Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Duszpasterstwo dla rozwodników. Jeszcze niedawno traktowano ich tu jak wyrzutków [REPORTAŻ] 

Dyskusje na temat miejsca osób rozwiedzionych w Kościele nie ustają, a takich osób jest coraz więcej. Pewien meksykański ksiądz, należący do najbardziej konserwatywnej diecezji w kraju, 25 lat temu stworzył dla nich pionierskie duszpasterstwo – i to w regionie, gdzie rozwodników traktowano jak wyklętych. Nie było łatwo.

Dzisiaj grupa La Esperanza w parafii pw. Naszej Pani od Tabernakulum w Guadalajarze gromadzi wiele osób, które doświadczyły rozwodu, starają się lub otrzymali już stwierdzenie nieważności małżeństwa, żyją w nowych związkach niesakramentalnych bez dostępu do sakramentów. Są w nim także małżeństwa w kryzysie. Wypada zaznaczyć na początku, że nawet osoba, której małżeństwo było nieważne, w świetle prawa meksykańskiego jest rozwodnikiem. Państwo nie uznaje bowiem ślubu kościelnego i każda para musi zawrzeć również ślub cywilny poza kościołem. Dlatego mówiąc w tekście o „rozwodnikach” mam na myśli także osoby, których małżeństwa z punktu widzenia Kościoła były nieważne, a więc nigdy nie zaistniały. 

Priorytetem duszpasterstwa jest zapobieganie rozwodom, a jeżeli już do rozwodu doszło – to chcą te osoby objąć jak najszerszą pomocą. Wspólnota działa więc jak najbardziej w kluczu ortodoksyjnie katolickim. Rozwód traktowany jest jak zło, ale nie stawia się krzyżyka na ludziach, którzy z różnych powodów rozwiedli się lub zostali porzuceni. Wiele takich małżeństw było nieważnie zawartych, dlatego odpowiedzialni za grupę pomagają w znalezieniu przed trybunałem kościelnym prawdy na temat ich związku. Jeżeli małżeństwo jednak zostało zawarte w sposób ważny wspiera się ich w życiu samotnym. Ci, którzy mimo to mają już nowych partnerów (a często i dzieci) muszą żyć nie jako para romantyczna, lecz jak rodzeństwo, w separacji łoża, jeśli chcą przystępować sakramentów. W przeciwnym wypadku szuka się dla nich możliwości rozwijania wiary w życiu pozasakramentalnym.  

„Trędowaci” 

Przez lata rozwodnicy, nawet jeśli nie weszli w ponowny związek, byli przez społeczeństwo i wielu przedstawicieli Kościoła w meksykańskim stanie Jalisco traktowani jak wyklęci. Nie tylko nie dopuszczano ich do sakramentów, ale nawet do jakiejkolwiek posługi w Kościele. A do dzisiaj się zdarza, że takich osób nie wpuszcza się na liturgię. – Pewna kobieta opowiadała mi historię, że musiała jako rozwódka stać w przedsionku kościoła podczas pierwszej Komunii swoich dzieci. A przecież nie miała żadnego nowego partnera. Mocno dotknęła mnie także sytuacja mojej cioci, której po rozwodzie mama nie chciała wpuścić do domu. Uważała bowiem, że mieszkając z nią pod jednym dachem, nie będzie mogła przyjmować Komunii świętej – opowiada Gabriela Ramirez, która na prośbę ówczesnego proboszcza wraz ze swoim mężem zajęła się osobami w sytuacjach nieregularnych i w praktyce wykluczonych z życia Kościoła.

Gabirela Ramirez/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Kiedy więc 25 lat temu ks. Macario Torres González postanowił otworzyć duszpasterstwo dla rozwiedzionych, nie wywołało to wielu pozytywnych komentarzy. Właściwie wbrew nauczaniu Kościoła często nie szukano nawet możliwości, że małżeństwo mogło być nieważne. Dzięki duszpasterstwu do Boga wróciło mnóstwo par. Niejednokrotnie nawróciły się już po wejściu w nowy związek. Dzięki pomocy specjalistów ze wspólnoty w wielu przypadkach udało się określić przed trybunałem kościelnym, że poprzednie małżeństwo rzeczywiście nie zaistniało.

– Kilka lat temu zobaczyłam plakat reklamujący rekolekcje dla osób w nieregularnych sytuacjach – opowiada Mayra, dzisiaj liderka duszpasterstwa La Esperenza. – Postanowiliśmy w nich z mężem uczestniczyć. Wtedy nie byliśmy ani religijni, ani w żaden sposób blisko Kościoła. Żyliśmy bez ślubu kościelnego, ponieważ mój mąż jest rozwodnikiem. Nawróciliśmy się do Boga i chcieliśmy móc przystępować do sakramentów. Zagroziłam mężowi, że jeżeli nie uzyska w sądzie kościelnym potwierdzenia, że jego poprzedni związek nie był małżeństwem ważnie zawartym, to będziemy spać osobno. Podziałało – śmieje się kobieta.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Rzeczywiście, okazało się, że małżeństwo było nieważne. Dzięki czemu mogli wziąć ślub kościelny. Mayra jednak przygotowywała się na wszystko. Priorytetem była możliwość życia sakramentalnego. – Modliłam się podczas tego całego procesu do Boga. Prosiłam też, aby przygotował mnie i wzmocnił, jeśli okaże się, że małżeństwo mojego męża zostało ważnie zawarte. Błagałam, aby dał mi siły, by zmierzyć się z taką sytuacją, jeżeli będzie ona miała miejsce – wspomina liderka wspólnoty.

Po co jest małżeństwo? 

Zdarza się, że sąd kościelny nakazuje komuś pójść na terapię, by kolejny związek mógł być już ważnie potwierdzony przez Kościół. Bywa i tak, że trybunał stwierdza, że dana osoba jest niezdolna do podjęcia się obowiązków małżeńskich, a więc i nie może ślubować przed ołtarzem w sposób ważny. W takich przypadkach wspólnota formuje do życia samotnego bez wchodzenia w szczegóły przyczyn takiego stanu rzeczy.

– Istnieje wiele powodów tego, że małżeństwo było nieważne, a więc nie zostało w ogóle zawarte. Na przykład jeden z partnerów okłamał drugiego na temat chęci posiadania dzieci lub w innych ważnych kwestiach. Sama intencja nieposiadania dzieci już wyklucza zawarcie związku małżeńskiego, ponieważ jednym z głównych celów małżeństwa jest zrodzenie i wychowanie potomstwa – tłumaczy Gabriela. – Przyczyną nieważności małżeństwa mogą być też choroby i zaburzenia psychiczne, a nawet niedojrzałość, charakteryzująca się tym, że taka osoba nie jest w stanie podjąć się pełnienia poważnych obowiązków wynikających z małżeństwa i rodzicielstwa. Mogła być wychowywana w rodzinie patologicznej i nawet później nie nauczyła się, czym tak naprawdę jest małżeństwo. Mówimy tu o wadach zgody małżeńskiej. Zdarzają się również przypadki małżeństw zawartych wbrew woli nawet dzisiaj! Spotkałam się z kazusem, kiedy rodzice przymusili córkę do małżeństwa ze względu na zamożność wybranego dla niej mężczyzny – opowiada kobieta.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Takich możliwości jest sporo, ale Gabriela wyraźnie zaznacza, że chodzi tutaj o czynniki, które zaistniały przed zawarciem małżeństwa. Małżeństwo bowiem ważnie zawarte jest nierozerwalne. Zdrada, choroba, która wystąpiła już w trakcie małżeństwa czy słynna „niezgodność charakterów” nie uprawniają do otrzymania „rozwodu kościelnego” lub „unieważnienia ślubu” – jak często się to nazywa. Kościół może jedynie stwierdzić, że ślub był nieważny z jakiejś przyczyny, ale nie może „odwołać” ważnie złożonej przed Bogiem przysięgi. 

Priorytetem utrzymanie więzi małżeńskiej 

Dlatego duszpasterstwo gromadzi także wiele małżeństw w kryzysie, wtedy priorytetem jest ratowanie małżeństwa. – Nasz apostolat nie wspiera rozwodów, jak się nam często zarzuca. Przeciwnie, staramy się ratować rozpadające się małżeństwa – wyjaśnia Gabriela. Liczne związki udało się więc uratować.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Kiedy do duszpasterstwa przychodzi nowa osoba, to najpierw przedstawia się jej miłość Boga. Musi zrozumieć, że On zawsze kocha, w jakiejkolwiek sytuacji by człowiek był, i czeka na jego powrót. W trakcie formacji bardzo ważne jest doświadczenie przebaczenia – samemu sobie czy współmałżonkowi lub byłemu partnerowi. – Pewien mężczyzna zaprosił do nas na spotkanie swoją byłą żonę. Powiedział, że już na pewno do siebie nie wrócą, ale zadali sobie tyle zranień, że potrzebują wzajemnego przebaczenia, żeby pójść w życiu dalej – opowiada Gabriela. Bardzo ważnym aspektem jest też przebaczenie kapłanom, którzy nie podjęli się nawet wysłuchania osób, którym rozpadło się małżeństwo. – Wielu przychodzi z poczuciem krzywdy doznanej ze strony Kościoła. Zdarzało się, że księża wyrzucali ich ze świątyń – wskazuje Gabriela. Dlatego co jakiś czas ksiądz przeprasza członków wspólnoty i prosi ich o przebaczenie w imieniu Kościoła za tych wszystkich kapłanów, którzy nie okazali żadnej empatii ani chęci pomocy w ich trudnej sytuacji.

Przecież większość ludzi, biorąc ślub, zakłada, że ich małżeństwo będzie udane. To nie ich wina, że partner okazał się socjopatą lub skłamał przed ołtarzem. Wielu też nawraca się, będąc już w kolejnych związkach z nowymi dziećmi, wobec których mają przecież zobowiązania. Kościół potrzebuje stworzyć dla tych ludzi przestrzeń, jednocześnie nie rezygnując z obiektywnego i niezmiennego nauczania. Być może wspólnoty wychodzące takim osobom naprzeciw są źle postrzegane przez działalność grup, które pod wpływem niezdrowo rozumianej empatii dopuszczają życie w grzechu „z powodu trudnych sytuacji” oraz rozwadniają pojęcie małżeństwa. Chcąc pomóc – jedynie szkodzą. La Esperanza pokazuje, że da się tworzyć odpowiednie dla tych osób duszpasterstwa bez akceptacji zła moralnego.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Członkowie duszpasterstwa podkreślają, że ważne jest dla nich doświadczenie wspólnoty i wsparcie, jakie otrzymują w kontekście radzenia sobie ze zranieniami z przeszłości i w swojej obecnej sytuacji.  – Trafiłem tutaj sześć lat temu przez koleżankę mojej siostry, która działa w duszpasterstwie dla małżeństw. Wówczas przyniosłem wiele zranień ze związku z moją byłą kobietą, z przemocą słowną i fizyczną. W czasie adoracji Najświętszego Sakramentu i nabożeństw uzdrowienia organizowanych przez grupę mogłem doświadczać uwolnienia. Na pewno pomaga wspólnota, nasze relacje i przyjaźnie, wsparcie, jakie tutaj otrzymuję – mówi José Luis Perez.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze