fot. EPA/CHAMILA KARUNARATHNE

RPA. Bóg uczy jak być miłosiernym dla innych [MISYJNE DROGI]

Przypadkowe rozmowy z młodymi, którzy uczestniczyli w Oblackich Światowych Dniach Młodzieży we Wrocławiu poprzedzających Światowe Dni Młodzieży w Krakowie i inne wydarzenia w polskich diecezjach utwierdziły mnie w przekonaniu, że miłosierdzie jest nie tylko dla tych, którzy znaleźli Boga. Ono jest także dla tych, którzy Go szukają i nawet w Niego nie wierzą. Może nawet przede wszystkim dla nich.

Łatwiej jest przecież zbliżyć się do Boga, który szuka kontaktu z człowiekiem jest troskliwym i czułym Bogiem, a nie Bogiem zemsty czy kary. Wielu młodych przybyło do Polski z różnych środowisk, odmiennych kultur i z różnorakim doświadczeniem życiowym. Światowe Dni Młodzieży są okazją do wyrażenia naszej różnorodności, którą jednoczy pragnienie dobra. Mimo że dzieliły nas kontynenty, z których pochodzimy i mówiliśmy w różnych językach, mieliśmy podobne doświadczenia i przemyślenia. Młodzi często zadawali istotne pytania: gdzie był Bóg, kiedy byłem w potrzebie? Niektórych rzeczy nie da się wytłumaczyć – ich sens jest przed nami zakryty i tyle.

Jestem pełen podziwu dla tego, jak wiara pracuje w młodych ludziach. Uważnie im się przyglądałem. Ich uczestnictwo, liczone w setkach tysięcy, było dla mnie jasnym sygnałem, że Bóg jest obecny w naszym pokręconym świecie. Jan Paweł II mówił młodym, że mogą, a nawet powinni korzystać z dobrych rzeczy na świecie, ale ostrzegał, aby dobra materialne ich nie pochłonęły. Podczas Mszy św. Franciszek przypomniał młodym raz jeszcze, że nie powinni pozwolić, aby świat zabrał ich młodość, nadzieję i radość. Podkreślił, że sposób funkcjonowania społeczeństwa może tłumić młodzieńczy entuzjazm, ale Jezus wzywa nas, żebyśmy zamiast siedzieć na kanapie włożyli wygodne buty i ruszyli w świat. To trudne. Podejmowanie nowych wyzwań nigdy nie przychodzi łatwo. Nie po to jednak żyjemy, żeby wegetować – mamy zostawić po sobie jakiś ślad dobra.

arch. centrum formacji niniwy

Mieliśmy okazję ruszyć, jako Afrykanie, wraz z pielgrzymami pieszo do sanktuariów: św. Jana Pawła II i św. Faustyny. Palące słońce i następujący po nim zimny deszcz pokazały mi sens podróży. Nie można się zrażać trudnościami. Żeby być świadkiem miłosierdzia, trzeba każdego dnia znosić zarówno radości, jak i zmagania. Wielkie świadectwo takiej postawy dali nam wolontariusze i organizatorzy, którzy jako pierwsi wstawali i jako ostatni kładli się spać. Wykonali kawał dobrej roboty, nie marudząc – pomagali w każdej sytuacji.

Najbardziej nas zajmowały spowiedź, modlitwa, adoracja i katechezy. Młodzi wiedzieli, że nic w nich nie zostanie po tych dniach, jeśli nie pogłębią swojej relacji z Jezusem. Wiem, że dwa tygodnie Światowych Dni Młodzieży nie od razu zmienią ich życie. Czeka ich powrót do codziennego życia, ale widzę, że wracają odnowieni. Spojrzeli na siebie i swoją wiarę oczami miłosierdzia. Po tym doświadczeniu wspólnoty wiedzą, że nie idą samotnie. Warto było przyjechać z tak daleka.

Bycie gospodarzem tak ogromnego międzynarodowego wydarzenia wymagało wzmożonej pracy wielu ludzi. Dołożyli wszelkich starań, aby przyjąć i pomieścić pielgrzymów ze wszystkich kontynentów. Wasz kraj zostanie w naszej afrykańskiej pamięci jako miejsce spotkania, dialogu i modlitwy.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze