Papua-Nowa Gwinea: Bóg przychodzi do osób z niepełnosprawnościami [MISYJNE DROGI]
Ktoś mi kiedyś powiedział, że „misjonarz musi być trochę lekarzem, trochę budowlańcem i nauczycielem, a przede wszystkim tym, który dzieli się wiarą z innymi”. Życie osób z niepełnosprawnościami nie jest tu łatwe. Często nie ma dostępu do prądu, zasięgu komórek, pomocy medycznej, dróg, zdrowej wody czy szkół. Są jednak ludzie. Ludzie o wielkim sercu.
Sytuacja osób z niepełnosprawnościami w Oceanii, szczególnie w odległych wioskach, zależy od regionu, społeczności i tradycji kulturowych. Oceania obejmuje szeroki obszar geograficzny, od Wysp Polinezyjskich przez Melanezję do Mikronezji (około 7,5 tys. wysp), gdzie każda z grup etnicznych ma własne wierzenia i podejście do osób z niepełnosprawnościami. Takie osoby często były postrzegane jako nosiciele boskich znaków – zarówno pozytywnych, jak i negatywnych – co wpływało na ich status i podejście do nich. W niektórych przypadkach przypisywano im specjalne role, szczególnie związane z duchowością i kontaktem z przodkami – chociażby chorym na epilepsję. Jednak bywały także marginalizowane czy traciły życie, kiedy klan, czy szerzej – plemię uznało, że ktoś jest obciążeniem. Dziś także bywają „chowane” przez rodziny, z różnych powodów. Czasem w celu wyzdrowienia odprawiane są nad nimi rytuały sangumów – czarowników. One nie pomagają.
Jest pochmurny lekko deszczowy dzień
Idę z Najświętszym Sakramentem do moich chorych – mam taką wspólnotę chorych i cierpiących w misji centralnej, nieco podobnej w funkcjonowaniu do naszej parafii. Wiem, że będzie to intensywny i trudny dzień. Ale dotrę do moich chorych przyjaciół, ich wiara i tęsknota za Jezusem dodaje mi sił.
Po porannej mszy w Ialibu (Southern Highlands Province w Papui-Nowej Gwinei) zabieram Najświętszy Sakrament z tabernakulum do bursy i idę w stronę samochodu. Na pace już siedzą kobiety z Legionu Maryi i odmawiają różaniec. Zazwyczaj na taką wyprawę wyruszają trzy lub cztery kobiety. Śpiewają i modlą się. Mówię im, że są dla mnie jak aniołowie. Ruszamy najpierw do najdalszego miejsca, do Pola, który od wielu lat siedzi na wózku. To bardzo pogodny, starszy mężczyzna, który często się modli i czyta Pismo Święte przed domem.
Pol i światło
Pamiętam, jak kiedyś, nie dając znać, że będę, zajechałem do niego by go wyspowiadać i udzielić namaszczenia chorych oraz Komunii świętej. Samochód zostawiony przy drodze i resztę, takie pół kilometra, trzeba podejść pieszo przez błotne grzęza- wiska. Wysoka trawa zasłania drogę i z domu nie widać kto idzie. Lekko padało i wiał silny wiatr – bardzo nieprzyjemne warunki. Trzymam Jezusa blisko serca, mocno dociskając bursę, by wiatr jej nie wyrwał. Przed domem nie widać nikogo, a i ognisko wygaszone, bo żadnych oznak dymu. Wejście do chaty przymknięte jakąś płytą, jakby wszyscy gdzieś poszli. Myślę, że Pola chyba nie ma w domu, ale sprawdzę. Wchodząc do chaty pogrążonej w ciemności, w rogu zobaczyłem słabe światło z latarki. To był Pol czytający Pismo Święte przy świetle latarki. Nie poznał mnie, bo moja postać była pogrążona w ciemności, ale widok Pola mnie wzruszył. To tam, gdzie było Słowo Boże, było światło.
Podszedłem i położyłem ręce na Jego ramionach, mówiąc: Pol ju stap orait?. To znaczy: „Pol, dobrze się masz?”. On, słysząc głos, nie zaskoczył się ani nie zmieszał, obrócił się w moją stronę, uśmiechnął i powiedział: Mi ridim Tok bilong God na Jesus kam long me now. To znaczy: „Ja czytam Słowo Boże, a Jezus do mnie przyszedł”.
Bardzo poruszyła mnie ta sytuacja i często do niej wracam. Pol ma w sobie niezwykły pokój i swoją chorobę znosi dzielnie. Nie może z powodu utrudnień być na mszy św., bo nie dotrze do Kościoła i zawsze mnie za to przeprasza, a ja odpowiadam, że Jezus za to przychodzi do niego. Tym razem wraz z kobietami pośpiewaliśmy u Pola i pomodliliśmy się. Dla niego i jego rodziny jest to zawsze radość.
Marta i znikająca rodzina
Niedaleko od niego mieszka Marta, starsza kobieta, obłożnie chora, bez możliwości wyleczenia. Nie ma nawet normalnego łóżka. Leży na materacu blisko ognia. Do Marty idzie się otwartą drogą, ale ona i tak nie zobaczy, że idziemy, więc zaczynamy śpiewać już z oddali. Kobiety z Legionu Maryi mocno intonują maryjne pieśni, bo w okolicy nie ma katolików. Zawsze się w tym momencie uśmiecham, słysząc jak głośno śpiewają i żartuję, że u nas w kościele tak głośno nie śpiewają jak tutaj… Marta jest jedyną katoliczką w rodzinie. Rodzina o nią dba, nie przeszkadza jej, że do domu przychodzi ksiądz z Najświętszym Sakramentem. Jednak zawsze „znika” z domu i okolicy jak przychodzimy. Marta żartuje, że jej choroba otwiera drzwi dla Jezusa do jej domu i rodziny. Śpiewamy w domu, a ja spowiadam ją, po czym modlimy się razem i idziemy dalej. Kobiety które mi towarzyszą są trochę jak kobiety, które towarzyszyły Jezusowi. O wszystko dbają – o to, gdzie mam usiąść, usuwają też przeszkody z mojej drogi. Głęboko wierzę, że jakby ktoś chciał mnie zaatakować, bo niosę Najświętszy Sakrament, to by broniły Jezusa ukrytego w bursie.
Franczeska i ryż, olej oraz puszki rybne
Jedną z takich dzielnych kobiet jest Franczeska. Jej życie rodzinne jest bardzo skomplikowane. Nie mogąc mieć własnych dzieci, adoptowała dwóch synów, a jej mąż Pele nie zawsze ją wspiera w wychowaniu dzieci. Sama schorowana, jest w jakiś sposób oddana tej posłudze dla chorych. Jej bilum (taka ręcznie robiona torba) jest zawsze pełna ryżu i puszek rybnych oraz oleju. Nie ma wiele pieniędzy i żyje bardzo ubogo. Sama musi pokryć wydatki na jedzenie w domu i na szkolne posiłki synów, a do tego ma w sobie taką miłość do chorych… Poruszało mnie to zawsze, bo wiem jak ma trudno i jak każdego dnia zmaga się z własnym życiem. I tym razem wyjęła z bilumu ryż i olej i dała Marcie.
Marta, która nie ma jak się odwdzięczyć i często o tym mówiła, tym razem znając dzień odwiedzin, poprosiła swoją młodszą siostrę, aby dla nas uszykowała jakieś jedzenie. Słodkie ziemniaki i trochę ryżu oraz ciepła herbata pomogła nam odzyskać siły.
Klara i kij
Teraz zmierzamy do Klary, kobiety o wspaniałym sercu. Zawsze z uśmiechem nas wita, mieszkając na górce, widzi jak wspinamy się do niej. Czasem, idąc po stromym zboczu, mówię: „Jezu, trzymaj się, już niedaleko”. Klara porusza się, opierając się o kij. Okazuje się, że mogłaby chodzić normalnie, gdyby w dzieciństwie była przeprowadzona prosta operacja. Niestety nie było gdzie i jak, i teraz jako już starsza kobieta musi poruszać się powoli. Nie może iść daleko. W czasie większych uroczystości widzę ją w kościele, co mnie zawsze raduje, ale też wiem, że dla niej to długa i bolesna droga. Nigdy nie słyszałem, by się skarżyła, a jej szczery promienny uśmiech usuwa wszelki smutek. Cza- sem mówi, gdy staram się ją pocieszyć: „Księże, mam Jezusa, czego mi więcej potrzeba?”.
Daniel i ściskanie serca
Gdy przychodzimy do Daniela, który całymi dniami siedzi na wózku na werandzie i patrzy na drogę, to serce mnie zawsze ściska. On wie, że już nigdy nie będzie mógł chodzić. Jako młody człowiek stracił nogi w wypadku samochodowym. Jak mówi: „God tasol em strong na hop blg me”. To znaczy: „Tylko Bóg jest moją siłą i nadzieją”. Rodzina Daniela dba o niego i zawsze radośnie witają naszą drużynę. Każdy tu wie, że misjonarz w bursie niesie Komunię świętą.
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wielu ludzi niewierzących zatrzymuje się przy drodze lub idą za nami, by zobaczyć co się będzie działo. Śpiew kobiet przyciąga dzieci, które lubią posłuchać i popatrzyć. Jest to dla wielu niezrozumiałe, że Bóg, że Jezus przychodzi do tych najsłabszych, którzy nie mogą iść do Kościoła. Bóg wchodzi do ubogiej chaty i siada przy ognisku z biednymi na ciele i duchu. Niezwykła tajemnica Boga, w tak marnym otoczeniu. Jest to dla mnie zawsze poruszające, gdy spowiadam, udzielam namaszczenia chorych i Komunii w takich warunkach. Chorzy w Papui doświadczają biedy, braku szans na opiekę medyczną, odpowiednią służbę zdrowia, ale Jezus nieustannie dociera tu na krańce świata i dotyka ich serc.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |