„Noli me tangere”. Mario, nie dotykaj mnie!
On zmartwychwstał. Nic nigdy nie będzie bardziej pewne. – W życiu wiary (…) niezbędna jest pamięć, która sprawia, że wiara staje się żywa, a nie muzealna. Jest to pamięć, która nie zamyka się w historii, ale spotyka Jezusa tu i teraz – mówił Franciszek podczas jednej z liturgii wigilii paschalnych. Tak właśnie było w przypadku Marii Magdaleny, która przyszła z wonnościami do grobu Jezusa. Jezus powiedział jej wtedy coś bardzo nieoczekiwanego, a mówiąc inaczej – coś dziwnego.
Maria Magdalena natomiast stała przed grobem, płacząc. A kiedy [tak] płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: «Niewiasto, czemu płaczesz?». Odpowiedziała im: «Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono». Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: «Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?». Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: «Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę». Jezus rzekł do niej: «Mario!». A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: «Rabbuni», to znaczy: Nauczycielu! Rzekł do niej Jezus: «Nie zatrzymuj Mnie [łac. „Noli me tangere”, tłumaczone także jako „nie dotykaj mnie!” – przyp. red.], jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego”». Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: «Widziałam Pana i to mi powiedział» (J 20, 11-18).
>>> Ona wiedziała, jak smakuje prawdziwa tęsknota
To jest coś niezrozumiałego. Maria, jeszcze przed momentem zrozpaczona, myślała, że Jezus jest w grobie, rozpoznaje Go, gdy ten zwraca się do niej: „Mario!”. Gdy ta chce Go dotknąć, On odsuwa się od niej i mówi, żeby tego nie robiła. Być może przypomniała sobie w tej chwili te wszystkie momenty, gdy Jezus dotykał ludzi, a nawet ślinił palce i tak ich uzdrawiał. Dotykiem. A teraz nie pozwala się dotknąć. To musiało być trudne dla Marii, która zapłakana z tęsknoty i miłości rozpoznaje swojego nauczyciela, a Ten mówi, że musi iść dalej. A Maria nie może Go zatrzymać. Dla mnie to też było niezrozumiałe. Jakby radykalnie Jezus przestał już być człowiekiem, a stał się już tylko Bogiem.
Maurice Zundel, mało znany w Polsce teolog, w książce „Silence, parole de vie” niezwykle trafnie tłumaczy, dlaczego tak się stało. Pisze on:
Jezus, prosząc Marię Magdalenę, aby Go nie dotykała, wskazuje, że gdy zmartwychwstanie się wypełni, związek między istotami ludzkimi i jego Osobą nie może już być fizyczny, ale musi być więzią serca z sercem (…). Maria musi zrozumieć, że jedyną możliwą drogą jest wiara, że ręce nie mogą dotrzeć do Osoby. To nie jest coś zewnętrznego. Wiara jest wewnątrz i właśnie tam możemy zbliżyć się do Boga. Podobnie później, gdy Tomasz wyciągnął rękę, by dotknąć ran Jezusa, Jezus oświadcza: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20,29).
Powtórzę to jeszcze raz: być może nie było to łatwe dla Marii. Jednak wiedziała, że musi iść i powiedzieć o tym pozostałym apostołom. Że nie może tego zostawić dla siebie. Doświadczenie nawrócenia i głębokiej relacji z Chrystusem nie pozwalało jej zatrzymać się w miejscu. Jej droga wiary niejako zmusiła ją, by poszła dalej.
>>> Maria Magdalena. Apostołka apostołów – a nie prostytutka
– Zadajmy sobie pytanie: dokąd zmierzam w życiu? Czasami kierujemy się zawsze i tylko ku naszym problemom, których nigdy nie brakuje, a idziemy do Pana jedynie po to, by nam pomógł. Ale wówczas ukierunkowują nas nasze potrzeby, a nie Jezus. I zawsze jest to poszukiwaniem Żyjącego wśród umarłych – mówił Franciszek w czasie tej samej liturgii wigilii paschalnej. – Ileż to razy po spotkaniu z Panem powracamy między umarłych, kręcąc się w nas samych, by odgrzebać żale, wyrzuty sumienia, rany i niezadowolenia, nie pozwalając Zmartwychwstałemu Panu, aby nas przemienił. Drodzy bracia i siostry, dajmy Żyjącemu centralne miejsce w życiu! – dodał papież.
Doświadczenie zmartwychwstania nie musi być tylko radosnym przeżyciem, ale może przede wszystkim zrozumieniem i przyjęciem, że to Bóg wciąż wyrywa nas z naszych niewoli i wciąż popycha do tego, by iść dalej, nie zatrzymywać się w miejscu. By mieć dojrzałą wiarę, która nie potrzebuje już dotyku i emocji, ale pewności, że bez względu na to, co by się działo, śmierć nie ma i nie musi mieć nad nami już władzy. Została na krzyżu pokonana, raz na zawsze.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |