fot. PAP arch.

„Papież to nie szkolny dyżurny” – refleksja po filmie „Szklany dom” o Janie Pawle II 

Czy kontekstem historycznym można wytłumaczyć większość działań Jana Pawła II związanych z problemem wykorzystywania seksualnego w Kościele katolickim? To moje główne pytanie po obejrzeniu filmu „Szklany dom – odpowiedź Jana Pawła II na kryzys wykorzystywania seksualnego w Kościele”.  

Film przygotowała dziennikarka redakcji katolickiej TVP Paulina Guzik. Bez wątpienia dobrze się stało, że taka produkcja powstała. Systematyzuje i przypomina wiele ważnych faktów. Traktuję go raczej jako etap w dyskusji o pontyfikacie Jana Pawła II w kontekście walki z wykorzystywaniem seksualnym w Kościele. Szklany dom” to raczej nie całościowe spojrzenie na sprawę, ale jeden z głosów w tej debacie i to raczej głos broniący Jana Pawła II. A jesteśmy już chyba – zarówno wierni Kościoła katolickiego, jak i całe społeczeństwo – w momencie, w którym argumenty w stylu „nie podważajmy świętości” czy „nie burzmy pomników” nie są traktowane poważnie. Choć podkreślić trzeba, że takie w filmie nie padały.  

Watykańskie dokumenty

Argument historyczny, który sprowadza się do zdania „takie były przecież czasy” pojawiał się w tym dokumencie jednak bardzo często. I choć oczywiście nie jest on kompletnie bezzasadny, to nie powinien dominować. Głównym przesłaniem filmu jest teza, że to za pontyfikatu papieża Polaka na światło dzienne wypłynął kryzys wykorzystywania seksualnego przez księży i że dopiero wtedy budowała się adekwatna odpowiedź Kościoła na ten problem. I że to właśnie Jan Paweł II stworzył dokumenty, które do dziś służą Kościołowi w jego oczyszczeniu. 

fot. EPA/FABIO FRUSTACI

Wśród nich wymieniany jest nowy Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r., w którym znalazł się zapis mówiący, że duchowny, który wykroczył przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu z osobą małoletnią poniżej lat szesnastu „powinien być ukarany sprawiedliwymi karami, nie wyłączając w razie potrzeby wydalenia ze stanu duchownego”. Dalszym kamieniem milowym ma być list do amerykańskich biskupów, w którym ogłosił, że „ludzie muszą wiedzieć, że w stanie kapłańskim i życiu zakonnym nie ma miejsca dla tych, którzy krzywdziliby młodych”. W teorii miało to oznaczać politykę „zero tolerancji”. Także z inicjatywy Jana Pawła II w 2001 r. powstał list apostolski Sacramentorum sanctitatis tutela (można się spierać, na ile był to dokument Karola Wojtyły, a na ile ówczesnego szefa Kongregacji Nauki i Wiary Josepha Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta XVI). List ten wprowadził w całym Kościele obowiązek zgłaszania przypadków molestowania do watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary i to ona zaczęła rozliczać (a przynajmniej miała rozliczać) tego typu skandale. Także ten list uznał wykorzystywanie za przestępstwo, za które należy bezwzględnie karać. Te i inne przykłady mają świadczyć o determinacji polskiego papieża w walce o uzdrowienie Kościoła z nowotworu pedofilii. 

Dziennikarska misja

W telewizyjnej debacie po emisji filmu ks. Piotr Studnicki (kierownik Biura Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży) stwierdził: „Ten film to próba zmierzenia się z trudnymi tematami. To misja dziennikarzy. Nie można nie pytać, ale trzeba je oceniać w kontekście historycznym. Odpowiedź Kościoła za czasów Jana Pawła II się rodziła, rodziła się w bólach, ale później te zmiany okazały się rewolucyjnie. Początkiem tej drogi był m.in. 2001 r., gdy papież pokazał dziecko jako świętość” – mówił ks. Studnicki. I miał na myśli wspominany wcześniej list apostolski Sacramentorum sanctitatis tutela. Powstaje jednak pytanie, czy już sam list i stworzenie narzędzia do wewnątrzkościelnej odpowiedzialności karnej rzeczywiście dało skuteczną odpowiedź na wykorzystywanie seksualne dzieci. A że tak nie było wiemy dzięki wielu przykładom konkretnych spraw. Wprowadzenie tego typu prawnych i systemowych narzędzi to jedynie wstęp do skutecznej walki, ważny. ale dopiero wstęp. 

>>> Michał Jóźwiak: Kościół nie musi być idealny, ale musi być transparentny

fot. unsplash

Autorka filmu wspomina o tym, że późniejsza rzeczywistość nie zawsze odpowiadała szczytnym intencjom zapisanym w watykańskich dokumentach. Paulina Guzik od razu zastrzega, że odpowiedzialni za to byli współpracownicy papieża, a nie on sam. W roli tego „złego” obsadza przede wszystkim ówczesnego sekretarza stanu – drugą osobę w Stolicy Apostolskiej. Tę funkcję w latach 1991-2006 pełnił kard. Angelo Sodano. Dziennikarka prosiła kardynała o spotkanie przy kamerze – odmówił. To, że Watykan popełnił błędy (i to tragiczne w skutkach) widać było przy dwóch najbardziej głośnych i dramatycznych historiach wykorzystywania seksualnego. Piszę Watykan, bo taka jest narracja filmu. Narracja o tym, że Jan Paweł II był, przez najbliższych współpracowników, odcinany od najbardziej drażliwych wiadomości. I to kolejny dowód na to, że watykańskie dokumenty jedno a rzeczywistość drugie. 

W „Szklanym Domu” występują historycy pontyfikatu Jana Pawła II, dziennikarze, eksperci i duchowni, m.in. Valentina Alazraki, George Weigel, John Allen, kard. George Pell, ks. Sławomir Oder. A także Daniel Pittet, który został skrzywdzony przez księdza, a w dorosłym życiu kilkakrotnie spotykał się z Janem Pawłem II.  

Bolesne historie i brak właściwej reakcji  

Najpierw pojawia się historia Theodora McCarricka, który mimo wielu ostrzeżeń o jego niewłaściwych zachowaniach (to dyplomatyczne stwierdzenie), został w 2000 r. biskupem Waszyngtonu – a więc najważniejszą osobą w amerykańskim Kościele katolickim. McCarrick awansował w strukturach Kościoła – pomimo trwającego przez wiele lat molestowania nieletnich. Wykazał to raport watykański opublikowany w 2020 r. A więc grubo ponad dwie dekady po pierwszych informacjach i zastrzeżeniach wobec duchownego. Paulina Guzik precyzyjnie i chronologicznie pokazuje całą procedurę związaną z nominacją McCarricka oraz podjęte przez niego (i jego współpracowników) próby oszukania Watykanu. Zastanawiające jest jednak to, że papież w ostatecznej decyzji o nominacji dla McCarricka oparł się wyłącznie na opinii miejscowych (amerykańskich) biskupów. To podstawowy błąd przy tego typu dochodzeniach. Obarczony jest ryzykiem polegania na stanowisku osób powiązanych (dobrowolnie lub nie) z osobą, wobec której toczy się dochodzenie.

>>> H. Suchocka: Jan Paweł II nie zakładał w ogóle, że McCarrick może go oszukiwać [ROZMOWA]

Tragiczną w skutkach przestępczą działalność McCarricka można było przerwać wcześniej i nawet jeśli papież był wprowadzany błąd, to jak w każdej innej organizacji jako jej lider ponosi odpowiedzialność polityczną (zarządczą) za skutki podjętych przez siebie decyzji. W filmie pada stwierdzenie, że „papież to nie jest szkolny dyżurny”, który odpowiada za zachowanie wszystkich uczniów w klasie. Nie ma też – ze względu na ogromne struktury Kościoła powszechnego – ku temu narzędzi. Papież nie może znać każdej sprawy – to jasne. Jego pozycję można jednak porównać do funkcji dyrektora szkoły, który tak musi zarządzać powierzoną mu placówką, by wyeliminować (a przynajmniej jak najbardziej zminimalizować) ryzyko wystąpienia groźnych sytuacji. 

Proces Theodora McCarricka, fot. EPA/DAVID L. RYAN

Ta historia to zresztą kolejny przykład na to, że piastowanie istotnych funkcji przez wiele lat przez tę samą osobę rodzi ryzyko wystąpienia nadużyć i budowania swoistych dworów, do których wstęp mają tylko nieliczni. I ten mechanizm dotyczy nie tylko Kościoła, ale w Kościele przez lata nie został zlikwidowany. Myślę tu o wspomnianym wcześniej kard. Sodano, który – jak pokazuje film Pauliny Guzik – potrafił rażąco wychodzić poza kompetencje sekretarza stanu. Reżyserka „Szklanego domu” podkreśla, że decyzje podejmowane Kościele – zgodnie z duchem Soboru Watykańskiego II – papież chciał decentralizować i większość z nich pozostawiać w rękach biskupów. Jednocześnie jednak – co podkreśla wielu watykanistów i historyków – Jan Paweł II niezbyt skutecznie walczył z klerykalizmem. A właśnie to zjawisko ocenia się jako główne źródło problemów walki Kościoła z grzechem i przestępstwem wykorzystywania seksualnego. Gdyby – zgodnie z zasadą „zero tolerancji” wypływającą ze wspomnianych wcześniej dokumentów – w każdym kraju powołać komisje badające tego typu przypadki (komisje złożone głównie z osób świeckich) to zapewne manipulacje, które stosował McCarrick byłyby niemożliwe. A na pewno mocno utrudnione. 

Nic do zarzucenia  

Film przywołuje też inny bolesny przykład, kiedy to Watykan (a więc i papież) nie zatrzymał procederu wykorzystywania seksualnego. To historia Marciala Maciela Degollado. Meksykański ksiądz pedofil, lider zgromadzenia Legionistów Chrystusa, przez kilkadziesiąt lat gwałcił chłopców, w tym własne dzieci, także dziewczęta, współżył z kobietami. Wychowywał i krył kolejnych księży pedofilów. Był także narkomanem i oszustem matrymonialnym. Mimo tego potrafił być w bliskich kontaktach ze Stolicą Apostolską. Kard Stanisław Dziwisz w rzymskim ośrodku Legionistów zorganizował przyjęcie po uroczystości nadania Degollado godności kardynalskiej w 2006 r. I działo się to, mimo że wcześniej do Watykanu spływała obszerna dokumentacja zbrodni dokonywanych przez meksykańskiego duchownego. Kard. Dziwisz – w rozmowie z Pauliną Guzik – podkreśla, że nie ma sobie w tej kwestii nic do zarzucenia.  

fot. EPA/MAURIZIO BRAMBATTI

Z całą pewnością można stwierdzić, że Jan Paweł II nie bagatelizował problemu wykorzystywania seksualnego. Nie mówił, że problemu nie ma, wręcz przeciwnie – mocno oraz jednoznacznie ten problem nazywał i piętnował. Na poziomie retorycznym nie można mu więc nic zarzucić. Stworzył też podwaliny systemu odpowiedzialności księży pedofilów (choć pod koniec jego pontyfikatu architektem tych zmian był bardziej kard. Ratiznger). Jednocześnie jednak nie można nie zauważyć, że w indywidualnych sprawach (zgłaszanych do niego osobiście lub przez jego współpracowników) potrafił się bardzo boleśnie mylić. Tak było przede wszystkim w przypadku dwóch największych drapieżców seksualnych w najnowszej historii Kościoła powszechnego, ale nie tylko. 

Szklany dom i szklany sufit

Dowodem na to, że system kościelnej odpowiedzialności – jak mówił ks. Studnicki – rodził się w bólach było to, że w „sprawie poznańskiej” interweniować musiała osoba spoza oficjalnych struktur kościelnych. To przecież przyjaciółka Jana Pawła II – Wanda Półtawska – musiała przedostać się do papieża, by osobiście poinformować go o sprawie poznańskiego biskupa Juliusza Paetza. Wcześniej jakiekolwiek próby poinformowania papieża Polaka o sprawie polskiego biskupa kończyły się porażką (o czym po latach pisało wiele redakcji, także tych katolickich). A więc intencje papieskich dokumentów, listów apostolskich i zmian w kościelnych przepisach pozostały na papierze. A papier – jak powszechnie wiadomo – cierpliwy jest. I wiele przyjmie. Dokument Pauliny Guzik mówi o „szklanym domu” – to odniesienie do stwierdzenia Jana Pawła II, że „Kościół naszych czasów powinien stać się szklanym domem, przejrzystym i wiarygodnym, i jest to dobre”. W opisanych wyżej przypadkach mówić można raczej o szklanym suficie, przez który nie można się przebić z informacjami istotnymi dla całej Wspólnoty.

Bazylika św. Piotra w Watykanie, fot. Maciej Kluczka

Tak, odpowiedź na wykorzystywanie seksualne rodziła się bólach. I na pewno dzięki decyzjom podjętym w czasie pontyfikatu Jana Pawła II dziś, w 2022 roku, jest ona już na zupełnie innym, wyższym poziomie. Jednak na pewno też – użyję argumentu historycznego – nie była ona wystarczająca za czasów Jana Pawła II. „Szklany dom” Pauliny Guzik – choć nie wprost – dobitnie to pokazuje.  

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze