Mój kłopot z Wielkim Challenge’m [ROZMOWA Z KS. RAKOWSKIM]
Wyzwania. Lubimy je. Ostatnio coraz bardziej. Zawodowe, życiowe, sportowe, artystyczne. Byleby lepiej, więcej, szybciej, wyżej. Osiąganie celu i droga do niego, okupiona wysiłkiem, który na mecie smakuje najlepiej. Lubimy to. „My” – mam na myśli Polaków. Okazuje się, że ten klimat udziela się także Kościołowi. Wielki Challenge na Wielki Tydzień! To akcja księdza Radka Rakowskiego z poznańskiego duszpasterstwa akademickiego przy parafii św. Stanisława Kostki.
Na czym polega ów „challenge”? Na codziennym uczestnictwie we Mszy św. Akcja miała zmotywować właśnie do tego, by w Wielkim Tygodniu codziennie (nie tylko w czasie Triduum Paschalnego) być na Mszy św. i zaświadczyć o tym na Facebooku – czyli wrzucić zdjęcie zrobione po Mszy św.,:w kościele, przed wejściem do niego, samemu, grupowo. I przyznam, że choć księdza Radka bardzo lubię, a jeszcze bardziej szanuję i doceniam jego pracę i świetne duszpasterskie zdolności, to jednak w całej tek akcji coś mi zazgrzytało…
Modlitwa na pokaz?
Od razu zaznaczę, że sam jestem człowiekiem Internetu (a nawet może powinienem dodać „człowiekiem od Internetu uzależnionym”). A to z racji dziennikarskiej profesji i chociażby dlatego, że lubię dyskutować, dzielić się przemyśleniami na portalach społecznościowych. Mimo to coś w tym Wielkim Challenge’u mi nie pasowało. Przecież uczestnictwo we Mszy św. nie powinno być pokaz. Przecież na początku Wielkiego Postu słyszymy: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie (…). Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” . Znamy to. Fragment Ewangelii według świętego Mateusza czytany w Środę Popielcową (Mt 6, 1-6).
A tu co mamy? Selfie, zdjęcia, hasztagi, „szerowanie” zdjęć itd., itp. Od razu skojarzyłem tę sytuację z pewnym czasem w moim życiu, gdy codziennie rano uczestniczyłem w treningach przy poznańskim AWF-ie. Codziennie o 6:00 rano, z grupą kilkudziesięciu zapaleńców dostawałem wycisk na ogólnorozwojowym treningu. I zawsze, tuż po 7:00, jeszcze przed prysznicem, wszyscy robiliśmy sobie zdjęcie – by motywować do treningów siebie i innych. To skojarzenie jeszcze bardziej kłóciło się z klimatem i przesłaniem ostatnich dni Wielkiego Postu. Choć może Wielki Post i Wielki Tydzień to właśnie trening naszej wiary?
Odautorskie wątpliwości
Jak widzisz – Drogi Czytelniku – w tej sprawie sam biję się z własnymi myślami, wątpliwościami. Zaznaczyć bowiem chcę, że to nie jest krytyka, a raczej pytanie. Przecież widzę i doceniam to, jak wielu ta akcja połączyła. Pomysł narodził się w Poznaniu, ale zdjęcia przesyłali ludzie z całego kraju. Swoją aprobatę wobec tej akcji wyraziło wiele redakcji – od Radia Maryja po portal Deon. Tych, którzy podjęli Wielki Challenge, pozdrowił arcybiskup Gądecki. Gdyby było w niej coś nieodpowiedniego, to na pewno by tego nie zrobił. I oczywiście wiem, że Kościół ma przyciągać, ma wykorzystywać nowe sposoby ewangelizacji. I ta – związana z nowymi mediami – księdzu Radkowi wychodzi zawsze świetnie. By spróbować rozwiać te wszystkie wątpliwości, postanowiłem je skonfrontować z ich źródłem, czyli księdzem Radosławem Rakowskim:
Księże Radku, czy to nie jest ryzyko zbytniego spłaszczenia religijności i uczestnictwa we Mszy św.: do hasztagu, do zdjęcia, szczególnie w tak wielkich, ważnych dla naszej wiary dniach?
Nie, to nie tak. Challenge’em nie okazało się samo codzienne uczestnictwo we Mszy św. (niektórzy takie wyzwanie postawili przed sobą na cały okres Wielkiego Postu). Co ciekawe, dla niektórych większą trudnością do przezwyciężenia było podzielenie się swoją religijnością, wiarą z innymi, danie świadectwa. Niektórych musiałem do tego przekonywać, bo nie było im łatwo przyznać się do Boga przed znajomymi. A Kościół, wiara potrzebuje dawania świadectwa.
Wielki Post to jednak czas zadumy, refleksji, także czas swego rodzaju smutku, a na zdjęciach widzimy uśmiechniętych ludzi, jak na moich zdjęciach po treningu.
Ja trochę inaczej patrzę na Wielki Post. To nie jest dla mnie okres smutku. To czas świętowania, zgłębiania tajemnicy Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa. Nie udajemy przecież, że 40 dni się smucimy, a potem udajemy zaskoczonych zmartwychwstaniem.
Dobrze, zgodzę się. Wrócę jeszcze do formy. Czy akurat w tym czasie (Wielkiego Tygodnia) ta forma ewangelizacji nie jest jednak zbyt ryzykowna?
W każdej epoce Kościół przyjmował różne formy – był gotyk, był barok. Podejście Kościoła do formy zmienia się. Wiele zmienił przecież Sobór Watykański II, który przeniósł Kościół do czasów współczesnych. Kościół nie może być skansenem.
To racja, tu się zgodzimy. Ilu ludzi wzięło udział w Challenge’u?
Około tysiąca, z całej Polski. Nam też zależy, by po prostu „promować” wiedzę o tym, że ten czas jest w naszej wierze najważniejszy, by ludzi uświadomili sobie, jak fundamentalne to są sprawy. Później widzimy dobre tego efekty. W tym roku w Wielki Czwartek kościół był pełen ludzi, było ich więcej niż rok temu. Walczymy o tę świadomość, świadome przeżywanie wiary – taka akcja (jak również nasza aplikacja Drogowskaz) w tym pomagają.
I nie była to Msza św. dla zdjęcia, ale Msza przeżyta głęboko, zdjęcie tylko dodatkiem i jednocześnie ważnym świadectwem?
Tak, na pewno. Ci ludzie to wierni dojrzali duchowo. Wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi.
W tym roku to pierwszy taki Challenge, za rok powtórka?
Czemu nie!
Ksiądz Radek Rakowski po raz kolejny okazał się świetnym duszpasterzem, którzy wie, jak docierać i przyciągać. I choć pewne moje wątpliwości dotyczące Wielkiego Wyzwania zostają, to wiem, że i sama akcja była w dobrych rękach, i ich uczestnicy dali świadectwo. Wiary. W Chrystusa i jego zmartwychwstanie. A to chyba jest najważniejsze. I za to księdzu Radkowi i wszystkim uczestnikom Challenge’u dziękuję! To też po prostu dobry sposób na międzyludzką integrację. I motywację. Jak przy treningu. Przyznam, że „challenge’owcy” i mnie zmotywowali do codziennej modlitwy na Mszy św. w czasie Wielkiego Tygodnia.
To wyzwanie nie powinno się dla nas kończyć ani na zdjęciu, ani na Wielkim Tygodniu. Wyzwanie płynące z Triduum zacznie się tak naprawdę w niedzielny poranek. Podejmiemy je?
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |