tanzania fundacja redemptoris missio

fot. Fundacja Redemptoris Missio

Dr Robert Ryczek: w Tanzanii o covidzie nie można było mówić [ROZMOWA] 

Wielkim problemem w Tanzanii wciąż jest zrozumienie sytuacji pandemicznej i podejmowanie racjonalnych decyzji, które pozwolą sobie z nią radzić – mówi dr Robert Ryczek, pułkownik WP i kardiolog, wolontariusz misyjny.  

Dr Robert Ryczek jest lekarzem, żołnierzem, dyrektorem filii Wojskowego Instytutu Medycznego w Legionowie. Brał udział w misjach humanitarnych i medycznych na terenie wielu państw. W rozmowie z naszym portalem opowiada o trudnej sytuacji w Tanzanii i dzieli się swoimi spostrzeżeniami z pobytu w tym kraju. 

>>> Misyjna karetka pomaga już chorym w Kenii [WIDEO]

Sebastian Zbierański (misyjne.pl): Ma Pan za sobą wiele doświadczeń misyjnych. Tylko w ostatnim czasie były to działania w Lombardii, Jordanii czy Ugandzie. Jak trafił Pan do Tanzanii? 

Dr Robert Ryczek:  Znalazłem się tam dzięki mojej koleżance, kardiolożce, która miała już za sobą pobyty w różnych ośrodkach misyjnych. Dr Maria Wieteska-Miłek pojechała do Tanzanii z myślą, że jako lekarz i specjalista będzie po prostu pracować dla misji. Szybko się okazało, że na miejscu zupełnie brakuje właściwej opieki medycznej dla pacjentów, którzy zmagają się ze przewlekłymi schorzeniami układu krążenia, z nadciśnieniem, cukrzycą. W ten sposób narodziła się akcja „Kardiolog w Afryce”. Co więcej, jeśli lokalni pacjenci zachorują, często muszą leczyć się u miejscowych „medyków” – szamanów. Postanowiłem tam pojechać i pomagać jako kardiolog, wolontariusz. Miałem już trochę przygotowany grunt. 

pomoc tanzania redemptoris missio

fot. Fundacja Redemptoris Missio

Pierwsze wrażenia? 

 Tym co uderza, jest przede wszystkim wielki kontrast. Kiedy pojedzie się do dużych miast, jak Dar es Salaam, rzucają się w oczy nowoczesne, szklane budynki. Widok nie odbiega od standardów europejskich ośrodków. Jeśli jednak wybierzemy się na prowincję czy nawet obrzeża tych miast, to okaże się, że ogólny rozwój stoi na bardzo niskim poziomie. Społeczeństwo jest bardzo zróżnicowane.

 >>> Polscy lekarze polecą do Tanzanii – kraju, w którym „nie ma pandemii”

Tanzania to kraj, w którym panuje bardzo duże ubóstwo. Alarmujący jest problem niedożywienia i głodu, zwłaszcza wśród najmłodszych. Rozwój medycyny też pozostawia wiele do życzenia? 

 Mógłbym przywołać wiele obrazów, które są po prostu przykre. Ludzie nie mają równych możliwości i równego dostępu do leczenia. Czasem wydaje się, że można kogoś uratować, że to jest na wyciągniecie ręki, ale nic z tego, bo w tle zawsze znajduje się myślenie o finansowaniu. Paradoksalnie, w Tanzanii jest możliwe przeprowadzenie wielu skomplikowanych zabiegów medycznych, znajdziemy tam niezbędne zaplecze. Ale mówiąc krótko – tylko człowiek bogaty ma się gdzie leczyć. Biednego pozostawia się samemu sobie. 

W czasie pandemii popularne stało się hasło, że lekarze są jak żołnierze na linii frontu. W Pana przypadku to jednak streszczenie życiowego powołania.  

– Zawód lekarza jest w ogóle postrzegany jako powołanie. To zawód misyjny, który tego powołania wymaga. Takie podejście mocno się jednak zderza z myśleniem kolegów z Afryki, dla których medycyna to generalnie rzemiosło, sposób zarabiania pieniędzy. Trochę czasu zajęło nam rozgryzienie systemu opieki zdrowotnej Tanzanii czy zasad ubezpieczenia. Ale dzięki temu wiemy, jak w ekstremalnych sytuacjach pomóc pacjentowi, którego trzeba skierować np. na operację serca. Dlatego tym cenniejsza jest obecność misji, gdzie pomoc medyczna jest najczęściej zupełnie darmowa, a zaangażowanie sióstr w pomoc pacjentom wynika z prawdziwego powołania, potrzeby pomocy choremu człowiekowi.  

tanzania fundacja redemptoris missio

fot. Fundacja Redemptoris Missio

Jest Pan kardiologiem, ale lekarz na misjach to po prostu lekarz. Oczekuje się, że będzie wszechstronny. Zdarzało się Panu wchodzić w rolę chirurga czy pediatry? 

– Oczywiście, że tak. Ja jestem kardiologiem i zajmuję się pacjentami dorosłymi. Moja specjalizacja wydaje się dość wąska. Lekarze w Tanzanii muszą być lekarzami „od wszystkiego”. Jeśli trzeba – przyjmują dzieci, odbierają porody, operują. Poruszają się po bardzo szerokim obszarze wiedzy medycznej. Do ośrodka w Maganzo przychodzą bardzo różni pacjenci, z wieloma różnymi problemami. To dla nas czasami duży stres. Na co dzień nie pracujemy z małymi dziećmi, z dorosłymi, którzy mają problemy inne niż kardiologiczne. W takich wypadkach nie tylko my edukujemy lokalnych medyków. Oni też uczą nas postępowania z pacjentami z malarią czy innymi chorobami typowymi dla regionu. Pozwalają wprowadzić w życie teorię ze studiów. 

>>> Tanzania. Małe, wielkie cuda [MISYJNE DROGI]

Wróćmy do samej epidemii. Patrzę na oficjalne statystyki i widzę trochę ponad 500 przypadków Covid-19 w 60-milionowym kraju. Optymizm pryska, kiedy okazuje się, skąd biorą się te dane.  

 – W pierwszych miesiącach pandemii WHO wieszczyła tragiczny scenariusz jej rozwoju w Afryce, co się na szczęście nie sprawdziło. Covid-19 to jednak ogromne wyzwanie dla systemu opieki zdrowotnej. Koronawirus dotyka przede wszystkim oddziały intensywnej terapii. Tam, gdzie ich nie ma, w zasadzie nie ma możliwości systemowej pomocy ofiarom pandemii i można się spodziewać, że śmiertelne żniwo powinno być duże. Prezydent Tanzanii stanął przed wielkim wyzwaniem. Żeby walczyć z pandemią potrzeba było zreorganizować system, otworzyć nowe oddziały szpitalne, zakupić respiratory i inny sprzęt. Możemy się domyślać, że istotnym problemem jednak był brak funduszy i zaplecza systemowego. Tanzania raportowała przypadki koronawirusa tylko do pewnego czasu. W walce z pandemią można jakoś próbować podjąć walkę, ale można też schować głowę w piasek. 

fot. EPA/MICHAEL REYNOLDS

Taką taktykę obrał prezydent Magufuli. Negował istnienie koronawirusa. Na „problemy oddechowe” zalecał inhalacje, zioła, modlitwę i post. Po czym ogłosił zwycięstwo Tanzanii w walce z chorobą.  

 – Internet obiegły nagrania, w których tanzański prezydent John Magufuli wprost wyśmiewał pandemię. Ponoć dodatni wynik testów wykazywały według niego badania próbek oleju silnikowego czy egzotycznych owoców. Przekonywał, że zaraza jest wielkim oszustwem. Zarządził w kraju trzy dni modlitw, które w jego przekonaniu poskutkowały ostatecznym oddaleniem od Tanzanii plagi wirusa. O covidzie nie można było w Tanzanii swobodnie mówić, lepiej było nie pisać o nim w mediach. Nie można było tej choroby diagnozować. To były polityczne decyzje. Tanzańczycy nie mogli jednak w ogóle udawać, że na świecie nie ma żadnej pandemii. Zrobili wielki błąd, nie zamykając przed turystami z Zanzibaru, skąd na pewno wzięło się wiele przypadków infekcji. Prawdopodobnie podczas wizyty na Zanzibarze (wyspa należy do Tanzanii – przyp. SZ) Magufuli zaraził się „wirusowym zapaleniem płuc”, z którego już nie wyszedł. W lutym przestał się pokazywać publicznie, w marcu ogłoszono jego śmierć. Chociaż oficjalna propaganda próbuje temu zaprzeczać, panuje ogólne przekonanie, że prezydent Tanzanii zmarł z powodu Covid-19.

>>> Tanzania: prezydent ogłosił 3-dniową „modlitwę narodową” o ustanie pandemii

Nowym przywódcą została kobieta, pierwszy raz w historii tego kraju. W kulturze afrykańskiej to chyba wciąż pewien szok. Czy to zwiastuje zmiany w mentalności, w myśleniu społecznym Tanzańczyków? 

– Nowa prezydent nie została wybrana w powszechnym głosowaniu, ale objęła to stanowisko na mocy zapisu tanzańskiej konstytucji, który mówi, że w przypadku takim jak np. śmierć prezydenta, do końca jego kadencji rządy obejmuje wiceprezydent. Dlatego trudno jakoś definitywnie ocenić, jaki wpływ na myślenie samych Tanzańczyków może mieć ta sytuacja polityczna. Już po objęciu władzy przez panią Samię Suluhu Hassan na ulicach miast zaczepiały nas młode kobiety, które pytały, czy wiemy, że to pierwsza kobieta na tak wysokim stanowisku w całej Afryce. Nie ukrywały dumy. Prawdę mówiąc, w mentalności lokalnych, kobieta nadal jest zależna od mężczyzny praktycznie w każdej kwestii. Nawet lekarze z Tanzanii wolą zadzwonić do mnie, by coś skonsultować, zamiast zwrócić się do moich koleżanek po fachu. 

Fot. redemptoris Missio

Prezydent Samia Suluhu Hassan zapowiedziała zdecydowane kroki w sprawie ograniczenia zakażeń, ale szczepionek jak dotąd wciąż nie zamówiono.   

– Suluhu Hassan od razu spróbowała podjąć środki zaradcze wobec trudnej sytuacji pandemicznej. Siostry, które pracują w naszym ośrodku misyjnym, w Maganzo, dostały polecenie by przyjmować i leczyć zakażonych pacjentów. To wyraźny zwrot, próba podjęcia rękawicy rzuconej przez pandemię. Powoli wracają raporty dotyczące zachorowań, są wykonywane testy. Laborant w Dar es Salaam, którego podpytałem o te badania, zdradził mi, że około 30% testów daje pozytywny wynik. Nowa prezydent zaplanowała środki na zakup szczepionek, ale musi je też znaleźć w budżecie, i pewnie musi znaleźć poparcie polityczne dla takich wydatków. Sam proces prowadzący do ich zamówienia niekoniecznie jest prosty. Na pewno prezydent musi zmagać się z biurokracją, oporem niektórych środowisk. Skutkiem zachowawczej polityki prezydenta Magufulego może być silna pozycja sił konserwatywnych, niepostępowych


Ponad połowa mieszkańców Tanzanii wyznaje wiarę w Chrystusa. Kościół pomaga edukować, działa w zakresie profilaktyki?  
 

 Przyznam, że nic mi na ten temat nie wiadomo. Wiem z kolei, że kiedy zmarły prezydent Magufuli ogłosił modlitwy, ludzie tłumnie gromadzili się w kościołach. I niestety, nie przestrzegali dystansu społecznego, nie stosowali żadnych środków ochronnych. Wracając jeszcze do problemów, które niesie ze sobą ryzyko transmisji wirusa, warto powiedzieć o sytuacjach takich jak ta w ośrodku w Maganzo, w którym pracują misjonarki, które dostały polecenie leczenia osób z objawami Covid-19. To nie jest placówka dobrze przystosowana do takich działań. Mają tylko dwa koncentratory tlenu. Nie mają możliwości, by w takich warunkach epidemicznych normalnie funkcjonować. Od polskiego MSZ siostry dostały środki na zakup aparatury do wykonywania zdjęć rentgenowskich. Wspaniałe narzędzie ułatwiające rozpoznanie zapalenia płuc w przebiegu Covid-19. Ale co z tego, jeśli nie mają jak wykonywać wymazów? Jeśli brakuje im podstawowych środków ochrony osobistej, sal izolacyjnych, tlenu? Wydanie takiego polecenia to w zasadzie wyrok śmierci dla ośrodka. Jeśli zakazi się też personel, to szpital w ogóle nie będzie mógł leczyć. To pokazuje, jak wielkim problemem w Tanzanii wciąż jest zrozumienie sytuacji pandemicznej i podejmowanie racjonalnych decyzji, które pozwolą sobie z nią radzić.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze