Foto: Aleksandra Wiśniewska

Ogorzałe twarze dzieci Himalajów [MISYJNE DROGI]

Nepal. Ich historie są dramatyczne, ale na szczęście kończą się zazwyczaj dobrze. Pomoc znajdują na misji, tu znajdują bezpieczeństwo, radość i miłość.

Ojciec odszedł od rodziny, kiedy Drasnda był jeszcze mały. Lubi chodzić po ulicach Katmandu. Jest już nastolatkiem. Jednak czasem wraca do nas utytłany w błocie. Włóczy się z kolegami, czasem gra z nimi w piłkę. Bywa uśmiechnięty. Matka porzuciła go z rozpaczy i braku możliwości utrzymania chłopca. Został pod opieką rodziny wujostwa i naszej, misyjnej. Największym marzeniem była miłość jego matki. To los wielu nepalskich dzieci. Jednak po latach marzenie chłopca spełniło się – mama zaczęła go regularnie odwiedzać, dając mu zapomnianą miłość i macierzyństwo. Opieka tak wielu osób i instytucji w dzieciństwie wykształciła u niego szacunek do wszystkiego i wszystkich. Z wielką odpowiedzialnością podchodzi do tego, co zostało mu powierzone. Czasami trudno zrozumieć, że dzieci spotykają się z tak trudnymi problemami życiowymi. Takie sytuacje się jednak zdarzają. Niezbędne jest wtedy wsparcie z zewnątrz. Pomoc ludzi i instytucji może pomóc takiemu dziecku w pokierowaniu życia na właściwe tory.

Nie tylko szkoła

Program „Misja Szkoła” w Nepalu był możliwy dzięki szczodrości ofiarodawców – rodzin i osób prywatnych, które wyraziły wolę pomocy dzieciom w potrzebie. Program działa od kilku lat i pomaga kilkunastu dzieciom. Nie jest to tylko opłata za szkołę. Po trzęsieniu ziemi dwa lata temu misja pomogła w formie tzw. Kids Medical Camp w dolinie Katmandu. Rozdawaliśmy żywność, ubrania, namioty i koce. W tym roku zimą dożywialiśmy dzieci. Nasza obecność jest dużym wsparciem dla lokalnej ludności i daje realną szansą na zmianę życia dzieci i ich rodzin w przyszłości.

Na misji

Dzieci przychodzą na misję codziennie rano i po południu. Mają różne zajęcia, w tym muzyczne, a także regularne korepetycje. Widzę ich uśmiechnięte twarze każdego dnia. Ogorzałe twarze smagane himalajskim wysokogórskim słońcem i wiatrem. Na misji codziennie wydawane są dwa ciepłe posiłki. Dzieci w miarę potrzeb otrzymują ubranka i przybory szkolne. Mają też zapewnioną opiekę medyczną.

Foto: Aleksandra Wiśniewska

Dać szansę

Programem objęte są dzieci w wieku od pierwszego do piętnastego roku życia. Naszym zobowiązaniem w stosunku do dzieci jest niesienie im pomocy do czasu ukończenia szkoły podstawowej. Mamy nadzieję, że uda nam się zapewnić im, w zależności od predyspozycji, wykształcenie zawodowe. W Nepalu sytuacja półsierot, dzieci biednych czy pochodzących z najniższych kast (gdzie nieregularny dochód na wieloosobową rodzinę nie przekracza 200–300 zł na miesiąc) jest ekstremalnie trudna. Podstawowe szkoły rządowe oficjalnie są bezpłatne, lecz w praktyce trzeba kupić książki, wyprawkę szkolną, mundurek. Wielu rodzin na to nie stać. Ponad 50% mieszkańców Nepalu nie ma żadnego wykształcenia i nie ma szans na zmianę sposobu życia, które – zdarza się – powiela biedę przodków.

Nasza motywacja

Motywację do pracy daje nam świadomość, że dzięki nam dzieci są szczęśliwsze, ubrane, uśmiechnięte i mają szansę na ukończenie szkoły. Wiemy, że swoim zaangażowaniem i niesieniem pomocy prawdziwie zmieniamy życie dzieci i ich rodzin. W wielu przypadkach ratujemy je od przedwczesnej śmierci, dajemy nadzieję na lepsze jutro, a także przyszłość bez bólu biedy i niemożności prowadzenia dobrego, normalnego życia. Rasu i Sabi to rodzeństwo przyprowadzone po śmierci młodego ojca, jedynego żywiciela rodziny. Są bardzo żywe. Właśnie widzę je rysujące kolejny kolorowy obrazek w naszej kuchni. Sytuacja maluchów po śmierci taty zmieniła się drastycznie. Mimo że rodzina była biedna, ojciec nosił ciężary na budowach, a czasem towarzyszył wyprawom himalaistów i przynosił dniówkę do domu. To zapewniało wyżywienie i szkołę dzieciom. Po jego śmierci wszystko się zmieniło. Kobiety w Nepalu w większości nie pracują. Opiekują się domem i dziećmi. Po stracie męża ich sytuacja jest w wielu przypadkach drastycznie trudna. Niektóre idą do pracy na roli, czasami zatrudniają się też jako nosicielki ciężarów na budowach. Praca ta jest jednak bardzo nisko płatna, niestała. Potrzeba też do niej zdrowia i siły. Dzieci po śmierci taty przepisane zostały z prywatnej szkoły o dobrym standardzie do szkoły rządowej (bardzo niski standard) i przyjęte na misję. Obecnie opiekujemy się dwójką rodzeństwa.

Cisi bohaterowie

Fubur to dziecko czteroletnie przyprowadzone na misję, z dużą niedowagą – odratowany dzięki pomocy dożywiania i paczek z witaminami z Polski. Drasanda, Sabin, Rasu, chłopcy którym umarli ojcowie nie dożywając 40 lat z biedy, to nasza smutna codzienność. W tym miejscu warto nadmienić, że specjalistyczna opieka medyczna w Nepalu jest odpłatna. Nie ma opieki społecznej czy socjalnej. Osoby w potrzebie, w tym dzieci, zdane są więc na swój los. Los przepełniony cierpieniem. Chyba że spotkają na swojej drodze kogoś, kto o nich usłyszy i realnie udzieli im pomocy. Takie wsparcie w oczach tych, którzy je otrzymali, traktowane jest jak bohaterstwo. I rzeczywiście każdy akt dobrej woli trzeba traktować z najwyższym uznaniem i szacunkiem. Tutaj każda forma pomocy może uratować, a na pewno zmienić czyjeś życie.

Foto: Aleksandra Wiśniewska

Za pieniądze

Poziom edukacji w Nepalu jest bardzo niski. Szkoły rządowe to – jak mawiają miejscowi – „time pass” (aby czas upłynął): nie mają realnego przełożenia na zmianę życia dziecka, a nabyta wiedza nie ma dużej wartości. Warto tutaj dodać, że dzieci bez zewnętrznego wsparcia powielają życia swoich rodziców czy opiekunów. Jeżeli jest to życie w ubóstwie – takim też będzie dla dziecka, jeżeli nie wydarzy się cud, jakim jest dla wielu naszych podopiecznych przyjęcie na misję i otrzymanie środków na edukację. Prywatne szkoły podstawowe w Nepalu mają dobry poziom, są one jednak płatne. Również odpłatne są szkoły ponadpodstawowe, a także uczelnie wyższe. To duże kwoty, nierealne dla większości nepalskich rodzin. To jeden z czynników, który powoduje, że kraj jest biedny. Średnia wieku to około 40–50 lat, a odsetek śmiertelności dzieci jest bardzo wysoki. Brak wykształcenia i bieda powodują niedożywienie, brak higieny, różnego rodzaju zapaści mentalne, ekstremalnie niskiej jakości życie w porównaniu z tym, jakie prowadzimy na Zachodzie.

Foto: Aleksandra Wiśniewska

Dobre dzieci

W Europie nie wyobrażamy sobie sytuacji, kiedy człowiek umiera w wieku 40 lat, osierocając dzieci, bo nie miał pieniędzy na opłacenie pomocy medycznej czy leków. Na naszej misji mamy kilkoro dzieci takich właśnie rodziców – ojców, którzy odeszli młodo, pozostawiając matkę z kilkorgiem dzieci bez środków do życia. Dzieci na naszej misji uczą się przede wszystkim bycia dobrym dzieckiem, a w przyszłości dobrym dorosłym człowiekiem, otwartym na pomoc drugiemu. Widzącym potrzeby bliskich, kolegów i sąsiadów, zawsze gotowym do pomocy – i realnie pomagającym jakkolwiek można. Uczą się również dzielenia wszystkim, co mają. Dzieci mają tu kilkoro nauczycieli dbających o ich prawidłowy rozwój, ale przede wszystkim o ukształtowanie postawy dobrego i prawego człowieka. Jesteśmy pewni, że w przyszłości dzięki otrzymanej edukacji i wpojonym wartościom będą przekazywały otrzymaną dobroć serca swoich opiekunów z Polski innym w potrzebie. Sabin to chłopiec z niepracującą mamą, bez wykształcenia. Chłopcu dano szansę przyjmując na naszą misję, i okazał się wyjątkowo zdolny. Mamy nadzieję że przy kontynuacji wsparcia otrzyma dobre wykształcenie i z czasem będzie w stanie założyć rodzinę i podjąć dobrą pracę, nie powielając ubóstwa z domu.

Po trzęsieniu ziemi w Nepalu dwa lata temu sytuacja wielu biednych rodzin przybrała oblicze horroru: stracili domy, miejsca pracy, możliwości związane z normalnym życiem. W tym czasie misja przyjęła kilkoro dzieci dzięki pomocy „rodziców adopcyjnych” z Polski. Są one z nami do dziś. Szczęściem jest widzieć codziennie roześmiane buzie, kiedy są z nami na misji, wiedząc, jakie cierpienie było i nadal w wielu przypadkach jest ich udziałem.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze