Fot. Bartkowiak

Dzieci ulicy. Naprawić ile się da [MISYJNE DROGI]

Życie dzieci ulicy nie jest szczęśliwe, lecz pełne niebezpieczeństw i zawiedzionych nadziei. Głód, przemoc, śmierć to ich codzienność.

Dzieciństwo kojarzy się najczęściej z radością, poczuciem bezpieczeństwa, beztroskim bieganiem za piłką, zdartymi kolanami, miłością rodziców, dziadków, z grupką kolegów i koleżanek, którzy krzyczą z podwórka, żebyśmy koniecznie zeszli się z nimi pobawić. Z domem, w którym zawsze ktoś na nas czeka. Są jednak wśród nas dzieci, dla których większość tych rzeczy może być tylko marzeniem lub nawet nie istnieć w snach, bo nie potrafią sobie tego wyobrazić. To dzieci ulicy.

Skala zjawiska

Podczas pielgrzymki do Korei Południowej Jan Paweł II powiedział: „Nie może i nie powinno być dzieci porzuconych. Ani dzieci bez rodziny. Ani dzieci ulicy”. Jednak szacuje się, że jest ich
około stu milionów. Żyją na ulicach naszych miast, na każdym kontynencie, w każdym mieście. Same muszą stawiać czoła światu, zaspokajać głód, przetrwać srogą zimę, schronić się przed niebezpieczeństwem. Pojęcie „dzieci ulicy” jest wielowymiarowe. Na podstawie badań przeprowadzonych w 24 krajach Rada Europy opracowała raport, z którego wynika, że dzieci ulicy to osoby poniżej 18. roku życia, które wraz z innymi rówieśnikami przez dłuższy lub krótszy okres czasu żyją na ulicy, przemieszczając się z miejsca na miejsce. Nie istnieje w zasadzie więź między nimi
a ich rodzicami czy opiekunami prawnymi, mimo że oficjalnym miejscem ich pobytu jest dom rodzinny lub instytucja socjalna, która teoretycznie trzyma nad nimi pieczę. Można również powiedzieć, że dzieci ulicy to także nieletni spędzający większość czasu poza domem, w którym nocują, ale nie mają wsparcia rodziców czy opiekunów, nie czują z nimi emocjonalnego związku.
Ulica jest więc dla nich drugim domem nie tylko z powodu odczuwanej nudy i braku alternatywy, ale staje się przede wszystkim miejscem, gdzie odnajdują ludzi, którzy są w stanie ich
zrozumieć, ponieważ są w podobnej sytuacji.


Różne historie

Każde z dzieci ulicy ma swoją historię. Często źródłem ich problemów jest sytuacja materialna rodziny, która nie jest w stanie zaspokoić ich potrzeb, nawet tych podstawowych, i nie daje
nadziei na poprawę tego stanu rzeczy. Czynnikiem mającym największy wpływ na wyjście dzieci na ulicę jest brak opieki i nadzoru dorosłych, który nie zawsze wynika z sytuacji materialnej
rodziny. Przyczynami pojawiania się zjawiska „dzieci ulicy” są także kataklizmy czy epidemie. W opracowaniach można spotkać się z próbą klasyfikacji dzieci ulicy. Okazuje się to jednak prawie niemożliwe ze względu na różnorodność sytuacji, w jakich znajdują się poszczególne dzieci.

Klasyfikacja

Ze względu na sytuację dzieci ulicy można podzielić na trzy kategorie. Pierwsza to te, które pracują na ulicy, jednak mają związek z domem rodzinnym i zwykle wracają do niego na noc (Street working children). Drugą są dzieci, które praktycznie nie utrzymują kontaktu z rodziną, pracują i w zasadzie mieszkają na ulicy (Street living children), a trzecią dzieci niewolniczo ciężko pracujące lub przebywające w więzieniach (Children at risk).

Dzieci z dworca

Sposób, w jaki funkcjonują dzieci ulicy, ukazuje film Hanny Polak i Andrzeja Celińskiego pt. „Dzieci z Leningradzkiego” z 2005 r. Obraz ten przedstawia sytuację dzieci żyjących na jednym z moskiewskich dworców. W ich codzienność wpisane jest żebranie o pieniądze czy pożywienie, spanie gdzie się tylko da, wąchanie kleju, picie alkoholu, prostytucja, za którą zapłatą jest czyste ubranie i możliwość kąpieli. Niejednokrotnie decydują się na kradzież, handel narkotykami czy przemoc po to, by móc przetrwać kolejny dzień. Niektóre umierają z głodu, na AID S czy inne choroby, zanim jeszcze zdążą dorosnąć. Można jednak powiedzieć, że w podobnej sytuacji znajdują się dzieci ulicy na całym świecie. Pod koniec lat siedemdziesiątych XX w. książka i nakręcony na jej podstawie film pt. „My, dzieci z dworca Zoo”, opowiadał o dzieciach z Berlina w podobnej sytuacji. Jest to wołanie o pomoc, próba zwrócenia uwagi na problem, który dotyczy wszystkich miejsc na globie bez względu na szerokość geograficzną czy sytuację ekonomiczną państwa. Bardzo uderzające jest zdanie wypowiedziane przez jednego z chłopców mieszkających na Dworcu Leningradzkim: „Bóg wierzy w ludzi, wszystkim pomaga, wszystkich kocha, nawet złych ludzi […], a najbardziej to kocha dzieci”.

Misjonarze na ulicy

Na całym świecie istnieją organizacje, które zajmują się pomocą dzieciom ulicy. Ogromną pracę z takimi dziećmi wykonuje się w krajach misyjnych. Organizowane są zbiórki pieniędzy przeznaczanych na zaspokajanie potrzeb tych dzieci. Dzięki tej pomocy finansowane są szkoły, przedszkola, kursy zawodowe, kupowane są lekarstwa i pożywienie, czyli wszystko, co pozwoli
im na przetrwanie i rozwój, aby miały szansę poradzić sobie w dorosłym życiu. Jest to reagowanie na aktualnie występujący problem w konkretnym miejscu na świecie. W pomoc dzieciom ulicy na misjach angażują się duchowni i świeccy. Duży nacisk kładzie się na wykształcenie młodych ludzi, którzy mają w przyszłości sami utrzymać się i żyć godnie. Ważna jest także realizacja programów mających na celu wydobycie dzieci z nałogów, w które popadły, żyjąc na ulicy. Młodzi ludzie, którzy otrzymują takie wsparcie, są bardzo wdzięczni osobom pracującym na misjach.
Krzysztof Zębik, jeden z misjonarzy kombonianów, na swoim blogu umieścił kilka wypowiedzi młodych ludzi, którzy trafili do domu „Napenda Kuishi” (Kocham żyć) w Kenii. Evanson Mawura, podopieczny domu, mówi: „Życie na ulicy jest naprawdę trudne, starsi deprawują młodszych, zmuszają do kradzieży i handlu narkotykami. Nie mogłem już tak dłużej żyć. Nie sposób opisać, jak bardzo cieszę się, że dostałem tak wielka szansę od losu, że mam możliwość nauki”. Jeżeli dziecko żyjące na ulicy trafi pod opiekę odpowiednich instytucji, ma szansę na lepszą przyszłość i samo dostrzega, jakiego dobra może doświadczyć dzięki ludziom decydującym się na taką formę pomocy.


Każdy może pomagać

Innym przykładem zaangażowania w pomoc dzieciom ulicy jest działanie brytyjskiej organizacji pozarządowej Konsorcjum dla Dzieci Ulicy (Consortium for Street Children, CSC), której celem jest poprawa warunków życia dzieci ulicy i walka o ich prawa. Żeby zwrócić uwagę społeczności międzynarodowej na sytuację dzieci  ulicy, CSC ustanowiło Międzynarodowy Dzień Dzieci Ulicy, który obchodzony jest 12 kwietnia. Poza działaniami skupionymi na rozpowszechnianiu wiedzy na temat zjawiska dzieci ulicy, zwracaniem uwagi na ten problem i finansowaniem konkretnych
przedsięwzięć korzysta się także z metody zwanej streetworking (dosł.: praca na ulicy). Praca odbywa się bezpośrednio z potrzebującymi, poza murami instytucji, w miejscach, gdzie najczęściej przebywają, w ich środowisku. Jest to metoda, która nie zakłada całkowitej eliminacji problemu, ale wpisuje się w politykę redukcji szkód, np. alkoholizmu, narkomanii, prostytucji. Zakłada się tutaj działania dostosowane do sytuacji konkretnych osób, dotarcie do tych najbardziej zagrożonych i potrzebujących, którzy nie zgłoszą się po pomoc do konkretnej instytucji. Los dzieci ulicy nie jest obojętny wielu ludziom. Każdy może w pewien sposób zaangażować się w pomoc. Przykładem są chociażby misjonarze. „Tak naprawdę one [dzieci ulicy] chcą być po prostu dziećmi z całą radością, wolnością i poczuciem bezpieczeństwa, jakie dziecko powinno mieć zapewnione” – powiedziała Hanna Polak. Nie wszystkie dzieci mają możliwość właśnie takiego przeżycia dzieciństwa. Dlatego ważna jest pomoc niesiona z zewnątrz, a może właśnie od wewnątrz, bo dzieci ulicy są częścią świata i to my wszyscy jesteśmy po części odpowiedzialni za ich los.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze