Fot. ARCH. MARIE BISCH

Zorba i polonez na misjach [MISYJNE DROGI]

Od prawie 25 lat oblaccy wolontariusze misyjni pojawiają się w różnych zakątkach świata. To był ich pomysł, aby dzielić się wiarą i przemieniać świat na lepszy. Trwa to do dziś.

Zacznijmy od początku. Przez pięć weekendów w ciągu roku młodzi (18 – 35 lat) przebywają w Oblackim Centrum Młodzieży w Kokotku, gdzie są formowani. Pogłębiają relację z Bogiem, poznają Go przez lekturę słowa, adorację. Zgłębiają oblacką historię oraz duchowość św. Eugeniusza de Mazenoda, poznają warunki życia na misjach, realia i sposób myślenia w określonej szerokości geograficznej. Przekazywane są im tajniki misjologii, kulturoznawstwa. Weekendy formacyjne to także czas tworzenia wspólnoty, słuchania misjonarzy oraz poznawania siebie i rozeznawania, czy misje to rzeczywiście przestrzeń dla danego człowieka. Wyjeżdżamy głównie do placówek prowadzonych przez oblatów i nie tylko – do Bośni i Hercegowiny, Rumunii, Kanady Północnej, Litwy, Estonii, Gruzji, Słowacji, Kamerunu, Brazylii i na Madagaskar.

Ukraińska tradycja

Sporo wolontariuszy zazwyczaj wyjeżdżało do Ukrainy, szczególnie do Tywrowa. To nie są tereny misyjne ad gentes, ale takie były nasze początki, gdy w 1989 r. pojechała tam Magdalena Kudełka, z Katowic, założycielka wolontariatu. Wciąż trwa tam odbudowa sanktuarium Matki Bożej Tyw-rowskiej, które w czasach Związku Radzieckiego zostało przekształcone w fabrykę tekstyliów. Tak niestety kończyła zdecydowana część kościołów w Ukrainie. Państwo w okrutny i zdecydowany sposób walczyło wtedy z Kościołem. Od wielu lat nasi wolontariusze wyjeżdżali tam w czasie wakacji, pomagając ojcom w różnych inicjatywach – od pomocy w organizacji festiwalu, przez pomoc w pracach gospodarczo-kuchennych, po zaangażowanie w kolonie i półkolonie dla dzieci. W ostatnich miesiącach wielu ludzi znalazło schronienie w tywrowskim klasztorze.

>>> Siostry do kanałów [MISYJNE DROGI]

Na Syberii

Długie godziny spędzone w podróży, tysiące kilometrów pokonanych samolotami, autobusami, a nawet koleją transsyberyjską. Wszystko po to, aby dotrzeć do Wierszyny – polskiej wsi położonej gdzieś na Syberii. To właśnie tam na trzech wolontariuszy czekał w tym roku o. Karol Lipiński OMI i duża grupa dzieci, dla których mieliśmy prowadzić „Wakacje z Bogiem”. Jeździmy tam od kilku lat. – Wakacje przybrały charakter półkolonii – dzieci z okolicznych domów przychodziły na wierszyńską parafię z rana, aby spędzić razem z nami czas. Zaczynaliśmy od wspólnej modlitwy w języku polskim, później śniadanie, katecheza i oczywiście zabawa. Sialiśmy ziaren-ko prawdy o miłości Bożej. Czy nam się to udało? To zweryfikuje życie. My natomiast wciąż odkrywamy owoce tego wolontariatu, wzięliśmy w nim udział kilka lat temu. Jednym z nich jest nasze małżeństwo. A Bóg nie przestaje nas obficie obdarowywać i dał nam kolejne wyzwanie – wychować naszego nowo narodzonego synka Franciszka – wspominają Agata i Michał Pielowie.

jasełka w wierszynie
fot. kadr z materiału kanału ” W dalekiej krainie” (YouTube)

Afrykańska kreatywność

Na Madagaskar wyjechaliśmy, aby uczyć języka angielskiego w szkole w Masomeloce. Nie była to pierwsza wyprawa oblackiego wolontariatu do tego państwa. Wcześniej byli tam już medycy, studenci. – Nasz wolontariat trwał zaledwie cztery miesiące, a to przecież zbyt krótko, aby kogoś nauczyć perfekcyjnie języka obcego. Od początku zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Dlatego uznaliśmy, że trzeba zaciekawić uczniów nowym językiem, innymi metodami nauki i pokazać im możliwości, jakie daje znajomość angielskiego. Każdą wolną chwilę, czyli popołudnia i weekendy, spędzaliśmy z naszymi uczniami, organizując dla nich dodatkowe wydarzenia. W poniedziałki odbywały się zwykle zajęcia sportowe na szkolnym boisku lub pobliskiej plaży. Wtorki to lekcje języka hiszpańskiego i kultury iberyjskiej. Środa – taniec. Tego dnia podróżowaliśmy od kultowego zorby, poprzez poloneza, aż po afrykańską jerusalemę. W czwartki przygotowywaliśmy się do koncertu muzycznego w wykonaniu naszych licealistów, a piątek to tradycyjnie kino, czyli projekcja animowanych bajek na projektorze w szkolnych ławach – dzielą się Ania Zająkała i Paweł Ratkowski. – Z perspektywy czasu wiemy już, że misja to wyzwanie znacznie trudniejsze niż tradycyjny wolontariat. Sami niejednokrotnie mieliśmy ciężkie chwile. Jednak dzięki pomocy Pana Boga udało się zrealizować zamierzony cel. Bóg jest najlepszym nauczycielem – opowiadają ochotnicy NINIWY. W czasie wolontariatu założyli bibliotekę szkolną. Przywieźli ze sobą też dziewięć profesjonalnych maszyn do szycia, aby miejscowym kobietom dać szansę nauki w zawodzie szwaczki.

>>> U doktor Wandy B. [MISYJNE DROGI]

Położna w Figuil

Kolejnym krajem wolontariackim NINIWY jest Kamerun. Po długiej i pełnej przygód podróży Marie Bisch w końcu dociera do Figuil. Jako położna pojechała wspomagać misyjny szpital, który – dzięki pomocy z Polski – jest dość dobrze wyposażony. – Placówka sióstr służebniczek, do której jechałam, jest miejscem bardzo zadbanym i czystym. Tuż za płotem znajduje się szpital, w którym pracowałam, oraz oblackie sanktuarium maryjne. Z racji pory deszczowej w każdym po-mieszczeniu w oknach powieszone były moskitiery. Niestety, „króluje” tu malaria. Od pierwszego dnia przyjazdu zaczęłam pracę w Maternité. To jakby kompleks położniczy – znajduje się tam pokój do konsultacji, sala intensywnej terapii noworodka, porodówka (2 sale) oraz patologia ciąży i kolejna sala poporodowa. Trzeba przyznać, że pracy było niemało. Pracują tam tylko dwie osoby, a dziennie do konsultacji potrafi zgłosić się 30 kobiet. A jeszcze do tego może trafić się poród – opowiada wolontariuszka. Wyjazdy na wolontariaty misyjne były i są inicjatywą młodych związanych z oblatami. Czują głos Boga, powołanie do takiego zaangażowania, chcą pokazać, jak działa żywy Kościół. Te kilkadziesiąt, a może nawet kil-kaset osób było w kilku państwach. Zrobili i wciąż robią wiele dobra, przemieniają na lepsze kawałek dalekiego świata. Ale sami też wracają inni – odmienieni. Doświadczyli tego, że świat jest różnorodny, że Kościół jest bardzo żywy, prężny i że Bóg miłuje.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze