Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Z tego miasteczka pochodzi najwięcej powołań kapłańskich na świecie. Pojechaliśmy tam [REPORTAŻ]

Capilla de Guadalupe to niewielkie miasteczko liczące niecałe 16 tys. mieszkańców. W stosunku do liczby mieszkających tam osób wywodzi się z niego najprawdopodobniej najwięcej powołań kapłańskich na świecie – obecnie jest ponad 120 wciąż żyjących kapłanów stamtąd pochodzących. To miejscowość znajdująca się w regionie Los Altos de Jalisco, najbardziej katolickim rejonie Meksyku. 

Stan Jalisco to serce słynnego powstania Cristeros. Film opowiadający historię wojny katolików o swoje prawa podczas prześladowań Kościoła w Meksyku w pierwszej połowie XX w. miał olbrzymi oddźwięk w Polsce. Tam bitwy się zaczęły i tam najwięcej osób postanowiło walczyć o wiarę. Dodatkowo Los Altos de Jalisco to dodatkowo dość specyficzny region nie tylko w ramach stanu, ale i całego Meksyku. Położony na dużych wysokościach (stąd nazwa los altos) we wschodniej części Jalisco wyróżnia się żarliwą religijnością, charakterystyczną architekturą oraz „nielatynoskim” wyglądem wielu jego mieszkańców. Tam ze zdziwieniem może turysta spotkać nie tylko osoby o niebieskich oczach, ale i nawet jasnych, czasem wręcz blond, włosach. Otóż, większość mieszkańców regionu Los Altos de Jalisco ma bezpośrednie pochodzenie europejskie, głównie hiszpańskie i francuskie. A jednocześnie tam powstało wiele meksykańskich tradycji, które są wyróżnikiem kultury tego kraju – tequila (wcale nie w mieście Tequila!), mariachi (słynne meksykańskie orkiestry) czy charros (jeźdźcy mający często duże charakterystyczne sombrero). A jednak każdy łatwo dostrzeże „inność” tego rejonu, także pod względem religijności, która wydaje się być dużo bardziej pogłębiona i skupiona na sakramentach niż stereotypowy „latynoski katolicyzm”. Widać różnicę względem innych obszarów Meksyku. 

Region bogaty w powołania i… pieniądze 

O Capilla de Guadalupe usłyszałem od jednego z księży, którego pytałem o przyczyny tak silnego wciąż katolicyzmu w Jalisco, a zwłaszcza właśnie w regionie Los Altos. Miejscowość należy dzisiaj do diecezji San Juan de los Lagos. Miasto, będące siedzibą biskupstwa, stanowi jednocześnie jeden z najważniejszych centrów religijnych i pielgrzymkowych na mapie Meksyku. W stanie Jalisco jest ich wiele.  

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Niektórzy ulegają stereotypom, że w niemal wszystkich małych miejscowościach Meksyku panuje przejmująca bieda. Owszem, wiele meksykańskich wsi i miasteczek, zwłaszcza zamieszkanych przez ludność rdzenną, jest bardzo ubogich. Jednak stan Jalisco jest dość bogaty. W niektórych regionach stanu wielu mieszkańców małych miasteczek i wsi zarabia poważne pieniądze na uprawie kukurydzy, przetwórstwie mlecznym czy wyrobie tequili. Mieszkają tam ludzie przedsiębiorczy i pracowici. To obala kolejny stereotyp jakoby wielu szło do seminarium ze względów ekonomicznych. Akurat tam przed wieloma z tych chłopaków, którzy decydują się na kapłaństwo, wcale nie stoją perspektywy biedy.  

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Jadąc autobusem patrzyłem na krajobraz, który przypomina hiszpańską Kastylię. Klimat również jest dużo bardziej łagodny ze względu na wysokość. Nic dziwnego, że hiszpańscy osadnicy tak chętnie osiedlali tutaj siebie oraz swoje rodziny. Korona z kolei przydzielała tam ziemie europejskim wdowom konkwistadorów. Przechadzając się uliczkami Capilla de Guadalupe z zaskoczeniem obserwowałem tak wielu ludzi o jasnych oczach i włosach. Już wiem, dlaczego czasem niektórzy myślą, że jestem Meksykaninem. Otóż, w Los Altos de Jalisco pełno jest takich, którzy są gueros – tak jak ja mają jaśniejszą cerę i niebieskie oczy. 

Zakorzenieni w wierze 

W centrum miasteczka znajduje się kościół parafialny pod wezwaniem Matki Bożej z Guadalupe. Ks. Chuy, kapłan pracujący w parafii, zapewnia, że Capilla de Guadalupe to miasteczko ludzi o wielkiej wierze, którzy nie tylko praktykują, ale też angażują się w nią całym sercem. Co niedzielę we mszy uczestniczy ok. 70 procent mieszkańców, a codziennie ok. 30 procent. W parafii istnieje mnóstwo grup, czy to dla rodzin czy młodzieżowych. 

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Mam często dużo szczęścia i „przypadkowo” trafiam w odpowiednie miejsca o odpowiednim czasie. Przyjechałem do Capilla de Guadalupe robić materiał o powołaniach z tej miejscowości dokładnie w dniu, gdy hucznie obchodził swoje 30-lecie kapłaństwa ks. Augustin Aceves Hernandez, Pochodzi on właśnie z tego miasteczka i jest jednym z formatorów w seminarium w San Juan de los Lagos. Pracuje w departamencie psychologii. – Od 2017 r. Kościół stara się zapewnić w seminarium formację psychologiczną i socjologiczną. Jestem, by towarzyszyć seminarzystom w kwestiach zdrowia psychicznego – tłumaczy kapłan. 

Zapytałem się go, jakie jego zdaniem są powody tak licznych powołań z tej niewielkiej miejscowości. Obecnie żyje wciąż ok. 120 księży, którzy z niej pochodzą. Ponadto ciągle nowe osoby stamtąd wstępują do seminarium. Ks. Augustin jako najważniejsze podał powody historyczne. – Po pierwsze, ludzie, którzy osiedlali się na tych ziemiach, byli osobami o ogromnej pobożności, wielkiej miłości do Boga, szukali sakramentów. Osadnicy, którzy przybyli tutaj z Hiszpanii, mieli korzenie wiary bardzo głębokie. Tę wiarę przenieśli więc ze swoich krajów rodzimych do Meksyku. Poza tym, proboszczowie i księża, którzy tutaj, w Capilla de Guadalupe, pracowali kilkadziesiąt lat temu służyli ludziom i Kościołowi z oddaniem. Znałem proboszcza, który był proboszczem integralnym. To znaczy, zajmował się również potrzebami ludzkimi – aby ludność miała światło, wodę pitną, zbudował szkołę dla miejscowych dzieci. Ci księża więc stworzyli kulturę religijną bardzo mocno zakorzenioną w wierze i miłości Boga, która manifestowała się w życiu sakramentalnym i życiu rodzin. Dzięki ich przykładowi zaczęło pojawiać się wiele powołań z tej miejscowości. Zaczęli więc wstępować do seminarium, najpierw Guadalajary, a potem San Juan de los Lagos. Uważam, że to są główne powody – wyjaśnia ks. Augustin. 

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Duchowny zaznacza, że jedną z manifestacji tej głębokiej i silnie zakorzenionej wiary byli męczennicy Cristiady – świeccy i duchowni. – To znaki wiary bardzo ważne, które zaowocowały dalszym jej umocnieniem – dodaje.  

Młodzi już nie tacy sami 

W kancelarii parafialnej trzy pracujące młode kobiety podkreślają, że wiara w Capilla de Guadalupe jest ciągle żywa i bardzo mocna, jak i generalnie w Los Altos de Jalisco. Kultura lokalna cały czas jest silnie przesiąknięta katolicyzmem. Żyje się nim tutaj od najmłodszych lat. Widać jednak już pewne zmiany w nowym pokoleniu. Kobiety zaznaczają, że – jak na całym świecie – stare wartości są wśród młodych zastępowane przez nowe, które przychodzą z zewnątrz.  

– W czasach dużych przemian, jakie mamy obecnie, z nowymi ideami, nowymi technologiami i postępem naukowym, młodzi wyjechali na uniwersytety do innych miast, zaczęli kwestionować wiarę – opowiada ks. Augustin. – Moim zdaniem jest już duża część młodych, którzy porzucili starą kulturę wiary i mają nową kulturę religijną, opartą głównie na tradycji, lecz nie zobowiązaniu. Część z nich nadal żyje zaangażowanym życiem religijnym, ale wielu żyje przede wszystkim religijnymi tradycjami wsi. Ci drudzy już nie żyją naprawdę wiarą, nie są oddani Bogu – mówi kapłan.  

Nieco bardziej optymistyczne podejście ma zakrystian. Jak mówi, od 36 lat już obserwuje życie religijne parafii. – Rzeczywiście, jakiś czas temu pojawiły się znaki spadku wiary w młodych pokoleniach. Ale od jakiegoś czasu znowu religijność wśród nich wzrasta, co mogę obserwować pracując na co dzień w parafii. To za sprawą licznych grup i ruchów młodzieżowych, jakie u nas się pojawiły – opowiada zakrystian. 

Zakrystian w parafii Matki Bożej z Guadalupe/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Czy zatem ta legendarna wręcz religijność w Los Altos de Jalisco, a co za tym idzie – liczne powołania, utrzymają się pomimo antychrześcijańskiego natarcia w mediach społecznościowych i nowego sposobu życia wśród młodych? W tym roku na drogę przygotowania do sakramentu święceń wstąpiło kolejnych kilku młodych. Nie da się jednak uniknąć dzisiaj silnego wpływu świeckiej kultury. Ona dociera do każdego z nas za pośrednictwem smartfonów i komputerów. 

– Obecne problemy kleryków to problemy dzisiejszej kultury – wyjaśnia ks. Augustin. – Młodzi szukają pozorów, aby dobrze wyglądać na zewnątrz. Objawia się to często również w podejściu do liturgii. Pojawia się pewien niedobór życia wewnętrznego, mistyki. Są przyzwyczajeni do hałasu, głośnej muzyki, uzewnętrznienia. To co obserwuje i nad czym staramy się pracować w seminarium, to nad formacją integralną – ludzką, duchową, pastoralną, intelektualną. To wszystko ma być zintegrowane. Stanowi to cechę charakterystyczną formacji, o którą prosi Kościół – tłumaczy formator seminarium w San Juan de los Lagos.  

Ksiądz i przyjaciel 

Kiedyś rozmawiałem z pewnym klerykiem, który przygotowuje się do kapłaństwa w seminarium archidiecezji Guadalajary. Tam również nie brakuje powołań. To bodajże największe seminarium duchowne na świecie. Studiuje tam obecnie ponad 900 alumnów. Stwierdził on, że imponują mu relacje pomiędzy kapłanami i świeckimi. Generalnie relacje w lokalnym Kościele jawią mi się jako dużo lepsze niż w wielu innych miejscach, które odwiedziłem. Myślę, że to z pewnością może być jakiś czynnik przyciągający młodych, którzy widzą u siebie znaki powołania do takiej służby w Kościele. 

Przyjęcie z okazji 30-lecia było ciekawe. Byli obecni wszyscy księża z tego rocznika oraz ci ich towarzysze, którzy… opuścili seminarium i się pożenili. Do dzisiaj jednak wszyscy są wielkimi przyjaciółmi. Z kolei żony tych, którzy w pewnym momencie zrezygnowali z kapłaństwa, również stały się przyjaciółkami. Szukają okazji do spotkań. Ta oczywiście była szczególna. Po uroczystej mszy zorganizowano obiad, na którym oczywiście nie zabrakło mariachi i tequili. Kobiety opowiadają, że ich mężowie oraz kapłani, dawni towarzysze z seminarium, są jak dzieci. Nigdy nie mogą się nagadać na spotkaniach, ciągle robią sobie jakieś zdjęcia. To obrazek tyleż uroczy, co po prostu piękny. Wspaniały przykład jak może wyglądać wspólnota osób wierzących, jak może wyglądać Kościół, który nie tylko ładnie się prezentuje podczas liturgii, ale i objawia się Bożymi więziami na co dzień. 

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Być może ktoś uznałby, że to objaw jakiegoś kryzysu, który miał miejsce już ponad 30 lat temu, że tak wielu kleryków ostatecznie zrezygnowało z kapłaństwa. Ale można na to spojrzeć inaczej. W atmosferze tak głębokiej religijności tak liczni zostali pociągnięci przez przykład dobrych księży, których spotkali w swoich parafiach. Wśród nich było wielu tych, których Bóg wcale nie powołał do tej służby. A fakt, że zrezygnowali nie spotkał się z ostracyzmem. Myślę, że świadomość, że wszystkie drogi w Kościele są wartościowe to nie jest znamię kryzysu, lecz dojrzałej wiary. 

Mam jednak pewne przekonanie, że nawet w Los Altos de Jalisco jakiś kryzys nadejdzie, a może już rzeczywiście nadszedł, lecz go jeszcze tak nie widać na pierwszy rzut oka. Wierzę jednocześnie, że on nie będzie tak niszczący, jak w wielu innych rejonach świata. Mam nadzieję, że silny katolicyzm tam przetrwa, bo – na co wskazuje zakrystian – pewne środki zaradcze zostały zastosowane dość wcześnie. Ponadto synodalność, o którą tak stara się dziś Kościół, w praktyce funkcjonuje już od dawna w miejscowym Kościele. Ale Los Altos de Jalisco to nie samotna wyspa, odseparowana od świata. Wszyscy będą musieli się zmierzyć z wyzwaniem, jakie rzuca nam nowa, coraz bardziej liberalna i indywidualistyczna kultura. Ci, którzy będą potrafili na nie odpowiedzieć najlepiej, staną się wzorem dla katolików tam, gdzie Kościół poradził sobie gorzej. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze