Namiastka świąt i polskości
Sobota 5 grudnia 2015r., godzina 8.00. Ciepłe promyki słońca rozświetlają poranek na ul. Krzywej w Poznaniu. Z szarego autokaru wysiada kilkoro harcerzy z dużymi plecakami. Ostatnie 12 godzin spędzili w pojeździe, wracając z zapomnianego Lwowa.
Byli tam przez 6 dni, uczestnicząc w akcji charytatywnej „Serce dla Lwowa”. Roznosili świąteczne paczki do polskich rodzin i parafii. Mimo niepogody i nieznajomości języka dotarli do ponad 115 osób. Dali im namiastkę świąt i polskości, czyli tego, czego od wielu lat rodowitym mieszkańcom miasta, pamiętającym czasy Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, brakuje.
Wyjazd
Dziewięcioro śmiałków w różnym wieku zbiera się pod Szkołą Podstawową nr 84 na poznańskim Dębcu. Znajduje się tam baza, gdzie od miesiąca gromadzone były artykuły spożywcze, chemiczne, szkolne, biurowe oraz odzież, które następnie spakowane zostały do blisko 300 świątecznych paczek. Dla większości z nich jest to pierwszy wyjazd na Ukrainę. Ciekawość łączy się z obawami. Wiedzą jednak, że bez ich obecności i poświęcenia, wielu Polaków spędzi nadchodzące święta w szarości i samotności. Jadą po to, by choć na kilka chwil ożywić puste i głuche ściany zakurzonych domów. Autokar powoli zapełnia się oklejonymi kolorową taśmą kartonami. Każdy kolor symbolizuje inne miejsce przeznaczenia. Wszystko po to, aby jak najsprawniej przeprowadzić akcję tam na miejscu. 50-miejscowy autokar załadowany pod sam sufit z zewnątrz wygląda intrygująco. Nie wiadomo czy jest to jeszcze przejazd pasażerski, czy bardziej już towarowy. Punktualnie o godz. 21 wędrowcy wyruszają w podróż na wschód. Granica. Z celnikami nigdy nic nie wiadomo. Tym razem idzie dość sprawnie. Po przekroczeniu kolejnych szlabanów wreszcie zaczyna się Ukraina. Wskazówki zegara zostają przesunięte o godzinę do przodu. Listopadowa szarówka wita przyjezdnych. Niezgrabny autokar żmudnie przedziera się przez wąskie uliczki centrum miasta. W końcu, spośród tysiąca kamienic przy ul. Łyczakowskiej wynurza się biała wieża kościoła p.w. św. Antoniego – jednej z kilku polskich parafii, która stanie się bazą harcerzy na najbliższy tydzień. Tutaj również następuje rozładunek autokaru. W holu Domu Pielgrzyma paczki dzielone są według kategorii (kolorów). Kolejne rzędy wędrują pod sam sufit. To rezultat blisko miesiąca zbiórek, różnych akcji, promocji medialnej, poświęcenia wielu osób. Z jednej strony budzi podziw, ale z drugiej, każdy ma świadomość, że pewnie dałoby radę przygotować ich jeszcze więcej.
Działanie
Podzieleni na mieszane patrole dwuosobowe – każdy z mapą, ściągą cyrylicy oraz docelowym adresem – harcerze ustawiają się w szeregu. Biorą po trzy paczki. Każda waży 15 kilogramów. Kiedy pomyśli się o radości obdarowanych, stają się one lżejsze. Przed nimi do przejścia niekiedy całe miasto. Zaopatrzeni w bilety tramwajowe oraz hrywny na marszrutkę ruszają „w teren”. Ubrani w harcerskie mundury wzbudzają zainteresowanie pozornie znudzonych przechodniów. Zielone rogatywki i pakunki w rękach są zupełną odmianą względem codziennego, ukraińskiego folkloru. Każda odwiedzona osoba to kilkadziesiąt minut rozmów i wspomnień. Polacy z iskierką w oku wysłuchują opowieści o życiu swoich gości. Szczególnie interesuje ich sytuacja polityczna i gospodarcza. Los ludzi młodych, harcerzy. Mówią o czasach przedwojennych, swoich trudnościach, chorobach, szarości kolejnych dni. Z zakurzonych szaf potrafią wyjąć zapakowaną w sreberko czekoladę. Tę samą, którą otrzymali poprzedniego roku w paczce. Jest dla nich jak skarb, wspomnienie o tych, którzy poświęcili swój czas i odwiedzili ich na obczyźnie. Którzy pamiętali. Rodziny wielu odwiedzonych osób są już w Polsce. Porzucają jednak swoich seniorów jak zbędny balast. Nie odzywają się. Nie piszą. W niejednym domu ronią się łzy. Te szczęśliwe przeplatają się z tymi pełnymi smutku i goryczy. Harcerze uczą się pokory. Lekcja wyniesiona z tych spotkań pozostanie w ich sercach na długo. Zawiązują emocjonalną więź z każdą odwiedzoną osobą. „Serce dla Lwowa” wciąga. Wielka wieża paczek żywnościowych, która pojawiła się w niedzielę, praktycznie zniknęła. Harcerze roznoszą ostatnie pakunki. Pomaga im młody Ukrainiec Sergiej Khamyk, podwożąc druhów swoim autem do najodleglejszych adresów. Niestety potwierdzają się najgorsze przypuszczenia. Kilka osób zmarło. Nie są to przyjemne konfrontacje, jednak stanowią nieodłączny element akcji. Mierzenie się z rzeczywistością bywa trudne. Harcerze starają się jak najwięcej czasu spędzić z odwiedzanymi Polakami. Mogą to być ich ostatnie chwile, kiedy goszczą przyjezdnych z ukochanej Ojczyzny. W środku tygodnia harcerze wyjeżdżają na całodniową wyprawę do Brzeżan i Przemyślan. Miejscowości oddalone są blisko 120 kilometrów od Lwowa. Znajdują się w nich polskie parafie. Poznański oddział Towarzystwa Miłośników Lwowa od kilku lat ma pod swoją opieką te społeczności, do których przywozi co roku kilkanaście paczek z żywnością, odzieżą, zabawkami oraz środkami higienicznymi. Jest to podziękowanie za długoletnią pracę ewangelizacyjną i podtrzymywanie polskości wśród tych niewielkich środowisk.
Powrót
Ostatni dzień jest wolny. Nad Lwowem świeci piękne słońce. Miasto radosnymi promykami zachęca do pozostania jeszcze na dłużej. Tradycyjnie jest to czas kupowania pamiątek i jedzenia. Po wizytach w hipermarketach następuje rundka wokół lwowskiego rynku. Do plecaków trafiają zakupione kubki, koszulki, pocztówki, również skarpetki, czy czapki. Mają tu dosłownie wszystko. Są pamiątki ze Stepanem Banderą, flagi UPA oraz papier toaletowy z podobizną Władimira Putina. Kolejny przystanek to fabryka czekolady. Raj dla wszystkich łasuchów. Można ją kupić na wagę, pakowaną w tabliczki, nadziewaną i z przyprawami. Zapach działa na zmysły. Każdy wychodzi z wypchaną torbą. Zapowiadają się słodkie święta. Im bliżej godziny odjazdu, tym nastroje stają się bardziej podniosłe. Nie sposób będzie wymazać z pamięci te wszystkie chwile, które towarzyszyły roznoszeniu paczek. Każdy w ciszy i skupieniu myśli o minionych dniach. Powrót do Polski będzie dla nich lekkim szokiem. Tak jest zawsze. Często nie doceniamy tego, co mamy. W życiu ważne jest posiadanie dobrej optyki. Te kilka dni spędzonych we Lwowie stają się dobrą wskazówką i drogowskazem. W autokarze nie ma zbyt wielu rozmów. Zmęczenie miesza się z zadumą. Harcerze jednak mogą być z siebie dumni. Wykonali kawał dobrej roboty. Dali swoim rodakom namiastkę świąt i polskości.
Galeria (6 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |