Polski salezjanin w Amazonii: od tygodni obowiązuje godzina policyjna
Sytuacja w Manaus w związku z koronawirusem jest dla mieszkańców dramatyczna. Pracownicy szpitali mówią nam, że jeszcze nigdy aż tak nie potrzebowali wsparcia duchowego – powiedział salezjanin pracujący w stolicy brazylijskiego stanu Amazonia, ks. Sławomir Drapiewski.
W Manaus na północy Brazylii sytuacja epidemiczna jest obecnie najbardziej dramatyczna w całym kraju. W styczniu doszło tam do całkowitego załamania się systemu ochrony zdrowia. Tysiące chorych z Covid-19 zmarło wskutek braku leków, a przede wszystkim tlenu medycznego. Osób, które uznano za nierokujące wyzdrowienia, nie przyjmowano do szpitali z braku miejsc.
Wiele rodzin pozostało bez środków do życia
W mieście od tygodni obowiązuje godzina policyjna, w tym przez dwa tygodnie trwała bez przerwy, całodobowo. Oznaczało to zakaz przemieszczania się, chyba że jednorazowo w ciągu dnia w celu zaspokojenia najważniejszych potrzeb. Mogła to zrobić tylko jedna osoba z gospodarstwa domowego. Jeśli samochodem jechało więcej osób niż jedna, policja zatrzymywała pojazd i go zawracała. – Teraz zostało to o tyle rozluźnione, że godzina policyjna obowiązuje jedynie nocą, od godz. 19 do 6 rano. Nasza praca misyjna jest znacznie utrudniona – mówi zakonnik. Zamknięte są wszystkie placówki, w których prowadzona działalność wymaga fizycznej obecności uczestników. – Tam, gdzie możemy prowadzić zajęcia online dla dzieci, to robimy, ale na miejscu nikogo nie możemy przyjąć. Staramy się mimo to dostarczać pakiety żywnościowe najbiedniejszym – podkreśla.
– Ostatnio realizowaliśmy pomoc dla 50 rodzin. Ci ludzie są w dramatycznej sytuacji. Zazwyczaj żyją z tego, co zarobią na ulicy, sprzedając m.in. jakieś potrawy czy ozdoby. Teraz taka działalność jest zabroniona, więc nie mają z czego żyć. (…) nie mają żadnych odłożonych pieniędzy. Staramy się odpowiadać na ich najbardziej bieżące potrzeby, ale czekamy na moment, kiedy będziemy mogli się otworzyć i im w pełni pomóc – wyjaśnia ks. Drapiewski.
Załamanie służby zdrowia
Dla mieszkańców Manaus to dramatyczny czas. – Mówi się przecież, że zabrakło pomocy medycznej w mieście, że szpitale i ostre dyżury są przepełnione, brakuje respiratorów i ludzie umierają z braku tlenu. Odwiedziłem ostatnio dwa ostre dyżury. Wiara ma niezwykłe znaczenie dla osób walczących o życie. Wielu z nich nie może się wspólnie z nami modlić, bo jest intubowanych, ale jest to dla nich ważne, że mogą się spotkać z księdzem. Lekarze, pielęgniarki czy inni pracownicy szpitali, których spotykamy, mówią nam, że jeszcze nigdy wcześniej aż tak nie potrzebowali wsparcia duchowego – zaznacza.
>>>Brazylia: w Manaus ludzie umierają, bo nie mają czym oddychać
Ewangelizacja i pomoc socjalna
Ks. Drapiewski wytłumaczył, że salezjanie na co dzień posługują w brazyliskiej Amazonii, prowadząc oratoria, czyli miejsca do nauki, zabawy i modlitwy dla dzieci i młodzieży. – Prowadzimy również szkoły i parafie, gdzie realizujemy działalność duszpasterską i socjalną, dostarczając najbardziej potrzebne do życia środki ubogim. Nasze misje organizujemy wśród mieszkańców Manaus, osób z małych miejscowości wzdłuż Amazonki i innych rzek. do których transport nierzadko odbywa się łodziami i może trwać nawet cztery dni, oraz w dżungli, wśród ludów rdzennych – dodał.
Praca misyjna wśród ludów zamieszkujących dżungle, jak wytłumaczył, ma charakter zarówno socjalny jak i duszpasterski. Salezjanie posługują w Amazonii głównie wśród Indian z plemienia Yanomami przy rzekach Maturaca i Marauia. Obejmują też wsparciem inne plemiona, takie jak Tukano, Aruak, Macu, które zamieszkują region zwany Alto Rio Negro. – Dostarczamy żywność, organizujemy msze święte, katechezy, odwiedzamy osoby chore, edukujemy i urządzamy zabawy dzieciom. W wielu wioskach prowadzimy szkoły. Mamy kilka centrów misyjnych, m. in. w miejscowości Santa Isabel i Sao Gabriel – powiedział.
W Manaus salezjanie mają trzy parafie, które pomagają najuboższym. Dostarczają im m.in. pożywienie, środki czystości, ubrania. – Osoby te żyją najczęściej w domach na palach na brzegu rzeki, śpią na hamakach. Często nie mają dostępu do bieżącej wody oraz prądu, zdarza się, że pozyskują energię elektryczną z nielegalnych przyłączy do sieci miejskiej – zaznacza duchowny.
Pomoc dla młodzieży
Inaczej wygląda praca w Manaus, które jest dużym miastem zamieszkiwanym przez 2 mln osób. Praca tutaj łączy się z różnymi niebezpieczeństwami związanymi przede wszystkim z przestępczością. – Na porządku dziennym są przemoc, rabunki, handel narkotykami. Stoją za tym głównie młodzi ludzie związani z gangami. To jest efekt gigantycznych nierówności społecznych w Brazylii, to one wywołują problemy z przestępczością. Napadów rabunkowych nierzadko dokonują osoby z biednych dzielnic tylko po to, by w ogóle przeżyć. Po mieście najbezpieczniej jest przemieszczać się samochodem, bo zdarzają się napady z bronią w ręku w autobusach – opisał salezjanin.
Jak wyjaśnia, salezjanie starają się pomóc osobom biednym odmienić ich los, choć jest to trudne. – Niewielu się to udaje. Chcemy im dać nadzieję oraz możliwości i narzędzia do osiągnięcia tego celu. Mamy program, który nazywa się Jovem Aprendiz, czyli w tłumaczeniu młody, który się uczy – wskazuje. W ramach programu młodzi ludzie mogą nawiązać współpracę z dużymi firmami – odbyć praktyki, zarobić i nabyć doświadczenie. Jak dodaje ks. Drapiewski, w Manaus salezjanie prowadzą dwie szkoły oraz placówkę oferującą studia wyższe. Są także szkoły filantropijnie, które prowadzą programy stypendialne, z których korzysta wielu uczniów.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |