat i wracam do Ojca” (J 16, 28). Jesteśmy pielgrzymami. Nawet jeśli mamy poczucie stabilizacji i swoje miejsce na ziemi, to nie jest to punkt docelowy. Ojczyzna jest przed nami. Współczesna mentalność techniczna nie pomaga w takim postrzeganiu naszego życia, ale chrześcijaninowi nie wolno zapomnieć, że jest pielgrzymem. „Nasza ojczyzna jest w niebie” – mówił św. Paweł (Flp 3, 20). Zatem idziemy. Także z tego powodu pierwsze pokolenie chrześcijan nazywało wiarę „drogą”. Czujemy trud drogi, zmęczenie; zatrzymujemy, się, potykamy, a nade wszystko szukamy pomocy. Nikt nie może pielgrzymować sam. I o ile sami wołamy o pomoc w tej pielgrzymce życia i wiary, o tyle powinniśmy także usłyszeć wołanie innych. To naturalna solidarność drogi, która powinna cechować życie ludzi wierzących: pomagać sobie w każdym aspekcie – duchowym i materialnym, aby nikt nie ustał w drodze, aby kto upadł, miał siły wstać, kto słaby, znalazł pomocną dłoń. Innymi słowy – by nikt nie zmarnował życia i wrócił do Ojczyzny.

W gościnie u Boga

Po wtóre dlatego, że jesteśmy w gościnie u Boga. To jest podstawowa intuicja Biblii, która powinna pomóc nam żyć w pokorze i otwarciu. W pokorze – bo wszystko, co mamy, jest darem, jaki otrzymaliśmy od Boga. W otwarciu – bo skoro Bóg nas gościnnie traktuje, tak i my powinniśmy traktować się nawzajem. I nie chodzi tu jedynie o zjawisko tzw. gościnności rozumianej jako obowiązek przyjęcia kogoś pod swój dach na określony czas. Chodzi raczej o trwałą postawę przyjęcia, pomocy, wsparcia, o niepozostawianie nikogo na pastwę losu, gdyż Bóg nigdy nikogo z ludzi nie pozostawia. Biblia, zakładając gościnność jako powszechne i wymagane prawo życia społecznego, ukazuje je jako doświadczenie religijne. „Obcy” był gościem samego Boga. Stąd bojaźń Boża domagała się, by go przyjąć i ochraniać. Chodzi o otwarcie na kogoś, kto przychodzi z zewnątrz, ale w imię Boga. Wprowadza się go do domu, daje mu się dostęp do własnej intymności. Ponieważ przychodzi w imię Boga, gościnność przekracza wymiar czysto ludzki, społeczny. Staje się doświadczeniem religijnym. W ten sposób w „obcym” człowiek może spotkać Boga.

Foto: KAY NIETFELD/PAP/DPA

Jesteśmy tylko przechodniami

To naturalne prawo znalazło pogłębienie i uzyskało prawdziwie religijną motywację płynącą z doświadczenia i przekonania, że sam Izrael był i jest gościem u Boga, a Bóg był i pozostaje jego gospodarzem. Uformowany w tradycji przodków, którzy mieli świadomość, że wywodzą się od Aramejczyka błądzącego (Pwt 26, 5), Izrael znał i cenił sobie tożsamość narodu pielgrzymującego, zwłaszcza podczas Wyjścia i wędrówki do Ziemi Obiecanej, kiedy otrzymywał mannę od Boga na pustyni (Wj 16-17). Wziąwszy zaś w posiadanie Ziemię Obiecaną, Izraelici nieustannie będą pamiętali, że miejsce, w którym osiedli – ziemia, która staje się teraz ich domem – należy do Boga: „a wy jesteście u mnie przybyszami i osadnikami” (Kpł 25, 23). Utrwali się w nich przekonanie, że są przechodniami i Bożymi gośćmi: „gościem jestem u Ciebie; przechodniem, jak wszyscy moi przodkowie” (Ps 39, 13). Opisali samych siebie jako tych, którzy nie są właścicielami ziemi, ale przygarniętymi w gościnę przechodniami, którzy leżą na zielonych pastwiskach i świętują przy zastawionym obficie stole Boskiego króla w obecności nieprzyjaciół: „Pan jest moim Pasterzem, pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach…Stół dla mnie zastawiasz wobec mych przeciwników… zamieszkam w domu Pańskim po najdłuższe czasy”. „Dom Pański”, w którym mają nadzieję zamieszkać na wieki, to nic innego jak wieczna gościna u samego Boga (Ps 23). Kiedy prorocy Izraela spoglądają w najdalszą przyszłość, pełną ostatecznej szczęśliwości i pokoju, nie przez przypadek opisują Boga jako Tego, który przyjmie gościnnie narody na niekończącej się uczcie (Am 9, 13-15; Jl 4, 18) Według Izajasza owa wieczna gościna przy stole Boga jest otwarta „dla wszystkich ludów” (Iz 25, 6-8).

Być dla innych

Nakreślony powyżej i odciśnięty w świadomości religijnej Izraela obraz przebywania na ziemi w gościnie u Boga i idąca za tym nadzieja na udział w wiecznej gościnie u Boskiego Gospodarza znalazła odbicie w praktyce życia. Izraelita, przyjęty przez Boga, mieszkający u Niego jako „przybysz i osadnik” (Kpł 25, 23), nie odwróci się od obcego, który pod jego dachem szuka schronienia i oparcia. Nakaz gościnności wynika z głębokiego religijnego przeżycia człowieka i narodu, który czuje się gościem Pana Boga. Człowiek, który przychodzi i prosi o schronienie, jest żywym przypomnieniem przeszłości Izraela, gdy był on cudzoziemcem i niewolnikiem, a został przez Boga życzliwie przyjęty i obroniony. Takie wspomnienie zamieni się w praktyczną normę postępowania wobec obcych i przybyszów: „Jeśli w waszym kraju osiedli się przybysz, nie będziecie go uciskać. Przybysza, który osiedli się pośród was, będziecie uważać za obywatela. Będziesz go miłował jak siebie samego, bo i wy byliście przybyszami w ziemi egipskiej” (Kpł 19, 33-34). Od tej biblijnej lekcji już tylko krok do słów Chrystusa. A słowa Chrystusa nie pozostawiają wątpliwości: to On przychodzi w „obcym”: „byłem przybyszem, a przyjęliście mnie” (Mt 25, 35). Nie przyjmując „obcego”, rozmijamy się z samym Chrystusem.

Wojciech Popielewski OMI

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze