fot. unsplash / Volodymyr Hryshchenko

Odnowa w Duchu Świętym – uzdrowienia, uwolnienia i uwielbienia

Nawracanie się, aby być ukierunkowanym na Chrystusa i mieć z Nim osobistą relację, to pierwszy cel Odnowy w Duchu Świętym. Czym jednak ona jest? Na czym polegają założenia tej wspólnoty? I dlaczego warto do niej dołączyć?

Ruch Odnowy w Duchu Świętym kładzie nacisk przede wszystkim na osobistą relację z Jezusem Chrystusem oraz na wyrażanie darów Ducha Świętego. Istnieje on w Kościele katolickim, jednak zawiera także praktyki ruchu charyzmatycznego.

Duch i Pismo Święte

O Duchu Świętym przeczytać możemy w Piśmie Świętym. Jak zauważa jednak Marcin Wrzos OMI w tekście „Początku Odnowy w świecie i w Polsce” – nie ma tam wzmianki o charyzmatach. W Starym Testamencie wspomniane natomiast zostało o Duchu Świętym w Księdze Joela (Jl 3,1-2).  Z kolei w Księdze Izajasza wymienione zostały dary Ducha św.: mądrości, rozumu, rady, męstwa, wiedzy, bojaźni Bożej.  A w Nowym Testamencie znajdujemy wzmiankę o Duchu Świętym w momencie, w którym to Jan Chrzciciel wspomina o chrzcie (Mt 3,11) Duchem i ogniem, a Jezus o chrzcie Duchem (Dz 1,5).

Z kolei za moment powstania Kościoła uważa się wyszczególnione w Dziejach Apostolskich zesłanie Ducha Świętego po śmierci Jezusa. To właśnie wtedy uczniowie modlą się razem z Maryją, mówią różnymi językami oraz zajmują się głoszeniem Ewangelii. Ponadto święty Paweł pisał, że Duch Święty udziela darów oraz opisywał zasady korzystania z nich. Jednocześnie wynikało z tego, że może je otrzymać każda osoba wierząca. I chociaż w międzyczasie miał miejsce zanik występowania charyzmatów, to nie opuściły one Kościoła i ponownie odkryto ich rolę w życiu wiary na początku XX wieku.

fot. pixabay/covenantmedia

W nieznanych językach

W drugim wieku chrześcijanie chcieli ożywić swoją wiarę i mieli zamiar ponownie przeżyć Pięćdziesiątnicę, nie zapominając przy tym o nadnaturalnych znakach, które wówczas wystąpiły. Na początku w związku z tym nie spotykano się z dużymi oporami. Dopiero z czasem Montanusa odpowiedzialnego za ten ruch oraz działające razem z nim „prorokujące niewiasty” określono mianem heretyków. W późniejszych latach pojawiają się natomiast w literaturze fragmenty dotyczące osób – m.in. św. Wincentego Ferrera i św. Franciszka Ksawerego, którzy nagle zaczęli mówić w nieznancyh sobie wcześniej językach. Kolejną z prorokin staje się w 1880 r. w Szwajcarii Maria Gerber, która śpiewa duchowe pieśni w obcym języku, którego wcześniej nie znała, a modląc się w Ameryce w intenji chorej przyjaciółki – zaczyna płynnie mówić po angielsku.

W XX w. powstała natomiast Katolicka Odnowa Charyzmatyczna. Leon XIII opublikował encyklikę Provida Matris Caritate, w której podkreślił, aby Kościół obchodził nowennę do Ducha Świętego. Papież ten 1 stycznia 1901 r. zaśpiewał hymn Veni Creator Spiritus, a na jego wezwanie przyszedł Duch Święty. Wtedy też w USA ewangelista metodystyczny C. Perham modlił się wstawienniczo nad osobami znajdującymi się tam na rekolekcjach Szkoły Biblijnej „Bethel” (około 40 osób), podczas których wołały one o dary Ducha. Podobne sytuacje miały później miejsce m.in. w kościele anglikańskim oraz luterańskim. Następnie rozbudzenie charyzmatyczne zaczęły przeżywać osoby związane z Kościołem katolickim. W latach 60. XX w. na rozpoczęcie soboru watykańskiego II papież Jan XXIII modlił się do Ducha Świętego, co uznaje się za punkt przełomowy odnowy charyzmatycznej. Podczas tego samego wydarzenia belgijski kardynał Léon-Joseph Suenens podkreślał istotę charyzmatów. Dzięki jego wystąpieniu w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele Lumen gentium zostało zapisane, że dary Ducha Świętego to zwyczajny element życia duchowego Kościoła oraz że zostają one przyznane każdej ochrzczonej osobie jako wezwanie do świętości. Papież Paweł VI podczas Kongresu Odnowy w Duchu Świętym w 1975 r. stwierdził natomiast, że wspólnota ta jest nadzieją dla Kościoła. Nauczanie to kontynuowali kolejni papieże.

>>> Przyjmować drugiego człowieka tak jak przyjmuje sam Bóg [REPORTAŻ]

Od 1975 r. o Ruchu Odnowy mówi się też w Polsce. W Poznaniu w parafii pw. św. Jana Kantego ks. Marian Piątkowski zaczął go rozwijać i założył pierwszą grupę wspólnoty. Ten sam rok ks. Franciszek Blachnicki ogłosił też Rokiem Ducha Świętego, po czym jedna z grup oazowiczów, a z czasem też kolejne, doświadczyła wylania Ducha Świętego. 19 października 1976 r. w kościele pw. św. Marcina w Warszawie odbyło się pierwsze spotkanie Odnowy Charyzmatycznej. Rok później Odnowa odłączyła się od Ruchu Światło-Życie. W tym roku również osoby zaangażowane w Odnowę miały swoje pierwsze ogólnopolskie spotkanie, na którym pojawiło się około trzydzieści osób z różnych miejscowości. Wtedy wyłoniono wciąż działający Krajowy Zespół Koordynatorów, z którym działa ponad 750 grup modlitewnych.

Obecnie w Rzymie działają Międzynarodowe Służby Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej (ICCRS). Został zatwierdzony także statut Odnowy przez Papieską Radę ds. Świeckich, a w Polsce oficjalnym delegatem KEP ds. Ruchu Odnowy w Duchu Świętym jest bp Andrzej Przybylski.

Ruch Odnowy można rozpatrywać w kategoriach sakramentalnych. Opiera się on bowiem na odnowieniu inicjacji dokonanej w sakramencie chrztu, bierzmowania i Eucharystii.

Fot. Cathopic.com/Mariana C.

Usłyszeć Boga

Jedną ze wspólnot Odnowy w Duchu Świętym jest wspólnota Epifania, która działa przy parafii pw. Chrystusa Króla w Poznaniu, do której należą Karolina i Grzegorz.

Karolina wraz z mężem Jakubem przez długi czas byli „letnimi katolikami” i chodzili do kościoła w niedzielę oraz w święta, bo „tak trzeba”. Na jednej z wizyt duszpasterskich zostali jednak zaproszeni przez Błażeja Mielcarka OMI do nowo tworzonejsię wspólnoty charyzmatycznej.

– W tamtym czasie razem z mężem bardzo dużo pracowaliśmy. Sama miałam wyobrażenia o wspólnocie raczej negatywne. Kojarzyła mi się tylko z powolnym odmawianiem różańca i z kompletną nudą. Tymczasem nadeszła środa, w którą odbywało się spotkanie wspólnoty. O dziwo, wręcz nie mogliśmy wysiedzieć wtedy w domu i postanowiliśmy się wybrać, by tylko zobaczyć, jak to wszystko funkcjonuje. Pamiętam, że jak stanęliśmy w drzwiach, to ojciec Błażej prawie zemdlał. Powiedział, że nas najmniej się tam spodziewał. Mimo wszystko my postanowiliśmy do Epifanii dołączyć. Chociaż na początku trudno było nam wygospodarować czas i chęci na spotkania. I właśnie wtedy Pan Bóg zadziałał na mocy małżeństwa. Kiedy ja nie chciałam iść, to zachęcał mnie do tego mąż. A kiedy on nie chciał, wówczas ja miałam w sobie moc, by iść. I tak przez dłuższy czas chodziliśmy co środę, mówiąc sobie, że to już ostatni raz. Aż zaczęły się pojawiać w naszym życiu uzdrowienia, uwolnienia i zaczęliśmy brać udział w uwielbieniach. I dzisiaj mija już dziesięć lat naszej obecności w tej wspólnocie i praktycznie nie opuściliśmy żadnego spotkania i bardzo szybko poczuliśmy się jej częścią, na co duży wpływ miał też oczywiście ojciec Błażej i jego duże zaangażowanie. Za każdym razem był na salce pierwszy i wychodził jako ostatni – opowiada kobieta.

Dzisiaj spotkania wspólnoty nadal odbywają się w każdą środę, a duszpasterzem jest Karol Chmiel OMI. Każde spotkanie wygląda inaczej. Czasem odbywa się podczas niego adoracja z modlitwą uwielbienia przy gitarze, czasem modlitwa wspólnotowa na cztery ręce, modlitwa przeproszenia, dziękczynienia, uwielbienia i prośby oraz modlitwa wstawiennicza. Poza tym są też spotkania tematyczne, których uczestnicy mogą pogłębić swoją wiedzę z różnych źródeł religijnych.

>>> Bez Ducha Świętego nie ma liturgii

Istotnym elementem nie tylko wspólnoty charyzmatycznej, ale w ogóle w wierze jest to, aby nie traktować Boga jako kogoś od spełniania naszych życzeń. Wspomina o tym również moja rozmówczyni:

– Dzisiaj już wiem, że Bóg daje mi dużo więcej niż Go o to poproszę. Dlatego przestałam Go ograniczać i wiem, że jak mam jakiś problem, to Mu go oddaję. I już nawet nie ustalam swoich projekcji. Ale potrzebowałam dziesięciu lat, żeby to zrozumieć. Ważne jest też w tym wszystkim to, że otrzymałam dar mądrości i dar wiary charyzmatycznej. Mając ten dar, Pan Bóg pokazuje mi, co chce zrobić. Bóg mi pokazuje, kogo chce uzdrowić, a ja po prostu za tym idę. Czasami oczywiście są sytuacje, kiedy chcę, żeby coś się wydarzyło i jestem zła na Boga, gdy tak się nie dzieje. Na szczęście kolega mi kiedyś podpowiedział, żeby modlić się o zrozumienie Bożych planów i dziś jest trochę łatwiej – przyznaje kobieta.

Karolina po roku bycia we wspólnocie – jak podkreśla – została uzdrowiona z endometriozy: „Podczas modlitwy wstawienniczej Bóg uwolnił mnie z tej choroby po prostu z minuty na minutę. Mam to potwierdzone przez badania, bo później miałam robione histeroskopię i laparoskopię i za każdym razem lekarze mówili, że nie ma śladu choroby. Od tego czasu zaczęłam normalnie funkcjonować, nie potrzebowałam już żadnych zastrzyków i kroplówek.  Dzisiaj staram się dzielić tym świadectwem z innymi i wierzę, że Bóg też może ich uzdrowić”.

Dołączenie do wspólnoty miało też bardzo duże znaczenie dla małżeństwa Karoliny i Jakuba oraz dla ich wiary. Dzięki temu o wiele bardziej zbliżyli się do Boga. I chociaż moja rozmówczyni w pewnym momencie zachorowała na depresję i prosiła Boga o to, aby odebrał jej życie, to teraz jest przekonana, że zamiast końca, włączając się w Epifanię, otrzymała początek.

Zdjęcie poglądowe fot. unsplash

>>> Bierzmowanie – dopełnienie chrztu i pełnia darów Ducha Świętego

To nie koncert życzeń

Do dołączenia do tworzącej się wspólnoty w parafii pw. Chrystusa Króla w Poznaniu o. Błażej Mielcarek OMI namówił też Grzegorza.

– Ministrantem w tej parafii byłem aż do czasu, gdy miałem dwadzieścia cztery lata i wziąłem ślub. Mamy z żoną czwórkę dzieci i wychowując je oraz pracując, szybko stałem się tylko niedzielnym katolikiem. Dopiero po wielu latach poczułem chęć zmiany swojego życia pod względem duchowym. W związku z tym najpierw zapisałem się na trzydniowe rekolekcje w ciszy w Pobiedziskach. Wyszedłem z nich właściwie odmieniony. Nagle na co dzień miałem w sobie o wiele więcej radości. Oczywiście później wszystko to minęło. Aż w końcu ojciec Błażej namówił mnie podczas kolędy do dołączenia do Epifanii i postanowiłem dołączyć – opowiada.

Przez pewien czas mój rozmówca był biernym słuchaczem. Dopiero po około dwóch latach obecności we wspólnocie zaczął się w nią bardziej angażować i – jak dodaje – czuje potrzebę obecności w Epifanii: „To mnie uspokaja i wiem, że nie jestem sam, że te problemy, które ja mam, mają też inni. Poza tym poznaję też Pismo Święte i jeszcze bardziej otwieram się na innych. Odkąd wstąpiłem do wspólnoty, uświadomiłem sobie również, jak wiele jeszcze nie wiem i jak małą miałem wcześniej wiarę”.

>>> Hymny do Ducha Świętego. Wielkie wołanie do Ducha Świętego

Dzisiaj Grzegorz jest wiceliderem wspólnoty. Razem z ojcem Karolem przygotowują niektóre z konferencji. Ponadto mężczyzna często bierze też udział w różnych uwielbieniach. 

– Oczywiście trzeba pamiętać, że te uwielbiania to nie koncert życzeń, że to tak nie działa, że ja się pomodlę i teraz tylko czekam na spełnienie mojej prośby. Wiem, że Bóg chce dla nas jak najlepiej. Niektóre osoby z naszej wspólnoty otrzymały też szczególne dary Ducha Świętego, a ja na swoje jeszcze cierpliwie czekam. Chociaż całkiem niedawno miałem taką sytuację, że byłem na mszy. Obok mnie siedziały jakieś nieznajome kobiety i gorliwie się modliły. A mi nagle zaczęły lecieć łzy i nie mogłem przestać płakać. Wierzę, że to był jakiś znak od Boga. Ja też nie potrafię podczas modlitw wstawienniczych wypowiadać słów na głos. Modlę się w myślach. Choć chciałbym modlić się tak jak inni, to jeszcze nie potrafię, ale może uda mi się tę blokadę kiedyś wyeliminować – wspomina mężczyzna.

Na pytanie, co jeszcze Grzegorzowi daje bycie we wspólnocie, odpowiada, że przede wszystkim możliwość wspólnej modlitwy oraz… przyjaciół. Bo Epifania to też budowanie relacji. Z ludźmi i z Bogiem.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze