Na kłopoty – strategia
Czasami dla uniknięcia poważnych szkód wystarczy prosta strategia komunikacyjna. Jeśli jest przygotowana.
Nie trzeba być geniuszem, aby przewidzieć, że sprawa miejsca pochowania abp. Juliusza Paetza wywoła spore emocje. Niemal natychmiast po ogłoszeniu informacji o śmierci byłego metropolity poznańskiego temat nagłośnił popularny katolicki publicysta, a podchwyciło go od razu wiele mediów o dużym zasięgu. Trudno mieć do publicysty pretensje. Jeśli nie on, zapewne kwestię poruszyłby głośno ktoś inny o znanym nazwisku. Żyjemy w rzeczywistości, w której miejsce pogrzebania wciąż bywa wyznacznikiem nie tylko pozycji czy dokonań zmarłego, ale również (czasami) wyrazem społecznych emocji, jakie budził w doczesności.
W efekcie wydanego przez poznańską kurię enigmatycznego komunikatu, w którym wprost o miejscu pochowania zmarłego arcybiskupa seniora nie było mowy, dla licznych zainteresowanych tą sprawą punktem odniesienia stał się prywatny wpis w mediach społecznościowych dokonany przez jednego z dziennikarzy Katolickiej Agencji Informacyjnej. Napisał on już w dniu śmierci hierarchy, że miejscem spoczynku będzie grób rodzinny. Można to było odebrać jako próbę nieoficjalnego rozładowania pojawiających się z coraz większym natężeniem emocji. A także próbę odpowiedzi na dość powszechnie manifestowane oczekiwania. Właściwie brakowało tylko oficjalnego potwierdzenia…
Potwierdzenie w żadnej formie się nie pojawiło. Co istotne dla rozwoju wypadków, nie pojawiła się też żadna, poza wspomnianym już komunikatem, oficjalna wiadomość dotycząca pogrzebu zmarłego arcybiskupa. Tymczasem to była jedna z tych sytuacji, w których milczenie absolutnie nie jest złotem. Brak informacji w tego rodzaju okolicznościach staje się błyskawicznie wręcz zaproszeniem do snucia domysłów, mnożenia plotek i fake newsów oraz podkręcania nastrojów. W ich tle rosło rozczarowanie. Rychło okazało się, że mamy już do czynienia z kryzysem. Kryzysem wizerunkowym Kościoła. A przede wszystkim z brakiem dialogu.
Pierwszym sygnałem, że sprawa wymaga dialogu, był wspomniany już głos popularnego, katolickiego publicysty. Potwierdzały go inne, pojawiające się w przestrzeni medialnej wpisy i wypowiedzi. Wystarczyła choćby pobieżna ich kwerenda, aby dostrzec, że niczego po cichu zdziałać się nie da. Zmarły był osobą publiczną i choćby tylko z tego względu sprawy jego pochowania nie dało się sprowadzić do strefy prywatnej. A jak wiadomo, były też inne powody, kojarzące się z długoletnim brakiem jasności, niedomówieniami, sprzecznymi doniesieniami i mnożącymi się kontrowersjami.
W takich warunkach logiczne wydaje się przygotowanie z pewnym wyprzedzeniem strategii komunikacyjnej, która pozwoli szybko i sprawnie przejść wspólnocie i instytucji przez trudne momenty. Szkoda, że jej zabrakło w tym konkretnym przypadku. Być może udałoby się uniknąć nie tylko eskalacji kryzysu w postaci listu otwartego, ale również pokazać, że Kościół w Polsce potrafi z otwartością i szczerością postępować w chwilach naprawdę kłopotliwych.
Warto mieć świadomość, że choć problem w swej istocie dotyczył jednej konkretnej diecezji, to jednak przez znaczną część obserwatorów postrzegany był jako kłopot całego Kościoła w Polsce. Tak to obecnie działa i funkcjonuje. Ignorowanie tych mechanizmów nieuchronnie przynosi szkody całej wspólnocie polskich katolików. Szkody, których dałoby się uniknąć przez zastosowanie prostych i sprawdzonych strategii komunikacyjnych.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |