ksiądz koloratka

Fot. unsplash/Grant Whitty

Portoryko: tragiczna śmierć polskiego misjonarza. Jego narządy przekazano do przeszczepów

Jak podaje na Twitterze Radio Watykańskie, w Portoryko tragicznie zginął polski misjonarz ks. Stanisław Szczepanik ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Policja wciąż bada okoliczności tragedii. 

Jak podaje profil Radia Watykańskiego:

W Portoryko tragicznie zginął polski misjonarz ks. Stanisław Szczepanik ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Okoliczności śmierci bada policja ponieważ kapłana z rozbitą głową znaleziono leżącego na chodniku. Jego narządy przekazano do przeszczepów.

Okoliczności bada jednak policja, ponieważ nieprzytomnego kapłana znaleziono leżącego na chodniku z rozbitą głową. Obok stał rower, którym misjonarz jechał na poranną Eucharystię. Nie było żadnych świadków zdarzenia. Do wypadku doszło 16 sierpnia w Ponce, gdzie ostatnio pracował. Dwa dni później zmarł w miejscowym szpitalu. Zgodnie z ostatnią wolą ks. Szczepanika, zawartą w testamencie napisanym zakonnym zwyczajem przed wyjazdem na misje, jego narządy przekazano do przeszczepu.

„Był człowiekiem niezwykle przyjacielskim, otwartym na ludzi, którym służył, ale i braci, z którymi dane mu było pracować” – mówi Radiu Watykańskiemu ks. Jarosław Lawrenz, którego zmarły kapłan wprowadzał w realia pracy misyjnej w Zairze. Następnie w 2000 r. razem zakładali placówkę misyjną na Haiti.

Ks. Szczepanik miał 63 lata. W 1981 r. wstąpił do Zgromadzenia Księży Misjonarzy, a w 1985 r. przyjął święcenia kapłańskie. Rok potem wyjechał na misje najpierw do dawnego Zairu (obecnie Demokratyczna Republika Konga), a następnie na Haiti, Dominikanę i do Portoryko. Współbracia wspominają go jako oddanego ludziom kapłana, niestrudzonego spowiednika i kierownika duchowego. Był też wielkim promotorem kultu Bożego Miłosierdzia. Wolą misjonarza było zostać skremowanym i spocząć w Polsce.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze