Niepełnosprawność. Przeszkoda na drodze do kapłaństwa?
Czy osoby niepełnosprawne lub chore mogą zostać księżmi? Zazwyczaj ich droga do kapłaństwa jest dużo bardziej wyboista, ale niekoniecznie jest zamknięta.
Znam historie co najmniej kilku osób, które przez swoją chorobę lub niewielką niepełnosprawność musiały porzucić marzenie o kapłaństwie. Czasem przeszkody były obiektywne i trudne do przeskoczenia. Ale bywało, że spotkali się po prostu z nieprzychylnością przełożonych, którzy najmniejsze problemy ze zdrowiem uważali za czynnik eliminujący ich z drogi do święceń. To dramat, kiedy człowiek odkrywa swoje powołanie, podejmuje konkretne kroki, żeby je realizować, ale wie, że musi odpuścić, bo inni uznają, że nie jest w stanie go realizować. Często są to pewnie decyzje niesłuszne i krzywdzące. Większą przeszkodą w byciu dobrym księdzem przecież choćby brak wrażliwości, a niekoniecznie uszkodzony wzrok czy słuch.
Kto nie ma prawa do święceń?
Prawo kanoniczne do 1983 r. bardzo konkretnie precyzowało jakie wymagania fizyczne musi spełniać kandydat do kapłaństwa, a właściwie co jest przeszkodą.
Wymienia się tutaj chociażby „brak jednego oka, ślepotę, głuchotę, odstraszającą twarz, trąd, chroniczny ból głowy, czy garb”. Nie mógł zostać wyświęcony „mężczyzna zeszpecony na twarzy – pozbawiony uszu, warg, nosa, trędowaty, bardzo się jąkający, bardzo garbaty, za niski, kulawy do tego stopnia, że nie może stać bez laski, eunuch, który bez własnej winy został okaleczony oraz wszystkie osoby, które ze względu na swoją niepełnosprawność budziły wstręt lub śmiech” – wylicza Agnieszka Marach-Andruszkiewicz w artykule „Prawo do święceń kapłańskich a problem niepełnosprawności kandydatów”.
>>> Żonaci duchowni w Kościele. W Polsce jest ich trzydziestu
Obecny Kodeks Prawa Kanonicznego lakonicznie stwierdza, że do święceń powinien zostać dopuszczony wyłącznie ten, który posiada przymioty fizyczne odpowiadające przyjmowanemu święceniu (kan. 1029). Nie ma już więc wyliczeń niepełnosprawności fizycznych, które uniemożliwiałyby udzielenie święceń kapłańskich. Aktualnie kładzie się nacisk na indywidualne rozeznawanie przełożonych, czy dana osoba może zostać księdzem czy nie. Watykański dokument Kongregacji ds. Duchowieństwa powierza poszczególnym Konferencjom Episkopatów wypracowanie właściwych norm w tej kwestii. Decyzja należy więc do przełożonych.
Każdy przypadek jest inny
Jak to wygląda w praktyce? Bardzo różnie. Najczęściej świadomość duchownych jest ukształtowana przez wcześniejsze wytyczne i osoby niepełnosprawne lub chore mają utrudnioną drogę do kapłaństwa. Seminaria diecezjalne raczej nie stoją otworem przed takimi osobami. Zgromadzenia zakonne mają z kolei mają bardzo różne procedury. Spośród kilku zakonów i zgromadzeń, do których wystosowałem pytanie o przyjmowanie niepełnosprawnych kandydatów, odpowiedzieli mi dominikanie i jezuici.
– W Polskiej Prowincji Zakonu Kaznodziejskiego w tego typu sprawach duszpasterz powołań konsultacje dany przypadek z lekarzami, którzy dobrze znają realia naszego życia w klasztorach oraz wymagania z tym związane. Następnie po zasięgnięciu ich opinii zostaje podjęta decyzja o przyjęciu takiej osoby do prenowicjatu. Wcześniej następuje jednak wstępne rozeznanie czy w danym człowieku dostrzegamy motywację nadprzyrodzoną oraz powołanie do życia konsekrowanego w duchu dominikańskiego charyzmatu. Obecnie w naszej formacji mamy dwóch braci z niewielką niepełnosprawnością fizyczną – mówi portalowi misyjne.pl o. Krzysztof Pałys OP, Prowincjalny Promotor Powołań.
>>> Prymas Polski: Kościół nie może być zamkniętą twierdzą [ROZMOWA]
Podobnie brzmi odpowiedź ze strony jezuickiego duszpasterza powołań, o. Michała Masłowskiego SJ.
– Każdą zgłaszającą się osobę traktujemy indywidualnie. Na pewno nie zamykamy drogi przed osobami z problemami zdrowotnymi czy niewielką niepełnosprawnością, ale późniejsza droga każdego kandydata jest już różna – zaznacza jezuita. – Staramy się poznać kandydata na tyle by móc zobaczyć czy będzie w stanie żyć w zakonie i służyć, a jednocześnie też pokazujemy jakie są wymagania takiego życia, by kandydat był w stanie w wolności poznać swoje motywacje. Jednym słowem pomagamy mu podjąć właściwą decyzję – dodaje o. Masłowski.
Dyskryminacja?
Pojawiają się głosy, że niechęć w przyjmowaniu osób niepełnosprawnych do seminariów to przejaw dyskryminacji. I problem ten z pewnością występuje, bo kiedy odmawia się komuś święceń kapłańskich tylko dlatego, że delikatnie kuleje lub ma cukrzycę, to trudno nazwać to inaczej niż co najmniej nieroztropną decyzją. Zakładając oczywiście, że proces duchowej i intelektualnej formacji przebiegał prawidłowo.
>>> Skompromitowany i piękny [REPORTAŻ]
Trudno nie zauważać jednak sytuacji, kiedy stan zdrowia naprawdę staje się przeszkodą do realizowania posługi. Owszem, Kościół to instytucja, która pokazuje, że cierpienie i choroba mogą w perspektywie wiary nabierać głębszego sensu. Dlatego odrzucanie kogoś z niewielką niepełnosprawnością jest nie tylko krzywdzące dla samego kandydata, ale również ze szkodą dla całej Wspólnoty, bo pokazuje naszą niezdolność do uszanowania świadectwa osoby cierpiącej, nie mówiąc już o gotowości niesienia pomocy takiemu duchownemu. Jak jednak mówi portalowi misyjne.pl ks. Krzysztof Freitag SAC, czasem trzeba uznać, że fizycznie nie jesteśmy w stanie realizować odkrytego powołania.
„Choroba kształtuje moje kapłaństwo”
– Niepełnosprawność może być przeszkodą w drodze ku kapłaństwu, jak i w nim, ale nie musi. Zależy jaki rodzaj niepełnosprawności nas dotknął, jak sobie z nią radzimy i czy z nią się da robić swoje. Zapewne są takie przypadki, kiedy trzeba stanąć w prawdzie i uznać, że nie jest to możliwe nawet jeśli mamy takie pragnienie. Czasem trzeba zawalczyć o swoje. Ale tu, potrzeba rozeznania osobistego i porady kogoś mądrego – mówi duchowny.
Ks. Freitag o swoim wstąpieniu do pallotynów mówi jako o dziele przypadku. Krótko po tym jak w diecezji dostał odpowiedź odmowną, spotkał pallotyńskiego duszpasterza powołań, który zostawił mu ulotki i zaprosił na dłuższą rozmowę. – Wstąpienie do pallotynów było dziełem przypadku, choć w tej sytuacji pod takim kryptonimem, według mnie, krył się Duch Święty. Po maturze planowałem wstąpić do seminarium diecezjalnego, ale nie wyszło. Udałem się na rozmowę z rektorem, i tam powiedziano mi wprost, że z moją chorobą, wrodzoną łamliwością kości, nie mogą mnie przyjąć, bo to problem i sobie nie poradzę – relacjonuje pallotyn. Przełożeni w zgromadzeniu również mieli wątpliwości. – Nie dziwię się ich obawom. Też nie byli pewni jak i czy sobie poradzę. Ale dano mi szansę i ją wykorzystałem – dodaje ks. Freitag.
Ks. Krzysztof bardzo otwarcie mówi o tym, że choroba kształtuje jego kapłaństwo. Jednocześnie przeszkadza i pomaga na drodze tego powołania. – Dla mnie moja choroba jest przeszkodą, którą codziennie pokonuję, jak i pewną szansą, motywacją. Bo trzeba się po prostu spiąć. Trzeba się uczyć zaufania do Boga w tym doświadczeniu. Choroba nauczyła mnie pewnej wrażliwości, trochę pokory, ale niestety tylko trochę, i mocno naznaczyła moje kapłaństwo – zaznacza duchowny. – Nie czuję się jakimś herosem. Jestem pierdołą, która walczy ze swoimi słabościami i wiem, że w tym nic złego nie ma. Choroba nauczyła mnie zgody na słabość – w sobie i w innych. I że z każdej słabości może wyjść coś dobrego – podkreśla. – I jeszcze jedno. Często to mówię, szczególnie niepełnosprawnym: choroba nie jest wymówką. Nie jest przywilejem, dzięki któremu mogę żądać by inni się nade mną litowali – dodaje ks. Krzysztof.
>>> Czy ksiądz może zrobić sobie „przerwę” w kapłaństwie?
Dobrze byłoby gdybyśmy dostrzegli, że niepełnosprawność lub choroba nie muszą automatycznie eliminować nikogo w podjęciu powołania kapłańskiego. Mogą być one niestety obiektywną przeszkodą w realizowaniu niektórych posług, ale nie muszą przekreślać kandydata. Jedni radzą sobie ze swoimi słabościami lepiej, inni gorzej. Dobrze byłoby gdyby przełożeni oceniając zdolność alumnów do święceń z takim samym przejęciem weryfikowali nie tylko zdrowie fizyczne, ale też cechy, które u księży są tak ważne: oddanie Bogu i ludziom, wrażliwość, pracowitość, czy życzliwość. Bo to właśnie brak czysto ludzkich predyspozycji czyni księdza naprawdę niepełnosprawnym w realizowaniu swojego powołania.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |