fot. ENRIQUE BAYO

Sudan: w służbie życia [REPORTAŻ]

W szpitalu im. Świętej Marii, położonym w arabskiej dzielnicy targowej Chartumu, każdego miesiąca rodzi się ponad 300 dzieci. Redakcja Mundo Negro była w tym ośrodku prowadzonym przez wspólnotę Sióstr Misjonarek Kombonianek pięciu narodowości.

Na początku lat 50. ubiegłego wieku, kiedy Sudan znajdował się jeszcze pod angielsko-egipską kontrolą, Siostry Misjonarki Kombonianki otworzyły w Chartumie szpital położniczy im. Świętej Marii. Z godnym pochwały oddaniem setki sióstr zakonnych służyły w tym ośrodku, który cieszy się zasłużoną reputacją wśród Sudańczyków również dziś. Trwająca w Sudanie rewolucja otwiera nowe przestrzenie wolności, chociaż nie zawsze było łatwo głosić Ewangelię w tym kraju. Żyjąc w kraju muzułmańskim, misjonarze skoncentrowali swoje wysiłki na uczynieniu ze swoich szkół, uczelni i ośrodków zdrowia miejsc spotkań i dialogu, gdzie miłosierdzie wnoszone w codzienne gesty stworzyłoby przestrzeń dla człowieczeństwa. Jednym z takich miejsc jest szpital położniczy w Chartumie.

Fot. ENRIQUE BAYO

Pod koniec XX wieku stary budynek został rozebrany, aby ustąpić miejsca trzypiętrowej budowli, dziełu sudańskich inżynierów, wyposażonej w niezbędne sprzęty. Siostry są wspierane przez zespół 132 osób, w tym 7 lekarzy, 22 położne, 23 pielęgniarki, 12 opiekunów specjalistycznych, 4 anestezjologów, 3 hematologów i wielu innych pracowników, którym przydzielono różne funkcje. Personel medyczny to głównie kobiety, co wydaje się logiczne na oddziale położniczym w kraju islamskim.

>>> Przeklęty nowo narodzony syn

Sześć sióstr kombonianek, pięciu narodowości, pracuje tam w pełnym wymiarze godzin, ale zawsze mogą liczyć na sporadyczną pomoc innych sióstr. Erytrejka Lettemeskel Tesfamicael jest położną odpowiedzialną za opiekę prenatalną i poród, a jej rodaczka Tsega Haile Gebreselassie odpowiada za opiekę postnatalną. Pochodząca z Sudanu Khabbaza Margaret Mary zarządza finansami, podczas gdy Erminia Petrogalli z Włoch i Betty Robles z Meksyku są odpowiedzialne za rejestrację i administrację, a Albertina Marcelino z Mozambiku za koordynację personelu. Wszystkie siostry żyją w tej samej wspólnocie, dzieląc się nie tylko pracą, ale także życiem i modlitwą.

Wizyta z przewodnikiem

W towarzystwie siostry Albertiny odwiedziliśmy miejsce, w którym rodzi się życie, tak ludzkie i pełne nadziei. Misjonarka ciężko pracowała, aby ukończyć studia pielęgniarskie w swoim kraju, jednak po ich ukończeniu postanowiła zostawić wszystko, aby urzeczywistnić powołanie, które towarzyszyło jej od dzieciństwa: służyć innym jako zakonnica i pielęgniarka. Nowicjat odbyła w Ugandzie, zanim została wysłana do Egiptu, gdzie połączyła naukę języka arabskiego z pracą w ośrodku zdrowia w Aleksandrii. W styczniu 2018 r. przybyła do Sudanu i w wieku prawie 33 lat – obchodzi urodziny 17 marca – czuje się szczęśliwa, że może pracować w szpitalu Świętej Marii, dzieląc swoje życie z mieszkańcami ziemi, na której mieszkał i umarł św. Daniel Comboni.

>>> Komboniańskość

Wspólnota sióstr sąsiaduje z oddziałem położniczym, do którego można wejść przez wewnętrzne drzwi. Najpierw odwiedziliśmy aptekę, która jest czynna 24 godziny na dobę. Siostra Albertina zapewnia nas, że szczęśliwie nie brakuje leków i choć jest to apteka pokrywająca zapotrzebowanie oddziału położniczego, to jednak często przymykają oko i nie utrudniają innym chorym kupowania w niej lekarstw. Najważniejsze jest przecież zdrowie ludzkie. W pobliżu szpitala znajduje się też laboratorium. Posiada bank krwi, który zajmuje się nagłymi przypadkami, ale jego główną funkcją jest dostarczanie wyników badań klinicznych tak szybko, jak to możliwe, dzięki czemu można uratować komuś życie i zaoszczędzić mu cierpienia.

Fot. ENRIQUE BAYO

Wychodząc na wewnętrzny dziedziniec, spotykamy grupę matek trzymających swoje dzieci. Siostra Albertina pozdrawia je po arabsku, głaszcze jedno z niemowląt, a następnie potwierdza, że „wszystkie te dzieci urodziły się na ich oddziale położniczym”. Matki przyszły na regularne badania kontrolne oraz na program szczepień dla matek i dzieci, który jest realizowany w każdy wtorek i sobotę.

Na pierwszym piętrze znajduje się sala opieki prenatalnej. Siostra Erminia wypełnia tam formularz rejestracyjny dla przyszłej matki. Od momentu powstania szpital nigdy nie dokonywał podziału na kobiety muzułmańskie czy chrześcijańskie, sudańskie, południowosudańskie, etiopskie czy erytrejskie. Wszystkie są mile widziane i mogą w ośrodku liczyć na taką samą opiekę. „Ponadto ‒ wyjaśnia siostra Albertina ‒ siostry zawsze docierają do kobiet z biednych rodzin, które nie mogą sobie pozwolić na poród w szpitalu. Dlatego też około 30% matek otrzymuje częściowe lub całkowite wsparcie, w zależności od możliwości każdej rodziny”. Siostra Erminia jest odpowiedzialna za rozmowę z rodzinami, zainteresowanie ich szczególną sytuacją i podjęcie decyzji o pomocy, która zostanie udzielona.

>>> Misjonarka z Sudanu: nie możemy dotrzeć do obozów uchodźców

Inne biuro rejestruje matki, które stać na opłacenie opieki w chartumskim ośrodku zdrowia. Stanowią one pozostałe 70%, a ich wkład jest niezbędny dla utrzymania szpitala. Wiele z tych kobiet wykonuje kontrolne badania prenatalne w prowadzonym przez siostry szpitalu położniczym, podczas gdy inne pozostają pod opieką ośrodków zdrowia w mieście i przychodzą tylko na poród. Pomimo tego, że niektóre kobiety mogą przybyć do szpitala bez uprzedzenia, zazwyczaj rejestracji dokonuje się wcześniej.

Sale życia

Awaria unieruchomiła windę, a technicy próbujący ją naprawić powodują hałas, który zagłusza płacz dzieci. Spotykamy się z personelem medycznym, głównie Sudańczykami i muzułmanami, których siostra Albertina wita po arabsku, zawsze z uśmiechem. Właśnie skończyliśmy rozmawiać z dr Aminem, który pracuje tu od sześciu lat i jest jednym z niewielu, którzy mówią po angielsku. Potwierdza on nasze dobre wrażenie, jakie tutaj odnosimy: „To doskonały oddział położniczy, wyposażony we wszystkie niezbędne środki, w którym ciepło wita się matki, niezależnie od ich narodowości czy religii, co jest wartością wyjątkowo cenioną i promowaną”.

W sali konferencyjnej widzimy zdjęcie dr. Tadrosa, katolickiego lekarza, który w roku 1997 operował Sudańczyka Lubnę Abdel, cudownie uzdrowionego za wstawiennictwem św. Daniela Comboniego. Kiedy przechodzimy dalej korytarzem, siostra Albertina wskazuje na drzwi i mówi: „To jest pokój cudów”. W przeszłości był pomysł, aby przekształcić go w kaplicę, ale teraz służy jako szatnia dla żeńskiego personelu. Później siostra Annalisa Pansini szczegółowo nam opowiada o wszystkim, co wydarzyło się w czasach, kiedy szpital stanął w centrum uwagi całej komboniańskiej rodziny rozproszonej po świecie.

>>> Misjonarz o świętach w obozie dla uchodźców z Sudanu Południowego

Wreszcie dotarliśmy do serca szpitala: do sal porodowych, w których rodzą się dzieci. W przyległej poczekalni czekała młoda pierworódka pochodzenia erytrejskiego, której zbliżał się poród. W jej oczach lśniła radość z przyszłego macierzyństwa, ale także cień strachu przed bólem, który już odczuwała i który miał przyjść później. W innej sali, dzięki tłumaczeniu symultanicznemu siostry Albertiny, rozmawialiśmy z dwoma Sudankami, matką i ciotką kobiety, która również miała urodzić.

‒ Dlaczego wybraliście ten konkretny szpital położniczy? – zapytaliśmy.

‒ Ponieważ jest to duży, zorganizowany szpital, w którym dobrze cię traktują i który ludzie bardzo cenią.

Fot. ENRIQUE BAYO

Szpital dysponuje trzema doskonale wyposażonymi salami porodowymi oraz salą operacyjną do wykonywania cesarskich cięć lub bardziej skomplikowanych porodów. Tuż obok znajdują się sale intensywnej terapii wyposażone w inkubatory. Jeden z pokoi jest antyseptyczny i tylko pielęgniarki mają do niego dostęp.

W przypadku przedwczesnych porodów, gdy wykryty zostanie problem lub po prostu gdy czas obserwacji zostanie uznany za odpowiedni, dzieci pozostają tam przez 24 godziny na dobę pod opieką co najmniej dwóch pielęgniarek.

Sterylizatornie i pralnie, w których praca też nie ustaje, znajdują się w piwnicy. Ubrania przychodzą już posortowane, a te z sal porodowych poddawane są szczególnej sterylizacji. Siostry wiedzą, że higiena jest podstawą, dlatego w tych pomieszczeniach pracują aż 33 osoby. Jest ich nawet więcej niż pielęgniarek. Oprócz codziennego czyszczenia i systematycznej sterylizacji sprzętu medycznego raz w miesiącu przeprowadzany jest protokół sterylizacji wrażliwych obszarów szpitala.

>>> Południowosudański biskup apeluje do świata: nie zostawiajcie nas samych!

Zanim opuścimy szpital, siostra Albertina opowiada nam o swojej pracy i o pracy misjonarzy kombonianów: „W wielu miejscach widziałam marginalizowanie ubogich, których nikt nie słucha i których ocenia się tylko za to, co robią. Jako misjonarka i pielęgniarka staram się pokazać poprzez swoją pracę tutaj, że ludzie mają wartość nie ze względu na to, co robią, ale kim są, ponieważ sam fakt bycia człowiekiem daje im całkowitą godność”.

Na krótko przed tym pożegnaniem spotkaliśmy się z młodą pediatrą Adibą. Właśnie pomogła urodzić się dziewczynce. Kolejnej córce św. Marii.

Fot. ENRIQUE BAYO

tekst i zdjęcia: O. ENRIQUE BAYO, KOMBONIANIN

tłumaczenie: ALEKSANDRA RUTYNA

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze