Fot. Cathopic

Najważniejsze ćwiczenie duchowe to poczucie humoru [FELIETON]

Największymi „smutnymi panami” w Biblii byli chyba faryzeusze. Bardzo poważnie traktowali przede wszystkim siebie, swoją pozycję społeczną i swoje godności. To właśnie poczucie humoru może uchronić nas przed wieloma faryzeizmami. 

Czasami w stresie czy zmęczeniu wiele spraw urasta do rangi, na jaką w naszym życiu nie zasługują. Dobra zabawa i poczucie humoru pozwalają różnym sprawom w naszej codzienności wrócić na swoje miejsce. 

Odpocząć od siebie 

„Dystans do zdarzeń i do siebie samego osiągany dzięki zmysłowi humoru, pozwala bardziej żyć Ewangelią, pozwala na takie przestrzeganie wartości, że własne życie i własne sprawy przestają być czymś najważniejszym. Pozwala ci uniknąć zabiegania, zbytnich trosk, pochłonięcia przez pracę, aby dosłyszeć Chrystusowe wezwanie, że tylko jednego trzeba (por. rozmowa Jezusa z Martą i Marią – Łk 10, 42). Dzięki «cnocie» humoru niepowodzenia i przegrane nie urastają do rangi klęsk żywiołowych, a wsparta humorem wiara może wprowadzić cię nawet na szczyty oderwania i ewangelicznej wolności”- pisze ks. Tadeusz Dajczer w swojej książce „Rozważania o wierze”.  

>>> Odpoczynek jest dla „słabych”? Te objawy zmęczenia skutecznie popsują Ci humor!

Zdrowy śmiech i nutka ironii pozwalają złapać dystans do samych siebie, do własnych przeżyć. Ale także pozwalają zobaczyć, że to, co w tej chwili wydaje nam się najważniejsze albo najstraszniejsze jutro może już takie nie być. Co więcej, na pewno takie nie będzie. Zatem warto się zastanowić, z jakiego powodu dziś mamy poświęcać temu tyle uwagi. 

Odpocząć od bycia wyjątkowym 

Poczucie humoru może być drogą do tego, by także dla siebie znaleźć odpowiednie miejsce. Pozwala odnaleźć pokorę, czyli prawdziwe spojrzenie na siebie. Takie spojrzenie, dzięki któremu nie wyolbrzymiamy swoich słabości i wad, dzięki któremu nie mówimy o sobie jako o kimś wyjątkowo złym. Złym, ale wciąż wyjątkowym. Albo nie określamy siebie jako kogoś wyjątkowo dobrego. Warto od czasu do czasu obśmiać przed sobą te pragnienia wyjątkowości i zobaczyć, że zwyczajność, codzienność wcale nie jest czymś gorszym czy mniej ważnym. Jest naszą rzeczywistością, w której mamy szukać prawdy o sobie i o świecie. Jak pisał ksiądz Jan Twardowski: „Błogosławieni, którzy potrafią śmiać się z własnej głupoty, albowiem będą mieć ubaw do końca”. 

Nikaragua, fot. unsplash

A poza tym – to także odpoczynek, kiedy nie musimy zakładać tych wszystkich masek, kiedy nie musimy być „naj”. 

Lekarstwo na nasze bożki 

W Psalmie 2 czytamy o śmiechu Pana nad bożkami, które wzniosła przeciw Niemu pycha mocarzy. I tak samo my możemy się zaśmiać nad własnymi bożkami, które wydają nam się tak piękne i potężne, a w gruncie rzeczy są „śmiechu warte”. 

>>> Modlitwa, która wprowadza w dobry humor. Zalecił ją papież Franciszek

„Przeciwieństwem wiary nie jest ateizm” – pisze ks. Tomasz Halik w książce „Przemówić do Zacheusza”. „Przeciwieństwem, antytezą i głównym wrogiem wiary jest przesąd i bałwochwalstwo. Bałwochwalstwu ulega człowiek, który zbyt poważnie traktuje coś, co na takie traktowanie nie zasługuje. Pieniądze, seks, polityka, kariera, władza – to wszystko ma oczywiście w życiu swoją wagę. Ale jeśli ktoś przywiązuje do tego wagę ostateczną i najwyższą, czyniąc z tych rzeczy boga […] zaczyna być niewolnikiem! Jeśli jednak potrafimy się z tego pośmiać, to znajdujemy się na drodze od bałwochwalstwa ku wolności, zwanej wiarą. Wiara jest zaufaniem do tego, co stanowi fundament i głębię życia i co rzeczywiście godne jest zaufania, nadziei i miłości” – kontynuuje czeski duchowny. 

Poczucie humoru może prowadzić nie tylko do prawdy o nas samych, ale także do głębszej, bo prawdziwszej, relacji z Bogiem. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze