Wygnane, lecz nie pokonane. Jeden z najstarszych klasztorów w Meksyku znów ma powołania [REPORTAŻ]
Wspólnota Mniszek Zakonu Kaznodziejskiego w Guadalajarze jest jedną z najstarszych w Meksyku. W ciągu prawie 430 lat swojego istnienia zakonnice musiały borykać się z różnymi problemami – z wygnaniem czy z kryzysem powołań. W ostatnim czasie znów jednak do klasztoru wstępują młode kobiety, które chcą się poświęcić życiu kontemplacyjnemu. Czy to kolejne odrodzenie religijności?
Turysta, który chciałby odwiedzić dominikanki klauzurowe w kościele Santa Maria de Gracia w ścisłym centrum Guadalajary, może się rozczarować. Choć świątynia jest otwarta i robi wrażenie, to od ponad 100 lat nie należy do sióstr. Dwukrotnie, w XIX i XX w., odbierano zakonnicom kościół i budynki. Wspólnota mnisza jednak przetrwała i do dzisiaj ma silny wpływ na duchowość stolicy stanu Jalisco. Klasztor to nie tylko budynek, lecz przede wszystkim ludzie.
Wygnane, lecz nie pokonane
Przejeżdżając obok klasztoru Mniszek Zakonu Kaznodziejskiego przy ulicy Adolfo Mateosa byłem bardzo zdziwiony. Budynki kościoła i klasztoru, znajdujące się niemal naprzeciwko stosunkowo nowej i mało popularnej galerii handlowej „Midtown”, z pewnością nie wyglądają na pochodzące sprzed kilku wieków. W końcu to najstarsza żeńska wspólnota zakonna w tym mieście, która powstała 17 sierpnia 1588 r. To przecież początki ewangelizacji Meksyku!
– W XIX w., podczas reformy, zabrano nam dawny klasztor Santa Maria de Gracia w centrum – uświadomiła mnie matka Francisca Rangel Rober, która zgodziła się ze mną porozmawiać. – Ostatecznie nasza wspólnota zakonna przeniosła się tutaj – powiedziała.
Reforma, inaczej La Reforma, to wielki czas liberalnych przemian w Meksyku. Jedną z jej czołowych postaci był kilkukrotny prezydent tego kraju, Benito Juarez – dzisiaj bohater narodowy, którego imieniem nazwano ulice, miasta, a nawet największe międzynarodowe lotnisko w stolicy. Z pewnością była to postać wybitna, w czasie swych rządów wprowadzał jednak liczne antyklerykalne prawa, w tym zakaz działalności nowicjatów w zakonach żeńskich, upaństwowienie majątków kościelnych i zamianę klasztorów na mieszkania czynszowe. Taki też los spotkał konwent Santa Maria de Gracia. W 1866 r. zakonnice musiały go opuścić. Kilka lat później mogły powrócić, by przez ponad 30 kolejnych lat kontynuować swoją służbę Bogu. Ostateczna kwestia pobytu dominikanek w Santa Maria de Gracia został przypieczętowana podczas rewolucji meksykańskiej (1910 – 1917), kiedy krwawo prześladowano Kościół katolicki. Mniszki zostały wypędzone z konwentu już na zawsze. Wspólnota przetrwała i do dzisiaj realizuje swoją misję w nowym miejscu.
Mniszki Indianki
– Dominikanki można podzielić na dwie podstawowe gałęzie – mówi matka Francisca. – Czynne oraz kontemplacyjne, czyli mniszki, które poświęcają się życiu modlitewnemu w warunkach ścisłej klauzury. Rola nas, mniszek, w Kościele i społeczeństwie meksykańskim jest bardzo ważna. Modlimy się i pokutujemy w intencji dzieł apostolskich i potrzeb ludzi. Bez tego ewangelizacja nie będzie „skuteczna” – powiedziała.
Pierwszymi mniszkami dominikańskich konwentów były oczywiście Hiszpanki, lecz wkrótce zaczęły pojawiać się też powołania z ludności rdzennej. Obecnie w klasztorze w Guadalajarze żyją tylko Meksykanki. Wszystkie zakonnice są Metyskami. Jak tłumaczy matka Francisca, w innych dominikańskich konwentach w Meksyku przebywają jednak Indianki. – Przez jakiś czas mieszkały u nas dwie siostry z innych krajów. Jedna była z Peru, a druga z Hiszpanii, lecz już wyjechały. Czasem niektóre siostry, na przykład z Hiszpanii, proszą o możliwość pobytu u nas przez kilka lat – wyjaśnia mniszka.
Nie ma na razie potrzeby uzupełniania braków powołaniami z innych krajów, jak to się dzieje często w innych państwach, dotkniętych sekularyzacją. Nie znaczy to, że klasztor nie borykał się z brakiem nowych, chętnych do prowadzenia życia mniszego kobiet.
Nowe powołania. Odrodzenie religijności wśród młodych?
O prawdziwym boomie powołań w meksykańskiej archidiecezji Guadalajary informowały katolickie media w Polsce przed dwoma miesiącami. Wyświęcono 70 nowych prezbiterów oraz 7 diakonów, co obecnie robi oszałamiające wrażenie, także w „katolickiej” Polsce. Tzw. kryzys powołań nie ominął jednak Guadalajary. – Przez długie laty nie było ani jednej osoby, która byłaby choć zainteresowana wstąpieniem do naszego klasztoru – wspomina matka Francisca. Konwent przeżył już wiele, a więc przetrwał też brak powołań. Ostatnio pojawiają się młode kobiety, które podjęły tak radykalną, z dzisiejszego punktu widzenia, decyzję jak całkowite poświęcenie się modlitwie w odseparowaniu od świata. – Obecnie mamy dwie dziewczyny w nowicjacie. To duży zbieg okoliczności, bo przyszedł pan do nas akurat dzisiaj, kiedy przybyły do nas trzy nowe aspirantki. Przez jakiś czas będą mieszkać z nami, by rozpoznać, czy to rzeczywiście jest ich powołanie – stwierdziła zakonnica. Uważam, że te kilka nowych osób to duża pozytywna zmiana po latach całkowitej „posuchy”. – Trudno powiedzieć, jakie są przyczyny ponownego pojawienia się powołań. Myślę, że zawsze przede wszystkim należy w tym widzieć łaskę Bożą. To przecież Bóg zawsze powołuje – dodała matka Francisca.
Być może to wpływ modlitwy mniszek sprawia, że zaraz obok ich klasztoru znajduje się siedziba wspólnoty Hakuna. Na organizowane przez tę grupę adoracje przychodzą tłumy młodzieży. Jednak poza określonymi miejscami i wspólnotami nawet w tak religijnej Guadalajarze nie widać wielu młodych ludzi, którzy uczestniczyliby w życiu Kościoła. Na mszach świętych, także tych niedzielnych, nie są zbyt licznie reprezentowaną grupą. Być może różnie to wygląda w różnych parafiach. – Meksyk, podobnie jak wiele innych krajów, dotyka sekularyzacja społeczeństwa – powiedział proboszcz jednej z parafii archidiecezji Guadalajary. – W naszej parafii udaje nam się gromadzić młodzież dzięki wspólnotom żyjącym duchowością franciszkańską. Tej młodzieży może nie jest bardzo dużo, ale przecieramy szlaki – podsumował.
>>> Historyczne wydarzenie w Meksyku – tylko w dwa dni wyświęcono 70 nowo księży
– Dużo smutku wywołuje we mnie odpływ młodzieży z kościołów – stwierdziła jedna z pań, pełniąca rolę zakrystianki. – Myślę, że w tym jest duża wina nas, rodziców, że nie zaszczepiliśmy dostatecznie wiary w dzieciach. Są młodzi, którzy angażują się w życiu Kościoła, lecz generalnie młodzież nie przywiązuje większej wagi do relacji z Panem Bogiem. Zdarza się, że niektórzy z nich wręcz atakują i wyśmiewają tych, którzy są pobożniejsi i do kościoła chodzą – dodała ze smutkiem.
Od siebie mogę powiedzieć, że już te kilka nowych powołań budzi nadzieję. Parafrazując słynne powiedzenie, nie od razu Meksyk zewangelizowano.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |