Fot. Maria Skonieczka

Odnajdując Zmartwychwstałego 

Pielgrzymów przyjeżdżających do Ziemi Świętej zazwyczaj zaskakuje panujący w tym miejscu chaos, który wynika przede wszystkim ze styku trzech największych religii świata. W Jerozolimie, mieście odrobinę większym od Torunia,  mieszkają obok siebie żydzi, muzułmanie i chrześcijanie.  

Chaos ten wynika też ze specyficznej sytuacji przedstawicieli trzech chrześcijańskich denominacji dbających o Sanctum Sepulchrum, czyli bazylikę Grobu Pańskiego zwaną też przez grekokatolików bazyliką Zmartwychwstania. Ostatnim powodem natłoku bodźców i wrażeń jest ogromny tłum pielgrzymów i turystów przelewający się przez każde z istotniejszych miejsc. W takich warunkach trudno jest znaleźć przestrzeń na wewnętrzne milczenie – szczególnie wtedy, gdy podróżuje się w grupie pielgrzymkowej i „zalicza” wszystkie pozycje z bardzo długiej listy miejsc mających duże religijne i historyczne znaczenie. Udajmy się więc śladami Zmartwychwstałego Chrystusa i poszukajmy przestrzeni sprzyjających kontemplacji Miłości, która pokonała śmierć.  

Fot. Maria Skonieczka

Nie ma Go tu! 

„W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty.  A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach.  Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: «Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał” (Łk 24,1-6). 

Fot. Maria Skonieczka

Godzina szósta rano. Pośpiesznym krokiem idę na poranną Eucharystię. Przemierzam ciasne uliczki Starej Jerozolimy. Chociaż sprzedawcy nie otworzyli jeszcze swoich kramów, to w powietrzu unosi się charakterystyczny zapach mieszaniny wschodnich przypraw, bezpańskich kotów i wilgoci – za każdym razem, gdy tu przyjeżdżam, dzięki temu zapachowi wiem, że wróciłam do swojego duchowego domu. Poranek to jedyna w miarę cicha pora dnia. W bazylice Zmartwychwstania też panuje względny spokój, chociaż kilka kobiet siedzi przy wejściu i prowadzi ożywioną dyskusję, a ekipa filmowa podąża za mężczyznami w garniturach. Przy Grobie Pańskim grupa wiernych uczestniczy we mszy świętej odprawianej przez franciszkanów w języku łacińskim codziennie o 6:30. 

Początek dnia to jedyny czas, gdy katoliccy kapłani mają swobodny dostęp do miejsca złożenia ciała Chrystusa. Do momentu ofiarowania kapłan sprawuje mszę przed malutką kaplicą zlokalizowaną w centralnym miejscu bazyliki. Przeistoczenie odbywa się już w miejscu zmartwychwstania, co ma niezwykle symboliczny charakter. Jeden jedyny raz udało mi się być na mszy w środku kaplicy – była odprawiana około godziny piątej i ta pora sprawiła, że mogłam poczuć się jak Maria Magdalena udająca się, jeszcze w ciemności, do grobu. W ciągu dnia kaplica opleciona jest sznurkiem ludzi posłusznie czekających na swój przydział – około jednominutową wizytę w miejscu śmierci Jezusa (jeżeli ktoś przedłuża modlitwę pilnujący porządku pop natychmiast głośno zareaguje). Z tego powodu możliwość spokojnej, długiej modlitwy przy płycie marmurowej, na której położono Jezusa, jest ogromnym duchowym rarytasem, dla którego warto zwlec się z łóżka o nieludzkiej porze. Dla osób lubiących wyzwania: codziennie wieczorem przed godziną 21:00 można dać się zamknąć w bazylice i do otwarcia wrót czuwać w miejscu śmierci i zmartwychwstania. A po porannej mszy świętej można udać się na ulicę El Batikh, na końcu której znajduje się tzw. Stary Dom Polski, celem wypicia niezwykle aromatycznej kawy, ugotowanej przez ulicznego sprzedawcę w warunkach niezbyt higienicznych, ale za to bardzo klimatycznych. Pije się obowiązkowo na ceglanych schodach (nie zważając na brud i wszechobecne koty). 

Fot. Maria Skonieczka
Fot. Maria Skonieczka

Ryba to nie wszystko 

 „A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała. Rzekł do nich Jezus: Chodźcie, posilcie się! Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: Kto Ty jesteś? bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę” (J 21,10-14). 

Fot. Maria Skonieczka

Stałym punktem każdej pielgrzymki do Ziemi Świętej jest zjedzenie pieczonej ryby nad Jeziorem Galilejskim. To bardzo przyjemny punkt programu – potrawa jest wyjątkowo smaczna, a wspólny posiłek nawiązuje do tego wyjątkowego momentu, gdy stęsknieni uczniowie mogą spędzić czas ze swoim Mistrzem! Ale ważne jest, by nie przegapić znaczenia tego miejsca, nie zrobić z niego kolejnego punktu do odhaczenia. Stojąc nad wodą, w miejscu, po którym z pewnością lata temu stąpał, Zmartwychwstały lub modląc się w Kościele Prymatu warto przeczytać sobie powyższy fragment Ewangelii i ucieszyć zatroskaniem Boga o podstawowe potrzeby człowieka. Boga Obecnego – Tego, który stał się człowiekiem i dzięki temu w pełni rozumie słabość i potrzeby naszego człowieczeństwa.  

Ślad Zmartwychwstałego 

„Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce błogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba (Łk 24,50n). 

Fot. Maria Skonieczka

Wdrapywanie się na Górę Oliwną zawsze jest pewnym wyzwaniem – szczególnie, jeżeli praży słońce. Podczas wspinaczki mija się bardzo interesujące miejsce, jakim jest żydowski cmentarz położony na zboczu góry. Miejsca spoczynku osiągają na nim niebotyczne ceny ok. miliona dolarów. Wszystko dlatego, że według Tory (Pięcioksięgu) Dolina Cedronu jest miejscem, w którym rozpocznie się koniec świata. To tutaj, według żydów, swoje pierwsze kroki skieruje Mesjasz i wezwie do życia ciała spoczywające na cmentarzu.  

Fot. Maria Skonieczka

Dla nas, wierzących w to, że Mesjasz już przyszedł na ziemię, ale nie został rozpoznany „przez swoich” istotniejsze jest miejsce, o którym opowiem, cytując znakomitego Paula Badde, autora „Ziemi Boga w 20 tajemnicach” – rewelacyjnej książki, którą polecam wszystkim zastanawiającym się nad odwiedzeniem Izraela. Neguje on prawdziwość prawosławnego miejsca wniebowstąpienia zlokalizowanego u podnóża góry i pisze tak: „Do prawdziwej Góry Wniebowstąpienia pielgrzym udaje się na tym samym zakręcie w prawo, a potem w lewo, aż znajdzie ją nieco głębiej, po lewej stronie drogi i po jerozolimskiej stronie Góry Oliwnej.  Jest tu mała, ośmiościenna kaplica, którą krzyżowcy zbudowali na bizantyjskim fundamencie (…). Od czasów Sułtana Saladyna, który przepędził krzyżowców z Jerozolimy, ta stara chrześcijańska kaplica jest w ogóle częścią małego muzułmańskiego meczetu. Raz do roku, w dzień Wniebowstąpienia, muzułmańskie władze zezwalają tutaj chrześcijanom z miasta na nabożeństwo. Przez resztę roku obcym trudno tu się dostać. Trzeba pilnować godzin otwarcia małego, pomalowanego na niebiesko meczetu i liczyć na dobrą wolę strażników. Kamienne płyty pokrywają posadzkę kaplicy. Na prawo od drzwi miska z piaskiem na cienkie wschodnie świeczki.  Obok obramowanie z czterech bloków marmuru otacza prostokąt skalistej gleby. Nierówności i ciemne żyły w skalnej bieli są typowe dla jerozolimskiego kamienia. Pośrodku prostokąta widać wyraźny odcisk lewej stopy ludzkiej, z wdeptanymi wgłębieniami po palcach. Czy ten człowiek był tak ciężki, że skała pod jego ciężarem poddała się jak wilgotny gips u ortopedy? Ale skała nigdy nie ustępuje. No chyba, że przed Stwórcą nieba i ziemi. Czy to On tu zostawił odcisk? Ślad w kamieniu wygląda jak naturalny, nie wykuty”. 

Fot. Maria Skonieczka

Zostawił nam swoje Ciało 

Fot. Maria Skonieczka

Jest w Betlejem miejsce zwane Grotą Mleczną, do którego przybywają z całego świata kobiety, które nie mogą mieć dzieci i proszą o łaskę otrzymania potomstwa. Ciekawostką jest to, że modlą się tu nie tylko chrześcijanki, ale także muzułmanki, dla których Maryja jest Matką Proroka. Poświęcony jest Jej cały rozdział Koranu. Jak głosi legenda, w czasie ucieczki do Egiptu Maryja miała tu karmić malutkiego Jezusa, a kropla jej mleka upadła na ziemię. Ile w tym prawdy – nie wiadomo, ale pewne jest, że to miejsce ma w sobie wyjątkowy spokój. Jest on szczególnie odczuwalny, jeżeli do Betlejem przyjechaliśmy autobusem i najpierw przechodziliśmy przez niezwykle brudny i głośny suk (targ). Choć miejsce to nie jest bezpośrednio związane ze Zmartwychwstaniem, to z pewnego powodu chcę o nim wspomnieć. Od lat odbywa się tutaj nieustanna adoracja w intencji pokoju. Dyżury przy Panu Jezusie sprawują siostry ze zgromadzenia sakramentek, których charyzmatem jest właśnie adoracja. Jest to jedno z niewielu spokojnych i cichych miejsc w Ziemi Świętej. Idąc śladami Chrystusa Zmartwychwstałego, możemy ucieszyć się Jego nieustanną obecnością w białym kawałku chleba i po powrocie do domu korzystać z możliwości, które daje nieustająca adoracja Najświętszego Sakramentu organizowana w wielu kaplicach w całej Polsce. A po opuszczeniu Groty Mlecznej warto udać się na najlepszą kawę mrożoną w Betlejem i na przepyszny humus, które serwuje malutka knajpka zlokalizowana centralnie naprzeciwko bazyliki Narodzenia, po drugiej stronie placu. To ważna wskazówka, ponieważ dobrych parę razy bardzo się sparzyłam na jedzeniu w Betlejem. 

Fot. Maria Skonieczka
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze