fot. EPA/KHALED ELFIQI

Sudan: Kościół stara się pomagać, ale pomoc humanitarna nie ma jak dotrzeć

Trzy miesiące po wybuchu wojny domowej Sudańczycy żyją pośród chaosu i niepewności, a wielu z nich musi podejmować dramatyczne decyzje, by przeżyć. Ciągle brakuje skutecznych sposobów niesienia pomocy humanitarnej. W tak trudnej sytuacji lokalny Kościół stara się być iskrą nadziei, udzielając wsparcia na wszelkie możliwe sposoby.

Włoski misjonarz, który pragnie zachować anonimowość ze względów bezpieczeństwa, podkreśla, że w tym momencie trwają walki o Omdurman, jedno z miast tworzących stołeczną konglomerację. Armia napiera, chcąc wyprzeć Siły Szybkiego Wsparcia. Przed tygodniem dokonała tam nalotu, w wyniku którego zginęło 45 osób. Walki zbrojne to jednak nie jedyne oblicze wojny. W wielu miejscach gospodarka się zapadła, a ponad 3 mln osób zostały już zmuszone do opuszczenia domów.

>>> Sudan: polska salezjanka ratuje życie ludzi w ogarniętym wojną kraju

Włoski misjonarz zwraca uwagę, że w relatywnie normalnych warunki pracują zakonnicy w Port Sudan.

„Zarówno tam, jak i w Kusti oraz w Al-Ubajjid wciąż są obecni biskupi, co stanowi wielki znak nadziei. Z kolei arcybiskup Chartumu musiał się ewakuować do Port Sudan. Kościół wciąż działa tam, gdzie zostały wspólnoty zakonne, jak misjonarki miłosierdzia i kombonianie w Al-Ubajjid. Ci drudzy są również w Port Sudan. Usiłują pomagać, jak mogą. Nie mają jednak wielkich możliwości, bo ludzie pracujący w instytucjach kościelnych w większości przypadków ratowali się ucieczką. Wciąż działa wspólnota salezjańska na południe od Chartumu – są to trzy siostry i ojciec Jacob. Otwarli centrum, gdzie sprawują Mszę św., prowadzą lekcje, przyjmują sieroty, dystrybuują też żywność dla miejscowych mieszkańców. Oto przykład tego, co możemy tutaj zdziałać – tj. możemy pomóc tym, którzy żyją w pobliżu naszych wspólnot, ale reszta znajduje się poza naszym zasięgiem. W zasadzie w Sudanie potrzeba wszystkiego, naprawdę wszystkiego: od żywności, przez wodę, po źródła energii. Nie wiem, jak rodziny są w stanie przetrwać. Próbowałem zorganizować pomoc humanitarną – banki jednak nie funkcjonują, wszelkiego typu biura również, lotnisko pozostaje zamknięte. To sytuacja totalnej blokady” – mówi włoski misjonarz.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze