Fot. Unsplash/Ann Danilina

Nieobecni, którzy są z nami [FELIETON]

Puste miejsce przy wigilijnym stole kojarzy nam się najczęściej z oczekiwaniem na zbłąkanego wędrowca. Jednak w XIX w. interpretowano ten zwyczaj inaczej – puste miejsce miało być przygotowane dla zmarłego w minionym roku przodka. A czy mamy dzisiaj jakieś inne sposoby, dzięki którym możemy ożywić pamięć o naszych bliskich zmarłych?

Nie da się przecież odejść bez echa. Bliscy zmarli zostawiają za sobą wspólne wspomnienia, przedmioty, potrawy, zapachy. Dzięki temu możemy trochę się z nimi „spotkać” w trakcie tych najbardziej rodzinnych świąt. Ale ci, którzy odeszli, zostawiają nam również coś nienamacalnego i indywidualnego – swoją życiową postawę i sposób życia.

>>> Ilu Polaków planuje spotkać się w Boże Narodzenie z rodziną?

Dług

Być może to podejście do życia jest właśnie naszym najcenniejszym spadkiem. Mimo że „chodzących ideałów” nie ma, to jednak nasi bliscy, którym zawdzięczamy życie, są najczęściej tymi, wobec których mamy największy dług wdzięczności. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy i dopiero śmierć bliskiej osoby pokazuje nam, jak bardzo ta osoba nas „tworzyła”. Zadajemy sobie wtedy pytanie o to, czy kochaliśmy wystarczająco. Czy mogliśmy coś jeszcze dla tej osoby zrobić? I chociaż podsycanie takiego wyrzutu sumienia w nieskończoność na pewno nam nie służy, to jednak nie da się ukryć, że ci, którzy odchodzą, zostawiają nas często z długiem miłości.

Fot. S&B Vonlanthen/ Unsplash

Inspiracja

Ten dług staramy się spłacić m.in. modlitwą za zmarłego, która jest jednym z uczynków miłosierdzia. Jest jednak również inny sposób, dzięki któremu możemy chociaż trochę zbliżyć się do bliskich, których już z nami nie ma, a którym zawdzięczamy naprawdę wiele. To przekazywanie innym tego, co sami od najbliższych otrzymaliśmy – naśladowanie ich w tym, za czym najbardziej tęsknimy. Ich wiara, pogoda ducha, dobroć, nieocenianie drugiego człowieka, wyrozumiałość (lub jakaś inna cecha, którą się wyróżniali) może cały czas być obecna właśnie dzięki nam. Nie mam tu na myśli bycia kopistą. To zresztą i tak nie miałoby szans powodzenia. Bardziej chodzi mi o  inspirowanie się drugim człowiekiem i wcielanie w życie jego miłości – tak, by nie rozpłynęła się i nie znikła gdzieś w zapomnieniu.

>>> Największe bożonarodzeniowe cuda [FELIETON]

Nieobecni obecni

Mówi się, że kiedy odchodzi ktoś nam bliski, umiera również część nas. Jeżeli między dwiema osobami stworzy się więź, to rzeczywiście czuć tutaj pewne pęknięcie, załamanie. Myślę jednak, że nawet jeśli nie ma przy nas tej drugiej osoby, to cały czas ta relacja może istnieć, ponieważ wciąż wydaje ona owoc w naszym życiu i w naszym działaniu. Wtedy ta część nas, którą pogrzebaliśmy razem z naszym bliskim, może odżyć na nowo. Myśląc o tych, których w tym roku zabraknie w święta Bożego Narodzenia, myślę również o miłości, którą wnieśli do mojego życia. A jest ona osiągalna i dla mnie. Korzystajmy z każdej okazji do wyrażenia miłości, nawet tej najprostszej. Nigdy nie wiemy, czy nie widzimy się z kimś ostatni raz.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze