fot. Redakcja/ misyjne.pl

Nowenna o powołania oblackie – dzień 7.

Wraz z naszymi świętymi módlmy się o powołania oblackie.

Jak co roku od uroczystości świętego Eugeniusza de Mazenoda 21 maja aż do wspomnienia błogosławionego Józefa Gerarda 29 maja podczas nowenny modlimy się o powołania oblackie. W tym roku podejmujemy temat Módlmy się o powołania z naszymi świętymi. Rozważania na każdy dzień zostały przygotowane przez wspólnotę Domu Generalnego.  

Módlmy się zatem żarliwie o powołania. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego… (Łk 1,37) – jak to powiedział anioł Gabriel do Maryi, naszej duchowej Matki. Nasi Święci niech wstawiają się za nami u Boga; niech ich ziemskie życie inspiruje nas i przyciąga nowe powołania do naśladowania Chrystusa, naszego Mistrza, który jest Drogą, Prawdą i Życiem. 

DZIEŃ SIÓDMY – 27 maja – Publio Rodriguez Moslares 

Wytrwanie w powołaniu 

Narodziny: 12 listopada 1912 roku w Tiedra (prowincja i diecezja Valladolid)  

Chrzest: 20 listopada 1912 roku 

Pierwsze śluby: 28 sierpnia 1932 roku (Las Arenas, Vizcaya) 

Śluby wieczyste: 28 sierpnia 1935 roku (Pozuelo de Alarcon) 

Święcenia kapłańskie:  

Śmierć: 28 listopada 1936 roku 

Miejsce pochówku: Paracuellos del Jarama 

Teksty biblijne:  

Łk 2, 48-49; Mt 10, 37-39; Mt 19, 27-29; Ef 6, 1-4 

Medytacja: 

Cokolwiek się stanie, będę oblatem mojej Matki, Maryi Niepokalanej – tak napisał do swojej matki jeden z oblackich męczenników w Hiszpanii. Jego życie zostało przerwane przez oprawców, gdy miał zaledwie 24 lata. Te 24 lata były latami wytrwałości w powołaniu, mimo napotykanych trudności, zwłaszcza ze strony własnej matki. Być może właśnie ta wytrwałość w powołaniu skłoniła go do wytrwania aż do śmierci w czasie prześladowań. W ten sposób spełniło się jego marzenie: Cokolwiek się stanie, będę oblatem mojej Matki Maryi Niepokalanej

Nazywał się Publio Rodriguez Moslares. Urodził się 12 listopada 1912 roku w prowincji i diecezji Valladolid. Jako najmłodszy z rodzeństwa był nieco rozpieszczony. Był bardzo zżyty z matką. Dlatego trudno mu było powiedzieć jej o swojej decyzji wstąpienia do oblatów. 

Sama opowiada: Pewnego dnia, gdy go strofowałam za niechęć do nauki, powiedział do mnie: Niechętnie się uczę, bo to niczemu nie służy i tracę czas; więc mu powiedziałam: No, powiedz mi, czego chcesz […], ale on milczał, zasępił się i czasem płakał, ale nie wymyślał: powiedziałam mu: No, powiedz mi, czego chcesz […] Mówiłam mu: Zatem, powiedz mi, czego chcesz […], ale on milczał, smucił się i czasem płakał, ale nie podejmował decyzji, to znaczy nie miał odwagi mi powiedzieć […] 

W domu czytaliśmy [oblackie czasopismo] La Purísima i wiele razy słyszał, jak mówiłam: Jak smutno byłoby mieć dziecko na tych misjach, które mają oblaci… Biedne matki! Biedne matki, jak będą żyć, wiedząc, że ich dzieci są w tak wielkim niebezpieczeństwie, tam, wśród lodu lub gorących ziem, narażone na śmierć, jak wiele biednych dzieci umarło lub zostało zabitych przez dzikusów? Dlatego nie odważył się mi nic powiedzieć, myśląc, że nie pozwolę mu zostać oblatem. [Było mi bardzo smutno, gdy pomyślałem, że gdy będzie odprawiał Mszę świętą, może zostanie wysłany na jakąś misję i że już nigdy go nie zobaczę. Dlatego próbowałam go przekonać, by został księdzem [diecezjalnym]. Ale bez względu na to, jak bardzo się starałam, nie mogłam go przekonać. Próbowałam nawet odwołać się do jego dobrych uczuć, mówiąc: Skoro mnie kochasz, czy nie myślisz, że pewnego dnia twoi bracia się ożenią i zostanę sama? A on odpowiedział: Moi bracia są lepsi ode mnie, bardzo cię kochają i nigdy nie zostawią cię samej. Taka jest wola Boża, mamo, nie cierp i nie każ mi cierpieć. Dość już się zmagałem przez ponad rok. Bądź hojna i oddaj Bogu z radością to, co jest Jego, zanim będzie twoje. W końcu zawiozłam go do Urniety [oblackie niższe seminarium] i kiedy pożegnałam go na dworcu (choć starałam się być pogodną, gdy tam byłam), rozstając się z nim, gdy nie mogłam już wytrzymać i łzy napłynęły mi do oczu, rozśmieszył mnie swoimi dowcipnymi słowami: Zobaczysz, jak będziesz szczęśliwa, gdy zobaczysz swojego syna biskupem na misjach z taką brodą (i pokazał jej wielkość). 

Jego towarzysze mówią, że Publio był mistrzem scholastykatu: śpiewał, śmiał się, pisał wiersze i opowiadał anegdoty okraszone przysłowiami i popularnymi powiedzeniami. Jeden z jego nauczycieli, ojciec Mariano Martín, napisał: Miał przyjazny, otwarty, bojowo nastawiony, szczery, dobry charakter. I dodaje: Naprawdę miał ducha misyjnego i nostalgię za misjami, ducha, którego umiał zaszczepić w swoim domu, zwłaszcza w swojej siostrze, nauczycielce

28 sierpnia 1935 roku Publio złożył profesję wieczystą. Zrealizował swoje pragnienie bycia misjonarzem oblatem na całe życie. Pisał z radością do swojej matki. Ona powiedziała: Z jaką radością pisał, gdy składał śluby wieczyste! A kiedy pierwszy raz poszłam go zobaczyć, powiedział do mnie: Czy jesteś szczęśliwa, mamo, czy nie jesteś bardzo szczęśliwa, że masz syna, który poświęca się zdobywaniu dusz dla Boga? Ja też byłam szczęśliwa, zwłaszcza widząc go tak szczęśliwego. Powiedział do mnie: Teraz jestem pewien, że spełniłem swoje pragnienie, cokolwiek się stanie, będę oblatem mojej Matki Maryi Niepokalanej

22 lipca 1936 roku został aresztowany wraz ze wszystkimi swoimi braćmi ze wspólnoty w Pozuelo. Klasztor został zamieniony na więzienie. Publio został zabrany wraz ze współwięźniami do Generalnej Dyrekcji Bezpieczeństwa w centrum Madrytu. Zwolniony 25 lipca, musiał rozpocząć życie w ukryciu z kilkoma towarzyszami. Pewnej nocy schronił się w domu rodziny, którą znał, a kiedy wychodził następnego dnia, powiedział matce rodziny: Jeśli coś mi się stanie lub jeśli mnie zabiją, pomyśl, że będę z Bogiem i pomogę ci. Wydaje się, że Publio zrozumiał, że zamierzają go zabić. I tak też zrobili. Po raz kolejny został aresztowany i uwięziony. 

Nawet w więzieniu starał się umacniać resztę wspólnoty. Zamknięty w jednej celi z jednym z formatorów i trzema innymi scholastykami, z pomocą księdza oblata zaczął pisać wierszem komedię, aby umilić sobie czas i uczynić więzienie bardziej znośnym.  

Ostatecznie zmarł wraz z towarzyszami 28 listopada 1936 roku w Paracuellos del Jarama. Właśnie skończył 24 lata. 

María de los Ángeles Primo, u której Publio się schronił, pozostawiła nam wzruszające świadectwo: Pod koniec wojny, kiedy miałam dwanaście lat, matka Publia, Catalina, przyjechała do Madrytu. Słyszała, że jej syn Publio był w więzieniu i chciała tam pojechać. Mój ojciec próbował ją odwieść od tego zamiaru, ponieważ w ostatnich dniach wojny więzienie znajdowało się na linii frontu między ogniem krzyżowym wojsk Franco i republikanów. Ale ponieważ była zdecydowana pojechać, ojciec chciał, aby towarzyszył jej moja siostra Isabel i ja. W tych ruinach przeszukiwała różne cele i korytarze. Nagle zaczęła krzyczeć: Tutaj, tutaj i weszła do celi, która była małym pokojem. Weszłyśmy z nią i zobaczyłyśmy całą ścianę napisów, a ja widziałam, że w jednym rogu były słowa, które wyróżniały się bardziej od innych, bo były napisane na czerwono, a było napisane: Matko, zabierają mnie, żeby mnie zabić, umieram za Boga. Było to pożegnanie, które do dziś nie wiem, czy brzmiało: Nie płacz, idę z Bogiem, czy było to: Niech żyje Chrystus Król. Było podpisane przez Publia. Dla mnie to jest bardzo dziwne, że był jeszcze jeden Publio, nietypowe nazwisko, i że matka poszła tak bezpośrednio do celi, gdzie były te napisy. Uklęknęła, ucałowała ścianę i czymś w rodzaju brzytwy wycięła kawałek ściany, gdzie był napis (PD, s. 200). 

Modlitwa:  

Błogosławiony Publio Rodriguezie Moslares, bardzo wcześnie usłyszałeś powołanie, którego Bóg chciał dla ciebie i podjąłeś wewnętrzny i zewnętrzny wysiłek, aby móc za nim podążać. Tylko Bóg jeden wie, ile modlitw odmówiłeś za twoją matkę, aby zaakceptowała twoje powołanie i starałeś się przekazać jej i wszystkim innym radość, która rodziła się w twoim sercu ofiarowanemu bezwarunkowo Panu. To Bóg chciał, abyś został oblatem. On również Bóg chciał uwieńczyć twoje młode życie chwałą męczeństwa. 

Wraz z Twoimi towarzyszami męczennikami prosimy Cię o wstawiennictwo, aby dzisiejsza młodzież starała się wytrwać w rozeznawaniu i przeżywaniu swojego oblackiego powołania, aby żyjący wokół nich ludzie: ojcowie i matki, wychowawcy, oblaci, członkowie rodzin, przyjaciele umieli uszanować i towarzyszyć woli Bożej względem nich.  

Razem z Tobą i Twoimi towarzyszami męczennikami prosimy o tę łaskę przez naszego Pana, Jezusa Chrystusa, który żyje i króluje na wieki wieków. Amen. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze