Foto: Grzegorz Górski OMI

Papież woli Kościół po wypadku. Rozmowa Zofii Kędziory z Grzegorzem Górskim OMI [MISYJNE DROGI]

Grzegorz Górski OMI jest od 30 lat misjonarzem w Argentynie. Pracuje w parafii Matki Bożej Gromnicznej w Córdobie, w środkowej części kraju. O tym, jak poznał przyszłego papieża Franciszka rozmawia z nim

Zofia Kędziora: Pamięta Ojciec czasy, gdy obecny papież Franciszek był kardynałem i pracował w Buenos Aires. Jak właściwie poznał Ojciec kard. Bergoglio SJ?
Grzegorz Górski OMI: Rzeczywiście, spotkaliśmy się w archidiecezji Buenos Aires, o. Bergoglio był wówczas kardynałem, a ja posługiwałem w oblackiej parafii pw. Świętej Bożej Rodzicielki Maryi w tym samym mieście. Kard. Bergoglio jako zakonnik, jezuita, z szacunku dla drugiej osoby starał się odwiedzać parafie – i to dosyć często. W mojej parafii w ciągu 10 lat był, o ile dobrze pamiętam, jakieś 13 razy. Miał taki zwyczaj, że przyjeżdżał zawsze na święto patronalne parafii. Polskim odpowiednikiem jest odpust parafialny. Robił tak jeszcze jako biskup pomocniczy, a potem kontynuował tę tradycję, kiedy został arcybiskupem całego Buenos Aires. Najczęściej był już dzień wcześniej, 31 grudnia, ponieważ 1 stycznia przypadało nasze święto parafialne. Swój przyjazd zawsze zapowiadał kilkanaście tygodni wcześniej, a w przeddzień jeszcze potwierdzał, czy może przyjechać. Ja to odczytywałem jako znak jego pokory. Choć miał wiele obowiązków to pamiętał o takich, można by powiedzieć, drobnych rzeczach.

ZK: A spotkania Ojca z kard. Bergoglio były tylko oficjalne?
GG: Te spotkania przeważnie miały właśnie taki charakter. Przybywał samodzielnie, pozdrawiał ludzi spotkanych w drodze do kościoła, jak i w świątyni. Odwiedzał, modląc się, kaplice ołtarzowe poświęcone świętym i błogosławionym. Następnie szedł do miejsca, w którym znajdował się Przenajświętszy Sakrament, a po adoracji do konfesjonału, w którym był spowiednik, by wyspowiadać się. Potem odprawiał mszę świętą z homilią. Po Eucharystii ze wszystkimi wiernymi rozmawiał, żegnał się i składał im noworoczne życzenia. Zawsze go wspominam jako człowieka bezpośredniego, który był zainteresowany ich życiem. Szczególną uwagę poświęcał ubogim.

ZK: Franciszek dużo podróżuje, ale swojej ojczyzny jeszcze nie odwiedził.
GG: Dużo jest teorii na ten temat, nie będę ich nawet powtarzał. Myślę, że on ma swoją filozofię i to trzeba uszanować. Z drugiej strony on jest w środkach masowego przekazu, on po prostu jest. Chce się dzielić, mówić. I mi się wydaję, że to dla niego teraz najważniejsze, żeby być dostępnym – dla biskupów, kapłanów i ludzi. Ale kiedy do nas przyjedzie? Może na ukoronowanie swojego pontyfikatu (śmiech).

Foto: Grzegorz Górskoi OMI

ZK: Właśnie, Franciszek wspomniał w 2014 r., że być może po kilku latach abdykuje. Zamierza wtedy na zawsze zostać w Argentynie?
GG: Być może, chociaż trudno mi tutaj wyrokować. On jest teraz w dobrej kondycji i jest świadomy tego, że wszystko może się wydarzyć.

>>>Indie: liczba zakażonych koronawirusem przekroczyła 20 mln

ZK: Zwolennicy nazywają Franciszka prorokiem, a jego przeciwnicy heretykiem. I  z  jednej, i  z  drugiej strony opinie są dosyć mocne. Dlaczego Franciszek wzbudza takie kontrowersje?
GG: Żeby dobrze poznać człowieka i coś o nim powiedzieć, trzeba przyjechać do miejsca, w którym się urodził. Jorge Mario Bergoglio urodził się w Buenos Aires, jako jedno z pięciorga dzieci włoskich imigrantów. Uczył się w technikum, w niełatwej dzielnicy miasta. Buenos Aires i Argentyna to miejsce niezwykle specyficzne, miejsce zarówno emigrantów, jak i tubylców. Papież Franciszek jest poddawany ciągłej próbie. Niektórzy patrzą, by złapać go na jakimś błędzie i zrobić z tego poczytną sensację. W Ewangelii czytamy, że faryzeusze bez przerwy, w każdym pytaniu, ustawiali Jezusa w sytuacji podchwytliwej, oczekiwali Jego błędu. Ciąg le Go próbowali, by móc Go oskarżyć. Choć mamy XXI w. to się wiele nie zmieniło, tylko jeszcze bardziej wyostrzyło. To wielka trudność, żeby wszystkim dogodzić. A papież Franciszek taki właśnie jest, chce każdemu odpowiedzieć, jest naturalny, prawdziwy. Niestety, niektóre media niemające Ducha Bożego, które wyrywają wypowiedzi z kontekstu, szkodzą takiemu nastawieniu. Zresztą, paradoksalnie, gdy papież był jeszcze kardynałem, unikał mediów, wolał działać. Dzisiaj, będąc papieżem, mimo takiej swojej mentalności, chce być dla każdego dostępny.

 

Foto: Grzegorz Górski OMI

ZK: W mediach do dzisiaj się mówi o sytuacji z lat 70. XX w., gdy władze Argentyny (wtedy wojskowej dyktatury) uprowadziły i torturowały dwóch jezuitów. Zarzucano wtedy o. Bergoglio, który był wówczas prowincjałem jezuitów, że nie pomógł swoim protegowanym. A co mówi się o tym w Argentynie?
GG: Prawda jest taka, że wtedy bez przerwy szukano powodów, by o. Bergoglio w czymś przekreślić, na czymś go złapać. Ofensywa ideologii proletariackiej była ciągła. Minęło ponad 40 lat od tych wydarzeń i ludzie zaczynają rozumieć, że popełniano wtedy duże błędy…

ZK: Ojcze, jakie więc przesłanie wyłania się z pontyfikatu papieża Franciszka?
GG: Chodzi o działalność pastoralną, żeby Kościół wciąż był w akcji. Albo, inaczej mówiąc, aby był ciągle w pogotowiu. Myślę, że Ojcu Świętemu chodzi o to, żeby Kościół nadawał ton życiu człowieka w świecie. Zresztą, nieraz się wypowiadał i mówił, że woli Kościół po wypadku niż w stanie ciągłej choroby lub udający, że jest zdrowy, choć taki nie jest. Tą chorobą jest konformizm. A chodzi o to, żebyśmy my, jako Kościół, jako wspólnota, nadawali życiu codziennemu wartości nieprzemijające. Dzisiaj to widać: jest więcej pytań, które poddają pod wątpliwość niż Dobrej Nowiny, która utwierdza człowieka w przekonaniu, że Pan Bóg go kocha, że jest życie wieczne, które nie kończy życia, tylko je zmienia.

Rozmawiała Zofia Kędziora

>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze