fot. EPA/DANIEL IRUNGU

Imigrant: mieszkając w Kenii nie byłem w stanie zadbać o swoją rodzinę

Kenia to państwo położone we wschodniej Afryce nad Oceanem Indyjskim. Niepodległość odzyskało dopiero w 1963 r., przystępując do ONZ oraz do brytyjskiej Wspólnoty Narodów.  

Mieszkańcy Kenii mówią w 44 językach. Ponadto jest to państwo bardzo zróżnicowane pod względem etnicznym, skutkiem czego często dochodzi w nim do napięć pomiędzy poszczególnymi grupami. Nie jest to jedyny główny problem tego kraju. W wielu jego regionach bowiem wciąż istnieje skrajne ubóstwo, które podczas pandemii szczególnie się nasiliło. 

Bez zmian 

Większość Kenijczyków mimo pandemii nie zmieniła swoich przyzwyczajeń. Co więcej – zamiast pozostać w domach – niemal w ogóle do nich nie wracali. Mieszkańcy Kenii spędzają bowiem prawie całe dni w pracy. Zarówno w niej, jak i poza nią pozostają bardzo stłoczeni, przez co trudno o zachowanie jakiegokolwiek dystansu społecznego.  

Podczas pandemii koronawirusa w Kenii nasiliła się także przemoc seksualna, szczególnie wobec dzieci i młodzieży. Kenijskie szkoły zostały zamknięte, a coraz większą popularność zyskało obrzezanie dziewczynek, mimo że w ostatnich latach po uchwaleniu specjalnych przepisów ten proceder zmalał. Podczas tego zabiegu młode Kenijki nie mogą płakać i krzyczeć – by nie nazwano ich tchórzami. Wmawia się im także, że bez obrzezania nikt nie będzie chciał ich poślubić. Natomiast po samym zabiegu dziewczynki mają zakaz pojawiania się w domach przez tydzień. 

Tylko w 2020 r. kenijskie Ministerstwo Zdrowia potwierdziło przyjęcie co najmniej 5 tysięcy zgłoszeń ws. przemocy seksualnej w całym kraju, z czego 65% dotyczy dziewcząt poniżej 18. roku życia. Co istotne, w Kenii sprawcy często mieszkają bardzo blisko ofiar i nie uznają ani nadużyć seksualnych, ani nielegalnego obrzezania za przestępstwo.  

Być w lesie 

Oprócz biedy i nadużyć seksualnych Kenia boryka się także z problemami ekologicznymi oraz z widmem katastrofy klimatycznej. Niestety działania chociażby Banku Światowego i Unii Europejskiej w tej kwestii nie wpływają na korzyść, a często na pogorszenie jakości i stanu życia rdzennych ludów kenijskich. Niedawno kenijski rząd rozpoczął wysiedlenia ludności z lasu Embobut, tłumacząc się ochroną przyrody i zupełnie nie biorąc pod uwagę faktu, że las ten był miejscem pracy dla wielu mieszkańców Kenii. Natomiast w 2007 r. Bank Światowy przekazał pieniądze dla Kenijskiej Straży Leśnej, która – zamiast działać na rzecz ekologii i ochrony środowiska – pomogła rządowi w wysiedleniach ludności z lasu, spaliła ponad 1000 gospodarstw domowych i ważne dokumenty osobiste ich mieszkańców. Ci ludzie do dziś nie mają dokąd pójść.  

>>> ONZ alarmuje: Covid-19 i klimat zwiększają zagrożenie głodem

nagi las martwe drzewa

Fot. pixbabay

Takich sytuacji dzieje się tam wiele – podobny proces miał miejsce chociażby w czasie tworzenia parków narodowych w Kenii. Ponadto Kenijczycy często otrzymują też niegodziwą zapłatę za swoją pracę, co bardzo utrudnia utrzymanie rodziny i godne życie. 

>>> Kenia. Nasze początki w Afryce [MISYJNE DROGI]

Z dala od domu 

Jedną z takich osób jest chociażby pochodzący z Kenii Duncan Chweya Ayuge, który wyemigrował do Polski. Dziś mieszka w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie trafił za pośrednictwem agencji pracy. I – jak przyznaje – jego główną motywacją do imigracji było poszukiwanie atrakcyjnej pracy zarobkowej oraz życie z dala od domu. Gdy mieszkał w Kenii największym wyzwaniem były dla niego problemy klimatyczne oraz dochód poniżej oczekiwań. Mężczyzna nie był w stanie zadbać o siebie i swoich bliskich. Dziś, dzięki pracy w Polsce jako pakowacz ręczny w fabryce, Duncan może chociażby spokojnie spłacać pożyczkę i pomagać swojej rodzinie, która nie mogła z nim wyemigrować, a za którą bardzo tęskni.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze