Fot. YouTube

O. Szustak o „najgłupszym” pytaniu, jakie zadał Jezus człowiekowi [ZDJĘCIA]

Dominikanin ojciec Adam Szustak przez 3 dni na znanym, popularnym i już chyba legendarnym warszawskim „Zbawiksie” prowadzi rekolekcje dla młodzieży, szczególnie tej akademickiej. Przyjść mogą oczywiście wszyscy. I „tych wszystkich” było widać podczas pierwszego dnia rekolekcji. W niedzielny wieczór do kościoła pw. Najświętszego Zbawiciela trudno było wejść, niektórzy stali na zewnątrz. Rekolekcje zorganizowało Duszpasterstwo Akademickie Sandał.

fot. parafiazbawiciela.org

Patrzaj w serce  

To był ciekawy widok. Kościół ten, szczególnie w niedzielę, nie świeci pustkami, jednak widok ludzi wylewających się z niego na plac był czymś niecodziennym. Z jednej strony ludzie przy winie, piwie i kolacji, a tuż obok ci, którzy zebrali się przy stole eucharystycznym. Po Eucharystii – konferencja, a może nawet lepiej powiedzieć o rozmowie. Ojciec Adam przez te 3 dni chce z młodymi rozmawiać o sercu. W niedzielę rozmawiał o tym, jak patrzeć w swoje serce, dziś – w poniedziałek – rozmawiać będzie o sercu Jezusa, a we wtorek o tym, jak patrzeć wzajemnie w swoje serca. Można powiedzieć więc, że to rekolekcje z miłości, z kochania. Ojciec Adam w swoim stylu wyłożył fragment Ewangelii wg św. Jana, który opowiada o uzdrowieniu, jakiego Jezus dokonał nad sadzawką:  

Zobaczywszy go, Jezus od razu poznał, że choruje od bardzo długiego czasu. I zapytał go: 

– Czy chcesz wyzdrowieć? 

– Panie, nie mam nikogo, kto by mi pomógł wejść do sadzawki, gdy anioł poruszy wodę. Zanim dojdę, ktoś inny mnie wyprzedza i doznaje uzdrowienia 

– Wstań, zwiń swoją matę i chodź o własnych siłach! – rzekł Jezus.

Zdjęcie: tłumy podczas 1. dnia rekolekcji przed kościołem pw. Najświętszego Zbawiciela w W-wie, fot. Maciej Kluczka

Dziwne pytanie i jeszcze dziwniejsza odpowiedź  

Jezus – podkreślił o. Adam – zrobił rzecz bardzo wyjątkową, również dla siebie samego. Plac przy sadzawce był wypełniony chorymi. On wybrał jednego i zaproponował mu uzdrowienie. Nigdy tak nie robił, nigdy nie wybierał człowieka, to człowiek potrzebujący uzdrowienia szukał Jezusa. – To musiało być strasznie smutne miejsce, w jednym miejscu tyle chorych osób, wszystkie choroby tego świata, chromi, sparaliżowani i niewidomi – opisywał to miejsce i tę sytuację o. Adam. Do takiego miejsca przychodzi Jezus – wchodzi na plac, widzi chorych i wybiera jednego z nich i tylko jego uzdrawia. Najpierw zadaje mu – jak to ujął o. Szustak – „najgłupsze pytanie świata”. – Bo wyobraźcie sobie – tłumaczył o. Adam – przychodzicie do bardzo chorego człowieka, chorego od wielu lat i pytacie go, czy chciałby być zdrowy. A takie pytanie zadał Chrystus.  

Zdjęcie: o. Adam Szustak OP podczas rekolekcji „Ożywiająca nadzieja”, fot. Szumotalski.pl

>>> Co oznacza twoje imię? Wyjaśnia o. Adam Szustak OP

Jak podaje ewangelista, Jezus doskonale wiedział, że ten bardzo długo był chory, 38 lat czekał na uzdrowienie. Dziwić więc może pytanie, które zadał mu Jezus. To pytanie dziwne tylko z pozoru… Ciekawiej robi się jednak i dalej… Na to „dziwne” pytanie Jezusa jeszcze „dziwniej” odpowiada chory. Wydawałoby się bowiem, że odpowiedź na takie pytanie jest zerojedynkowa: „tak” lub „nie”. On natomiast odpowiada: „Panie, nie mam nikogo”. Jak to możliwe? 

fot. Langusta na palmie

Dwa poziomy 

– Każdy człowiek ma w sobie dwa poziomy – tłumaczył rekolekcjonista psychofizykę człowieka. Zadał jednak najpierw wszystkim zebranym pytanie: – Zastanówcie się, czego najbardziej nie chcesz / nie cierpisz w swoim życiu. Każdy ma takie sytuacje, takie grzechy, trudne relacje w życiu. Bardzo szybko je wymienić – jednocześnie kaznodzieja poprosił, by wybrać trzy rzeczy / marzenia, których bardzo pragniemy. – One również bardzo szybko przychodzą do głowy. Każdy już ma tę listę?  

>>> Skąd wiedzieć co robić w życiu? Odpowiada o. Szustak [WIDEO]

Wróćmy do Ewangelii… Jezus podchodzi do człowieka, który ma w sobie właśnie takie dwa poziomy. I każdemu człowiekowi, każdemu z nas zadaje właśnie takie z pozoru głupie pytanie: „Cy ty naprawdę chcesz  tego czego chcesz i czy naprawdę nie chcesz tego czego nie chcesz?”. Jezus chce i potrafi wydobyć z człowieka to rzeczywiste pragnienie. No, ale chwila… zatrzymajmy się… Czy człowiek naprawdę nie wie, czego chce? Nie czuje? Nie rozumie swoich uczuć, myśli? Nie potrafi ich właściwie odczytać?  

Zdjęcie: scena uzdrowienia z Ew. wg św. Jana, fot. YouTube

Zejdź na dół… znajdź prawdę 

Jezus pomaga nam odkryć to, o co tak naprawdę nam chodzi. I… co jeszcze ważniejsze – pomaga nam to osiągnąć. Temu choremu w rzeczywistości nie chodziło o zdrowie, ale o to, by nie być samemu. Jezus powiedział mu: „wstań, weź swoje łoże i chodź”. Warto zwrócić uwagę na dokładny zapis tego słowa w Ewangelii… To nie łoże, ale namiot. Może więc to wskazywać na to, że ów człowiek tam mieszkał, był w tym miejscu, trudnym i pełnym cierpienia, cały czas. – Jezus powiedział więc: „wstań, bierz ten namiot i idź. Idź i sobie kogoś poszukaj – tłumaczył tę ewangeliczną scenę o. Szustak. Uzdrowienie było więc potrzebne do tego, by człowiek mógł w końcu zacząć realizować swoje pragnienia, swoje potrzeby, dążyć do nich. 

Sprawdź, co kryje się pod twoimi potrzebami. Jezus Ci w tym pomoże (o. Adam Szustak OP)

Zdjęcie: o. Adam Szustak w kościele pw. Najświętszego Zbawiciela w Warszawie, fot. Szumotalski.pl

Ojciec Szustak pyta o seks i kasę  

W tej części spotkania o. Adam postanowił zadać zebranym dwa konkretne, życiowe pytania:  

1) Chce wam się seksu?  

Nie trudno domyślić się, że w tej chwili w kościele zapadła niezręczna cisza… Skrępowanie było jeszcze większe, gdy o. Adam przyznał, że jemu i owszem „się chce”. Dalej tłumaczył, że jeśli „komuś się nie chce, to potrzebuje lekarza”. Istota sprawy polega jednak na tym, że to, czego naprawdę pragniemy, to takiej relacji, w której można się całkowicie oddać drugiemu człowiekowi, w poczuciu bezpieczeństwa i zaufania. – Nagość jest bezbronnością, dajesz się zobaczyć, ocenić drugiemu człowiekowi i masz nadzieję, że ktoś cię przyjmie i pokocha – mówił o. Adam. Pierwsza więc potrzeba – potrzeba seksu tak naprawdę przykrywa kolejną – potrzebę bliskości, oddania się w miłości drugiemu człowiekowi. Czas na pytanie numer dwa…

Zdjęcie: o. Adam Szustak w kościele pw. Najświętszego Zbawiciela w Warszawie, fot. instagram.com/lokomocje90

2) Czy chcecie mieć w życiu dużo pieniędzy?  

Tu grobowej ciszy w kościele już nie było, ale nikt nie zdecydował się powiedzieć: „tak, chcę”. Ojciec Adam stwierdził, że z katolikami tak jest: nigdy nie przyznają się do chęci posiadania. Ta potrzeba jednak również wynika z głębszej, ważniejszej – to potrzeba poczucia bezpieczeństwa, tego, że nie muszę się martwić o siebie, o bliskich, o przyszłość.  

Dlaczego warto po uzmysłowieniu sobie potrzeby zadać sobie pytanie, co może się pod nią kryć? – Jednym z podstawowych działań szatana jest utrzymać człowieka na tym najwyższym poziomie potrzeby i wmówić mu, że właśnie tego pragnie. Gdy przychodzi pokusa to szatan próbuje wmówić tobie, że bez tego nie dasz sobie rady – mówi o. Adam. Kontynuuje: „Nawet, gdy będziesz do końca życia te pragnienia realizować, nawet milion razy, to mimo że masz to, czego pragniesz (niby pragniesz), to tak naprawdę nigdy nie zdobędziesz tego, czego pragniesz (tak naprawdę pragniesz)”. Podstawowe zadanie złego polega na tym, by nas właśnie na tym pierwszym poziomie utrzymać. – Nie chodzi o to, że nasze pragnienia są złe, że głos serca nas zwodzi. Chodzi o to, że pod nimi są następne, ważniejsze i warto je odkryć – tłumaczy o. Szustak. To pytanie Jezusa: „czy chcesz być uzdrowiony?” ma nam pomóc dotrzeć głębiej. – Niektórzy z nas przez wiele lat latają za jakimiś rzeczami, a potem, gdy już je zdobywają, posiadają, to ciągle czują, że czegoś im brakuje – dodał dominikanin.  

>>> O. Szustak o tym, co powiedział mu Franciszek. „Weź też moje grzechy do Grobu Jezusa”

Zrób sobie listę…

O. Adam poprosił zebranych, by wzięli kartkę i podzielili ją na pół. Z jednej strony mieli wypisać 3 rzeczy, których najbardziej pragną, ale nie w przyszłości, tylko tu i teraz. Z drugiej strony: 3 rzeczy, których najbardziej nie chcą, które może sprawiają im wiele cierpienia. – Usiądźcie wieczorem z listą tych rzeczy i zapytajcie siebie: „Czy aby na pewno? Czy pod tymi pragnieniami nie chodzi mi o coś innego?”. Pierwszą naszą odpowiedzią może być to, że „przecież oczywiście, przecież tego chcę”.

fot. unsplash

Czy na pewno chcesz tego, czego chcesz?  

Trzeba spróbować odpowiedzieć na to trudno pytanie: „Czego ja tak naprawdę chcę?”. – Gdy słyszę od młodej dziewczyny, że chce szybko męża, byleby był, to pytam ją, czy aby na pewno chodzi o męża? Może wcale nie szuka związku, tylko szuka potwierdzenia tego, że jest coś warta? – pytał o. Adam i radził: „Zejdź na dno tego, czego najbardziej pragniesz”. W tym poszukiwaniu trzeba więc wchodzić nie na górę, ale schodził w dół. 

fot. unsplash

Zejdź na dół i odkryj wolę Bożą  

– Gdy pytają mnie… – kontynuował o. Szustak – o to, jak znaleźć wolę Bożą, to tłumaczę, że to nie jest jakiś zewnętrzny byt, ta wola. Wola Boża leży na samym dnie tego, czego pragniesz. Chodzi o to, żeby zejść jak najniżej i ją odkryć – mówił dominikanin. Zakonnik przywołał naukę św. Augustyna, który mówił, że gdy chce się znaleźć Boga, nie należy szukać go w górze. – Musisz zejść na samo dno twojego serca, bo w tych najgłębszych pragnieniach właśnie mieszka Bóg – przywoływał słowa doktora Kościoła i dawał alternatywę. – Albo kiedyś odkryjesz, czego naprawdę chcesz i do czego naprawdę dążysz albo do końca życia będziesz nieszczęśliwy – radził o. Szustak. Ważne zastrzeżenie – to szukanie może potrwać. Niekiedy bardzo długo. Jednak nigdy nie powinniśmy przestawać. – Nawet jeśli masz już 50 czy 60 lat. Możesz na poszukiwaniach spędzić większość życia, ale nie przestawaj – mówił rekolekcjonista.

fot. unsplash

Syndrom lodówki  

Na koniec swojego rozważania zaproponował wszystkim… syndrom lodówki. Ojciec Adam przytoczył historię z Krakowa. Tam, w klasztorze ojców dominikanów, w dużej kuchni jest nie jedna lodówka. To zrozumiałe, wyżywić trzeba kilkudziesięciu zakonników. Tak się złożyło, że na pięć lodówek, cztery w drzwiach miały szyby. Można było więc z łatwością zobaczyć, co jest w środku. Jedna jednak miała drzwi metalowe. Wszyscy wiedzieli, że w środku są kefiry i… cebule. – Tak… to trochę dziwne, że w lodówce trzyma się cebulę – przyznał dominikanin. Mało kto zaglądał do środka, bo wiedział, czego się spodziewać. Jednak… bywa czasami tak, że do któregoś z braci przyjeżdża ktoś z rodziny. Niekiedy przyjeżdża z ciastem lub innym przysmakiem. – Może ktoś akurat tam coś schował? Może w 9 na 10 przypadkach jest tam kefir i cebula, ale w tym jednym przypadku będzie coś innego? Może warto tak samo zajrzeć w swoje serce? Może często tam zaglądam i często widzę to samo, ale może ten jeden raz zobaczę coś więcej? Głębiej? – pytał o. Szustak.  – A może ktoś, coś tam przyniósł? Może ten ktoś to Duch Święty i może to jest to inne pragnienie, ta prawdziwa potrzeba, którą tak bardzo szukałem? – pytał o. Adam.  

***
Za zdjęcia z wnętrza kościoła z pierwszego dnia rekolekcji dziękuję Kamilowi Szumotalskiemu.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze