Magazyn Dobra. Od pięciu lat magazynują dobro. A potem się nim dzielą [FOTOREPORTAŻ]
Magazyn Dobra, bo o nim mowa, to sklep charytatywny znajdujący się w centrum Poznania. Możemy tam przynieść niepotrzebne nam rzeczy i dać im drugie życie. Dochód z ich sprzedaży trafia do wybranej w internetowym głosowaniu organizacji.
Trafiam tam w poniedziałek. To dzień na wycenę nowych produktów, więc w sklepie nie ma klientów. Ale jak odwiedzam to miejsce w „roboczym” dniu – to zawsze ktoś jest. Widzę, jak między półkami krzątają się klienci, którzy szukają perełek. Czegoś, o czym jeszcze chwilę wcześniej nie wiedzieli, że chcą to mieć. Ja na wejściu zawsze pytam, czy jest coś nowego z… motywem jeża. Mam kolegę, który lubi jeże – więc jest to zawsze okazja do zrobienia mu niespodzianki. Kilka razy na jeżowe produkty trafiłem.
Trochę historii
Gdzie jesteśmy? W centrum Poznania, przy Świętym Marcinie. To tam w jednej z bram znajduje się Pasaż 47 (dawniej Pasaż Różowy) – a w jednym z lokali jest Magazyn Dobra. Miejsce to obchodziło w październiku swoje 5. urodziny. Jego historia zaczyna się 12 grudnia 2017 r., kiedy grupa znajomych podejmuje decyzję o utworzeniu fundacji, 9 marca 2018 r. udaje się uzyskać wpis do aktów sądowych. Ale nie byłoby tych działań, gdyby nie wyjazd w 2017 r. Barbary Borusiak, prezeski zarządu Fundacji Magazyn Dobra, na konferencję naukową do Dublina w Irlandii. – Sama kiedyś byłam ostrożna w temacie towarów używanych. Nie kupowałam, nie brałam udziału w obrocie nimi, byłam podejrzliwa, może się trochę bałam, brzydziłam. W Dublinie jest sporo sklepów charytatywnych, jeden z nich był blisko uniwersytetu. Poszłam tam i zobaczyłam, jak to działa. Spotkałam tam też panią profesor, która była również uczestniczką konferencji, w której brałam udział. Moment spotkania w sklepie charytatywnym zmienił moje podejście do rzeczy używanych. To jest dla mnie ciekawy case, że jedno zdarzenie może tyle człowiekowi w głowie zmienić! To było bardzo inspirujące – opowiada. Po powrocie do Polski rodzi się więc pomysł, by podobny sklep z produktami „z drugiej ręki” założyć w Poznaniu. Jeszcze przed otwarciem Magazynu Dobra Barbara Borusiak pojechała do Brighton wielkiej Brytanii – znów do sklepu charytatywnego. Tym razem po to, by w konkretach zorientować się, jak to działa i jak zorganizować takie miejsce. 27 października 2018 r. sklep otworzył się na klientów z Poznania.
>>> Jadłodzielnia – sposób na niemarnowanie jedzenia i pomoc drugiemu człowiekowi [ROZMOWA]
Drugie życie rzeczy
Teraz Magazyn Dobra jest jednym z kilku sklepów charytatywnych działających w Poznaniu. – Chciałabym, żeby takich sklepów było dużo, w Poznaniu może być ich kilkanaście. W 2017 r. nie było żadnego – i pomyślałam sobie, że tak dalej być nie może! Poznaniacy znani są z tego, że są skrzętni i szkoda im wyrzucić coś, co jest jeszcze dobre. Wtedy nie było jeszcze tak rozwiniętych grup na Facebooku, w których ludzie dzielą się używanymi rzeczami. Dzisiaj sposobów pozbycia się produktów używanych bez wyrzucania ich na śmietnik jest znacznie więcej. Wtedy było ich mniej. Główną motywacją, która stoi za tym sklepem nie jest wcale pomoc. Chodzi nam przede wszystkim o nawiązanie do zrównoważonej konsumpcji. Nie wyrzucajmy dobrych rzeczy, dajmy im drugie życie – apeluje Barbara Borusiak. I tak, do sklepu można przynieść dobre, sprawne towary, które potem ktoś może sobie kupić. Od początku twórcom sklepu zależało na tym, by nie była to instytucja, w której można otrzymać coś za darmo. – Oddawanie za darmo czasem uruchamia w ludziach niskie instynkty. Pobudki, dla których ludzie coś biorą nie zawsze wiążą się z prawdziwymi potrzebami. Coś jest za darmo – jest okazja – więc to biorę! – opowiada prezeska Fundacji Magazyn Dobra. W Magazynie ceny są zazwyczaj niskie, ale są. Choć zdarzają się i bardziej wartościowe produkty, za które trzeba zapłacić więcej. Dzięki dochodowi Fundacja ma fundusze na czynsz, prąd, usługi księgowe, a przede wszystkim – na potrzeby beneficjentów. Słuchając o Magazynie Dobra coraz mocniej dochodzi do mnie, że to miejsce jest bardzo proekologiczne. Idzie na przekór tendencjom, które zachęcają nas do zużywania zasobów w sposób rabunkowy. Kupujemy za dużo, magazynujemy przedmioty, używamy ich krótko i wyrzucamy. – Wszystkie inicjatywy, które mają na celu danie drugiego życia przedmiotom są ekologiczne! Ubolewam nad tym, że dopiero teraz Unia Europejska zajęła się prawem do naprawy. A przecież wszyscy borykamy się ze sprzętami, które psują się szybko! To znak czasów, bardzo niepokojący, że rynkowy cykl życia produktów jest niesamowicie krótki – dzieli się Barbara Borusiak.
Buszujący w produktach
Poznańska inicjatywa stawia na ekologię i na ekonomię – i to nie przypadek. I przypadkiem nie jest też lokalizacja sklepu – czyli ulica Święty Marcin. Magazyn Dobra powstał bowiem głównie dzięki grupie znajomych z poznańskiego Uniwersytetu Ekonomicznego, który znajduje się nieopodal. Szukano miejsca, do którego można byłoby szybko przyjść po zajęciach czy pracy – i działać wolontariacko. W ciągu pięciu lat Magazyn zmagał się z licznymi remontami w centrum Poznania. Przez długi czas przed wejściem do pasażu były wielkie rozkopy. Mimo tych trudności miejscu udało się przetrwać (a po drodze była też przecież pandemia). Teraz Święty Marcin powoli wraca do życia. A w sklepie wciąż pojawiają się nowi klienci i buszują między półami. Bo to istota tego miejsca – nie ma sprzedaży internetowej, nie ma wysyłki – żeby zrobić zakupy, trzeba pojawić się tu osobiście. Ale myślę, że ta swoista „analogowość” stanowi o sile tego miejsca. I działa więziotwórczo. Bo wizyta w sklepie może być pretekstem do ciekawej rozmowy, do integracji wolontariuszy z kupującymi. Bo przecież punktem wyjścia do rozmowy może być nawet poszukiwanie przedmiotów z motywem jeża.
Dom i ogród rządzi
Co tu znajdziemy? Trochę takie „mydło i powidło” – i bardzo dobrze. Nie ma tu masówki. Produkty są unikatowe, więc jeśli dziś czegoś nie kupisz – to jutro możesz już nie mieć szansy. To rzeczy, których ktoś już nie chciał u siebie i postanowił dać im drugie życie. – To jest dobre miejsce dla poszukiwaczy, dla ludzi, dla których to jest atrakcja, że mogą przyjść, poszperać, poszukać. Ale jak ktoś szuka konkretnego produktu, jest takim nabywcą utylitarnym, to nie jest to dla niego najlepsza formuła. Ale nie możemy podobać się wszystkim, po prostu – opowiada Barbara Borusiak. W sklepie znajdziemy produkty z dziewięciu kategorii. Są artykuły dekoracyjne użytku osobistego (zegarki, biżuteria, paski…). – Ale rządzi kategoria numer dwa – artykuły do domów i ogrodów. To jest nasza najważniejsza kategoria, sama w sobie jest bardzo pojemna. Dostajemy dużo szkła, wazonów, drobny sprzęt AGD – jak żelazko, na które patrzę – i wiele bibelotów, takich drobnych artykułów dekoracyjnych. I te rzeczy się najlepiej sprzedają – opowiada Barbara Borusiak. W sklepie znajdziemy też drobny sprzęt elektroniczny (np. kalkulatory), artykuły sportowe i turystyczne, artykuły kulturalne, artykuły biurowe i papiernicze, kolekcjonerskie oraz kosmetyczne i medyczne. Są też produkty dla dzieci – jednak one sprzedają się bardzo słabo. Tak samo jest z… książkami! To produkty problematyczne. Ludzie przynoszą stare książki, stare podręczniki, a tymczasem klienci najchętniej kupowaliby współczesną beletrystykę. Dlatego na razie Magazyn Dobra kolejnych książek nie zbiera. – Jak się wyprzedadzą te, które już są w ofercie, to będzie więcej miejsca na artykuły do domu i ogrodu – kreśli plany prezeska Fundacji.
Perełki i skarby
Jak się okazuje, czasem ludzie oddają bardzo cenne i wyjątkowe produkty. W Magazynie Dobra znajdziemy sporo porcelany. Był talerz wyprodukowany w Miśni. Sporo jest produktów z Chodzieży, Ćmielowa i Włocławka. Był pewien wazon, który długo stał na półce, ale niedawno się sprzedał. Wokół przedmioty po kilka czy kilkanaście złotych, a między nimi wazon za… 350 złotych. Ale nie byle jaki wazon – to wazon Dalia projektu prof. Zbigniewa Horbowego. – Ludzie byli zdziwieni ceną tego wazonu, ale on faktycznie był tyle wart. Piękne, kolorowe szkło – dzieli się Borusiak. Do sklepu oddano też sygnowany kompas z lat 30. XX w. To była prawdziwa perełka, za którą nabywca zapłacił… 1000 złotych! Pytam prezeskę Fundacji o to, czy sama zdobyła tu jakiś skarb. Zaznacza najpierw, że przede wszystkim produkty są dla klientów, więc ona i inni wolontariusze nie rezerwują sobie niczego, tylko faktycznie wystawiają artykuły na półki – nawet jeśli coś bardzo przykuje ich uwagę. Ale oczywiście sami też coś czasem kupią. – Kupiłam tu piękny, kryształowy słój – ze względu na dźwięk, który ten słój wydaje. Jest to tak szlachetne szkło, że uwielbiam tak pstryknąć sobie w ten słój i usłyszeć piękny dźwięk. Bardzo lubię, jak pojawiają się tu produkty szklane czy kryształy, które chyba wracają do łask.
Zupa na Głównym i nie tylko
Magazyn Dobra to też beneficjenci – nie bez powodu jest to sklep charytatywny. W odróżnieniu od innych tego typu placówek – poznański sklep nie ma stałego beneficjenta. – Jesteśmy jakby sklepem do wynajęcia za free. Kto do nas przyjdzie i kto przekona do siebie społeczność, że jego idea jest słuszna – ten będzie beneficjnetem przez kwartał. Dzięki temu udaje nam się docierać do różnych środowisk, poznawać je – podkreśla Barbara Borusiak. Najpierw różne fundacje mogą zgłosić do Fundacji Magazyn Dobra chęć zastania beneficjentami. Potem zgłoszone propozycje Fundacja poddaje pod głosowanie – kiedyś na Facebooku, teraz poprzez formularz Google. Do instytucji, która wygra głosowanie trafia nadwyżka, którą sklep wypracuje w danym kwartale. Co jakiś czas można starać się o to, by ponownie być beneficjnetem. Przez pięć lat do 10 różnych stowarzyszeń i organizacji trafił utarg wypracowany przez Magazyn Dobra. Najczęściej jest to kilka tysięcy złotych. Beneficjenci nie mają żadnych obowiązków, ale opłaca im się choćby informować na swoich social mediach o godzinach otwarcia sklepu czy o nowych produktach. Bo im więcej osób się zainteresuje i przyjdzie do sklepu zrobić zakupy – tym więcej pieniędzy trafi do beneficjenta. Najlepszy jest zawsze ostatni kwartał roku. Tym razem utarg wypracowany w końcówce roku trafi do Stowarzyszenia Zupa na Głównym. Przedstawiciele tej inicjatywy regularnie przygotowują posiłki i rozdają je ludziom w kryzysie bezdomności na Dworcu Głównym w Poznaniu. Zupa na Głównym już kolejny raz jest beneficjentem i – jak zaznacza Barbara Borusiak – to Stowarzyszenie, które jest bardzo zmobilizowane i angażuje się w działanie Magazynu Dobra. I dzięki temu np. rok temu udało się pobić rekord – otrzymali ponad 8 tys. złotych. Czy w tym roku trafi do nich jeszcze większa kwota? To się okaże za dwa miesiące.
Przekaż dobro
Trzeba jeszcze wspomnieć, że w sklepie nikt nie zarabia – „pracują” tam tylko wolontariusze. Ostatnio pojawiły się dwie nowe ochotniczki – stypendystki Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia. – To super sytuacja win-win, bo one muszą wykazać się aktywnością społeczną, a dla nas rokują na dłużej. Przy okazji organizacji tego sklepu dowiedziałam się, ilu jest dobrych ludzi na świecie! Ale widzę też, że ludzie boją się długoterminowych zobowiązań. Nie dziwię się studentom, bo koszty życia są bardzo duże, więc luksus bycia wolontariuszem to dobro dostępne dla nielicznych – opowiada Barbara Borusiak. I dodaje, że ludzie, którzy stworzyli ten sklep chcą mieć poczucie, że robią coś dla środowiska i dla społeczności lokalnej, to daje im satysfakcję. – Wielu osobom sprawia radość to, że się przyczyniają do czegoś dobrego. Jest niezwykle budujące, jak wielu ludzi to po prostu dobrzy ludzie mówi prezeska Fundacji Magazyn Dobra. Pewne jest jedno – gdy korzystamy z tego miejsca, to na pewno przekazujemy dalej dobro. Bo choć przy Świętym Marcinie jest ono „magazynowane” – to tak naprawdę to kolejne miejsce, które służy do dzielenia się nim.
Galeria (19 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |