Fot. cathopic/Hugo Gonzalez

Msza święta w telefonie?

W 2027 roku minie setna rocznica pierwszej w Polsce transmisji mszy świętej. Dziś nie ma już wątpliwości, że to cenna pomoc dla osób, które z różnych przyczyn nie mogą dotrzeć na Eucharystię, choć warto też dostrzegać niebezpieczeństwa wynikające z transmitowania liturgii przez media.

Dzieje transmisji mszy świętych z polskich kościołów rozpoczęły się w Wielkanoc 1927 roku w Poznaniu. Z katedry na Ostrowie Tumskim Radio Poznańskie – rozgłośnia działająca na podstawie subkoncesji udzielonej przez Polskie Radio – jako pierwsze w Polsce przeprowadziło transmisje nabożeństw katolickich: procesji rezurekcyjnej w Wielką Sobotę 16 kwietnia oraz mszy świętych w Niedzielę i w Poniedziałek Wielkanocny 17 i 18 kwietnia.

Nie pytali o zgodę

W ten sposób zainaugurowano długoletnią historię polskich transmisji nabożeństw w środkach społecznego przekazu. Dziś msze święte transmitowane są w radiu, w telewizji i w internecie. Decyzję o transmisjach z katedry poznańskiej podjęła Kapituła Metropolitalna i kard. August Hlond. Stolica Apostolska była przeciwna transmisjom – papież Pius XI w tym samym czasie w odpowiedzi na prośbę abp. Pragi Franciszka Kordača nie wyraził zgody na ich przeprowadzanie, uważając je za nadużycie. W niektórych krajach weszły one jednak na stałe do programu radiowego. Polscy biskupi nie pytali o zgodę, z czasem okazało się też, że praktyka rozwiała początkowe wątpliwości. Sobór Watykański II w 1963 roku stwierdził, że „szczególnie należy popierać transmisje katolickie, które prowadzą słuchaczy i widzów do uczestnictwa w życiu Kościoła i karmią ich prawdami religijnymi” (dekret Inter mirifica), a „przekazywanie czynności liturgicznych przez radio i telewizję, zwłaszcza gdy chodzi o Mszę Świętą, powinno się odbywać w sposób dyskretny i godny” (Konstytucja o liturgii świętej Sacrosanctum concilium).

>>> Google ułatwia parafiom transmisje na YouTube: nie trzeba już 1000 subskrybcji

Transmisja to nie sakrament Eucharystii

Nie oznacza to jednak, że transmisja liturgii powinna być dla nas czymś „naturalnym”. W rzeczywistości bowiem sakramentu Eucharystii nie da się transmitować. Celebracja liturgiczna jest zbawczym działaniem Boga. W liturgii sprawowanej tu i teraz objawia się Chrystus. Wspólnota ludzi wierzących uczestniczy w tym akcie kultu poprzez słowa i gesty, a przyjęcie Komunii świętej jest pełnym zjednoczeniem z Chrystusem. Tego działania i tej obecności nie ma na ekranie telewizora, smartfona czy komputera, ani też w głośniku radiowym. Otrzymujemy tam tylko dźwięki sprawowanej bez naszego udziału liturgii; albo obraz wraz z dźwiękiem, niekiedy aż za bardzo wyreżyserowany w przekazie telewizyjnym. To widzenie i słyszenie nie jest pełnym uczestnictwem, choć jest uczestnictwem całkiem realnym i zazwyczaj dokonującym się w tym samym czasie. „Rzeczywistość wirtualna nie jest zamiennikiem realnej obecności Chrystusa w Eucharystii, sakramentalnej rzeczywistości innych sakramentów i współudziału w kulcie sprawowanym w żywej wspólnocie. W internecie nie ma sakramentów” – czytamy w dokumencie Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu.

Fot. Przymierze Miłosierdzia

Konkretny cel

Dziś mamy do czynienia ze zjawiskiem powszechnej dostępności transmisji mszy św. nawet z małych parafii. Proces ten przyspieszyła pandemia koronawirusa. Spróbujmy zatem sformułować kilka istotnych wskazań dotyczących poprawnego rozumienia tego przekazu. Po pierwsze, słuchanie i oglądanie transmisji nie czyni zadość obowiązkowi uczestnictwa we mszy świętej w niedziele i święta nakazane. Osoby, które nie mogą udać się do kościoła (chorzy, więźniowie, ludzie z różnych przyczyn oddaleni od świątyni, np. żyjący na terenach misyjnych), z racji niemożności uczestniczenia i tak nie popełniają grzechu. Oglądając transmisję, łączą się jednak duchowo ze wspólnotą Kościoła, zaspokajają głód słowa Bożego, przeżywają niedzielę jako Dzień Pański. „Jeśli jest bardzo godne pochwały to, że starsi i chorzy uczestniczą w świątecznej mszy św. transmitowanej przez radio czy telewizję, to nie można jednak tego powiedzieć o kimś, kto ze względu na te transmisje chciałby się zwolnić z pójścia do kościoła oraz uczestnictwa w celebracji eucharystycznej żywego Kościoła” – pisał Benedykt XVI.

Transmisja mszy świętej w mediach powinna mieć ściśle określony cel. Może nim być duszpasterstwo osób chorych i starszych, albo też wymiar ewangelizacyjny i misyjny Kościoła, działalność formacyjna i edukacyjna. Niektóre transmisje znajdują swoje uzasadnienie w wyjątkowym, niekiedy nawet historycznym znaczeniu przekazywanych wydarzeń, jak to ma miejsce w przypadku celebracji z udziałem papieża czy ważnych rocznic.

Wzorcowa liturgia

Msze święte powinny też być transmitowane wyłącznie „na żywo”, a ich nagranie nie powinno pozostawać w internecie do późniejszego odtworzenia. Przekazywanie obrazu i dźwięku jedynie w czasie rzeczywistym ma na celu troskę o świętość liturgii, bo jej zapis audiowizualny nie może być traktowany jak film, który się „przegląda”. Udostępnienie homilii jako fragmentu celebracji może być jednak uzasadnione ze względu na cel ewangelizacyjny.

Należy też pamiętać, że liturgia transmitowana przez media powinna mieć charakter pewnego wzorca, nie może więc stanowić przyczynku do jej wyśmiewania z powodu niefrasobliwości osób zaangażowanych w celebrację. Dotyczy to zarówno treści homilii, jak i stosowania się do norm liturgicznych. Wskazanie to dotyczy też śpiewów i wyglądu świątyni, godnych szat i paramentów liturgicznych. „Osoby biorące czynny udział w liturgii powinny dołożyć wszelkich starań, by transmitowana msza święta mogła stać się wzorcową dla sprawowania Eucharystii w innych kościołach, dlatego w żadnym wypadku nie powinna być rodzajem liturgicznego poligonu doświadczalnego” – czytamy we wskazaniach Konferencji Episkopatu Polski. Już w początkach transmisji mszy świętych przez radio kard. Hlond pisał, iż koniecznie należy „zapobiec nadużyciom i poniżeniu powagi nabożeństw katolickich” i rozporządzał, że kazania z katedry, właśnie dlatego, że „skierowane są nie tylko dla gromadzących się w niej wiernych, lecz dla nieobliczalnej ilości słuchaczy radiowych, powinny stać na poziomie jak najwyższym”.

Fot. flickr/Saint Joseph

Bogactwo, ale też wyzwanie

W początkach radiofonii ks. Stefan Wyszyński na łamach jednego z czasopism pisał: „Radio jest amboną, na której nie tylko wzmacnia się dobre dusze, ale trzeba nawracać nieznanych słuchaczów, zwalczać ich uprzedzenia, zjednywać. Wielu z nich słyszy katolickiego kapłana może po raz pierwszy; gdy źle trafią – może to będzie raz ostatni. Może to jest jedyna chwila, w której będzie dla nich «przepowiadana ewangelia»?”.

To prawda, nowe technologie stanowią wielkie bogactwo dla ludzi wierzących. Stanowią też udane narzędzie ewangelizacji i działalności misyjnej Kościoła. Musimy jednak umieć korzystać z nich odpowiedzialnie – zarówno nadawcy, jak i odbiorcy. Stąd płynie przestroga papieża Franciszka przed niebezpieczeństwem wirtualizacji liturgii. Kościół, czyli lud Boży, i sakramenty są rzeczywistością konkretną, realną, a msza święta jest spotkaniem z Bogiem we wspólnocie. „Nie zadowalaj się wirtualnymi spotkaniami, szukaj tych rzeczywistych, zwłaszcza z tymi, którzy cię potrzebują: nie oczekuj, by być widzianym, ale szukaj tego, co niewidzialne” – mówił Franciszek do młodych w Atenach w 2021 roku. I dodawał: „Na ekranie brakuje drugiej osoby, jesteśmy jedynie w wirtualnym świecie pozorów… Trzeba pielęgnować mistykę bycia razem”.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze