#MisyjnyWtorek – Mongolia: doświadczenie młodego Kościoła
„Niewiele wiemy o Mongolii, a także o ewangelizacji w tym kraju. Trzeba spojrzeć w tamtą stronę, gdy mówimy o pierwszej ewangelizacji i o misjach ad gentes” – tak o misji w Mongolii mówią ks. Tomasz Atłas* i o. Luca Bovio IMC**. To już kolejny odcinek naszego cyklu #MisyjnyWtorek.
Ojciec Luca o misyjnej posłudze w Mongolii mówił podczas ostatniego zjazdu Papieskiej Unii Misyjnej na Jasnej Górze. Wystąpienie zatytułował tak: „Świadectwo młodego Kościoła – katolicy w Mongolii”. A to młody Kościół, bo niedawno skończył 25 lat. W całym kraju, który jest duży (powierzchnia jest sześć razy większa od Polski), żyje 12 razy mniej obywateli niż u nas (około 3 mln). Na tej wielkiej powierzchni mongolskich stepów funkcjonuje dziewięć parafii katolickich i jedna katedra. To było bardzo pracowite ćwierćwiecze dla misjonarzy w Mongolii. 26 lat temu nie było tam jeszcze ani jednego katolika – po prostu ani jeden Mongoł nie słyszał o Chrystusie!
Jaka religia jest tam dominującą? To buddyści, ale też wyznawcy religii tradycyjnych, szamanistycznych. Jest też bardzo niewielu prawosławnych. Kultura i tradycje przenikają wiele aktywności życia, ale także kultury dotyczącej śmierci. Coś dla naszej kultury nie do pomyślenia – nie ma miejsc pochówku. „W tych tradycyjnych rytach są miejsca, w których chowano zmarłych i tylko wyznawcy wiedzą, gdzie te miejsca są. Generalnie jednak ciało zmarłego jest zostawiane na stepie, nagie. Buddyjski mnich odwiedza je po kilku dniach od śmierci. Jeśli ciało zostało obgryzione, to znak, że zmarły musi jeszcze pokutować, przeżyć kolejne wcielenie na ziemi. Jeśli podziobane przez ptaki, to znak, że jest już wolny od tego, co ziemskie” – objaśnia tę specyfikę misjonarz.
>>> Miesiąc Misyjny na misyjne.pl
Kiedy zaczęły się misje w Mongolii?
Mongolia stała się terenem misyjnym dzięki Janowi Pawłowi II. „To na jego wyraźną prośbę do Mongolii skierowano pierwszych trzech misjonarzy. Przyjechali z Filipin” – mówi o. Bovio. Nie było łatwo: nie znali nikogo, nie znali ludzi w strukturach władz, administracji, języka, tradycji. Wynajęli mieszkanie w stolicy, tam nawiązywali pierwsze kontakty, uczyli się języka. A przede wszystkim modlili się za Mongolię i ludzi tam żyjących. To ta modlitwa była dobrym początkiem, silnym fundamentem.
Nigdy nie widziałem ludzi tak gorliwych i pobożnych, ale i tak skupionych w modlitwie jak oni (ks. Tomasz Atłas).
Jak jest dziś?
W liczbach wygląda to tak: 1300 katolików, osiem parafii, dwa lata temu wyświęcono pierwszego rodowitego kapłana, co roku 40–50 osób przyjmuje chrzest. Z polskiej perspektywy wydawać się może, że 1300 katolików to liczba mała, z perspektywy mongolskiej oznacza to dynamiczny rozwój wiary. Obecnie Mongolia czeka na nowego biskupa. Dotychczasowy, pochodzący z Filipin msgr Wenceslao Selga Padilla, bardzo szanowany w Mongolii, zmarł we wrześniu ubiegłego roku. To pierwszy i jak dotąd jedyny biskup Mongolii, pochodził z Filipin. Był jednym z trzech pierwszych misjonarzy wysłanych do Mongolii po nawiązaniu stosunków dyplomatycznych z Państwem Watykańskim w 1992 r. Należał do Zgromadzenia Niepokalanego Serca Maryi, któremu papież Jan Paweł II powierzył zadanie zorganizowania społeczności katolickiej w Mongolii.
Przerażający i ekscytujący pomysł papieża
„Pomysł utworzenia wspólnoty kościelnej od podstaw był dla mnie przerażający, łączył się z wieloma wyzwaniami, ale również wprawiał w ekscytację” – mówił w 2012 r. bp Padilla. W innym wywiadzie wspominał również, że pierwsze nabożeństwa odbywały się w pokojach hotelowych i wynajmowanych mieszkaniach. Padilla został wyniesiony do godności biskupiej w 2003 r. W tym samym roku objął również nowo wzniesioną katedrę Świętych Piotra i Pawła w Ułan Bator, zaprojektowaną tak, aby przypominała tradycyjną mongolską jurtę. Pierwszego duchownego pochodzącego z Mongolii wyświęcił dopiero w 2016 r.
Dialog z innymi religiami? Toczy się, choć łatwo nie jest. Misjonarze skupiają się przede wszystkim na ewangelizacji (która jest odgórnie ograniczana – o czym za chwilę). „Gdy mówimy o misjach w Afryce czy Ameryce, to Kościół jest już tam obecny. Obecny niekiedy silniej, niekiedy mniej, tu jednak cały czas zdarzają się regiony, w których w ogóle nie ma chrześcijan, gdzie ludzie nie poznali jeszcze Jezusa” – tłumaczą misjonarze i podkreślają, że najważniejsze, najbardziej pomocne są dwie kwestie: świadectwo życia (życia misjonarzy, innych katolików) i modlitwa wszystkich, którym misje leżą na sercu. Ksiądz Tomasz i o. Luca przywołują słowa, które w encyklice „Redemptoris Missio” napisał Jan Paweł II. Papież zwracał tam szczególną uwagę właśnie na postawę – postawę wiary, która w ewangelizacji na terenach misyjnych jest niezwykle ważna. O. Luca przypomina też misję św. Pawła, która z tymi słowami się łączy. Paweł, który powoływał pierwsze Kościoły, mówił o garstce ludzi, którzy „bardzo kochają Jezusa”.
Kult Bożego Miłosierdzia
„Ludzi, do Kościoła najbardziej przyciąga orędzie Bożego Miłosierdzia. Mieszkańcy Mongolii odczytują i widzą Boga nie jako kogoś dalekiego, ale jako kogoś kto jest bardzo blisko” – mówi o. Bovio. Kobieta, która nie jest jeszcze ochrzczona, na pytanie: „Dlaczego przychodzisz na mszę?” pokazała na krzyż i odpowiedziała: „Bo z nim czuję się tak dobrze”. Ojciec zachęca, by zastanowić się nad tym świadectwem: „czy i my możemy tak przedstawić naszą wiarę”? A wspominany kult Bożego Miłosierdzia jest wśród katolików – Mongołów bardzo żywy. W każdej parafii jest jurta, czyli namiot pokryty skórami lub wojłokiem, który używany jest przez ludy tureckie i właśnie mongolskie. To właśnie tam wierni odmawiają koronkę do Miłosierdzia Bożego. „Jest znana i często odmawiana” – mówi ks. Tomasz Atłas.
Ewangelizacja działa też przez docenianie kultury Kiedy misjonarz docenia kulturę, historię i tradycje kraju, w którym pracują to zupełnie inaczej zawiązują się i tworzą relacje międzyludzkie (o. Luca Bovio).
W mongolskim systemie
Kościół w Mongolii się rozwija, choć jego działanie jest mocno ograniczone. Spójrzmy na dwa uwarunkowania. Po pierwsze – zgodnie z przepisami wewnętrznymi co roku do Mongolii może przyjechać tylko ściśle określona liczba obcokrajowców. Określa ją tamtejsze Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. To dotyczy również misjonarzy. Te restrykcyjne przepisy mają – w zamyśle władz – ochronić kraj przed wpływem innych kultur. Jednak sam przyjazd to dopiero połowa sukcesu.
Druga kwestia to nadzór – polityczny, administracyjny. „Żeby Kościół mógł zacząć działalność inną niż charytatywna, czyli ewangelizacyjna, potrzebne jest utworzenie wspólnoty, parafii” – tłumaczy mongolskie warunki o. Luca. To minimum 10 osób, które zwracają się do władz lokalnych z prośbą o możliwość stworzenia parafii. Nie oznacza to jednak, że pod względem administracyjnym już wszystko gotowe. Gdy władze się zgodzą (a niekiedy to dość uznaniowa decyzja, nie zawsze oparta na obiektywnych zasadach), to ksiądz czy siostra po roku działalności (po każdym roku) przygotowuje raport. Nie jest to tylko formalność. Dokument taki jest odczytywany publicznie, a burmistrz z radą debatują na temat jego zapisów i albo go akceptują, albo mówią: „my już pani/panu dziękujemy”. Na szczęście do tej pory takie raporty przyjmowano pozytywnie, jednak ryzyko i taki administracyjny nadzór nie sprzyja pogłębianiu wolności religijnej.
„To coś w rodzaju przesłuchania. Nie jest miło czekać na odpowiedź, a wydanie pozwolenia jest uwarunkowane głosowaniem, którego pozytywny dla misjonarzy wynik często wisi na włosku” – mówi misjonarz. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku edukacji. W przedszkolu prowadzonym przez misjonarze nie można mówić wprost o wierze, o Jezusie. Można mówić o pomocy, w duchu charytatywnym, ale to wszystko, na co mogą pozwolić sobie misjonarze i misjonarki. Ich praca z dziećmi najczęściej polega na „pracach domowych”, duchowni zajmują się dziećmi po szkole. O Bogu mogą mówić dopiero wtedy, gdy ze strony małego Mongoła pada pytanie o to. Takie jest prawo.
Specyficzna cecha katolików
Mongołowie to ludzie – jak generalnie wszyscy w środkowej Azji – dość nieufni, trzymający ludzi na dystans, potrzebujący czasu, by przed kimś się otworzyć. Na tym tle katolicy są inni, bo wspólnota wiary otwiera ich na drugiego człowieka. Czymś, co może pomóc zrozumieć nam ten kraj, jest historia – Mongolia doświadczyła systemu komunistycznego. To między innymi dlatego wielu obywateli tego kraju zna język rosyjski, a część tych, która szuka duchowości poza buddyzmem kieruje się w stronę prawosławia. Ważna jest też modlitwa ludzi spoza kraju, czyli to, o co tak często apelują misjonarze. O. Bovio przywołał świadectwo kobiety: „Najpierw poznałam protestantów, od nich pierwszy raz usłyszałam o Chrystusie. Czegoś mi jednak brakowało i to była Eucharystia – możliwość spotkania Boga w Eucharystii. Jestem przekonana, że to, że spotkałam Jezusa w Eucharystii, to zasługa modlitwy katolików w innych krajach”. „Gdy się modlimy to nie tylko gest wsparcia polskich misjonarzy, budzenie misyjności w Polsce, ale to służenie misyjności Kościoła na całym świecie” – przekonuje ks. Atłas. Misyjność – dodajmy – o którą Franciszek prosi i o którą tak zabiega.
Więcej zwierząt niż ludzi. Temperatury? Bywa ciężko, szału nie ma
Część północna to głównie rzeki, jeziora, zieleń, południa to pustynie. Stolica – Ułan Bator – to najzimniejsza stolica na świecie – panują tu mrozy do –49oC, latem temperatura wzrasta średnio do 16 stopni powyżej zera. „Szału więc nie ma” – śmieją się misjonarze. W stolicy mieszka połowa wszystkich obywateli (około 1,5 mln). W porównaniu z 3 mln obywateli wrażenie robi za to liczba zwierząt – jest ich 60 mln! Nic więc dziwnego, że najczęściej wykonywany zawód to pasterz, rolnik. Wielu Mongołów zajmują się wypasem koni i kóz, z tego żyją. W regionach szczególnie pustynnych nie ma po prostu warunków do tego, by rosły warzywa i owoce. Od października do końca kwietnia jest mroźnie. Ciekawe są zainteresowania Mongołów, np. sporty narodowe to jeździectwo i walka sumo.
*ks. prał. Tomasz Atłas – dyrektor krajowy Papieskich Dzieł Misyjnych w Polsce
** o. Luca Bovio – sekretarz krajowy Papieskiej Unii Misyjnej, IMC – zakon Misjonarzy Matki Bożej Pocieszenia Consolata
O misjonarzach pracujących na mongolskich stepach pamiętajmy w naszych modlitwach. By mogli robić to swobodnie, z poszanowaniem wolności religijnej, a owoce ich misji ewangelizacyjnej przynosiły wzrost i pogłębienie wiary mieszkańców tego kraju dalekiej Azji. To kraj i ludzie, którzy pracy i posługi misjonarzy bardzo potrzebują.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |