Poznańscy lekarze przywracają wzrok Kameruńczykom

Z Kamerunu wrócili okuliści, którzy uczestniczyli w projekcie „Oczy Afryki – przywracamy wzrok najuboższym mieszkańcom Kamerunu i uchodźcom z Republiki Środkowoafrykańskiej”. 

W Kamerunie od 20 lat posługuje o. Alojzy Chrószcz OMI. To też pomysłodawca tej akcji. Misjonarz do niedawna pracował w Garigombo, w samym środku tropikalnego lasu. Teraz zmienia placówkę misyjną, ale swoim podopiecznym chciał na pożegnanie podarować możliwość widzenia. Zwrócił się więc do Fundacji Redemptoris Missio z prośbą o pomoc w tej sprawie. Przygotowania do wyjazdu trwały jedynie miesiąc i to, co dla wszystkich znawców tematu wydało się niemożliwe, dla wolontariuszy okazało się całkowicie wykonalne.

fot: Fundacja Redemptoris Missio

 

Misyjna przychodnia
„Skompletowaliśmy cały potrzebny sprzęt; mikroskop operacyjny, cztery skrzynie i cztery walizki pełne potrzebnego przy operacjach sprzętu i leków i wyruszyliśmy do Kamerunu. W wyprawie brali udział poznańscy okuliści: Izabela Rybakowska, Ryszard Szymaniak i Maciej Matuszyński. Swoją pełną poświęcenia pracę na rzecz najuboższych wykonywali nieodpłatnie” – mówi Justyna Janiec-Palczewska z Redemptoris Missio.

73 operacje w 2 tygodnie
Przez dwa tygodnie lekarze przebadali 302 osoby i zakwalifikowali do operacji 73. Operacje były przeprowadzane w trzech różnych ośrodkach zdrowia. Najpierw w Garigombo, następnie w Ndelele, a potem w Doume. Podróż do najdalszego miejsca trwała dwie doby. W samym Kamerunie przemierzyli ponad 1300 km, z czego blisko połowa wiodła po nieutwardzonych  leśnych drogach. Czasem jechali wiele godzin ze średnią prędkością 20 km na godzinę. Mieli wiele szczęścia, że bagaż dotarł na miejsce w stanie nienaruszonym, a drogi w tych dniach były przejezdne.

Pokonać kilometry, by odzyskać wzrok
Następnego dnia po przybyciu od rana rozpoczęli przystosowywanie pomieszczenia w misyjnej przychodni do warunków sali operacyjnej. Za stół operacyjny posłużyło łóżko porodowe, a doktor Ryszard Szymaniak zasiadł na kuchennym stołku i kilku książkach, które udało się znaleźć na misji. Ten scenariusz powtarzał się zresztą we wszystkich trzech ośrodkach. W poczekalni od wczesnych godzin porannych czekał już tłum pacjentów. Przybyli oni z najdalszych okolic, jedna z kobiet wraz ze swoją córką przemierzyła 120 km, co zważywszy na stan tutejszych dróg było nie lada wyzwaniem. Niektórzy z pacjentów przeszli piechotą wiele kilometrów, aby móc odzyskać dawno utracony wzrok.

Najtrudniejsze chwile
Nie wszyscy pacjenci zostali zakwalifikowani do operacji.  Niektórzy z nich zostali prawdopodobnie oślepieni przez tutejszych szamanów, którzy leczą poprzez nacinanie rogówki. Dla lekarzy – misjonarzy najtrudniejsze było informowanie niektórych z pacjentów, że nie są w stanie im pomóc. Patrzenie na młode osoby, dla których nie ma żadnego ratunku na całym świecie, bo ich rodziny szukały pomocy u miejscowych szamanów, na zawsze pozostaje w pamięci i budzi w nas sprzeciw i poczucie bezradności.

Momenty, których się nie zapomni
Po badaniach i kwalifikacji pacjentów lekarze rozpoczęli operacje. Pierwszego dnia zabiegi trwały do północy. Pacjenci spędzili noc w przychodni, a rano zdjęto im opatrunki. Lekarze z Poznania byli świadkami wielu wzruszających momentów i powitań pomiędzy pacjentami a ich bliskimi. Jeszcze tylko rozdanie okularów przeciwsłonecznych, leków, wspólne zdjęcie i mogli rozejść się do domów.

Zdjęcie: poznańscy okuliści: Izabela Rybakowska, Ryszard Szymaniak i Maciej Matuszyński z kameruńskimi pacjentami

 

W jednym z ośrodków w Ndelele blisko połowę pacjentów stanowili uchodźcy z Republiki Środkowoafrykańskiej, głównie członkowie plemienia Bororo. To ludzie, którzy zostali pozbawieni przez rebeliantów swoich krów i znaleźli schronienie w obozach dla uchodźców. Ich stan zdrowia był tak opłakany, że często zastanawialiśmy nad zasadnością wykonywania tego zabiegu. Dotrzymaliśmy jednak danego słowa i każdy, kto został do zabiegu zakwalifikowany, miał usuniętą zaćmę i odzyskał wzrok.

Dla tych ludzi wraz z odzyskaniem widzenia zmieniło się całe życie. Do tej pory skazani byli na funkcjonowanie jedynie we własnych chatach, skazani na łaskę swoich rodzin. Po operacji mogli podjąć drobne aktywności, a przede wszystkim zacząć się samodzielnie poruszać. Z czasem będą widzieć coraz lepiej i będą mogli zacząć też pracować. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie ludzie dobrej woli: lekarze, misjonarze, pracownicy firm, które podarowały nam leki oraz pracownicy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, którzy pomogli, by projekt mógł dojść do skutku. Zdjęcia: Redemptoris Missio

Galeria (5 zdjęć)

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze