Justyna Nowicka: moje ekologiczne nawrócenie. 10 sposobów na zmianę nawyków, które nas zabijają
Śmieci w oceanie, wyspy plastiku, topniejące lodowce, wymierający Bałtyk, płonące lasy Amazonii… Kiedyś myślałam, że to fotomontaż, pic na muchy i propaganda. A tymczasem nasz świat naprawdę staje się pułapką dla nas samych. Nasze nadmierne używanie rzeczy, kupowanie i śmiecenie sprawia, że po prostu organizujemy sobie koniec świata.
Wielkim memento dla nas wszystkich są tragiczne pożary lasów Amazonii, które dzieją się dzisiaj i stały się już symbolem zniszczenia i śmierci, i tego, do czego może doprowadzić ludzki egoizm i niepohamowana żądza zysków. (…) Nie wolno nam stać z założonymi rękami i obojętnie patrzeć na ludzkie biedy i niedostatki. Nie wolno nam też obojętnie przyglądać się wysychającym rzekom, wyjałowionej ziemi, zatrutej smogiem atmosferze i udawać, że są to problemy odległe albo takie, na które my nie mamy żadnego wpływu – mówił wczoraj podczas Święta Plonów w Krakowie bp Muskus.
Bardzo lubię chodzić po lesie i po górach, zachwycam się przyrodą Skandynawii i przeraża mnie to, że za kilka, kilkanaście lat może tego nie być. I nie chodzi mi teraz o sentymentalne biadolenie, ale o fakty. Jeśli my, jeśli ja (!) nie wezmę się za zmianę nawyków, bo w sumie o to tylko chodzi – o minimalną rezygnację z wygodnictwa i z tego, żeby wszystko mieć natychmiast – to te katastroficzne scenariusze spełnią się.
Od naszych nawyków, osobistej wrażliwości i umiejętności obywania się bez rzeczy zbędnych zależy przyszłość ziemi, która jest naszym wspólnym dobrem. Jesteśmy za nią odpowiedzialni przed Bogiem i przed pokoleniami, które przyjdą po nas – mówił bp Muskus.
>>>Wyciągnął 5 ton śmieci z rzeki. Samotnie ratuje zdegradowane środowisko
Dociera do mnie, że wiele moich zachowań jest po prostu głupich, nie mają wiele wspólnego z realnymi potrzebami. Daję się nabrać koncernom medialnym, że jeśli nie kupię tej koszulki, to będę kimś gorszym, bo inny kolor jest teraz niemodny i generalnie wstyd, żebym wyszła na miasto. Jeśli pojadę komunikacją miejską, nie samochodem, to jestem nieudacznikiem, a jeśli kupię kawę na wynos w plastikowym kubku, to będę należała do jakiejś klasy spełnionych, wyluzowanych ludzi. No jeśli tak wziąć na logikę… to przecież bzdura za bzdurą. A jednak się nabieram.
Tak, zdaje się, że przeżywam ekologiczne nawrócenie. I w gruncie rzeczy nie trzeba jakiś skomplikowanych przedsięwzięć, żeby zdecydowanie ograniczyć ilość tego, co zużywamy, w tym plastiku. Od dziś wcielam w życie kilka nowych zasad. Jakich? Zobaczcie, to naprawdę nie takie trudne.
- Nie będę używać więcej niż 2 plastikowych reklamówek rocznie.
Duńczycy mogą to ja też. A co!
W warzywniaku będę walczyć jak lew, żeby mi nie kładziono każdego warzywa do reklamówki, ale śmiało sypnięto fasolkę między pomidory do mojej materiałowej torby. No przecież nic nie będzie ani jednemu ani drugiemu.
- Nie będę kupować wody mineralnej w butelkach, ale używać tej z dzbanka z filtrem.
Przecież to moje lenistwo a nie konieczność. Spróbujcie kiedyś nie wyrzucać plastikowych butelek przez miesiąc. Gwarantuję, że zrobi się z tego hałda. A gdyby tak zbierać przez rok… i pomnożyć prze liczbę mieszkańców Polski… nie chcę nawet o tym myśleć. Nasza planeta nie jest z gumy, ten plastik wyląduje pod naszym nosem i będzie się rozkładał setki lat, trując wszystko naokoło. O nie! Ja się do tego nie dołożę.
- Nie będę kupować soków, napojów gazowanych itp. w plastikowych butelkach ani w kartonach.
Woda z cytryną, truskawką, miętą albo ogórkiem jest o wiele zdrowsza.
- Nie będę kupować wędlin, sera, ryb pakowanych na tackach.
Będę kupować „na wagę”, w sklepach, które pakują w papier, a nie w woreczki.
Tutaj może być największy problem. Dziś rano stanęłam w sklepie i próbowałam wybrać sobie coś do chleba. Wszystko w plastiku, albo w plastiku i jeszcze w kartoniku. Wcześniej tego nie zauważałam. Ale pewnie jak wszystko – kwestia przyzwyczajenia i zmiana nawyku. Po prostu trzeba znaleźć inny sklep.
- Nie będę kupować jedzenia (półproduktów) w plastikowych opakowaniach.
Nie muszę jeść pierożków babuni, mogę zjeść banana i jabłko – te resztki rozłożą się o wiele szybciej. I tutaj znów lenistwo… będę gotować i zabierać jedzenie ze sobą w wielorazowych pojemnikach.
- Nie będę używać papierowych ręczników do wycierania rąk.
To znowu z lenistwa – tak szybciej, nie trzeba ręczniczka prać… a w sumie wystarczyłoby ręce otrzepać i poczekać 30 sekund aż wyschną same…
- Nie będę kupować ubrań dopóki nie zużyją się te, które mam.
Do ich produkcji, transportu i utylizacji zużywa się bardzo dużo energii. Produkcja tkaniny, farbowanie, szycie, transport z kraju Trzeciego Świata, transport w Polsce, energia do utrzymania sklepu… kiedy tak to policzyć, to naprawdę dużo paliw kopalnianych na to idzie. I to niepotrzebnie. Wystarczy, że będę robiła przemyślane zakupy i nie będę zmieniała ubrań tylko dlatego, że jakiś kolor czy wzór przestał być modny. Kiedy tak o tym pomyśleć, to przecież ostatnia głupota. Daję się nabrać machinie konsumpcjonizmu – że wciąż muszę kupować nowe i nowe, bo te sprzed 3 miesięcy już nie są na czasie.
- Nie będę używać jednorazowych długopisów, ale takiego z wymiennym wkładem.
Zużywam ich sporo. Może to niewielka różnica, ale jednak. Zawsze wkład do długopisu jest 4 albo i 5 razy mniejszy niż cały długopis.
- Nie będę się oglądać na innych czy też tak robią.
W końcu prekursorzy zawsze byli osamotnieni w swoim wołaniu na puszczy. Chociaż mam cichą nadzieję, że Ty też do mnie dołączysz.
- Będę mówić o tym, że nie jest trudno być bardziej ekologicznym.
A może przede wszystkim o tym, że nie jest to jakaś głupia moda, ale po prostu konieczność. Czas wreszcie wziąć odpowiedzialność za to, co robię dla przyrody, dla środowiska, dla przyszłego pokolenia i w jaki sposób szanuję i uwielbiam to, co Bóg stworzył.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |