Co łączy Artura Żmijewskiego z misjami?
Niejednokrotnie na naszym portalu pokazywaliśmy, że misji nie da się ograniczyć tylko do misji ad gentes, do tych wyjazdów misjonarzy w najdalsze zakątki świata, by tam głosili Chrystusa. Misje to temat znacznie szerszy. Można je realizować na wielu płaszczyznach – także w przestrzeni kultury.
Gdy myślimy o misjach i o kulturze, to pewnie od razu przychodzi nam na myśl jeden tytuł. Mowa oczywiście o „Misji” – obrazie w reżyserii Rolanda Joffé z roku 1986. To film, który wprost opowiada o misjach katolickich, a konkretnie o pracy jezuitów wśród Indian Guarani. Niezwykle mądra i wartościowa opowieść. Została doceniona przez Watykan. Gdy w 1995 r. obchodzono stulecie narodzin kina Watykan opublikował listę 45 filmów fabularnych, które w szczególny sposób propagują wartości moralne, artystyczne lub religijne. Na tej samej liście poza „Misją” znalazły się też m.in. obrazy takie jak „Ben-Hur”, „Andriej Rublow”, „Lista Schindlera”, „Rydwany ognia”, „La Strada” czy wyreżyserowany przez Krzysztofa Kieślowskiego „Dekalog”. Z „Misją” kojarzymy też na pewno piękną ścieżkę dźwiękową w reżyserii Ennio Moricone. Nie ukrywam, że pisząc ten tekst słucham sobie właśnie tej muzyki. „Misja” to film o misjach, ale to też piękne dzieło sztuki kinowej. To pokazuje, że misyjność może rozgrywać się także na płaszczyźnie piękna i kultury. Kultura jest jednym ze sposobów na dotarcie z przekazem o Jezusie Chrystusie.
>>> Małżeństwo na misjach: Polacy nie doceniają tego, co mają
Lekkie dotknięcie…
Na przestrzeni wieków nie brakowało dzieł kultury, które opowiadałyby o Jezusie, o wielkich świętych, o Kościele, o wydarzeniach z kart Pisma Świętego. I oczywiście – to przede wszystkim różnego rodzaju dzieła sztuki/kultury. Ale to też narzędzia misyjności i ewangelizacji. W tym roku w lipcu miałem okazję odwiedzić madryckie Muzeum Narodowe Prado. To jedno z największych muzeów świata. Zachwyciły mnie tamtejsze zbiory, zwłaszcza malarstwa sprzed kilku wieków. I chyba nie powinno nikogo dziwić, że te piękne, często ogromne obrazy wielokrotnie nawiązywały do wiary i religii. Sporo było przedstawień świętych czy obrazów pokazujących ostatnie chwile Jezusa. Moją uwagę przykuły zwłaszcza dwa bardzo podobne, a jednak inne obrazy przedstawiające Adama i Ewę w raju. Do muzeów czy galerii na całym świecie codziennie przybywają tysiące osób. Natykają się w nich na wątki religijne. Owszem, mogą je odbierać bardzo płytko – ot, kolejny obraz. Ale jednak jest to jakiś realny kontakt z przestrzenią sacrum. I wierzę, że nawet taki przypadkowy kontakt może kiedyś zakiełkować jakimś zainteresowaniem, zwróceniem na coś uwagi itd. A może i chęcią bliższego poznania Chrystusa? To oczywiście nie dotyczy wyłącznie przestrzeni muzealnych, ale wszystkich miejsc, w których mamy styczność ze sztuką. Bo przecież wątki religijne pojawiają się w książkach, w serialach, w filmach, w muzyce, w performances, w prasie… To zawsze jest jakieś dotknięcie. To jest bardzo delikatna – ale jednak misja.
>>> Nepal: misjonarki aresztowane pod zarzutem nawracania na chrześcijaństwo
Wybrani…
Szukając jakiegoś przykładu bardzo realnej, a jednocześnie świeżej misji trafiłem na serial „Chosen”. Jeśli misje odbieramy jako głoszenie nowiny o Jezusie Chrystusie – to serial ten bardzo dosłownie realizuje ten postulat. To bowiem fabularyzowana opowieść o naszym Zbawicielu – a konkretniej nawet o wybranych przez niego ludziach. Twórcy planują zrealizowanie siedmiu sezonów tej produkcji. Na razie udało się stworzyć dwa, każdy z nich składa się z ośmiu odcinków. Produkcja wyróżnia się na pewno wizualnie – twórcy w ciekawy sposób odtworzyli realia Ziemi Świętej z czasów Jezusa. Podeszli też bardzo interesująco do materiału wyjściowego – czyli do czterech Ewangelii. W kolejnych odcinkach nie brakuje scen znanych nam z kart Nowego Testamentu. Ale wydarzenia biblijne otrzymują też dodatkowy, szerszy kontekst. Twórcy pytają o to, jakie okoliczności mogły towarzyszyć poszczególnym wydarzeniom, co mogło dziać się przed czy obok. Nie jest to zatem „fantazja o Ewangelii”, a raczej kontekstowe spojrzenie na historię Jezusa i apostołów, które wierzącym może rozszerzyć perspektywę patrzenia. A dla tych, którzy nie znają jeszcze Chrystusa może to być dobry punkt wyjścia do poznania Go. Najlepiej chyba ideę tej produkcji oddał mój kolega, który powiedział, że to „Ewangelia pokazana z perspektywy uczniów”. Atutem serialu jest na pewno to, że można go obejrzeć bezpłatnie z polskimi napisami – konieczne jest jedynie ściągnięcie na telefon specjalnej aplikacji. „Chosen” to produkcja, która powstała i nadal powstaje wyłącznie dzięki internetowym wpłatom.
Zasiać ziarno…
Swojego czasu w polskiej telewizji można było zobaczyć serial „Plebania”. Od wielu lat Polacy śledzą też z wypiekami na twarzy perypetie detektywa amatora, czyli „Ojca Mateusza”. Żadna z tych produkcji nie jest serialem ściśle religijnym. Ale każda z nich pokazuje trochę kościelnego światka – odczarowuje towarzyszący mu często patos, a przez to ostatecznie ewangelizuje. Pokazuje, że ludzie wiary prowadza normlane życie, są zwykłymi ludźmi – nie bujają w obłokach i nie mają non stop doświadczeń mistycznych. Tak, misja może odbywać się nie tylko poprzez kulturę wysoką, ale także poprzez popkulturę. Proboszcz Antoni czy rozwiązujący kryminalne zagadki ojciec Mateusz (dla wielu z nas Artur Żmijewski to po prostu ojciec Mateusz) pokazują, że chrześcijanie – także ci wpisani jakoś w „hierarchię” – to całkiem normalni ludzie. I taki przykład może czasem zadziałać na niewierzących czy na tych wahających się znacznie lepiej niż niejedno kazanie. Zresztą, przypominam sobie też „Złotopolskich”. Tam też był proboszcz – i co ciekawe – w rolę księdza wcielał się tam… ks. Kazimierz Orzechowski. To dopiero odważny misjonarz! Ksiądz, który zdecydował się zagrać w serialu księdza! Różnych wątków religijnych w serialach, filmach itp. nie brakuje. Warto je wyłuskać, zwrócić na nie uwagę. Takim przekazem możemy świetnie rozpocząć głoszenie. A z czasem może i ktoś zdecyduje się przyjść do kościoła? I może nie każdy katolik będzie do rany przyłóż jak proboszcz z Grabiny w „M jak miłość” czy siostra Dorota z „Klanu” – ale jakieś ziarno zostanie w nas zasiane. I kiedyś zakiełkuje.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |