Kościół otwarty na kobiety [MISYJNE DROGI]
O kobietach w kulturze macho, o kobietach, które prowadzą centra misyjne, udzielają sakramentów, pracują w Konferencji Episkopatu Boliwii, a także o tym, czy jest to znak rewolucji w Kościele z biskupem Stanisławem Dowlaszewiczem OFMConv rozmawia Justyna Nowicka.
Justyna Nowicka: Księże Biskupie, Ameryka Łacińska kojarzy się z kulturą macho. Czy w jakiś sposób przekłada się to także na rolę kobiet w Kościele?
Bp Stanisław Dowlaszewicz OFMConv: – Papież Benedykt XVI powiedział na rozpoczęcie V Konferencji Biskupów Latynoamerykańskich w brazylijskiej Aparecidzie w 2007 r., że w wielu rodzinach niestety nadal obecna jest mentalność macho. Tym samym ignoruje się to, co chrześcijaństwo mówi o równości, o takiej samej godności kobiety i mężczyzny.
>>> Zakonnica na krańcu świata [MISYJNE DROGI]
W Ameryce Południowej we wszystkich państwach problem macho jest dość duży. I wydaje mi się, że jeszcze wiele pokoleń minie, zanim się to zmieni. W ubiegłym roku tylko w Boliwii zostało zabitych przez swoich mężów, konkubentów czy narzeczonych ponad 120 kobiet. To znak, że macho nadal jest mocnym elementem Ameryki Łacińskiej. W tym roku mamy już dwa przypadki takich zabójstw.
Od soboru watykańskiego II Kościół mówi o godności i roli kobiety. W 1979 roku, w czasie konferencji w Puebli, w której uczestniczył Jan Paweł II, uznano kobiety za ważną część społeczeństwa. Chodziło zwłaszcza o to, by kobiety miały te same prawa co mężczyźni. Później w Santo Domingo w 1992 r. zostało podkreślone na nowo, że mężczyzna i kobieta, jako stworzeni przez Boga, mają taką samą godność. Natomiast podczas konferencji w Aparecidzie powiedziano wyraźnie, że kobieta uczestniczy w misji Kościoła. Nie może zostać wyświęcona na kapłana, ale może pełnić różne ważne funkcje.
A jak to wygląda w praktyce. W jaki sposób kobiety uczestniczą w misji Kościoła?
Jestem w Boliwii już od 36 lat. Przyjechałem jako kapłan z dwuletnim stażem. I przyznam szczerze, że było dla mnie zaskoczeniem to, w jaki sposób kobiety uczestniczą tu w życiu Kościoła lokalnego.
W mojej pierwszej parafii w Boliwii rada parafialna składała się prawie z samych kobiet. Było zaledwie dwóch mężczyzn. Do parafii należało także pięć centrów duszpasterskich, które prowadziły – dość autonomicznie – siostry zakonne, chociaż ja byłem proboszczem. Raz na miesiąc spotykaliśmy się, żeby zaplanować pracę duszpasterską, ale poza tym siostry zajmowały się przygotowaniem do sakramentów – chrztu i bierzmowania, prowadziły lekcje, kursy przedmałżeńskie. Moją rolą było celebrowanie sakramentów. Osobiście nigdy nie miałem oporu, aby przekazać jakąś odpowiedzialność kobietom.
Czy kobieta może na przykład wykładać teologię lub zajmować jakieś stanowisko w instytucjach diecezjalnych?
Oczywiście. Kobiety są wykładowcami na Katolickim Uniwersytecie Świętego Pawła w Cochabambie. Wykładają tam biblistykę czy dogmatykę. I nie ma z tym żadnego problemu.
Także w Konferencji Episkopatu Boliwii są kobiety i nie zawsze są to siostry zakonne. Są sekretarzami różnych komisji. Przez 10 lat byłem przewodniczącym komisji Episkopatu zajmującej się młodzieżą. Wtedy sekretarzem tej komisji była kobieta. I nie był to przypadek odosobniony. Obecnie na poziomie Episkopatu mamy kilka kobiet, które zajmują tę ważną funkcję. Oprócz tego w mojej diecezji Santa Cruz mieliśmy dwie kobiety, siostry zakonne, które były kanclerzami kurii.
Wiem, że w Ameryce Łacińskiej zaangażowanie kobiet w życie Kościoła – poprzez akolitat (m.in. rozdawanie Komunii św.), lektorat czy posługę katechistki – jest dość powszechne. Czasami kobiety są także świadkami urzędowymi przy zawieraniu małżeństw.
Byłem proboszczem, ale jako franciszkanin uczestniczyłem też w zakonnych rekolekcjach. Prosiłem wówczas siostrę zakonną, by wieczorem zrobiła liturgię słowa, a następnie udzielała Komunii św. tym, którzy byli na celebracji. Nigdy nie zdarzyło się, żeby ktoś oponował.
Co ciekawe, na terenie Boliwii działa Zgromadzenie Misjonarek Jezusa Słowo i Ofiara, które zostało założone przez bp. Kaisera z Peru, a od 1982 roku jest zatwierdzone przez Stolicę Apostolską. Zadaniem tych sióstr jest iść tam, gdzie nie ma księdza. Biskup udziela im delegacji do udzielania chrztu, rozdawania Komunii św. Komunia jest konsekrowana raz lub dwa razy do roku, kiedy przyjeżdża ksiądz albo siostry jadą do bardzo oddalonej miejscowości, by tam kapłan konsekrował hostie. One je potem zabierają i rozdają ludziom, kiedy odwiedzają ich w wioskach, zwłaszcza w górach, prowadząc liturgię słowa (podobna do mszy św, ale bez konsekracji, z czytaniami, kazaniem, Komunią – od red.). Oprócz tego mogą pełnić funkcję oficjalnego świadka przy zawieraniu małżeństwa, czyli prowadzą liturgię tego sakramentu. Pamiętajmy, że to nie ksiądz udziela sakramentu małżeństwa, ale udzielają go sobie nawzajem małżonkowie. Kapłan jest jedynie oficjalnym świadkiem Kościoła. Choć w życiu codziennym kobieta jest często odarta z godności, to w Kościele jej rola jest bardzo ważna.
Niektórzy mówią, że dopuszczenie kobiet do posług, np. akolitatu czy lektoratu, albo też pozwolenie, by zajmowały stanowiska związane z władzą w Kościele doprowadzi do rewolucji liturgicznej czy też teologicznej. Miałby to być początek końca Kościoła.
Z mojej perspektywy i doświadczenia, które mam w Kościele w Boliwii nie jest to żadna rewolucja, ale normalne życie i funkcjonowanie Kościoła, parafii. Doskonale rozumiem papieża Franciszka, ponieważ on wychował się w tej rzeczywistości, w której ja teraz jestem. Dla niego udział kobiety w życiu parafii jest czymś zupełnie normalnym. Cieszymy się, że przez decyzję o dopuszczeniu kobiet do lektoratu czy akolitatu, czy udzielenie im posługi katechistki, ich obecność w Kościele zostaje dowartościowana, bo mają w posługach równe prawa z mężczyznami.
Dzięki Bogu kościoły w Boliwii są pełne. Dlatego ta pomoc kobiet jest bardzo cenna. Nie można bać się otwarcia Kościoła na kobiety. I one nie mają tylko sprzątać czy układać kwiaty. Oczywiście kobiety robią to bardzo dobrze, ale na tym ich rola nie może się kończyć. Często to kobieta ma więcej kompetencji, by np. poprowadzić kurs przedmałżeński. Ksiądz może wyjaśnić sam sakrament małżeństwa, ale o życiu małżeńskim nie może powiedzieć tak wiele jak kobieta, która od wielu lat doświadcza tego w całej rozciągłości, w radościach i w trudnościach.
Pojawiają się głosy, że uczestnictwo kobiet w posługach to krok w stronę święceń kapłańskich dla kobiet. Papieże, także papież Franciszek, powiedzieli, że ta sprawa jest zamknięta. Ale jeśli w przyszłości Duch Święty będzie chciał, żebyśmy powrócili do rozmowy na ten temat, to nas na to przygotuje. On potrafi otwierać serca i umysły.
Ameryka Łacińska to pobożność maryjna. Widzieliśmy nieraz zdjęcia z pięknych procesji maryjnych. Czy Ksiądz Biskup myśli, że tak rozwinięta maryjność może wynikać po części z tego dużego zaangażowania kobiet w życie Kościoła lub w drugą stronę – jest skutkiem tego zaangażowania?
Wydaje mi się, że kult maryjny w Ameryce Łacińskiej rozpoczął się wraz z pierwszą ewangelizacją. Maryja była przedstawiana jako matka, jako ta, która wychowała Jezusa. I tak samo prowadzi nas, strzeże i chroni. Na szerszą skalę zaczęło się to od Guadalupe. Stamtąd pobożność maryjna zaczęła się szybko rozprzestrzeniać. Dla Boliwijczyków, a zwłaszcza dla kobiet w Boliwii, Matka Boża jest tą, która je rozumie, która pomaga rozwiązywać problemy. To Jej powierzają pod opiekę swoje dzieci. Jeśli popatrzymy na Amerykę Południową, to w tej chwili każde państwo ma swoje narodowe sanktuarium maryjne, na przykład Brazylia to Matka Boża z Aparecidy, w Argentynie sanktuarium Matki Bożej w Luján, Wenezuela to Matka Boża z Coromoto, i tak dalej. Boliwia ma takie sanktuarium w miejscowości Copacabana nad jeziorem Titicaca. W Santa Cruz – Cotoca mamy sanktuarium maryjne pod wezwaniem Matki Bożej Niepokalanej.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |