Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Od ponad stu lat pomagają porzuconym starszym kobietom [REPORTAŻ]

– Odczuwam głęboki smutek, ponieważ wychowałam tyle dzieci, a one mnie opuściły – mówi jedna z rezydentek Asilo de Ancianos Desamparados Maria Auxiliadora – przytułku dla porzuconych starszych kobiet. Od ponad 100 lat w Mexicaltzingo w Guadalajarze siostry klaryski od Najświętszego Serca Pana Jezusa przygarniają je i zapewniają nie tylko opiekę, ale stają się tez dla nich rodziną.

Meksyk jest krajem, w którym więzi rodzinne są bardzo mocne. Nigdzie świat jednak nie jest idealny pod tym względem. Natomiast fakt zostawiania członków rodziny w domu starców nadal budzi pewną społeczną niechęć – w przeciwieństwie do niektórych krajów europejskich, gdzie stało się to standardem. Nie należy jednakże osądzać wszystkich jedną miarą. Wielu powodów stojących za taką decyzją nie znamy. Do domu prowadzonego przez siostry klaryski od Najświętszego Serca Pana Jezusa jego mieszkanki trafiły po różnorodnych historiach życia. Obecnie mieszka tutaj 65 pensjonariuszek, którymi zajmują się trzy siostry zakonne i grupa wolontariuszy. Jest to miejsce położone dość blisko historycznego centrum. Autobusem da się tam dotrzeć w około pól godziny. Dom istnieje już od ponad 100 lat, ale nikt nie zna jego dokładnej historii. Wiadomo tylko, że przybyły wówczas zakonnice, które postanowiły się zająć samotnymi ludźmi w podeszłym wieku – i że trwa to do dzisiaj. Odkryłem to miejsce przez przypadek, umawiając się na inne tematy w okolicy.

>>> Włochy: seniorzy- rekordziści grają od sześciu lat codziennie w karty

Loteria bawi wszystkich

Trafiłem akurat na porę rekreacji, kiedy mieszkanki przytułku grały właśnie z wolontariuszami w loterię – słynną w Meksyku grę polegającą na szybkim zdejmowaniu pionków z planszy, gdy usłyszy się odpowiednie słowo. Plansze są różne, a wyrazy podaje się szybko, więc nie jest to wcale takie proste! Zwyciężczynie nagrodzono oklaskami.

Seniorki godnymi przeciwniczkami w meksykańskiej loterii/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Miejsce to jest przestronne. Niedaleko wejścia znajduje się sporych rozmiarów patio, na którym ustawiono stoły, krzesła, jest trochę zieleni. W głębi ośrodka znajduje się niemała kaplica, w której codziennie odmawiany jest różaniec, a w niedzielę przychodzi ksiądz, by odprawiać mszę świętą dla domowników. Niektóre z mieszkających tu kobiet tryskają energią i są radosne, inne mają wypisany na twarzy smutek. Spotykają się tutaj bardzo różnorodne historie życiowe.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

– Większość naszych podopiecznych to starsze kobiety, które naprawdę nie mają nikogo – zaznacza s. Concepción Virgen Bracamonte, dyrektorka domu. – Niektóre z nich zostały porzucone przez bliskich. Pewnego razu jedna z nich żaliła mi się: „Czuję głęboki smutek, ponieważ wychowałam tyle dzieci, a one mnie opuściły, nikt o mnie nie pamięta”. Inne z kolei nigdy nie wyszły za mąż, więc rzeczywiście nie mają nikogo – ani męża, ani dzieci, które mogłyby się nimi zaopiekować na starość – mówi zakonnica. Podczas mojej obecności przychodzi kilku odwiedzających. To wielka radość dla tych pań.

S. Concepción Virgen Bracamonte/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Potrzeba wspólnoty

S. Concepción przybyła do tego domu zaledwie 15 dni wcześniej. Poprzednio pracowała z dziećmi. – Jestem zakonnicą już od 54 lat. Kiedy Bóg daje powołanie, czas leci tak szybko, jakbym zaczęła tę misję wczoraj. Tutaj jestem od 15 dni i jestem szczęśliwa, ponieważ od lat 70. zawsze pracowałam z dziećmi. Niedawno więc dopiero wysłali mnie do pracy z dziećmi starszymi – śmieje się siostra. – Różnica jest taka, że wcześniej pracowałam z małymi dziećmi, którym pomagamy dojrzewać i formować się. Starsze osoby już są uformowane. To drzewo już wyrosło i jest mocno zakorzenione. Pracujemy więc z różnymi już ukształtowanymi osobowościami, z całym bagażem doświadczeń, które te kobiety mają, z odmiennymi sposobami bycia. Ważne jest, żeby w tej różnorodności tworzyć jedność i wspólnotę – wyjaśnia zakonnica.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

W czasie modlitwy przed posiłkiem s. Concepción przypomina, że wszyscy są tutaj wspólnotą, tworzą rodzinę. – Proszę, żeby nie brakowało między nimi szacunku do siebie nawzajem, tolerancji wobec wzajemnych różnic. Nie brakuje bowiem takich, które są dość agresywne. Mówię jednak, że jeśli chcą być tutaj, muszą respektować drugiego oraz przestrzegać reguł. Prosimy więc mieszkanki o te dwie rzeczy – szacunek i posłuszeństwo wobec naszych zasad. Ważna jest tolerancja, ponieważ żadna z nas nie jest identyczna – podkreśla dyrektorka ośrodka.

Wolontariusze

Siostrom pomagają młodzi wolontariusze. Część z nich uczy się w Insituto Nórdico Universitario i tutaj wypełniają swoje praktyki jako rehabilitanci. Jednocześnie jednak spędzają z nimi czas wolny. To wolontariuszy z tej szkoły spotkałem podczas gry w loterię. Andrea, Daniela i Andrés. Wszyscy traktują swoje obowiązki i przyszłą pracę nie tylko jako zwykłą pracę, ale jako powołanie. Daniela stwierdziła wprost, że opieka nad ludźmi starszymi to jej powołanie (vocación). – Ja wybrałam to miejsce na moje praktyki i wolontariat. Pomagać starszym to moje powołanie – przyznaje dziewczyna.

Andrea, Daniela i Andrés/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

– Niektórym trzeba pomóc ćwiczyć mięśnie, żeby były sprawne, na przykład ściskając piłeczkę w ręku. Dzięki temu trenujemy dłonie. Te kobiety potrzebują też czuć, że mają towarzystwo, że nie są same – towarzyszymy im w rekreacji, rozmawiamy z nimi. Mam wrażenie, że to dla nich bardzo ważne – mówi Andrea, która przychodzi pomagać od trzech tygodni. Z kolei Andrés jest tutaj od tygodnia. Jego pragnienie pomocy chorym i starszym wynika z rodzinnej historii. – Moja rodzina cierpi na wiele chorób z powodu ciężkiej pracy, więc chciałbym także im pomagać, choćby przez rehabilitację, ale także innym, którzy cierpią z powodu takich chorób. Bóg wysyła nas, abyśmy pomagali – zaznacza chłopak.

Ofiarowanie czasu to niedoceniany akt miłości

Szczęśliwie miejsce to może liczyć na bardzo hojnych i otwartych donatorów. Wszystkie podstawowe potrzeby są zaspokojone. Jak jednak zaznacza dyrektorka ośrodka, najważniejsze zawsze jest wsparcie rodziny. – Pytam się czasem rodzin naszych podopiecznych, czemu nie chcą spędzić ostatnich dni z bliska osobą, opiekować się nią w domu. Czasem po prostu ją tutaj zostawiają. Przypominam im wówczas, że Bóg je kocha i dlatego przyprowadził je do tego ośrodka. Tutaj mają wszystko, co potrzebne. Mamy wspaniałych dobroczyńców. Pamiętam, jak pewnego dnia zabrakło mleka. Zadzwoniłam do jednego z nich i od razu pojechał, by nam je kupić i przywieźć – stwierdza zakonnica.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Mieszkanki domu najbardziej cieszą się na niedzielne obiady. Donatorzy bowiem stawiają każdej z osobna ich ulubione potrawy z różnych restauracji. Ostatecznie najważniejsze jest wspomniane na początku towarzyszenie, zwłaszcza w trudnościach, które czasami przeżywają. Mieszkanki chętnie ze mną rozmawiały. Maria Antonina pochodzi z Veracruz, a część życia spędziła we Francji. Widać, że wielką radość sprawia jej możliwość podzielenia się z kimś swoim życiem. Doświadczam po raz kolejny, że ofiarowanie czasu drugiemu człowiekowi to bardzo ważny akt miłości. Nie doceniamy cierpliwego słuchania, które nie tylko jest okraszone udawanym zainteresowaniem, ale też prawdziwie uwewnętrznionym.

Maria Antonina/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Towarzyszyć trzeba też tym starszym osobom, którzy bywają trudni. A niektóre z mieszkanek są takie z powodu różnorakich problemów psychicznych. Widziałem sam kłótnię dwóch z nich. Potrzeba wiele cierpliwości, by czasem uspokoić sytuację i dowiedzieć się, skąd wziął się cały konflikt. Drugim aspektem są niełatwe zdarzenia z przeszłości, które nie dają im spokoju.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

– Niektóre z nich wspominają przeszłość, żałując wielu rzeczy. Wracają do swojej przeszłości, nawet w bardzo realny sposób. Niedawno jedna z nich nie chciała iść na obiad, bo twierdziła, że jest w pracy i czeka na swojego szefa – opowiada s. Concepción. Sam nie wiem, jak traumatyczna musiała być ta praca. Wiem tylko, że już dzisiaj pracujemy na naszą starość. Już teraz też wielu starszych ludzi czeka na naszą obecność. Warto pomyśleć o naszych babciach, dziadkach czy może rodzicach w podeszłym już wieku – nie tylko w Dzień Babci i Dziadka czy w święta, ale zaskoczyć ich wizytą w zwykły dzień. Dla nich na pewno to będzie bardzo miła niespodzianka.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze