z arch: elizabeth lam

Metoda małych kroków. ŚDM 2016 [MISYJNE DROGI]

To dziwne, ale do tej pory nie odczuwałam potrzeby spotkania się z papieżem. Teraz było inaczej. Nie mogło mnie zabraknąć w Krakowie. Zrozumiałam, że Bóg zmienia człowieka powoli.

W Hongkongu mieszka ponad siedem milionów ludzi. Większość to wyznawcy chińskich religii tradycyjnych lub po prostu ateiści. Katolicy są zdecydowaną mniejszością – stanowią niecałe 4%. Niełatwo w takich warunkach znaleźć siłę do poszukiwania Boga i budowania z Nim relacji. Jest to tym trudniejsze, że na mocy umowy chińsko-brytyjskiej zawartej w 1997 r. zostaliśmy przyłączeni do Chińskiej Republiki Ludowej, gdzie funkcjonują dwa Kościoły. Ten oficjalny i ukryty, na który mówicie: podziemny. Chiny zobowiązały się do pozostawienia władzom Hongkongu do 2047 r. dużej autonomii we wszystkich sprawach z wyjątkiem polityki zagranicznej i sił zbrojnych. Nie wiemy, co od tego czasu stanie się z naszym Kościołem. To sprawa przyszłości.

Od Polski dzieli nas ponad osiem tysięcy kilometrów. To przeszkoda, którą jednak zdecydowaliśmy się pokonać. Uzbieraliśmy grupę znajomych, pieniądze i licząc na umacniające spotkanie w gronie młodych, ruszyliśmy do kraju, w którym odsetek katolików jest największy na świecie.

arch. md

(Nie)wielkie gesty

W Polsce spotkałam tak wielu dobrych ludzi, że aż trudno to sobie wyobrazić. Pewnie sami nawet, jako Polacy, nie zdajecie sobie z tego sprawy. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że przypadkowi ludzie mogą częstować pielgrzymów przekąskami na przystanku lub służyć inną pomocą. Ogromną życzliwością wykazywali się nie tylko zwykli mieszkańcy, ale też policja i straż pożarna. Idąc 20 kilometrów do miejsca czuwania i Mszy św. posłania w Brzegach, mijaliśmy po drodze wiele kiosków z napojami – ich ceny były astronomiczne. Wiadomo, chciano na nas zarobić. Na ratunek przyszli nam właśnie strażacy i policjanci. Rozdawali butelkowaną wodę za darmo. Może to drobnostka, ale takie małe gesty bardzo utkwiły mi w pamięci i bardzo rzutują na moje postrzeganie Polski. Dowiedziałam się też, że w waszym kraju jest coś takiego jak Ochotnicza Straż Pożarna. To niesamowite, że ci ochotnicy nie biorą za pełną poświęcenia pracę ani grosza.

Kraj Samarytan

Nie spodziewałam się też, że niektórzy są w stanie zaprosić nas do siebie tylko po to, żebyśmy mogli skorzystać z łazienki. Nie wiedziałam, że są jeszcze miejsca na świecie, w których ludzie robią coś bezinteresownie. Polska to kraj, w którym wartości katolickie są na pierwszym planie. Pewnie uśmiechacie się czytając te słowa, bo jesteście tak przyzwyczajeni do tego stylu życia, że wydaje się wam czymś naturalnym. Obiła mi się o uszy historia, że Polacy są potomkami Samarytan. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale nie ma to znaczenia. Naprawdę jesteście dobrymi Samarytanami. Nie jest łatwo pielęgnować te wartości w tak chaotycznym dzisiejszym świecie, gdzie nie do końca wiemy, co jest dobre. Polska to dla mnie taki jasny punkt na mapie świata. Przed przyjazdem niewiele wiedziałam o waszym kraju. Okazja do spotkania z Franciszkiem zadziałała jednak jak magnes.

Nigdy nie byłam osobą, która czuła jakąś szczególna sympatię do papieży. Nie ciągnęło mnie do tego, żeby oglądać ich na żywo. Z całym szacunkiem, ale papież to dla mnie taki sam człowiek jak każdy inny. Na pewno wyróżniający się dobrocią, ale nic poza tym. Zastanawiałam się, dlaczego nagle pojawiła się we mnie tak ogromna chęć, żeby uczestniczyć w Światowych Dniach Młodzieży i zobaczyć Ojca Świętego chociaż z daleka.

Jak Zacheusz

Trochę kojarzy mi się to ze sceną z Ewangelii, w której Zacheusz tak bardzo chciał zobaczyć Jezusa, że wspiął się na drzewo. Nie wiem skąd, ale pojawił się we mnie taki sam zapał, żeby zobaczyć naszego nauczyciela. Biegałam więc po całym Campus Misericordiae, żeby znaleźć odpowiednie miejsce obserwacyjne, z którego ołtarz będzie dobrze widoczny. Nigdy nie miałem tak wielkiego pragnienia wzięcia udziału w Mszy św. Szybko dotarło do mnie, że nawet przy najlepszym ustawieniu papież będzie dla mnie widoczny tylko jako mała kropka na horyzoncie. Mimo że nie znam hiszpańskiego ani włoskiego, lubię słuchać papieża. Może właśnie dlatego chciałam tutaj być. Obserwuję Ojca Świętego na Instagramie i Twitterze – jego wpisy i filmiki są dla mnie bardzo inspirujące. Papież niewątpliwie ma szczególną charyzmę. Patrząc na jego twarz, widzę dla siebie pocieszenie i miłość. To chyba jedyna odpowiedź, dlaczego tak bardzo chciałam się tu znaleźć.

Kiedy po Światowych Dniach Młodzieży czekałam na samolot, przeglądając Internet znalazłam słowa Franciszka, które jeszcze bardziej podkreśliły przekaz tych dni: „miłosierdzie jest Boską postawą”. Wiele razy czytałam podobne słowa, ale te mnie bardzo dotknęły. Teraz wiem, że jeśli Bóg jest obecny w tym poranionym świecie, to właśnie pod postacią miłosierdzia, w biednych, wykluczonych i pogardzanych.

Pierwszy głęboki kontakt z Bogiem poczułam podczas Drogi Krzyżowej na oblackim spotkaniu młodych we Wrocławiu. To taki spacer z Chrystusem. Z udręczonym i poniżonym Chrystusem. Naszym jedynym wysiłkiem jest towarzyszenie Mu. W upalny i słoneczny dzień nie jest to łatwe i przyjemne, ale wiem, że warto. Kiedy miałam trzymać krzyż podczas jednej ze stacji, czułam się zaproszona do tego, żeby być jeszcze bliżej Jezusa. To piękne uczucie zostało jeszcze bardziej umocnione podczas adoracji. Patrząc na Eucharystię wiem, że mogę Bogu oddać wszystko – całą moją trudną przeszłość, słabości, samotność – a On przyjmie mnie taką, jaką jestem.

Banalne wnioski?

Dzięki tej długiej podróży uświadomiłam sobie moją tęsknotę za Bogiem. To zadziwiające, że musiałam pojechać na drugi koniec świata, żeby dojść do takich wniosków. Mam też jednak mniej oczywiste refleksje. Łatwo jest widzieć Boga w dobrych rzeczach, w dobrych okresach naszego życia. Wszystko idzie po naszej myśli, więc myślimy sobie: „jest dobrze – Bóg jest po mojej stronie”. Jednak sytuacja komplikuje się, kiedy dzieje się coś złego. Wtedy pojawiają się pytania i wątpliwości. Gdzie jest Bóg, kiedy cierpią niewinni ludzie, dzieci? – Są to pytania, na które, po ludzku mówiąc, nie mam odpowiedzi – powiedział papież Franciszek. – Możemy tylko patrzeć na Jezusa. Jego odpowiedź brzmi następująco: Bóg jest w nich, jest w tych, którzy cierpią. Jezus mocno identyfikuje się z każdym cierpiącym. On jest tak ściśle zjednoczony z nimi, że tworzy z nimi jakby „jedno ciało” – podsumował Ojciec Święty. Tylko ode mnie zależy, czy będę chciała rozpoznać Boga w drugim człowieku, zwłaszcza w tym, który jest samotny, chory, stary, czy niepełnosprawny.

z arch: centrum formacji niniwy

Coś się zmieniło

Nigdy nie byłam przebojowa. Rzadko wychodzę z towarzyskimi inicjatywami – jestem raczej nieśmiała. Światowe Dni Młodzieży dały mi jednak jakąś odwagę. Zawsze chowałam się za innymi, nie uzewnętrzniałam się, a przecież chodzi o to, żeby mieć odwagę bycia sobą. Spotkałam setki, jeśli nie tysiące rówieśników z całego świata – są aktywni, działają w swoich środowiskach. Ja tak nie potrafiłam. Miałam w sobie jakąś blokadę, ale w Krakowie i we Wrocławiu coś się zmieniło. Rozmawiałam z innymi bez wahania i z pewnością siebie.

Mówiąc pół żartem, pół serio, pojawiła się we mnie taka śmiałość, że mogłabym nawet prowadzić poranną modlitwę. Od dawna obiecywałam sobie, że będę pracować nad nieśmiałością. Myślałam, że będzie mnie to sporo kosztować. Okazało się, że spotkanie tylu wspaniałych młodych ludzi samo załatwiło sprawę. Wystarczyło trochę zaufania do Bożego miłosierdzia. Jak widać, to nie tak, że zrobiłam coś dobrego i dostałam od Boga prezent. Na miłosierdzie nie trzeba sobie zasłużyć – trzeba tylko chcieć się na nie otworzyć i chcieć stać się lepszym. Szczególnie nam, młodym nie może zabraknąć tej motywacji. Ojciec Święty mówił o tym podczas ceremonii otwarcia Światowych Dni Młodzieży. – Napełnia mnie bólem, gdy spotykam ludzi młodych, którzy zdają się być przedwczesnymi „emerytami”. Martwi mnie, gdy widzę ludzi młodych, którzy „rzucili ręcznik” przed rozpoczęciem walki.

Światowe Dni Młodzieży to niewątpliwie duże wydarzenie w skali globalnej. Trudno zapiąć wszystko na ostatni guzik, ale przy atmosferze wzajemnej życzliwości można zdziałać cuda. Jestem sceptycznie nastawiona do wielkich przemian po takich spotkaniach, ale wierzę, że w wielu ludziach coś się zmieni. Może nie od razu, bo Bóg najczęściej wybiera metodę małych kroków. Zawsze należy dać innym i samemu sobie czas na wprowadzenie w życiu większych zmian.

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze