Fot. RAFAŁ CHILIMONIUK OMI

Nie jest łatwo spotkać się „u studni” [MISYJNE DROGI]

Dlaczego? Wymienię tylko kilka powodów. Najpierw studnia musi w ogóle powstać. Ktoś musi dać pozwolenie na wyko- panie jej na swoim terenie. I tu już zaczynają się schody: podania, pieczątki, papiery, urzędy… Zanim zdobędzie się pozwolenie, trzeba przejść przez zasieki administracji, która bywa nieraz skorumpowana. 

Jezus spotkał się z Samarytanką przy studni Jakubowej. Syn Boży, który jest źródłem miłości i życia prosi człowieka, grzeszną 

kobietę: „Daj mi pić!”. W tym spotkaniu z Jezusem wydarzyło się cos wielkiego, bo oto role wnet się odwróciły i kobieta prosi: „Panie daj mi tę wodę, abym więcej nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać”. Co tam się wtedy wydarzyło? Kobieta otrzymała dar wiary, bezinteresownie dostała od Jezusa łaskę. Tylko Jezus może zaspokoić głębokie pragnienie wpisane w człowieka. Jest to pragnienie miłości, która nas uzdrawia, ocala i zbawia. Rozpoznać w sobie to pragnienie i porzucić iluzje, że jakaś wartość stworzona może je zaspokoić, jest zaiste łaską. Jest darem. „O gdybyś znała dar Boży” – powiedział Jezus do Samarytanki. Dzisiaj mówi to samo i nam w Azji. 

Ludzie umierają z pragnienia przy źródłach 

Nie jest łatwo spotkać się u studni także z powodu egoizmu – każdy chce mieć studnię dla siebie. Niektórzy przewidują, że trzecia wojna światowa będzie się toczyć już nie o dostęp do źródeł ropy naftowej, ale o dostęp do pitnej wody. Chodzi przede wszystkim o duchowy wymiar ludzkiego pragnienia i związane z tym dramaty. 

Wyraził to przejmująco jeden z metafizycznych poetów angielskich, pytając się wprost w jednym ze swych poematów: „Dlaczego ludzie umierają z pragnienia przy źródłach?”. Nie wystarczy posiadać lekarstwo, trzeba je jeszcze użyć, zastosować. Nie wystarczy, że tryska woda ze źródła: trzeba jeszcze je odnaleźć. Źródło często jest w górach, wiec trzeba się wspinać, trzeba zdobyć się na wysiłek. Trzeba podejść blisko, schylić się nad nim, uklęknąć przy nim – i pić! 

Niewolnicy „śmiecia” 

Każdy człowiek, oprócz pragnienia fizycznego, nosi w sobie pragnienie Boga, pragnienie nieskończonej miłości. Szukamy duchowego źródła, które może je ugasić. To nie jest takie proste! 

Łatwo się zniechęcić. Nie zawsze i nie każdemu udaje się dojść do źródła „żywej wody”. W drodze ku niemu można napotkać różne pokusy, kałuże i zrezygnować z dalszej drogi. Wielu daje się skusić i zaspokaja swe pragnienie brudną wodą z kałuż! Czasem ta woda jest zatruta. Wanda Półtawska nazywa takich ludzi niewolnikami „śmiecia”. 

Co kilka miesięcy jako dyplomata Stolicy Świętej biorę udział w przejmującej ceremonii spalania narkotyków przechwyconych przez celników na granicach Turkmenistanu. Tony haszyszu, marihuany czy innych środków odurzających na naszych oczach są wrzucane do rozpalonego do 800 stopni Celsjusza pieca. Nad piecem unoszą się kłęby czarnego dymu. 

Andrzej Madej OMI. Od 1997 roku żyje w Turkmenistanie Fot. ANDRZEJ KERNER/GOŚĆ NIEDZIELNY

Jezus jedynym Zbawicielem ludzi 

Azja jest ziemią, na której spotyka się ze sobą wiele kultur i religii. Niektóre z nich liczą sobie wiele tysięcy lat. Na tym kontynencie splatają się ze sobą filozofia z religią, ascetyka z obrzędami religijnymi. W Azji jest wiele źródeł oraz studni, przy których spotykają się mędrcy i naukowcy, mistycy i humaniści. Tędy prowadził od wieków Jedwabny Szlak. Pamiętam dyskusje w małych grupach podczas Synodu Biskupów dla Azji w 1998 roku w Watykanie. Oczekiwano, że papież nie podkreśli w posynodalnej adhortacji tego, że Jezus Chrystus jest jedynym Zbawicielem. Według wielu byłaby to przeszkoda w dialogu z Azjatami, którzy mają tak bogate, sięgające tysiącleci doświadczenie tajemnicy życia. W 1999 roku św. Jan Paweł II podpisał w katedrze w New Delhi na naszych oczach oczekiwaną adhortację. Pontyfik potwierdził w niej absolutną prawdę chrześcijaństwa, że Jezus Chrystus jest jedynym Zbawicielem wszystkich ludzi. Papież z Polski nie bał się, że prawda przeszkodzi dialogowi międzyreligijnemu. 

„Nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka” 

Powyższe słowa powiedziała Samarytanka do Chrystusa, gdy On obiecał jej dać do picia „wodę żywą”. Czerpak – czyż nie jest nim Kościół? Ów „święty Kościół grzesznych ludzi”. Liczy dwa tysiące lat. Jest stróżem tradycji. Przechowuje skarb nad skarbami. Bywa pokryty kurzem i patyną czasu. Czy spragniony wody pielgrzym, przemierzający pustynię, któremu grozi śmierć z pragnienia, napotykając bijące źródło „żywej wody”, zrezygnuje z jej picia, dlatego tylko, że nie spodoba mu się czerpak albo jest on słaby i brzydki od grzechu? Głęboka zaiste jest studnia Bożej miłości. Możemy z niej pić za darmo żywą wodę, gdyż jej źródło obficie tryska w Kościele. Żyjący w nim Chrystus ratuje wierzących od śmierci. Tylko On daje ludziom życie wieczne. 

Wybija godzina Azji 

Jestem uczniem Chrystusa, misjonarzem oblatem. Piję żywą wodę ze źródła Chrystusa. To źródło pokazali mi ludzie prości, moi rodzice, zwykli księża, nasi sąsiedzi ze wsi. Prababcia Franciszka nauczyła mnie, kilkuletniego chłopczyka, na pamięć modlitwy: „Wierzę w Ciebie Boże żywy”. Odmawiała tę modlitwę z wiarą, jakiej już nigdy w życiu nie spotkałem więcej u nikogo. Skoro mnie bezinteresownie pokazano drogę do źródła żywej wody, to i ja czuję się przynaglony, aby dawać świadectwo wobec spragnionych i wskazywać im drogę do najczystszego źródła. 

Kościół mnie posłał do Azji. Niecałe 3% mieszkańców tego kontynentu przyjęło Chrystusa. Reszta z różnych powodów nie pije jeszcze ze źródła zbawienia. Wielu wyznaje inne religie. Odżywają religijne fundamentalizmy, ideologie, w niektórych krajach nawet oficjalnie propagowany jest ateizm. Nie jest więc łatwo wskazywać Azjatom drogę do jedynego Zbawiciela świata, czyli do Jezusa Chrystusa. 

Kilka znaków nadziei 

Rozpoczął się 26. rok naszej ewangelizacji nad brzegiem pustyni KaraKum, która zajmuje ponad 70% powierzchni Turkmenistanu. Pije- my wodę ze studni tej ziemi. Jako oblaci mamy też misje w innych 13 krajach Azji. Chrześcijaństwo powoli zapuszcza tu korzenie i rośnie. Miałem możliwość odwiedzenia kilka naszych misji – jako rekolekcjonista lub uczestnik różnorakich spotkań. To także były spotkania „u studni”. Na azjatyckiej ziemi Chrystus staje się źródłem miłości i życia dla wielu ludzi. 

W Wietnamie w postulacie, nowicjacie i w seminarium piętrowe łóż- ka. Obfitość powołań. Sri Lanka. Na ulicy w Dżafnie obrazek miłosiernego Jezusa wetknięty za szybę nad kierownicą motoru. Malezja.

Las czerwonych neonowych krzyży na budynkach, w czasie lądowania samolotu nocą w Seulu. Pakistan muzułmański, lotnisko w Lahore. Ktoś mi proponuje: „Proszę nie czekać, lecz podejść z paszportem poza kolejką”. Bangladesz: niepojęte zaufanie rodziców i państwa do szkół o profilu katolickim. Indie, New Delhi, 1999 rok. Narodowe Święto Światła. Papież Jan Paweł II głosi na stadionie Chrystusa, Światłość Świata. Filipiny. W Cagayan De Oro rekolekcje dla czcicieli miłosierdzia Bożego. Ponad 20-metrowa statua miłosiernego Jezusa, której blade i czerwone promienie widać z pobliskich autostrad, a nawet z przybrzeżnych wysp i z okrętów na morzu. 

Ufajmy, że jest wiele innych jeszcze studni, przy których toczy się życie Azjatów. Wychodzi im dziś na spotka- nie Jezus i spotyka ich tak samo, jak kiedyś w południe spotkał spragnioną Samarytankę. 

>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze