Fot. EPA/AHMED JALIL

Koniec chrześcijaństwa w Mosulu? 

Przed 2003 r. w Mosulu mieszkało sporo chrześcijan. Stanowili intelektualną elitę tego miasta, ale również całego kraju. Aby móc funkcjonować w muzułmańskiej kulturze, chrześcijanie nie mogli sobie pozwolić na bylejakość. Poprzeczka była zawieszona wysoko, ale to nie rodziło konfliktów. Dziś, kiedy trwa oswobadzanie i rozminowywanie Mosulu, coraz częściej mówi się o powrocie chrześcijan na te tereny. Jednak nie wszyscy tak myślą. Archimandryta Emanuel Youkhana twierdzi, że „nie widzi przyszłości dla chrześcijan w Mosulu”. 

Czy to już koniec? 

Duchowy przywódca asyryjskich chrześcijan archimandryta Emanuel Youkhana twierdzi, że chrześcijaństwo na terenie całego Bliskiego Wschodu jest na granicy wytrzymałości. „To co się teraz dzieje z ochrzczonymi w Syrii czy w Iraku prowadzi do całkowitej eliminacji chrześcijaństwa z tych ziem”. W samym Iraku z około 1,5 mln chrześcijan zostało niespełna 250 tys. – to nie niecałe 2% całej chrześcijańskiej populacji w tym kraju sprzed wojny. Ale to nie koniec. W Mosulu nie ma chrześcijańskiej świątyni, która by nie była zdewastowana i sprofanowana. Spora część chrześcijańskich gospodarstw została zaminowana, natomiast te, które nie zostały zaminowane, ISIS najzwyczajniej w świecie sprzedała innym ludziom. „Problemy piętrzą się każdego dnia” – mówi archimandryta – „nie możemy żądać od uczciwych osób, które kupiły dom, żeby teraz ten dom oddały prawowitym właścicielom. Jednak z drugiej strony co mamy powiedzieć powracającym chrześcijanom”? 

ISIS wie, co robi 

Batalia o wyzwolenie Mosulu wciąć trwa. Na każdym kroku widać, jak bardzo zdeterminowani byli i są członkowie tzw. Państwa Islamskiego. „Oni zdają sobie sprawę, że im więcej zamieszania po sobie pozostawią, tym ich sukces będzie potężniejszy” – mówi Emanuel Youkhana. Samo wyparcie ISIS z miasta nie rozwiąże problemu. To jest tylko wierzchołek góry lodowej. Dżihadyści dobrze wiedzą, że do odbudowy miasta będą niezbędni chrześcijanie, dlatego w ich szeregach tak wielka determinacja, aby ci już nie chcieli tutaj powrócić. „To jest przemyślana taktyka. Dobrze wiedzą, że odbudowa świątyń, rozminowanie gospodarstw i problemy własnościowe zniechęcą część wyznawców Chrystusa do powrotu. To z kolei wygeneruje względne warunki do odrodzenia muzułmańskiego fundamentalizmu już po ustaniu walk”.  

Pomimo wszystko 50% chrześcijan chce wrócić 

Badanie przeprowadzone przez Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie pod koniec 2016 r. przeprowadzone na irakijskich chrześcijanach w obozach dla uchodźców w Libanie i w Irbilu wskazują, że połowa z nich chce wrócić do swoich domów. „Liczba osób deklarujących powrót sięga już połowy i wciąż rośnie” – mówi ks. Andrzej Halemba z PKwP, który przeprowadzał badania. „Oczywiście będziemy chcieli pomóc w powrocie chrześcijan do ich rodzinnych stron. To wiąże się z odbudową całej infrastruktury. Samo Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie nie będzie w stanie zrealizować tego zadania” – dodaje ks. Halemba. I w tym momencie dochodzimy do obaw archimandryty Youkhana, który sceptycznie podchodzi do procesu powrotu irackich chrześcijan. Jedno w tym całym zamieszaniu jest pewne. Bez pomocy z zewnątrz chrześcijanie sobie nie poradzą. Tylko rzecz w tym, żeby pomagać mądrze, uwzględniając standardy kulturowe Bliskiego Wschodu. 

Fot. PAP/EPA/AHMED JALIL 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze