Małżeństwo na misjach: Polacy nie doceniają tego, co mają
W ramach Poznańskiego Tygodnia Misyjnego we wtorek 26 października odbyło się spotkanie z Barbarą i Aleksandrem Szanieckimi, małżeństwem, które wiele lat spędziło na misjach w Tanzanii.
Szanieccy wyjechali do Tanzanii w 2007 r. Miejscem docelowym ich służby była parafia pw. św. Brygidy w Kowak – jedna z najstarszych w tym afrykańskim kraju.
– Gdy wyjeżdżaliśmy, biskup gnieźnieński Bogdan Wojtuś powiedział nam prorocze słowa, że przez swoją decyzję będziemy bardzo niewygodnymi świadkami dla ludzi – mówiła Pani Barbara. I rzeczywiście, ich decyzja często była nierozumiana przez bliskich, ale także przez niektórych ludzi Kościoła.
>>> Świeccy misjonarze znają Kościół z wielu stron
„Chałupka”
– Kiedyś spotkaliśmy Amerykanina, o. Jima Conarda, prowadzącego misje w Kowak w pobliżu Jeziora Wiktorii. Żyje w Afryce od ponad 60 lat. Od nas jest starszy o 20 lat. Siostra Marion, jedna z tych, u których wtedy u siebie pracowaliśmy, zaproponowała, żeby wziął nas do siebie. Nie był zbyt zadowolony z tego pomysłu, ale w końcu powiedział do nas: „Dzieciaki, mam taką jedną chałupkę. Możecie w niej zamieszkać, tylko musicie sami ją sobie wyremontować. No i nie stać mnie na to, żeby was utrzymywać”.
Wyremontowali ten domek, zrobili w nim łazienkę z prysznicem. Założyli nawet ogródek, z którego pochodziły sadzonki rozdawane przez panią Barbarę miejscowej ludności. Kobieta uczyła też przy okazji, jak uprawiać te rośliny. W soboty przychodziły kobiety i odbywała się nauka szycia czy szydełkowania.
Ludzie od wszystkiego
Tanzania jest jednym z najbiedniejszych krajów świata. – Pamiętam, że po przyjeździe uderzyła mnie myśl, że nie razi ich ten wszechobecny brud. Wiele dzieci miało grzybicę. Dziś potrafię już to sobie wytłumaczyć. Oni nie mają środków, by kupić jedzenie, więc tym bardziej nie mają za co kupić mydła – mówiła pani Barbara.
Pani Barbara Szaniecka z wykształcenia jest inżynierem budownictwa. W związku z tym na misjach swoje umiejętności wykorzystała do projektowania kaplic, szpitala i sali operacyjnej. Poza tym ma także talent malarski, więc ozdabiała kaplice i kościoły misyjne, malując wizerunki świętych, także tych afrykańskich.
Poza tym pomagała również przygotowywała opatrunki oraz pomagała w opiece nad zakażonymi HIV i chorymi na AIDS. – AIDS to wciąż poważny problem. Ludzie nie tyle umierają od samego zarażenia wirusem HIV, ale na tyle osłabia on odporność organizmu, że ludzie zaczynają chorować na wiele innych chorób i w końcu umierają – powiedziała pani Barbara.
Pan Aleksander z kolei pracował w szkole. – Mąż jest ekonomistą, dlatego był administratorem w szkole. Ale zajmował się tym, co akurat było potrzebne. Więc bywał także zaopatrzeniowcem, kierowcą czy księgowym – dodała pani Barbara.
>>> Przewodniczący Komisji KEP ds. Misji: misjonarze i misjonarki są jak Abraham
Polacy nie doceniają tego, co mają
– Dzięki Afryce odzwyczailiśmy się od komfortu, hedonizmu, konsumpcjonizmu. Polacy niestety często nie doceniają tego, co mają i ciągle narzekają. Afrykańczycy cieszą się nawet z drobiazgów. Są naprawdę ubodzy, a potrafią cieszyć się życiem, uśmiechać się z życzliwością – powiedziała pani Barbara.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |