Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

Nigdy na żadnej imprezie nie bawiłam się tak jak teraz bawię się z Duchem Świętym [ROZMOWA]

Dla Ewy Nowak (ewa.i.ewangelia) dawniej Kościół był pusty. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy na Instagramie znalazła osoby tworzące treści dotyczące wiary. Jakiś czas później sama zaczęła zbliżać się do Boga, czytać Ewangelię i rozmawiać z ludźmi o Bogu… na Tinderze i w Uberze.

Karolina Binek: Kiedy w życiu Ewy pojawiła się Ewangelia? 

Ewa: –Myślę, że była od zawsze. Ja – tak jak zaczyna się większość świadectw – urodziłam się w tradycyjnej, katolickiej rodzinie. Ale w taką świadomą relację z Bogiem, w której Ewangelia pojawiła się nie tylko na papierze i na półce, ale też w życiu, to weszłam w czasie pandemii. Jak dla wielu osób, dla mnie też pandemia była trudnym czasem. Ale też z niej wyniosłam wiele dobrego. To właśnie wtedy, w 2020 r., nastąpił moment, który nazywam swoim nawróceniem. Wtedy po raz pierwszy zaczęłam świadomie czytać Ewangelię. 

Jak to się stało? Po prostu sobie siedziałaś i pewnego dnia postanowiłaś, że zaczniesz czytać? 

–  Nie, tak to zazwyczaj nie działa. Wcześniej moje życie wyglądało tak, że praktycznie każdy dzień spędzałam na imprezie. Nie widziałam w tym niczego złego. Ale to mnie też w pewien sposób zamykało przed zmianami. Zamykało mnie też emocjonalnie. I jak zaczęła się pandemia i odcięto nas od wszystkich tych miejsc i od ludzi, to zostałam sama ze sobą i byłam już naprawdę w bardzo złym stanie. Wtedy też zamknęli kościoły. Wcześniej chodziłam do kościoła głównie w niedzielę. Czasami też w inne dni, ale to w niedzielę Kościół był moją ostoją i nawet sobie myślałam, że całkiem fajnie być jego częścią. Ale później, kiedy wychodziłam z budynku kościoła, to wciąż żyłam swoim życiem – od imprezy do imprezy. W trakcie pandemii zaczęłam natomiast uczestniczyć w mszach online i zastanawiać się, co się tak naprawdę dzieje podczas mszy. Gdzieś mnie to duchowo zaczęło poruszać. I później nagle pojawił się Instagram. Bo ja zawsze mówię, że nawróciłam się przez Instagrama, jakkolwiek to brzmi. Nie wiem dlaczego, ale pewnego dnia podczas pandemii przewijałam sobie Instagrama i zaczęły mi się pojawiać chrześcijańskie treści. To były głównie zagraniczne konta. W Polsce tego typu profili było bardzo mało wtedy, a ja nawet nie miałam pojęcia o ich istnieniu. Tymczasem ludzie, których zaczęłam obserwować, mieli w sobie „to coś” i ja nie wiedziałam, co to jest. To były bardzo młode osoby emanujące pełnią życia. Widziałam, że są wolni i szczęśliwi. Pokazywali, że ich życie bazuje na Ewangelii. Często też podkreślali sobie kolorowymi markerami jakieś fragmenty w Biblii, a mi w głowie pojawiały się pytania: „To tak można? To nie jest jakieś zakazane, żeby pisać po Biblii?”. I ci ludzie swoim świadectwem tak naprawdę zaczęli mnie tak fascynować i pociągać, że pomyślałam, że też tak chcę. Po części nawet im zazdrościłam, bo pomyślałam sobie, że w moim środowisku nigdy w życiu by takie coś nie przeszło. To wtedy, na tym Instagramie, poznałam żywy Kościół. To dzięki temu zaczęłam też sama czytać Biblię i zaczęłam odkrywać polskie konta o podobnych treściach. A rok później pojechałam na Festiwal Życia do Kokotka za sprawą kolegi, którego poznałam na Instagramie.

Pojechałaś na Festiwal Życia, który też pokazuje, że Kościół jest żywy. Jak to było doświadczyć takiego Kościoła podczas tych kilku dni spędzonych w Kokotku? 

– Właśnie tam zobaczyłam żywy Kościół na żywo i ludzi, którzy w nim są. Trzy lata temu Festiwal Życia nie był jeszcze tak wielkim wydarzeniem, jakim jest teraz, ale już wtedy ludzi było naprawdę dużo. Mieli oni w sobie to coś, co zobaczyłam kiedyś na Instagramie i żyli takim życiem, które wydawało mi się takie jakieś inne, ładne, pociągające. Żyli życiem,  którego wciąż nie rozumiałam. Ale chciałam więcej. Tam też poznałam ludzi, którzy później zachęcali mnie, żeby robić to samo.  

>>> W Kościele mamy różne dary i funkcje. Można być świętszą żoną niż ksiądz przy ołtarzu [ROZMOWA]

Po Festiwalu zdecydowałaś się pojechać też na jeszcze jakieś inne tego typu wydarzenia? 

– Długo opierałam się, żeby pojechać na Lednicę. Bo zawsze kojarzyła mi się z takim typowym, katolickim i nieco nudnym eventem. Nie wiedziałam, dlaczego miałam takie przekonanie. Ale pojechałam i tam odkryłam na nowo sakrament spowiedzi. Spowiedź na Lednicy odbywa się na polu, można się spowiadać twarzą w twarz. I nawet powiedziałam w pewnym momencie do mojej koleżanki, że ja bym tak nie potrafiła. Ale w sercu już wiedziałam, że to jest moje zadanie na tę Lednicę. Pamiętam, że tam była adoracja i podczas niej modliłam się, aby Bóg dał mi odwagę, bym mogła pójść do spowiedzi. Było to 2 lata po moim pierwszym nawróceniu. Wtedy z jednej strony czułam, że jakoś się uwalniam i zbliżam do Boga, ale z drugiej strony towarzyszyła mi pokuta za to wszystko, co miało miejsce w przeszłości. Nie uświadamiałam sobie na przykład, co robię źle i z czego byłoby dobrze zrezygnować. Ale właśnie po tej spowiedzi tak prawdziwie zrozumiałam, że chodzi w niej o miłosierdzie. To było niesamowite doświadczenie. 

Dużo mówisz o żywym Kościele. A jaki Kościół znałaś wcześniej? 

– Pusty. Dzisiaj z perspektywy czasu widzę, że Bóg już wtedy się do mnie dobijał. Na początku  mojego nawrócenia myślałam, że to była taka gruba kreska. Trochę chodziłam do kościoła, kreska, a teraz chodzę bardzo i teraz tylko jestem w relacji z Bogiem. Ale teraz wiem, że to nieprawda. Bo chodziłam już wtedy na msze z moją siostrą. Tylko że to była msza, podczas której było pusto. Była jakaś atmosfera kontemplacji, ale ja nie wiedziałam, że można się na przykład angażować w Kościół, nie wiedziałam, że istnieją wspólnoty. Pamiętam taką rozmowę z moimi znajomymi (bo też miałam różnych znajomych, którzy nie byli raczej blisko Kościoła), gdy się dowiedzieliśmy, że nasza koleżanka jest we wspólnocie. Wtedy, gdy padło po raz pierwszy to słowo, ktoś z naszego towarzystwa zapytał, co to jest w ogóle ta wspólnota i czy ona na pewno jest katolicka. Byłam w tej kwestii zupełnie nieświadoma. Ale nawet dzisiaj się temu nie dziwię, bo do teraz ludzie piszą do mnie na Instagramie i pytają, czy należę do takiego normalnego Kościoła katolickiego. Pytają, co to jest wielbienie i czy można skakać i śpiewać o Bogu.  

W twoim opisie na Instagramie można znaleźć słowa: „Szukam Boga w codzienności”. Jak Ci się to udaje? 

–Przede wszystkim myślę, że najważniejsze jest żyć.Wciąż w uwielbieniu Go i w takiej nieustannej modlitwie. I to nie oznacza, że ja teraz chodzę i wszędzie odmawiam różaniec, tylko że po prostu zaczynam z Bogiem dzień, że czytam Ewangelię i wiem, że On ma mi coś do powiedzenia. Tak z Nim żyję, szukam i słucham Go w codzienności.  

Fot. Freepik/jannoon028

Słuchanie Boga w Twoim życiu ma szczególne znaczenie. Jesteś częścią projektu Biblia Audio. Jak to się stało? 

– Podzielę się teraz kolejnym świadectwem. Skończyłam język polski w komunikacji społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim i za czasów studiów pracowałam jako ratownik wodny. Uwielbiałam pływanie i to była moja praca studencka. Później pomyślałam, że czas zmienić tę pracę na coś związanego z moim kierunkiem studiów. Bardzo trudno mi się było załapać do dużych mediów, w których kiedyś chciałam pracować. Z czasem zrezygnowałam więc z szukania w pracy w wielkich mediach, bo stwierdziłam, że moralnie mi to nie odpowiada, że jest to bardzo trudne środowisko. I że jednak pójdę w coś innego, czyli w social media. Wydawały mi się bardziej niezależne. I tak znalazłam pracę dosłownie na chwilę, bo ledwo ją zaczęłam, a ona już się skończyła. To była praca jako social media specialist dla pewnej marki. Tam oczekiwano ode mnie, że wybiję tę markę. Jak wiadomo, trzeba w takiej pracy używać trendów, które są akurat na TikToku albo na Instagramie i jakiejś muzyki, która wpada w ucho. Bardzo przykładałam i do dziś bardzo przykładam uwagę do tego, czego słucham, co podaję innym i tak dalej. A najczęściej ta muzyka, która właśnie króluje na Instagramie, której ludzie używają do swoich filmików, to jest muzyka bardzo, bardzo wulgarna i z takim przekazem, który moim zdaniem jest destrukcyjny. Nie mogłam więc robić w tej pracy szybkich, dynamicznych, modnych rolek, bo po prostu moralnie było to dla mnie nie w porządku. Nie chciałam używać muzyki i robić opisów, które są kontrowersyjne. Nie mogłam za każdym razem mówić tego mojemu szefowi, więc postanowiłam w ogóle zrezygnować z pracy w social mediach. Z moimi chrześcijańskimi zasadami wydawało mi się to zupełnie nieosiągalne. Ale oddałam to wszystko Bogu. I nie miałam pracy przez kilka miesięcy. Aż pewnego dnia, kiedy naprawdę nie miałam pieniędzy i doszłam do wniosku, że mogę pracować nawet w jakimś przypadkowym sklepie i że będę oprócz tego głosić Ewangelię na Instagramie, dostałam wiadomość od Biblii Audio. Jej twórcy zapytali mnie, czy chciałabym wziąć udział w ich projekcie. Początkowo miałam im pomóc rozkręcić anglojęzyczną wersję. Została też już wcześniej nagrana wersja po polsku, która jest główną wersją. A teraz nagrywamy po włosku. Miał to być dla mnie jedynie projekt anglojęzyczny, ale zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziałam, że szukam pracy i dowiedziałam się, że byłam pierwszą osobą, do której oni napisali, a nie, która wysłała im cv. I tak wzięłam udział w rekrutacji i rozpoczęłam pracę na etat.  

>>> Któż jak Bóg – chór z Kiekrza, który tworzy wspólnotę Kościoła [ROZMOWA]

Jak dzisiaj wygląda Twoja praca, jakie masz obowiązki? 

– Niedawno awansowałam i jestem menadżerką społeczności. Moja praca polega na tym, że głównie zajmuje się wszelkimi social mediami oraz tworzeniem nowych kolekcji, bo oprócz Biblii audio, czyli takiej stricte Biblii nagranej wieloma głosami, wpadliśmy w listopadzie 2023 r. na pomysł utworzenia kolekcji i ja się zajmuję tymi kolekcjami, czyli szukam ludzi, których zapraszamy na nagrania. I wszystko to jest powiązane z pracą kreatywną. 

Słuchałam jednego z wywiadów, którego udzieliłaś i w którym wspomniałaś, że ewangelizujesz poprzez Tindera. Jak to możliwe? No i – zapytam stereotypowo – jak to tak katoliczka na Tinderze? 

– Ewangelizować można wszędzie. Ostatnio nawet z Tindera przerzuciłam się na Ubera. A o co  w tym wszystkim chodzi? Po prostu, gdy zaczęłam się nawracać, postanowiłam, że będę to pokazywać na Instagramie. Bo tam się nawróciłam, bo tam ludzie, tak jak ja, mogą zobaczyć po raz pierwszy Boga. Chciałam pokazywać wiarę jako część mojego życia. Ale później stało się to moim całym życiem. Wtedy też jednocześnie miałam swoje konto na Tinderze, które założyłam lata temu i tam można podłączyć sobie Instagrama do profilu. Zrobiłam to, ale trochę nieświadomie. Bo nie planowałam tam nikogo nawracać, ani nawet nie wpadłam na to, że ktoś mnie o to zapyta. Ale pewnego dnia napisał do mnie chłopak z Wrocławia, który coś tam do mnie zagadywał. Ale ja nie odpisywałam, nie miałam czasu. I w pewnym momencie patrzę, a tu od kolejna wiadomość od niego. Napisał „Hej, widzę, że nie odpisujesz, ale po prostu mam ostatnie pytanie, bo mnie to tak bardzo intryguje. O co chodzi z tym twoim życiem wiarą? Ja nie znam żadnej osoby wierzącej i nie byłem w kościele kilka lat”. Opowiedziałam mu więc o swoim nawróceniu, powiedziałam, jak postrzegam pewne sprawy. Powiedział, jak on to widzi i że i tak nie pójdzie do kościoła. Odparłam, że okej, przecież nie musi. Nie miałam żadnych oczekiwań, pewnego dnia kontakt nam się urwał. Po kilku miesiącach ten chłopak znowu do mnie napisał i okazało się, że po trzech latach pierwszy raz poszedł do kościoła, bo tego potrzebował. Bardzo się z tego ucieszyłam. Za jakiś czas podesłał mi artykuł od dominikanów na temat Biblii i napisał „Wiesz co? Wygrałaś? Miałaś rację, to ma sens”. I ten chłopak z Tindera nagle zaczął się nawracać. Teraz nie mamy już kontaktu, ale tak sobie pomyślałam, że Bóg może działać wszędzie. 

>>> Wyjazd do Rwandy pokazał mi, że niczego mi w życiu nie brakuje [ROZMOWA]

A jak w takim razie nadeszła era Ubera? Czy podczas jazdy też nawracasz? 

– Jestem taką osobą, która lubi rozmawiać z nieznajomymi. Ale ostatnio dwukrotnie wsiadłam do Ubera ze słuchawkami na uszach, bo było późno w nocy i byłam bardzo zmęczona. Marzyłam tylko o tym, żeby dojechać do domu i pójść spać. Ale kierowca nagle zaczął do mnie mówić. Zapytał, dlaczego nie jadę o tej porze na imprezę. Na co mu odpowiedziałam, że już z tego wyrosłam. A on na to: „Jak można nie chodzić na imprezy?”. I wtedy właśnie aktywował we mnie jakiś czerwony przycisk. Powiedziałam mu, że wracam z uwielbienia. Kierowca powtórzył to słowo i zapytał, co to jest. A mnie wtedy jakby Duch Święty natchnął – zapytałam, czy chce o tym posłuchać i opowiedziałam mu o wielbieniach. Nie była to jakaś teologiczna rozmowa. Jak wysiadałam, to czułam jednak taki mały niedosyt, że może powinnam jakoś bardziej wprowadzić te tematy wiary, po czym on na mnie spojrzał i powiedział: „A to, o czym mówiłaś, jak się nazywało?”. Odpowiedziałam, a on obiecał, że dowie się czegoś więcej na ten temat. Z kolei za drugim razem, gdy jechałam Uberem, też się niczego nie spodziewałam, a rozmowa z kierowcą skończyła się tak, że dwa dni później wylądowaliśmy na otwartym spotkaniu wspólnoty z uwielbieniem, bo akurat podwoził mnie na spotkanie wspólnoty i zapytał, co jest na ulicy, na którą jadę. Zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziałam mu, że może wpaść, ale jakoś nie liczyłam na to, że to zrobi. Tymczasem okazało się, że się myliłam.  

Jak patrzysz na siebie sprzed tych wszystkich wydarzeń i patrzysz na siebie dzisiaj, to co się w Tobie zmieniło? 

– Zmieniło się bardzo dużo. Przede wszystkim czuję, że mam w sobie dużą otwartość i wolność. I znalazłam je w relacji z Jezusem. To wolność, którą można rozpalać innych. Jednocześnie dzisiaj wiem, że najważniejszy jest Bóg. I zyskałam dużą pewność siebie. Wcześniej może ludzie, którzy mnie znali, uważali, że byłam pewna siebie, ale w środku było inaczej. Ja tylko udawałam, co mnie jeszcze bardziej niszczyło. A teraz, znając swoją tożsamość w Bogu, czuję się o wiele lepiej sama ze sobą. Nie boję się też mówić o czymś głośno. Często świat mówi coś innego, a chrześcijaństwo coś innego. I dziś jestem w stanie pójść za tym drugim, czując się jednocześnie dużo bardziej wolna. Codziennie rano wstaję i zastanawiam się, co dzisiaj dla mnie Bóg przygotował. Ja się nigdy wcześniej tak dobrze nie bawiłam na żadnej imprezie, jak dzisiaj bawię się z Duchem Świętym. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze