Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

Niewidzialny Dom w Toruniu – miejsce, które zamyka oczy, ale otwiera serce [REPORTAŻ]

Niewidzialny Dom znajdujący się w Toruniu to jedna z pięciu atrakcji turystycznych na świecie, które pozwalają poznać otaczającą nas rzeczywistość bez zmysłu wzroku. Zwiedzanie trwa około godziny. Godziny, która może zmienić nasze życie.

W świecie Niewidzialnego Domu nie oszukujemy zmysłów, poszerzamy płaszczyzny ich funkcjonowania. Odkrywamy to, co jest nieznane. Rozwijamy zdolności patrzenia na świat w inny niż dotąd sposób” – czytamy na stronie internetowej.

Zwiedzanie dzieli się na dwie części – niewidzialną oraz widzialną, podczas której zwiedzający mają m.in. możliwość poznania wielu ciekawostek związanych z funkcjonowaniem osób niewidomych.

Szerzyć dobro

Pierwszym i do tej pory funkcjonującym projektem grupy kapitałowej, której Artur Kasprowicz – współwłaściciel Niewidzialnego Domu – jest współudziałowcem Centrum Rozwoju Dziecka „Motylek” w Bydgoszczy dla dzieci z autyzmem, mutyzmem oraz z zespołem Aspergera. W placówce tej odbywa się m.in. rehabilitacja dla podopiecznych. Mają oni też możliwość skorzystania z poradni psychologiczno-pedagogicznych oraz opieki przedszkolnej.

>>> Bezdomność ma twarz kobiety [REPORTAŻ]

– Stworzyliśmy również fundację, która miała zdobywać pieniądze na pomoc dla rodzin dzieci ze spektrum autyzmu. Kolejni prezesi nie potrafili jednak zdobyć pieniędzy, dlatego postanowiliśmy zmienić formułę i sprawić, żeby fundacja zarabiała pieniądze. Podróżując po Polsce, trafiłem na Niewidzialną Wystawę w Warszawie i stwierdziłem, że takich miejsc powinno być więcej, a nasza fundacja mogłaby takim miejscem zarządzać. Napisałem więc biznesplan i zauważyłem, że jest to bardzo duża inwestycja. Ale przecież fundacja jest po to, żeby szerzyć dobro a nie zarabiać pieniądze i inwestować. Udało się to połączyć – część zysku z odwiedzin naszej atrakcji przeznaczamy na funkcjonowanie fundacji. Niestety tą pierwotną musieliśmy zamknąć, ale idea została i zawsze pod koniec roku część wypracowanego zysku przekazujemy na fundacje, które zajmują się osobami z niepełnosprawnościami – wyjaśnia mój rozmówca.

Szczęście, które się dzieli

Jak podkreśla Założyciel Niewidzialnego Domu – wszyscy przewodnicy pracujący w Niewidzialnym Domu są bardzo empatyczni i mają w sobie duże pokłady szczęścia, którym dzielą się z odwiedzającymi. Są również otwarci i komunikatywni, a ich dużym atutem jest znajomość języków obcych. Wśród nich są osoby, które ukończyły studia wyższe, a jeden z Przewodników ma nawet doktorat z filozofii.

– Poziom intelektualny naszych pracowników jest bardzo wysoki. Na początku chciałem stworzyć profil idealnego pracownika, natomiast okazało się, że nie ma takiej potrzeby. Dostaliśmy zgłoszenia do pracy od tak dobrych osób, że nawet przez moment nie zastanawiałem się nad stworzeniem listy wymagań i kompetencji. Dziś mogę stwierdzić, że mamy na pokładzie niezwykle wartościowe i bardzo zaangażowane osoby, które dają innym to, co mają w głowie i w sercu – mówi mój rozmówca.

>>> Wrocław: świetlica dla dzieci prowadzona przez Caritas zmienia ich spojrzenie na życie [REPORTAŻ]

Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

A do kogo przede wszystkim skierowane jest zwiedzanie Niewidzialnego Domu?

– Niewidzialny Dom jest stworzony dla każdego – kto widzi. Naszym odwiedzającym dajemy możliwość wyłączenia zmysłu wzroku na godzinę i odkrycia ważności pozostałych zmysłów, A nasi Przewodnicy w niewidzialnym świecie i są naszymi superbohaterami. Są doskonałym przykładem na to, że – jeśli wyłączymy wzrok – inne zmysły mogą przejąć kontrolę nad ciałem i umysłem Poza tym wszyscy oprowadzający po Niewidzialnym Domu są świetnymi psychologami. To bardzo ważne, bo mamy świadomość, że osoby, które postrzegają świat poprzez obrazy, karmią tym swoje ego, czyli ten głos w naszej głowie, który ciągle do nas mówi, nawet jeśli nikogo nie ma w pobliżu. A w momencie, w którym wyłączymy ego i obraz, czyli nasz główny atrybut, wtedy możemy spotkać się z własną intuicją, która powie: „Nie bój się. Tu tylko nic nie widać, reszta jest taka sama albo i ładniejsza” – opowiada Założyciel, zwracając też uwagę, że Niewidzialny Dom zbudowany jest z pozytywnych emocji.

Podczas zwiedzania ze strony pracowników można doświadczyć empatii, zrozumienia i miłości przy jednoczesnym poczuciu dysonansu związanym z wyłączeniem zmysłu wzroku i wejścia tak naprawdę w nieznane. Ale właśnie te okoliczności sprzyjają temu, żeby lepiej poznać siebie, zobaczyć własne granice, otworzyć swoje serce i umysł.

>>> Kawiarnia „U Brata Alberta” we Wrocławiu – miejsce, w którym nikt nie czuje się samotny [REPORTAŻ]

Za silne ego

Wrażenia wszystkich odwiedzających Niewidzialny Dom są pozytywne. Zdarza się jednak, że ktoś po chwili rezygnuje ze zwiedzania głównej instalacji.

– Czasami ktoś ma tak silne ego, że w ciemności nie rozpoznaje swojej intuicji i jej nie ufa. Dla takich osób mamy przygotowaną galerię sztuki oraz pracownię malarstwa w ciemności. I bardzo często zdarza się, że po pobycie w tych miejscach ludzie wracają do głównej instalacji i dochodzą do wniosku, że ego nie będzie nimi rządzić. Często jest tak w przypadku osób, które mają coś nieprzepracowane. Warto też podkreślić, że mamy taką formułę, że na samym początku zwiedzający wchodzą do pomieszczenia adaptacyjnego. Mogą czuć w nim wiele emocji, dreszcze, niepokój, a nawet obawy. Zawsze więc powtarzamy, że jeśli poczujesz jakikolwiek dyskomfort, to jest on tylko w twojej głowie. My przygotowaliśmy miejsce piękne, bezpieczne, pozbawione jakichkolwiek negatywnych uczuć. Wchodząc do przestrzeni Niewidzialnego Domu, jeżeli masz w sobie strach, obawę, niepokój – zostaw go tam. My sobie z tym poradzimy, że po przejściu całej instalacji staniesz się lepszym człowiekiem bez tych negatywnych uczuć – tłumaczy Artur Kasprowicz.

Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

W tej chwili każdy metr kwadratowy ponad 410 metrowej kamienicy jest zaaranżowany. Niedawno powstała galeria sztuki dla dorosłych, w której zwiedzający mogą w ciemności obejrzeć obrazy przedstawiające ludzkie twarze, wysłuchać historii i dopasować je do nich. To świetne ćwiczenie na to, by przekonać się, jak łatwo można czasem ocenić kogoś po wyglądzie. A jakie są plany na kolejne atrakcje w tym miejscu?

>>> Operator numerów alarmowych: dzięki tej pracy wiem, jak duże jest moje serce dla innych [ROZMOWA]

– Czuję się liderem tego przedsięwzięcia. Ale najważniejsi w nim są pracownicy. Dbam o to, żeby czuli się tutaj dobrze. Na razie jednak chciałbym odpocząć, bo wszystko, co dziś można zwiedzić w Niewidzialnym Domu powstało w ciągu ostatnich pięciu lat. Chcę, żeby ta formuła trwała przez kolejne lata. Jednak – znając siebie – przypuszczam, że za jakiś czas i tak powstanie tutaj coś nowego – podsumowuje Artur Kasprowicz.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze