Co zostało z bałkańskiej wielokulturowości? 

Trudno w jednym artykule pisać o całych Bałkanach. Dlatego skupię się na wieloreligijności na terenach współczesnej Bośni i Hercegowiny. To kraj, w którym mieszkają katoliccy Chorwaci, muzułmańscy Bośniacy i prawosławni Serbowie. Czy istnieje szansa, żeby przestali żyć obok siebie, a zaczęli żyć z sobą? 

Imperium Osmańskie w XVI w. osiągnęło szczyt swojej potęgi. Podbiło wiele bałkańskich terenów należących do Greków, Albańczyków, Bułgarów czy Serbów. W 1463 r. rejony Bośni zostały również podbite przez państwo Osmanów. Imperium Osmańskie było ogromnym państwem wielonarodowym i – co za tym idzie – wieloreligijnym. Innowiercom nie żyło się tam źle, cieszyli się oni względną tolerancją. Niemuzułmanie musieli płacić specjalny podatek, nie mogli zajmować najwyższych urzędów w państwie, byli także gorzej traktowani w sporach z muzułmanami. Nawracanie siłą zdarzało się rzadko, mimo tego wielu giaurów przechodziło na islam. Często wynikało to z pragmatycznych powodów, chęci łatwiejszego życia czy możliwości uzyskania znaczącego urzędu.  

Czy podziały kształtowały się przez wieki? 

Religia była jednym z czynników warunkujących zachowanie odrębności. Serbowie i Chorwaci, choć nie tylko oni, buntowali się wielokrotnie przeciwko muzułmańskiej władzy. Jako swoistych zdrajców traktowali swoich współziomków, którzy zmienili wyznanie. Bośniackich muzułmanów do dziś pogardliwie nazywa się „Turkami”. Podczas rządów Josipa Broz Tity w Jugosławii muzułmanie nie byli uznawani za oddzielny naród. Zmieniło się to dopiero w 1974 r. Narody tworzące jedno państwo i żyjące razem, przynajmniej w teorii, coraz bardziej się radykalizowały. Było to widać szczególnie w latach dziewięćdziesiątych, gdy wzajemne animozje zaczęły być coraz bardziej widoczne.  

Chorwaccy ustasze mordują Serbów

Wojna, która zmieniła wszystko  

W latach 1992–1995 trwała w Bośni i Hercegowinie krwawa wojna domowa. Był to konflikt, którego Europa nie widziała od czasów II wojny światowej. Dawni sąsiedzi: Serbowie, Chorwaci i Bośniacy stanęli przeciwko sobie. Dochodziło do czystek etnicznych i wysiedleń. Życie straciły tysiące ludzi po każdej stronie. Skutkiem tego konfliktu jest ogromna wzajemna nienawiść. Młodzież wychowywana jest na skrajnych nacjonalistów, którzy gardzą wszystkim, co obce. Czy można żyć w tak podzielonym państwie? 

Jaki z tego morał? 

Bośnia i Hercegowina jest zapalnym miejscem w Europie. Ludzie, którzy żyją w jednej wiosce od pokoleń, nagle podzielili się na prawosławnych Serbów, katolickich Chorwatów i muzułmańskich Bośniaków. Nie szukają oni porozumienia, ale traktują się wzajemnie jako obcych. Czy winą za to można obarczać piętnastowiecznych „zdrajców”, którzy zmienili religię, aby ułatwić sobie życie? Ilu ludzi jest chrześcijanami tylko z racji chrztu? Nacjonalizmy nie są niczym dobrym, budują mury. Jak Bośnia i Hercegowina ma stać się w przyszłości dobrze rozwijającym państwem, jeśli jej mieszkańcy nie potrafią ze sobą żyć? Jeśli już nawet powstaną wspólne serbsko-bośniackie szkoły, to dzieci i tak uczą się w różnych klasach. Nie ma co liczyć na poprawę, jeśli „z mlekiem matki” wypijają one nienawiść do sąsiada. Bośnia powinna być ostrzeżeniem dla wszystkich. Od początku wojny domowej minęło już 25 lat. Nie warto żywić nienawiść do swojego sąsiada, bo jest innej narodowości czy religii, szczególnie jeśli znamy go od zawsze. Oczywiście nasz sąsiad również musi szanować naszą odmienność, kulturę i religię, bo tylko we wzajemnym poszanowaniu można budować mosty, a nie mury. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze